Pomimo braku wojny giną niewinni ludzie. Kolejna tragedia w cywilizowanej zachodniej Europie. Muzyka od wieków przynosiła oczyszczenie, ukojenie, skłaniała do refleksji. Może utwory religijne Krzysztofa Pendereckiego okażą się chwilowym panaceum.
Patrzę na okładkę najnowszej płyty Orkiestry Filharmonii Narodowej. Bardzo pomysłowa. W korę drzewa wtopione nazwisko kompozytora i dyrygenta: Penderecki. Wewnątrz albumu zdjęcie artysty, przechadzającego się zapewne po swoim ukochanym lusławickim ogrodzie dendrologicznym – arboretum. Planowanie ogrodu zawsze kojarzyło mi się z komponowaniem i jak widać, te dwie sfery mojego życia świetnie ze sobą współgrają[1]. W planowaniu architektury dużego ogrodu widzę analogię z planowaniem dużej formy muzycznej[2].
Bez wątpienia jest nią Dies Illa (2014) na troje solistów, chór i orkiestrę. Kompozycja dedykowana została pamięci ofiar I wojny światowej w setną rocznicę jej wybuchu[3]. Ośmioczęściowy utwór otwiera czwarta strofa średniowiecznej sekwencji Dies irae – Mors stupebit et natura (w przekładzie Leopolda Staffa: Śmierć z naturą się zadziwi)[4]. Utrzymana w ciemnym kolorycie melodia smyczków bardzo dobrze oddaje grozę i tajemnicę Sądu Ostatecznego. Z miękkimi pociągnięciami smyczka przeplata się chóralne brzmienie głosów męskich. Partia solowa mezzosopranu jest przejmująca, szczególnie wersy drugi i trzeci: Cum resurget creatura, / Judicanti responsura (Umarli z grobów powstaną, aby odpowiedzieć Sędziemu)[5]. Attacca następuje dwuczęściowe Liber scriptus proferetur (Księgi się otworzą karty). Ekspresyjnie skandujący chór, instrumenty perkusyjne oraz dęte blaszane podkreślają powagę i nieodwracalność Sądu, a także potęgę Władcy. Kontrast brzmienia i faktury następuje wraz z ostatnim wersem: Nil inultum remanebit! (Nic nie ostanie się bez kary). Warto posłuchać tej dość zagadkowej plamy barwnej, w której jak we mgle rozpływa się głos chóru. Kontrast jest ogromny, a wrażenie niesamowite, jakby to był głos z innego świata.
Trzecia część, Quid sum misertinc dicturus (Cóż mam, nędzarz, ku obronie?) ujmuje liryzmem. W chórze a cappella kompozytor podkreśla istotę tekstu: do kogo się uciekać, jeśli nawet sprawiedliwi potrzebują miłosierdzia? Diametralnie różne pod względem wyrazu jest następne ogniwo – Rex tremendae. Neoretoryczne[6] półtonowe circulatio tworzy ekspresyjną linię melodyczną, zaś nisko brzmiące instrumenty dęte blaszane oraz głosy męskie budują atmosferę grozy i powagi. Kontrasty rejestrów, zarówno w chórze, jak i w solowej partii basu, wywierają duże wrażenie. Przeszywająco brzmi wysoki rejestr głosów z towarzyszeniem perkusji. Uspokojenie przynosi Recordare Jesu pie (Racz pamiętać, Jezu drogi). Podobnie jak w Quid sum miser, chór a cappella uwypukla najważniejszą myśl części, która tutaj brzmi: Zbawiciel odkupił mnie, cierpiąc na krzyżu. Juste judex ultionis (Sędzio pomsty sprawiedliwy) początkowo rozgrywa się między dramatycznymi głosami solowymi: sopranem i basem. Nutę liryzmu przynoszą słowa: Donum fac remissionis (Odpuść nam nasze winy), powtarzane błagalnie przez chór. Bardzo ciekawy kontrast stanowi brzmienie zespołu zwiastujące tekst Ingemisco, tamquam reus (Winny, wzdycham ciężko) oraz chór śpiewający Culpa rubet vultus meus (Moja twarz czerwieni się ze wstydu). W drugim fragmencie harmonia przywołuje mi na myśl Króla Rogera Karola Szymanowskiego. Dzięki instrumentom blaszanym i perkusji brzmienie jest pełne przepychu, mocy, nieskrywanego poczucia winy. W Qui Mariam absolvisti (Ty coś Marii grzech wybaczył) warto zwrócić uwagę na szybki wznoszący przebieg półtonowy. Te same interwały zabrzmią pod koniec fugato w trzech chórach, śpiewających w inwersji. Kontrast faktury przynosi skandowanie z tekstem: Preces meae non sunt dignae; / Sed tu bonus fac benigne (Moje modlitwy są niczym, ale Ty, Boże, odpowiedz). Najdłuższa część Dies Illa przynosi wiele ciekawych rozwiązań brzmieniowych. Chromatyczne sploty głosów chóralnych, ostro brzmiące akordy, efektowne sola tubafonów (…) i membranofonów, skandowanie i parlando chórów wiodą tu ku niewydzielonemu jako oddzielna część partytury, a jednak klarownie odseparowanemu (…) Confutatis maledictis (Gdy uśmierzysz potępionych)[7]. Eksponowana perkusja w rytmice rozrywkowej może symbolizować współczesnego człowieka.
Lacrimosa otwiera partia solowa, z motywem przypominającym początek Dies Illa. Ostatnia część jest właściwie pokazem możliwości brzmieniowo-technicznych wszystkich solistów. Dopiero w ostatniej strofie pojawia się delikatna dynamika, podkreślająca błagalny ton tekstu: Pie Jesu Domine, / Dona eis requiem. Amen. (Miłościwy Jezu Chryste, daj im wieczne odpoczywanie. Amen). Troje solistów: Johanna Rusanen (sopran), Agnieszka Rehlis (mezzosopran) oraz Nikolay Didenko (bas) operuje mocnymi głosami, śpiewa czysto, bardzo ekspresyjnie i wyraźnie. Dobrą dykcję prezentuje również chór, który szybko potrafi zmienić artykulację oraz barwę. Orkiestra gra poprawnie intonacyjnie; warto zwrócić uwagę na miękkie brzmienie smyczków, bardzo ekspresyjną perkusję oraz zróżnicowane odcienie instrumentów dętych blaszanych.
W godnej polecenia książce Pendereccy. Saga rodzinna kompozytor wyznał: Właściwie nie chodzę na polskie msze, zostałem wychowany na liturgii łacińskiej[8]. Na płycie jedynym utworem z tekstem staro-cerkiewno-słowiańskim jest Hymn do św. Daniiła (1997), przeznaczony na 850-lecie powstania Moskwy i powitany przez zebraną w słynnej sali im. Czajkowskiego publiczność i oficjeli wielkim aplauzem[9]. Przysłuchując się kompozycji, muszę przyznać, że nie dziwi mnie reakcja publiczności. W Hymnie znajdziemy bogatą paletę barw, przypominającą bogaty wystrój rosyjskiej cerkwii. Delikatne, pastelowe brzmienie głosów żeńskich z płynną linią melodyczną tworzy klimat kontemplacji i modlitwy. Świetnym kontrastem jest sylabiczny śpiew głosów męskich w niskim rejestrze; mocniejszy, jaśniejszy przypomina oprawę muzyczną obrządku prawosławnego. Obok dostojnego, poważnego brzmienia instrumentów blaszanych występuje radosne, lekkie, taneczne chóru. Przykuwają uwagę ciekawe zwroty harmoniczne. Bardzo duże wrażenie robią głębokie, majestatyczne akordy przy wtórze blachy i dzwonów cerkiewnych[10], poprzedzające subtelne brzmienie chóru. Wydaje się, że Krzysztof Penderecki w Hymnie zestawia wrażliwego i muzykalnego ducha rosyjskiej modlitwy z przepychem wnętrz tamtejszych cerkwii. Rezultat jest znakomity. Niestety, nie mogę znaleźć nagrania kompozycji w serwisie YouTube, więc gorąco polecam posłuchać jej na płycie. Iwona Lindstedt napisała: stworzył Penderecki pełen rozmachu i siły utwór rocznicowy, sławiący pierwszego księcia Moskwy, twórcę podstaw potęgi późniejszych władców, który zasłynął z dobrych i sprawiedliwych rządów[11].
Daniel I Aleksandrowicz Moskiewski, źródło: Wikipedia
Również z 1997 roku pochodzi Hymn do św. Wojciecha, przeznaczony także na chór mieszany i orkiestrę. Zamiast szerokiej wokalnej linii melodycznej słuchacza witają brzmienia instrumentów dętych blaszanych, przeplatające się z sylabicznymi odezwami głosów. Zwracają uwagę ciekawe współbrzmienia wokalne oraz miękkie solo waltorni. Ujmująco brzmią głosy żeńskie; warto wsłuchać się w ich delikatną barwę i zaobserwować wyraziste frazowanie. Niestety, moim zdaniem najwyższe dźwięki przy akompaniamencie kotłów brzmią nieczysto, podobnie współbrzmienia w instrumentach dętych drewnianych. Nie podoba mi się także wejście i barwa tenorów w wysokim rejestrze. Bardzo ładnie za to prezentuje się subtelna trąbka, która antycypuje pełnię brzmienia zespołu i triumfalne zakończenie kompozycji. Tak o utworze pisze Iwona Lindstedt: Hymnus de S. Alberto powstał z okazji tysiąclecia Gdańska, i choć nie jest jedynym dedykowanym temu miastu utworem kompozytora (Lacrimosa powstała na odsłonięcie pomnika Ofiar Grudnia 1970 r., a Fanfara gdańska dla Europejskiego Centrum Solidarności), wyróżnia się spośród nich swoistą aurą brzmieniową. Znaczącą rolę w jej kształtowaniu mają dwie waltornie i dwie trąbki rozmieszczone nella sala (przyp. autorki – w sali[12]) oraz modalna harmonika[13].
Album wieńczą Psalmy Dawida na chór mieszany i perkusję (1958). Podstawą dla czterech części utworu uczynił kompozytor teksty zaczerpnięte z Psałterza Dawidowego (1579) Jana Kochanowskiego, lecz wkrótce – na potrzeby wykonania w Niemczech – opracował też jego łacińską wersję[14]. Domyślam się, że w tym czasie sonorystyczne efekty musiały wywierać spore wrażenie. Moje ulubione to: szept chóru i glissando na kotłach w Psalmie XXVIII, glissanda chóru w Psalmie XLIII oraz unikalny koloryt perkusji w ostatnim utworze. Ciekawy kontrast stanowi połączenie staropolskiego tekstu z awangardowym brzmieniem. Pomiędzy utworami występują ogromne różnice, szczególnie między energetycznym, perkusyjnym przedostatnim a następnym, wieńczącym cykl – spokojnym, błagalnym, z chórem śpiewającym w unisonie a capella. Zastanawiam się, czy Psalmy mogą być modlitwą współczesnego człowieka? Raz ekstatyczną, spontaniczną, kiedy indziej – wyciszoną, przepełnioną pokorą i skruchą. Psalmy Dawida wyznaczają początek międzynarodowej kariery Pendereckiego. Są jednym z tych trzech jego dzieł, które podzieliły między siebie główne nagrody na Konkursie Młodych Kompozytorów ZKP w 1959 r. (…) Z jednej strony właściwe są one ówczesnym, awangardowym fascynacjom Pendereckiego (od atonalności i seryjnej dwunastonowości po punktualizm), a z drugiej wskazują na głębokie zakorzenienie myślenia kompozytorskiego w muzycznej tradycji (np. kontrapunkt niderlandzki)[15].
Tak różne utwory zebrane na jednej płycie można chyba nazwać tytułowym muzycznym arboretum. Myślę, że jak w ogrodzie Krzysztofa Pendereckiego rozmaite drzewa przyciągają uwagę zwiedzających, tak w tegorocznym albumie Warner Classics każdy znajdzie coś dla siebie.
Mam nadzieję, że to koniec tragicznych wydarzeń. Polska żyje Światowymi Dniami Młodzieży i wizytą papieża Franciszka. Patrząc na tysiące młodych ludzi, chce się wierzyć, że ludzi dobrej woli jest więcej[16], jak śpiewał Czesław Niemen. Moja sztuka, wyrastając z korzeni głęboko chrześcijańskich, dąży do odbudowania metafizycznej przestrzeni człowieka strzaskanej przez kataklizmy XX wieku. Przywrócenie wymiaru sakralnego rzeczywistości jest jedynym sposobem uratowania człowieka[17] – stwierdził Krzysztof Penderecki.
Drzewa dają tlen, cień, cieszą oko i rodzą piękne owoce. Stojąc pod wiekową koroną, można doświadczyć, jak jest się małym, kruchym, ulotnym. Jednocześnie, będąc człowiekiem, można tak wiele. Niezależnie od poglądów religijnych, politycznych i rasowych starajmy się owocować. Słuchajmy wartościowych, głębokich utworów w jak najlepszych wykonaniach. Niech one nam pomagają i czynią nas lepszymi. Budujmy własne muzyczne arboretum. Każdy z nas.
[1] K. Penderecki, Pendereccy. Saga rodzinna. Wysłuchali Katarzyna Janowska, Piotr Mucharski, Kraków 2013, s. 133.
[2] Tamże.
[3] I. Lindstedt, omówienie do płyty Penderecki conducts Penderecki. Vol. 1, Warner Classics 4603939, Warszawa 2016.
[4] Tamże. Wszystkie tytułu części i ich tłumaczenia pochodzą z książeczki do płyty.
[5] Tekst łaciński pochodzi ze strony: https://en.wikipedia.org/wiki/Dies_Irae, dostęp z dnia 29.07.2016r. Tłumaczenie autorki w oparciu o przekład angielski z w/w źródła.
[6] Na podst.: M. Tomaszewski, Struktura i ekspresja pieśni Mieczysława Karłowicza, w: O muzyce polskiej w perspektywie intertekstualnej, Kraków 2005, s. 87-88.
[7] I. Lindstedt, dz. cyt.
[8] K. Penderecki, Pendereccy. Saga rodzinna, dz. cyt., s. 36.
[9] I. Lindstedt, dz. cyt.
[10] Na podst.: I. Lindstedt, dz. cyt.
[11] Tamże.
[12] https://context.reverso.net/traduzione/italiano-polacco/nella+sala, dostęp z dnia 28.07.2016 r.
[13] I. Lindstedt, dz. cyt.
[14] Tamże.
[15] I. Lindstedt, dz. cyt.
[16] https://teksty.org/czeslaw-niemen,dziwny-jest-ten-swiat,tekst-piosenki, dostęp z dnia 29.07.2016r.
[17] I. Lindstedt, dz. cyt.