Układ płyty 24 Preludia i improwizacje Piotra Orzechowskiego, znanego również jako Pianohooligan, w sposób formalny odnosi się do Bachowskiego cyklu Das Wohltemperierte Klavier. Jednakże takie metodyczne ułożenie utworów nie wpływa na muzykę samą w sobie, gdyż, jak przyznaje sam autor, „Zasady są potrzebne artyście do przekazania jakiejś myśli, ale nie mogą nim owładnąć (…) nie może nami zawładnąć styl, metrum ani tonacja”.
Tonacja na pewno nie zawładnęła Preludium D-dur. Choć wydawałoby się, że używając gamy durowej otrzymamy jaśniejszy, bardziej optymistyczny utwór. Zamiast tego dostajemy utwór posępny, którym rządzą powolnie zmieniające się piony akordowe. Utwór można by określić jako minimalistyczny, ale użycie lekko dysonujących akordów i końcowe złamanie progresji sprawia, że powtarzalność załamuje się. Następująca po nim improwizacja jest o żywsza, z pulsującym rytmem. Bogate przebiegi harmoniczne i zaskakujące modulacje nadają utworowi jazzującego charakteru. Urywane dźwięki i śmiałe wykorzystanie chromatyki przywołuaj na myśl Theloniousa Monka. Część kończy się niespodziewanie, szybkim pochodem po skali w lewej ręce i następującą po nim modulacją oraz spokojniejszą grą akordową nawiązującą do początku całości.
W jednym z wywiadów Piotr Orzechowski mówi, że improwizacja ma być odpowiedzią na preludium, „nawet czasami ze złością”. Słyszalne jest to w cyklu w fis-moll. Preludium składa się z dwóch, kontrastujących, powtarzających się na zmianę części, co może przywodzić na myśli zwrotkę i refren i muzykę pop, tym bardziej, że w samym utworze brak jakichkolwiek momentów dysonujących, występuje stały rytm, a obie melodie łatwo wpadają w ucho. Następująca po preludium improwizacja jest na nie jakby złośliwą odpowiedzią. Jest to bardzo dysonujący, wręcz zahaczający o atonalność moment płyty; dopiero przy bardzo uważnym wsłuchaniu się momentami słychać elementy tonalne, strzępki melodii i harmonii funkcyjnej. W części tej pojawia się wyraźna cezura, która (podobnie jak w preludium) dzieli całość na dwie części. Druga część opiera się o zasadę powtarzania dysonujących motywów w wysokim rejestrze, co znów przywodzi na myśl minimalizm. Całość rozwiązuje się na coś na kształt toniki, granej w sposób adekwatny do reszty improwizacji.
Najbardziej spójna charakterem jest część A-dur. W preludium kompozytor bawi się pogłosem. Stosuje długie pauzy pozwalając wybrzmieć dźwiękom. Sama harmonia jest przejrzysta, pojawiają się modulacje, a całość ma optymistyczny wydźwięk, podobnie zresztą jak improwizacja. Szybko urywane dźwięki i jazzujący charakter przywołuje na myśl improwizację D-dur, chociaż nie występuje tutaj tak przejrzysty, pulsujący rytm.
Pianohooligan rzeczywiście nie daje się ograniczyć tonacji, metrum czy stylowi. Żongluje tymi narzędziami w sposób mistrzowski, przez co muzyka ta jest nieprzewidywalna i ciekawa. Eklektyzm to inne słowo, którym określiłbym tę płytę: jest tu jazz, muzyka poważna, pop, minimalizm. Piotr Orzechowski przy tym wszystkim trzyma się swojego wyjątkowego języka muzycznego, ani przez chwilę nie słychać sztuczności w muzyce, wszystko jest zagrane z pasją i energią.
Dofinansowano ze środków Funduszu Popierania Twórczości Stowarzyszenia Artystów ZAiKS
Jedyne takie studia podyplomowe! Rekrutacja trwa: https://www.muzykawmediach.pl/