Okładka książki "Kwintesencje. Pasaże barokowe" Dariusza Czai

recenzje

Puste cokoły, pierogi i „Kwintesencje. Pasaże barokowe” Dariusza Czai

Dlaczego kościoły zaprojektowane są tak, aby pięły się jak najwyżej, gdy mogłyby przybrać formę jednopiętrowej hali (jak np. hipermarket)? Przecież budynki o użyteczności „prozaicznej” wymagają mniejszego nakładu pracy. Jednak ludzie zawsze poświęcali nieprzebrane siły na próbę stworzenia przedmiotów i miejsc, które pozwalają im na tyle wysoko wychylić się ponad codzienność, by choć na chwilę mogli spojrzeć gdzieś dalej, dojrzeć coś, co odnosi ich do czegoś więcej, niż oni sami. Takimi portalami do świata wartości są sztuka i religia. Wzniesiony kościół – czy dzieło sztuki – odnosi odbiorcę przez swoją monumentalność i pietyzm, który go otacza, do czegoś, „co jest ponad”, co było i będzie pomimo wszystkich ulotności, o które zmuszony jest się potykać każdego dnia. O przebudowie kościołów w centra handlowe – czy, jakby to ująć słowami Okudżawy, cokołach, na których nie stoi już nikt – pisze Dariusz Czaja w swojej książce zatytułowanej Kwintesencje. Pasaże barokowe[1].

Czym jest dzieło sztuki?

Jaka jest funkcja muzyki?

Czy istnieje hierarchia sztuki?

Czy sztuka jest dla każdego i powinna być popularyzowana za wszelką cenę?

To pytania, które mnie, jako filozofowi o orientacji raczej metafizycznej i zainteresowaniach dotyczących głównie materii antropologii filozoficznej i estetyki, przyszły do głowy podczas lektury tej książki. Pomimo iż podchodzę do sztuki „nie-klasycznej” dość sceptycznie, muszę przyznać, że książka wyrywa czytelnika do odpowiedzi. Nie pozwala pozostać wobec artystycznych precedensów obojętnym i milczącym. Zawiera opisy konkretnych interpretacji barokowych utworów muzycznych oraz jest próbą odniesienia się do ich współczesnych aranżacji. Czaja przedstawia dyskurs toczony wokół poszczególnych kontrowersji świata muzykologii i estetyki. Wydaje się posiadać szeroką wiedzę z zakresu historii sztuki i muzykologii – stara się ukazać genealogię twórczości poszczególnych kompozytorów i przedstawić kontekst historyczny, w jakim powstało dzieło. Aby zrozumieć zawartość tej książki, czytelnik niewątpliwie musi posiadać już pewne obycie z muzyką klasyczną oraz zaplecze pojęciowe z dziedziny estetyki i muzykologii. Każda adaptacja opisywana w książce jest opatrzona komentarzem autora, więc łatwo można zauważyć, że Czaja w sposób dość życzliwy odnosi się do pewnych przejawów sztuki nowoczesnej, jakim jest np. performance.

Moją szczególną uwagę w książce przykuł opis performance’u w krakowskim barze mlecznym, który został opisany w pierwszym rozdziale Kwintesencji. Podczas wydarzenia zostały odtworzone utwory Monteverdiego. Koncertowi, poza muzyką graną przez profesjonalnych wykonawców muzyki klasycznej, towarzyszył akompaniament wytworzony przez łyżki, widelce, talerze oraz odgłosy mlaskania i siorbania, gdyż całe zdarzenie odbywało się w trakcie spożywania posiłku przez gości restauracji.

Wydaje się, że celem performance’u była popularyzacja muzyki barokowej i pokazanie, że sztuka potrafi obronić się sama bez względu na ramy, w jakich się ją przedstawi. Uważam jednak, iż owo zjawisko było raczej przejawem instrumentalizacji sztuki na rzecz jakiegoś mimikrycznego wytworu podszywającego się pod nią. Jest tak, ponieważ „przyswajana” w ten sposób sztuka nie zostaje przemyślana, a jedynie „strawiona” jako rozrywka. O ile można powiedzieć, że koncert czy spektakl przedstawiony w sposób ją „podmiotywujący” to postawienie jej na piedestale, ten performance wmurowuje ów piedestał w chodnik, by poprzez swą wyniosłość nie zagradzał drogi statystycznemu zjadaczowi pierogów (i oper). Szkoda jedynie, że ta droga jest okrężna i donikąd nie prowadzi. Czaja w sposób skłaniający się ku obiektywności przedstawia zarówno zamierzenia twórców, jak i własną ocenę końcowego efektu gastro-koncertu. Przytacza tak opinie krytyczne, jak i pozytywne.

Autor bardzo sprawnie porównał to wydarzenie do spektaklu wyreżyserowanego przez La Bouchardière’a, będącego adaptacją IV księgi madrygałów Monteverdiego. Spektakl został również przeniesiony na taśmy filmu pod nazwą The Full Monteverdi. Madrygały opowiadające o rozstaniu miłosnym dwojga kochanków zostają przeniesione w scenerię restauracji, w której 6 par spotyka się po to, by się rozstać. Pomimo osnowy codzienności, którą nadaje sceneria, w spektaklu można dostrzec pewną niewypowiadalność, wzniosłość ukrytą pomiędzy stolikami. Zgadzam się z Czają, iż taki rodzaj adaptacji nie tyle „zniża” sztukę do poziomu przeciętnego odbiorcy, co przeciera mu oczy, aby mógł spostrzec, iż on sam znajduje się na cokole wśród nich. Choć sceneria była wymodelowana na restaurację, sztuka przedstawiana była w operze, czyli na pewnym piedestale, który krzyczy do przechodnia: Podnieś wzrok!, Zastanów się. Dzięki randze nadanej spektaklowi przez „autorytet” miejsca, w którym wydarzenie się odbyło, odbiorca może oddać się głębszej refleksji nad przekazem sztuki i być może bardziej ją docenić.

Zapowiedź filmu The Full Monteverdi w reż. Johna La Bouchardière’a

Książkę Czai uważam za bardzo pouczającą i ciekawą lekturę, pomogła mi wzbogacić mój zasób utworów muzycznych wartych posłuchania i pozwoliła poznać inne sposoby postrzegania muzyki barokowej (choć nie wszystkie jej „adaptacje” uważam za sztukę).


Przypisy

[1] D. Czaja, Kwintesencje. Pasaże barokowe, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 2014

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć