Bob Marley, fot. InspiredImages, Pixabay.com

recenzje

Śladami reagge

Od dziecka fascynowało mnie wiele gatunków muzycznych. Im bardziej „charakterny”, tym szybciej przykuwał moją uwagę. Rap, rock, blues, reagge; konteksty kulturowe, językowe, społeczne – mnogość wątków napędzała mnie do coraz to nowych poszukiwań… Prasa muzyczna, wydarzenia, koncerty czy kluby, gdzie można potańczyć do dobrej muzyki, bądź wyjść z niesmakiem, jeśli DJ niekoniecznie wie, czym jest dobry remiks, bo i tak też bywa.

Jednym z gatunków, który bardzo szybko i na stałe zagościł na mojej playliście jest reagge. Na początku brzmiało ono gdzieś tam daleko na Jamajce, a jedynym skojarzeniem jakie z nim miałam, było znane wszystkim zdjęcie uśmiechniętego pioniera i ikony tej muzyki – Boba Marleya, na tle flagi Jamajki, oczywiście. Słuchałam licznych coverów „No Woman No Cry” czy „I Shot the Sheriff”… Aż w pewnym momencie postanowiłam sprawdzić, „co z tym reagge”.

Reagge nigdy nie błyszczało platyną na polskiej scenie muzycznej, a w ostatnim czasie na każdej szanującej się imprezie królował przede wszystkim rap, trudno więc u nas było doszukiwać się dźwięków rodem z Kingston.

Nieocenione w tym temacie były wtedy dla mnie studenckie Juwenalia oraz międzykoleżeńska wymiana płyt, dzięki której odkryłam niemieckiego wykonawcę muzyki reagge Gentelmana oraz jego album Confidence. Jamajskie patois, którym artysta operuje bezbłędnie, treściwe teksty a przede wszystkim taneczny rytm w błyskawicznym tempie zawojowały playlisty młodych fanów. Każdej składance, którą wtedy tworzyłam, kolorytu dodawali popularni wtedy East West Rockers czy Jamal, bez których nie obyłoby się żadne lubelskie wydarzenie muzyczne.

Po kilku ładnych latach fascynacji odstawiłam reagge na półkę do momentu, kiedy przez zupełny przypadek natrafiłam na YouTube na Matisyahu, nowojorskiego Żyda, który zdobył popularność albumem Shake off The Dust z 2004, a jego album Youth ze sztandarowym utworem „King without the crown” w 2006 uplasował się na pierwszym miejscu najlepszych płyt reagge w notowaniach Billboardu w pierwszym roku od jego wydania. Matisyahu pisze i śpiewa o życiu z perspektywy wyznawcy judaizmu, wykorzystując przy tym rozmaite gatunki muzyczne, takie jak hip-hop czy rock alternatywny, ale na czele tych inspiracji muzycznych niezaprzeczalnie znajduje się reagge.

Przez ostatnie piętnaście lat nie były mi również obce poczynania klanu Marleyów. W 2005 roku w USA niemalże w każdym radiu usłyszeć można było hit najmłodszego syna Boba Marleya – Damiana „Welcome to Jamrock” z płyty o tym samym tytule. Na okładce płyty słowo Jammin’ zostało przekreślone i zastąpione słowem Jamrock. Junior Gong chciał w ten sposób zwrócić uwagę jamajskiego rządu na problemy biedy i wysokie wskaźniki przestępczości w swoim kraju, pamiętając jednocześnie o dorobku artystycznym swojego ojca. Na płycie zawarte zostało to, co najlepsze w muzyce reagge – klasyczne reagge roots z lirykami, które mówią o walce z Babilonem, doszedł jednak do tego lekko hip-hopowy flavour, który pomógł zdobyć Damianowi jakże zasłuchaną w rap amerykańską publiczność.  

Pozostali bracia z klanu, Ziggy, Stephen, Kymani, tworzą również z nie mniejszymi sukcesami. Ale to już temat na zupełnie inny artykuł.

Istotnym punktem zwrotnym w rozwoju muzyki reagge była emigracja jamajskiej społeczności do Wielkiej Brytanii w latach 50. Reagge przez te kilkadziesiąt lat obecności na Wyspach zapuściło tam solidne korzenie i ewoluowało w podgatunki.

Najlepszym przykładem owej ewolucji jest zespół the Police, który w pewnym momencie inkorporowal jakże charakterystyczne brzmienie gitary, zapewniając reagge spory rozgłos. Sztandarowym tego przykładem może być jeden ich najbardziej znanych utworów „Roxanne” z albumu Outlandos D’Amour z 1978 roku.

Tło społeczne i polityczne na Wyspach, w jakim przyszło rozwijać się wtedy reagge, doskonale ukazane jest w filmie This is Englad Shanea Meadowsa, którego akcja dzieje się w latach 80. Film pokazuje życie grupy młodych skinheadów, z których jeden jest pochodzenia jamajskiego, w tle zaś wydarzeń słyszeć można ska, soul i reagge.

Reagge, śmiem twierdzić, przez te kilkadziesiąt lat niebagatelnie wpłynęło na kształt współczesnej angielskiej muzyki popularnej. Pierwsze soundsystemy z głośnikami sięgającymi do nieba, dub, ska, punk… Aż chciałoby się wtedy tam być.

Początek polskiej muzyki reagge przypada na przełom lat 60. i 70., kiedy Brylewski i Lipiński w Brygadzie Kryzys stworzyli podwaliny polskiego reagge. Potem powstał Izrael, Daab, Gedeon Jerubbaal. Mimo wartościowych lirycznie utworów ówczesnych polskich zespołów reagge, scena nie doczekała się szaleńczego uwielbienia publiczności, coraz to nowe zespoły rezygnowały z działalności i nikt nie doczekał się jubileuszu działalności transmitowanego przez telewizję publiczną.

Wróćmy jednak do naszych czasów i przyjrzyjmy się jednej z płyt, po które winno się sięgnąć a mianowicie Full Circle (2005) zespołu Morgan Heritage. Obok tytułów takich, jak Jah Comes First, Mek We Try czy So Much to Come, warto zwrócić moim zdaniem uwagę na perełkę One Day z bajeczną linią basową. Tematyka jak zwykle różnorodna – życie, miłość i wszechobecny Jah. Płyta warta polecenia tym, którzy twierdzą, że reagge jest nudne. A dlaczego? Dlatego, że nie jest to już stare, proste roots reagge. Artyści serwują nam muzyczne danie typu fusion reagge pop. Polecam.

Warto również wspomnieć o zdolnych jamajskich rudeboyach z Raging Fyah, którzy razem stworzyli kilka ciekawych, słonecznych reagge dzieł. Niestety, wokalista Kumar w 2018 postanowił opuścić szeregi grupy i kontynuować karierę solo. Według mnie prawdziwie warta uwagi jest Destiny z 2014 ze sztandarowym, bujającym hitem Jah Glory. Nie znam żadnego innego utworu o aż tak dużej ilości pozytywnych vibe’ów.

A jaka jest obecna kondycja reagge?  Reagge ma się całkiem dobrze, tyle tylko, że za granicą. Przytaczając konkluzję z rozmowy z jednym z organizatorów reagge koncertów, fanów tej muzyki w Polsce jest niewielu. Bacznie przypatrując się warszawskim klubom z zawodem muszę stwierdzić, że reagge w nich jest jak na lekarstwo. Boogaloo Beach Bar, gdzie jako w jedynym w sezonie letnim nad Wisłą organizuje się imprezy reagge, gości z roku na rok coraz mniej. A szkoda, bo nam, Polakom, brakuje trochę słońca, i na Babilon też lubimy nieco ponarzekać.

Obawiam się, że polska scena muzyki rozrywkowej nie jest gotowa na reagge revival, bo jest to muzyka, która niesie ze sobą coś więcej niż taneczność. Jest raczej czymś w rodzaju filozofii życia z muzyką w tle. Na jednym z portali internetowych poświęconych tej muzyce zadałam internautom pytanie, czym dla nich jest reagge. Jeden z trafniejszych opisów należy do Olesława Madeya, który pisze: „Reagge to siła budząca mnie do życia co dnia. Nawet bez możliwości włączenia sobie konkretnego utworu, reagge siedzi mi w sercu i mówi „rób lepiej”. Reagge dla mnie to lepszy punkt widzenia. Reagge to walka o lepsze jutro. Reagge to lepszy dzień, miesiąc, rok. Reagge to wzajemny szacunek okazywany bliskim i tym dalekim, znajomym i rodzinie! Jestem dla reagge, a nie reagge dla mnie”.


 

Angelika Tołysz (Angie Anna T) muzyką interesowała się od zawsze. Pasja do muzyki prowadziła ją od szkoły muzycznej w klasie skrzypiec, do amatorskiego pisania tekstów piosenek, czy pracę magisterską związaną z kulturą afroamerykańską. Jak mówi o sobie kocha dobrą muzykę i wszystko co się z nią wiąże. To właśnie ta pasja skłoniła ją do podjęcia studiów na kierunku Muzyka w Mediach gdzie ma okazję stawiać pierwsze profesjonalne kroki w kierunku dziennikarstwa muzycznego.

Partnerem Meakultura.pl jest Fundusz Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS

ZAiKS Logo

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć