Francisco Pradilla "Chłopiec grający na podwójnym aulosie" / fot. Wikimedia Commons

recenzje

Czy filmy o starożytności ukazują nam prawdę o muzyce tamtych czasów?

Decydując się na obejrzenie filmu historycznego często mamy wielką nadzieję, że będziemy mieli szansę zobaczyć jak najwierniejsze odwzorowanie przeszłości, że doświadczymy innej estetyki, zapoznamy się z dawnymi zwyczajami i codziennym życiem przodków. Im odleglejsze są to czasy, tym dla wielu stają się bardziej ciekawe, gdyż coraz trudniej jest je sobie wyobrazić. Im dalej sięgamy w przeszłość, tym więcej aspektów życia staje się zupełnie nieznanych. Sprawy jeszcze bardziej się komplikują, gdy przychodzi do próby wyobrażenia sobie historycznych instrumentów muzycznych oraz samej muzyki, które tym bardziej należą do sfery zjawisk dość tajemniczych, a nawet zupełnie nieznanych przeciętnemu widzowi. Korzystając z naszej niewiedzy, twórcy takich filmów mogą z łatwością pozwolić sobie na niedokładne i, w znacznym stopniu, przekłamane rekonstrukcje zjawisk związanych z muzyką. Postanowiłam przyjrzeć się różnym produkcjom odnoszącym się do czasów starożytnych i zaobserwować, na ile dobrze zostały w nich przedstawione instrumenty oraz wykonawstwo muzyczne.

W wielu filmach o starożytności pojawiają się sceny zabawy przy muzyce, ale przeważnie, tak jak w dziele Medea Piera Pasoliniego, pomimo tańczących postaci i żywiołowej muzyki, stanowiących główny temat sceny, w kadrze ani przez chwilę nie możemy dojrzeć instrumentalistów. Z kolei w filmie Kaligula Tinto Brass’a z 1979 roku, choć traktującym w głównej mierze o zbiorowych orgiach oraz zabawie, reżyser zdecydował się na ukazanie wyłącznie trzech instrumentów w jednej scenie przedstawiającej wizytę Kaliguli u kapłanek kąpiących się w basenie, nie zaś, jak można by się spodziewać, podczas uczt lub przedstawień w amfiteatrze. Dobór instrumentów również jest zaskakujący, choć nie do końca przypadkowy. Są nimi: wertykalna harfa, blaszany bęben oraz sistrum – egipski idiofon potrząsany.

Sistrum / fot. Wikimedia Commons

Harfa ta najbardziej zbliżona jest budową do greckich harf kątowych, nie została jednak wyposażona w żaden rodzaj rezonatora. Składa się wyłącznie z zagiętej, cienkiej ramy, robi wrażenie kruchej i delikatnej, jej niektóre struny nie są dostatecznie mocno naciągnięte – jest zatem w rzeczywistości zupełnie bezużyteczna. Sistrum zostało prawidłowo zrekonstruowane oraz ukazane po części w odpowiednim kontekście, ponieważ w starożytności używały go właśnie kapłanki, jednakże podczas obrzędów. Tak samo bęben, mający często znaczenie rytualne, został dobrze dopasowany do kontekstu. Niestety, żadnego z aktorów nie obserwujemy w momencie wykonywania muzyki.

Kadr z filmu Kaligula  (reż. Tinto Brass) / USA, Włochy 1979, dystrybutor: Forum Kina Europejskiego CINERGIA

Zauważamy więc, że tematyka starożytnej muzyki bywa dla twórców filmów tematem poruszanym bardzo niechętnie i traktowanym pobieżnie. Najczęściej spotykanym instrumentem w dziełach traktujących o starożytnej Grecji i Rzymie, a zarazem najprostszym w rekonstrukcji budowy i sposobu gry, jest mosiężna trąba cornu oraz prosta długa trąba rozszerzająca się ku końcowi – lituus. Trąby przeważnie miały charakter sygnałowy, zatem w filmach Gladiator (2000), Rzym (2005) czy Quo vadis (2001) słusznie widzimy je akompaniujące wejściu cesarza.

Cornu / fot. Wikimedia Commons

Rzadko natomiast powstają filmy, w których pojawiają się bardziej zaawansowane pod względem budowy instrumenty starożytne. Na ukazanie scen przedstawiających wykonawstwo muzyczne oraz stworzenie na potrzeby filmu rekonstrukcji starożytnych instrumentów rzymskich zdecydował się Jerzy Kawalerowicz kręcąc Quo vadis. Gdy podczas jednej z uczt Neron zostaje poproszony o zaśpiewanie swoich wierszy, służba przynosi mu lirę.

Kadr z filmu Quo vadis (reż. Jerzy Kawalerowicz ) / Polska 2001, dystrybutor: Syrena Entertainment Group 

Od razu widzimy, że jest to instrument będący połączeniem dwóch odmian liry. Pudło rezonansowe stanowi skorupa żółwia – jest to często element lir przeznaczonych dla osób początkujących oraz amatorów, ale także występuje w lirach etruskich, niekoniecznie szkolnych.

Apollo grający na lirze z pudłem rezonansowym ze skorupy żółwia / fot. Wikimedia Commons

Dobrym przykładem takiej profesjonalnej liry może być instrument z malowidła z grobowca w Tarquinii położonej niedaleko Rzymu (przedstawienie można zobaczyć TUTAJ). Ta mogłaby stanowić świetny wzorzec dla twórców filmu. Ramiona liry i ich zdobienia zdają się być wykonane z metalu, co nawiązuje z kolei do budowy dużo bardziej profesjonalnego rzymskiego instrumentu strunowego, czyli kitary.

Kitara / fot. Wikimedia Commons

Tak zbudowanej hybrydowej liry nie odnalazłam wśród licznej ikonografii ani w naukowych opisach. Także ilość strun w lirze Nerona budzi wątpliwości. Jest ich pięć – i choć faktycznie spotykamy się z takimi instrumentami już od VIII w. p.n.e., to najchętniej montowano w lirach po 4, 7 lub 10 strun. Kolejną nieścisłością okazuje się sposób gry Nerona, który do wydawania dźwięku używa wyłącznie prawej ręki. W starożytności praktykowano grę obiema rękami, z których lewa, podobnie jak prawa, miała za zadanie szarpać struny, ale także i przede wszystkim – tłumić je. Ostatecznie występ Nerona w zupełności traci swoją wiarygodność w momencie, kiedy na ostatnie wersy wiersza następuje zmiana kadru i, ku naszemu zaskoczeniu, cesarz nie trzyma już instrumentu w dłoniach, choć nadal możemy słyszeć dźwięki liry z podłożonej ścieżki dźwiękowej!

W filmie Quo vadis mamy okazję zobaczyć także drugą scenę ukazującą moment muzykowania. Podczas gdy Neron, wraz ze swoją świtą, przejeżdżają między płonącymi stosami, podążają za nim tancerki oraz grupa muzyków. W skład zespołu wchodzą: omówiona powyżej hybrydowa lira, rzymska tibia, bęben obręczowy oraz druga lira. Ostatnie dwa instrumenty bardzo przypominają przedstawienia ze starożytnych rzeźb, waz i fresków. Zostały najprawdopodobniej zrekonstruowane poprawnie, choć nie jesteśmy w stanie szczegółowo wgłębić się w ich budowę, ponieważ widzimy je w filmie tylko przez chwilę, daleko na drugim planie. Na potrzeby tego rodzaju sceny z pewnością zostały odtworzone wystarczająco dobrze. Tibia, czyli dwie piszczałki przypominające aulos, o szerokich czarach głosowych, wyglądają na znacznie za duże, przynajmniej dwukrotnie przekraczając długość tego starożytnego instrumentu. Ponadto w tym momencie filmu pojawia się jeszcze innego rodzaju kardynalny błąd. Scena z muzykami umilającymi cesarzowi czas swoją grą byłaby wystarczająco wiarygodna pod względem muzycznym, gdyby nie podłożona w tle ścieżka dźwiękowa, jakoby odzwierciedlająca dźwięki zespołu. Zamiast wspomnianych dwóch chordofonów szarpanych, mambranofonu oraz aerofonu słyszymy skrzypce, liczne perkusjonalia oraz… współczesny klarnet (grający z manierą charakterystyczną dla wykonawstwa muzyki klezmerskiej!). Takie zestawienie obrazu z dźwiękiem robi wrażenie wręcz absurdalne.

Jednym z najbardziej popularnych profesjonalnych instrumentów starożytnej Grecji i Rzymu był aulos.Dwie piszczałki stroikowe, przeważnie różniącej się długości, wykonane z trzciny, drewna lub kości, na których grano jednocześnie.

Aulos / fot. Wikimedia Commons

Aulos pojawia się w filmie Agora Alejandro Amenabara z 2009 roku. Jego akcja toczy się w IV wieku n.e. w rzymskiej Aleksandrii. Bohater filmu, Orestes, chcąc wyznać miłość głównej bohaterce Hypatii, postanawia wystąpić w amfiteatrze i zagrać na aulosie.

Kadr z filmu Agora (reż. Alejandro Amenábar) / Hiszpania 2009, dystrybutor: Focus Features, Telecinco Cinema

Tutaj mamy okazję zobaczyć piszczałki w zbliżeniu i dokładnie zaobserwować ich budowę. Instrument Orestesa zrobiony jest z trzciny, piszczałki wyraźnie różnią się od siebie długością, lekko rozszerzają się ku końcowi i, tak jak aulosy wytwarzane po V w. p.n.e., mają ponad pięć otworów palcowych. Niestety filmowym aulosom ponownie brakuje beczułkowatych części korpusu. Nie zostały ponadto wyposażone w stroiki, choć istotą specyficznego, silnego dźwięku aulosu są właśnie one. W przeciwnym razie aulos byłby zwykłym podwójnym fletem, a przecież, wbrew częstym interpretacjom, fletem nie jest. Brak stroików to w tym przypadku błąd niedopuszczalny. Orestes wkłada obie piszczałki do ust (znacznie za daleko w głąb jamy ustnej) i rozpoczyna grę. Słyszymy dźwięk ostry i przenikliwy, przypominający w brzmieniu dudy. To bardzo trafna interpretacja, zdecydowanie zgodna z prawdą. Utwór Orestesa bazuje na dźwięku burdonowym oraz kwintowo-kwartowo-oktawowych współbrzmieniach, a także na skali pentatonicznej, co również, z dużym prawdopodobieństwem, odpowiada ówczesnym kompozycjom muzycznym. W trakcie trwania utworu kadry ukazują coraz to dalsze plany, aby na końcu widz mógł zobaczyć planetę Ziemię zawieszoną w kosmicznej przestrzeni. Nie wykluczone, że jest to symboliczne nawiązanie do starożytnej myśli greckiej, według której kosmos przepełniony jest dźwiękami konsonansowych współbrzmień tworzonych przez ruch planet. Nie odnalazłam filmu fabularnego, który w lepszy sposób rekonstruowałby starożytną muzykę.

Choć doskonale wiadomo, że muzyka była niezwykle ważnym elementem życia starożytnych Greków i Rzymian, stanowiła problematykę rozważań największych filozofów oraz istotny element edukacji, filmy historyczne najczęściej nie dają nam tego do zrozumienia. Sporadycznie pojawiające się przykłady życia muzycznego są przedstawiane niedbale i asekuracyjnie, wręcz śmiesznie. A szkoda.  


Spis treści numeru Dawno, dawno temu… w muzyce

Meandry:

Wstęp redakcyjny (Anna Kruszyńska)

Felietony:

Nie tylko Aida, czyli starożytny Egipt i opera (Aleksander Przybylski)

Czy ta muzyka przeżyła? O nietrwałości i nieśmiertelności utworów starożytnych (Jan Lech)

Wywiady:

„W starożytnej Grecji muzyka jest zawsze związana ze świętem”. Wywiad z prof. Markiem Węcowskim (Anna Kruszyńska)

„Muzyka zaczyna się wraz z człowiekiem – nie ma jej przed nim, jego nie ma bez niej”. Wywiad z prof. Anną Gruszczyńską-Ziółkowską (Anna Kruszyńska)

Recenzje:

Czy filmy o starożytności ukazują nam prawdę o muzyce tamtych czasów? (Katarzyna Sienkiewicz)

Nowowiejski w nowym wydaniu. Recenzja płyty „Quo Vadis” (Aleksandra Szyguła)

Publikacje:

Śladami starożytnych instrumentów: idiofony na Cyprze, w Egipcie i Syro-Palestynie (cz.1) (Justyna Dziubecka)

Śladami starożytnych instrumentów: idiofony na Cyprze, w Egipcie i Syro-Palestynie (cz.2) (Justyna Dziubecka)

Edukatornia:

Dwugłos w sprawie grzechotek (Sylwia Siemianowska, Anna Gruszczyńska-Ziółkowska)

Pomost do świata dźwięków (Marta Pakowska, Aleksandra Gruda)

Kosmopolita:

Starożytne brzmienia we współczesności (Aleksandra Szyguła)

„Orion” Kaiji Saariaho (Katarzyna Trzeciak)

Rekomendacje:

Opery w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej (Redakcja)

Blogi archeomuzykologiczne (Redakcja)


Wesprzyj nas
Warto zajrzeć