Dziecięcy mózg – jakże różni się od naszego, dorosłego. W toku dojrzewania nabieramy pewnych umiejętności, ale jednocześnie tracimy te, które dawno temu definiowały nas jako dzieci. Czy możemy więc zrozumieć dziecko i jego świat potrzeb?
Wydawałoby się to trudne, szczególnie, że dorosłym zależy na kształtowaniu dziecka: jego światopoglądu i kultury, a im bardziej nam na czymś zależy, tym trudniej ten cel osiągnąć. Z tego właśnie względu, starając się spełnić naszą powinność jak najlepiej, w procesie wychowywania dzieci posiłkujemy się różnymi metodami wspomagającymi.
Nie od dziś wiadomo, że środkiem takim może być muzyka. Proces wychowywania dzieci z udziałem muzyki nie jest niczym nadzwyczajnym czy nowatorskim – kultywuje się tę tradycję już od wieków. Jak pokazuje praktyka, znalezienie miejsca, gdzie w satysfakcjonujący sposób można swoje dziecko kształcić z udziałem muzyki (nie mam tu na myśli szkoły muzycznej!) nie jest takie proste. Formy kształcenia sprawności i wrażliwości muzycznej zapewniają edukację jakby „od drugiej strony” – nie zaczynają od ukierunkowania podstawowych umiejętności związanych z koordynacją psychomotoryczną i słuchania nastawionego na melodię sensu stricto, a uczą śpiewania piosenek i wyklaskiwania rytmów. Warto powołać się tu na pewną metaforę: zasadniczo dzieci uczy się budować mur z cegieł, ale bez przygotowania odpowiedniej zaprawy. Z tego powodu pewna część potencjalnych adeptów sztuki muzycznej szybko z niej rezygnuje, gdyż bez opanowania elementarnych umiejętności związanych z koordynacją zmysłową bodźców i ich odtwarzaniem, napotyka ogromne trudności w realizacji założeń systemu edukacyjnego.
fot. materiały organizatora
Stąd zrodziła się idea pracy pani Ewy Starownik‐Kuszewskiej, z wykształcenia muzykologa i logopedy. W Lublinie, jako pionierka w tej dziedzinie, założyła 5 lat temu Fundację Aktywni Rodzice i Akademię Rozwoju Dziecka „Dobry Start”. Jak mówi sama bohaterka tego artykułu, bodźcem do podjęcia takiej kariery zawodowej były jej własne dzieci. Podczas poszukiwania miejsca, w którym jej pociechy mogłyby wykształcić w sobie wrażliwość muzyczną, pani Ewa trafiła na metodę umuzykalniania maluchów według Edwina Eliasa Gordona. Potem, metodą prób i błędów, traktując swoje dzieci (w żartobliwym tego słowa znaczeniu) jak „króliki doświadczalne”, a także wykorzystując doświadczenie ze studiów logopedycznych odbytych pod kierunkiem pani profesor Elżbiety Stecko, nieco ją zmodyfikowała, a ściślej mówiąc – rozbudowała. Tak zrodziła się jej własna koncepcja, którą pani Ewa wykorzystuje w pracy z najmłodszymi. Sam profil Akademii wydaje się już dość interesujący – nie jest to bowiem ani przedszkole, ani żłobek. W zajęciach Akademii uczestniczą dzieci w wieku już od pierwszych miesięcy życia do 3 lat – co najważniejsze, program dydaktyczny nie jest przeznaczony jedynie dla maluchów, ale także dla ich rodziców. Powodem takiego wyboru adresatów jest świadomość roli integracji sensorycznej w rozwoju dziecka oraz roli rodzica w tym procesie. Jest to szczególnie ważne, ze względu na stymulację błędnika, który bezpośrednio łączy się z VIII nerwem słuchowym i układu przedsionkowego, co skutkuje wzrostem kompetencji w odbieraniu muzyki za pomocą wielu zmysłów. Na zajęciach adaptacyjnych dla najmłodszych studentów Akademii i ich rodziców pracuje się więc nad rozwojem wszystkich zmysłów, a dorośli dowiadują się, jak w domowych warunkach samodzielnie wzmocnić oczekiwane efekty. Muzyka jest w tym procesie niezawodna, jednak nie chodzi o muzykę w znaczeniu melodii czy rytmu, ale o pojmowanie muzyki zaczerpnięte jeszcze ze świata starożytnych Greków. Muzyka jako integralna część klasycznego modelu edukacji, łączyła w sobie sztukę rozumienia harmonii, sztukę słowa i sztukę tańca. Po przełożeniu tego modelu na współczesne realia, otrzymamy zajęcia, które nie tylko kształtują wrażliwość muzyczną, ale także korzystnie wpływają na rozwój dziecka za pośrednictwem ruchu (zarówno w sensie gestu, jak i tańca), słowa, intonacji głosu, mimiki itd. Metody te, zaczerpnięte od Gordona stanowią niejako trzon zajęć. Do tego, Pani Ewa korzysta między innymi z elementów koncepcji Orffa.
fot. Aleksanda Wolińska
Początek każdego spotkania to oczywiście zajęcia inhibicyjno‐incytacyjne. Do muzyki wykonywanej na żywo (najczęściej na fortepianie, chociaż nie jest to regułą), ale także do rytmizowanych wierszyków czy instrumentów perkusyjnych, rodzice kołyszą się i maszerują wraz z maluchami. Oczywiście z czasem zaczynają one naśladować i korygować swoje własne zachowania motoryczne i przejmują pałeczkę, jednak jak mówi Pani Ewa: To rodzice odgrywają tu rolę swego rodzaju wód płodowych – to do nich, krótko mówiąc, należy przekazanie dziecku impulsu rytmicznego. Kolejnym etapem pracy są bardzo swobodne improwizacje na instrumentach Orffa – nie polegają one jednak na nakierowaniu dziecka na właściwe użycie instrumentów czy konkretne ruchy. Zamiast tego, mali żacy dają początkowo upust swojej własnej wyobraźni, a później, kiedy zaczynają dostrzegać rozdźwięk między ich działaniami a działaniami dorosłych – uczą się prawidłowego wykorzystywania rekwizytów muzycznych. Dla najmłodszych uczestników bardzo ważny jest właśnie ten etap zajęć, ponieważ maluchy otwierają się na pracę z muzyką. Na początku mogą traktować wszystkie instrumenty zupełnie jak zabawki, tzn. budować z nich wieże czy wysiadywać je niemal jak jajka, w związku z czym powoli oswajają się zarówno z nimi, jak i z towarzyszącą tym zabawom muzyką. Często Pani Ewa korzysta też z niemuzycznych metod pracy nad precyzowaniem ruchów dzieci – z chust animacyjnych, piłek i z wszystkich innych rekwizytów, które akurat znajdują się w pobliżu, a które mogą być użyteczne. Trzon zajęć, czyli „nauka melodii”, stanowi chyba najistotniejszy element edukacji muzyczno‐prozodycznej. Oczywiście przeważnie korzysta się w „Dobrym Starcie” ze znanych piosenek dziecięcych i ludowych, tak żeby maluchom łatwo było próbować dostosować swój głos do ambitusu utworu. Co istotne, nie śpiewa się z dziećmi z wykorzystaniem słów – służą do tego wszelkie dźwięczne i onomatopeiczne sylaby. Zabawa z tymi melodiami jest jednocześnie jasno ukierunkowana na aspekt ruchowy. Ważne jest to, że przekazywany przez prowadzącą ruch jest w ścisłej korelacji z treścią piosenek, tak żeby w przyszłości, kiedy dzieci poznają właściwą treść słów, mogły skojarzyć ją z przyswojonymi wcześniej ruchami. Do tego dołączyć należy szereg elementów ułatwiających rozumienie materii dźwiękowej – stopniowo dzieci oswajane są z możliwością różnicowania tempa, głośności itd. Autorska kompilacja tych metod, przez dzieci zwana „pam pamy”, przynosi wyraźne efekty. Rodzice dokształcają się w zakresie rozumienia wagi tych elementów w rozwoju ich pociech i uczą się odpowiednio to wykorzystywać, a jak pokazuje praktyka, zgodnie potwierdzają skuteczność tej metody. Zauważają, że ich pociechy wielkimi krokami wchodzą w świat muzyki, rozwijają swoją sprawność psycho‐motoryczną, a w końcu zwiększają swoje kompetencje społeczne. Chodzi tu przede wszystkim o komunikację. Dziecko przez pierwszy rok życia porozumiewa się z otoczeniem przy użyciu prozodii; odbiór dźwięków rozpoczyna się między czwartym a piątym miesiącem życia płodowego. W chwili urodzenia ucho dziecka jest już w pełni dojrzałe, wówczas dziecko różnicuje już np.: wysokości dźwięków, natężenie, rozpoznaje głos rodziców i wszystkie elementy prozodii, które automatycznie są mu znane już zaraz po urodzeniu. Umuzykalnienie wpływa korzystnie na możliwość posługiwania się tą prozodią – według Pani Ewy, w pierwszym roku życia człowieka, można postawić znak równości między mową a muzyką. Rozwijanie tych dziecięcych zdolności komunikacyjnych ostatecznie wpływa na jakość rozumienia dźwięków mowy w przyszłości, a tym samym poprawia zdolność do komunikowania z otoczeniem.
Co ma na celu wykorzystanie takich metod pracy z dziećmi? – przede wszystkim przygotowanie ich do dalszych etapów edukacji. Elementarne umiejętności zdobywane w szkole, takie jak czytanie i pisanie, w dużym stopniu zależą od koordynacji słuchowo-ruchowej. Ten element chyba najsilniej rozwijany jest w ramach bogatej palety ćwiczeń, a raczej zabaw z muzyką i ruchem. Najmłodsi w ten sposób przystosowują się do życia przedszkolnego. W kontekście ich rozwoju natomiast zyskują umiejętności, które mogą zaważyć na ich życiu nie tylko w sensie edukacji, ale także w kontaktach rodzinnych czy koleżeńskich. Ośrodek przedsionkowy w mózgu, który najsilniej rozwija się podczas takich zabaw, odpowiada za selekcję bodźców, co w przyszłości skutkuje rozwojem wrażliwości na wszystkie ich rodzaje i wysoką podzielnością uwagi. Ponadto warto wspomnieć o rozwoju samego zmysłu słuchu i zmysłu równowagi, który odbija się na sprawności fizycznej w ogóle. Oczywiście w ramach Akademii dzieci mogą korzystać z innych zajęć, sprecyzowanych już na konkretne dziedziny rozwoju – są to choćby zajęcia plastyczne i sprawności ręki, logopedyczne czy nauka gry na fortepianie. Metody wykorzystywane w „Dobrym Starcie” mają też działanie terapeutyczne – zarówno przy pracy z dziećmi wymagającymi wspomagania rozwoju, jak i z dziećmi zdrowymi (dotyczy to choćby stymulacji mowy). Dla dzieci potrzebujących dodatkowego zaangażowania w kwestie edukacyjne znamienne są dwie konsekwencje uczestniczenia w Akademii: po pierwsze – aspekt integrujący je z otoczeniem, a po drugie – wzrost wszystkich tych kompetencji, nad którymi pracuje się z dziećmi zdrowymi – ich wzrost przyczyni się do ułatwienia komunikacji i edukacji, co w przypadku dzieci z utrudnionym rozwojem jest wyjątkowo istotne. W przypadku pracy nad drugim z wymienionych aspektów, istotny jest nacisk, jaki Pani Ewa kładzie na naukę prozodii i wzmocnienie jej elementów (rytmu, melodii, tempa, wysokości, metrum), które w przyszłości pozwolą na swobodne selekcjonowanie docierających do dziecka bodźców. Dla nich bowiem najistotniejszym z rezultatów terapii będzie to, żeby radziły sobie z wyciąganiem z potoku informacji tego, co w nim najważniejsze. Wzmacnianie semantycznego aspektu treści przekazywanych w muzyce odbywa się oczywiście poprzez ruch.
Drugim ciekawym aspektem działalności pani Ewy jest projekt koncertów dla dzieci realizowany w Filharmonii Lubelskiej im. Henryka Wieniawskiego. Organizowane co miesiąc wydarzenia o urokliwej skądinąd nazwie „Lub‐smyki” są adresowane do najmłodszych odbiorców, a że nikt nie przestrzega tu jakiejkolwiek granicy wieku z zegarmistrzowską precyzją, są to często kilkumiesięczne maleństwa. Podczas koncertów młodzi melomani mają okazję przysłuchiwać się muzyce, w swoim charakterze oczywiście „poważnej”, w wykonaniu lubelskich muzyków. Dzięki bardzo przyjaznemu dla dzieci otoczeniu, całkowitemu braku skrępowania w postaci siedzeń i regule „wolnoć Tomku w swoim domku” uczestnicy przede wszystkim dobrze się bawią. Oczywiście w ramach tej zabawy uwzględniony zostaje ruch, ale jest to tylko jeden z interesujących je elementów. Przyszli wyrafinowani słuchacze poznają barwy instrumentów, a starsi uczestnicy (koncerty zawsze odbywają się z podziałem na dwie grupy odbiorców – starszaków i najmłodszych) dowiadują się także o ich budowie, wykorzystaniu i tajnikach gry. Co odważniejsi z maluchów mają okazję sami zbadać dany instrument, a nawet spróbować na nim zagrać. Oczywiście znów, w metodach przybliżania słuchaczy do muzyki, Pani Ewa korzysta ze wzmacniania bodźców drogą ruchową i wizualną, tak żeby świat muzyki był dziecku bliski i znany. Świadomość uczestniczenia w takich koncertach, z czasem zwiększa się (stąd podział na dwie grupy wiekowe) – maluch, który początkowo siedzi na podłodze, biega i uskutecznia wszystkie możliwe formy ruchu, powoli jest przyzwyczajany do zajęcia stałego miejsca, tak żeby w przyszłości nie było dla niego dyskomfortem uczestniczenie w pełnowymiarowym koncercie filharmonicznym. Oczywiście koncerty „Lub‐smyki” nie trwają tyle, co wydarzenie symfoniczne – nie trwają także kilkanaście minut, bo dawka muzyki trwająca około pół godziny przerywana jest elementami zabawy, a i sam odbiór muzyki jest z nim połączony, tak żeby dziecko bez większego oporu wytrzymało wyznaczony czas.
fot. materiały organizatora
Działalność Pani Ewy odbiła się echem także we współpracy z Teatrem Muzycznym i Teatrem Starym w Lublinie. W organizowanych tam wydarzeniach dzieci zajmowały miejsca w scenografii, siedziały na scenie i dosłownie uczestniczyły w bajce. Oczywiście forma bajek była znacznie uproszczona, organizatorka wybierała tylko kluczowe postaci, przybliżała dzieciom fabułę i numery muzyczne obecne w makroprodukacjach, prezentowanych przez te instytucje starszym dzieciom.
Według Pani Ewy, także taki sporadyczny kontakt z muzyką na żywo, szczególnie jeśli wykorzystuje ona brzmienie utworów z tzw. „muzyki poważnej”, wpływa pozytywnie na rozwój dziecka. Oczywiście dodaje mu ogłady i przyzwyczaja je do, niestety rzadko w życiu codziennym spotykanego, kontaktu z muzyką filharmoniczną. Co ciekawe, organizatorka jest pierwszym wrogiem idiomu postrzegania muzyki sprzyjającej rozwojowi dziecka jako muzyki mistrzów klasycyzmu, skąd wynika zróżnicowany repertuar tych koncertów. W ciągu ostatnich kilku lat dzieci mogły usłyszeć najważniejsze dzieła literatury muzycznej z różnych epok. W repertuarze pojawiły się kompozycje osławionego w tej dziedzinie Mozarta, a obok nich choćby Witold Lutosławski (Piosenki do tekstów Juliana Tuwima), Grażyna Bacewicz (Concertino na skrzypce i orkiestrę), utwory Romualda Twardowskiego, Marsz na wiolonczelę i fortepian Sergiusza Prokofiewa czy Zima „Invierno Porteno” Astora Piazzoli. W ramach „Smyków” pojawiło się także wiele dzieł kompozytorów polskich, od sztandarowych przykładów muzycznej literatury takich jak Polonez As‐dur Chopina, Polonez „Pożegnanie Ojczyzny” Ogińskiego czy Prząśniczka Moniuszki, prezentowana niedawno w opracowaniu Henryka Melcera‐Szczawińskiego, do dzieł mniej znanych: Koncert klarnetowy Karola Kurpińskiego, Kujawiak „Pieśń polska” Henryka Wieniawskiego i wiele, wiele innych. Dużym powodzeniem wśród słuchaczy cieszą się utwory romantyczne, Obrazki z wystawy (w ramach „Smyków” prezentowane w opracowaniu na kwintet dęty), czy Tańce połowieckie. Elementem obligatoryjnym w ramach każdego z koncertów jest śpiewanie z dziećmi znanych melodii dziecięcych lub ludowych z towarzyszeniem instrumentów.
Wykorzystanie muzyki do stymulowania rozwoju dzieci zaczyna być coraz bardziej popularne – byłoby zjawiskiem bardzo pozytywnym, gdyby wykorzystywać jej potencjał w sposób jak najpełniejszy. Jak pokazuje praktyka umuzykalniania najmłodszych w Lublinie, warto poszerzać horyzonty, zgłębiać zagadnienie, dopracowywać i udostępniać swoje metody. Tym sposobem zbliżymy się być może choć odrobinę do społeczeństwa żyjącego erudycją i kulturą, do sztuki wysokiej, z dostępu do której korzysta dziś tylko niewielki ułamek społeczeństwa. W działaniach takich jak Akademia Rozwoju Dziecka czy wszelkie koncerty dla dzieci, pokładać trzeba wielkie nadzieje, gdyż to one są szansą na realizowanie idei pracy u podstaw, która mimo ponadstuletniej historii nie do końca straciła na ważności.
fot. materiały organizatora