Xavier Rudd, Spirit Bird, okładka płyty; materiały prasowe

recenzje

Esencja Australii

Land Down Under jest miejscem magicznym. 10 tysięcy plaż, mnóstwo słońca, wysokie fale i związany z nimi surfing, kultura aborygeńska, bogactwo bujnej roślinności i w końcu wiele charakterystycznych dla tej wyspy gatunków zwierząt, które w środowisku naturalnym nie występują nigdzie indziej, takich jak kangury czy koale. Australijczycy są bardzo związani z naturą. Potwierdzenie powyższych słów odnaleźć możemy w twórczości pewnego australijskiego muzyka – multiinstrumentalisty oraz autora tekstów piosenek Xaviera Rudda.

Xavier jest artystą folkowym czerpiącym inspiracje z kultury rdzennych mieszkańców Australii – z ich zachowania, zwyczajów, ceremonii etc. Łącząc muzykę ludową z elementami indie (indie folk), rocka (folk rock), bluesa czy reggae, tworzy utwory o przyjemnym brzmieniu, w których słychać, co miał na myśli wspominając niegdyś, że „music is my church and aboriginal culture is my religion”. Rudd jest człowiekiem bardzo świadomym społecznie, a w swoich piosenkach niejednokrotnie porusza tematy związane ze społeczeństwem, duchowością, prawami Aborygenów czy ekologią. Widać dużą spójność między stylem życia artysty – ekologicznego aktywisty – a jego twórczością. Poprzez nawiązanie do kultury aborygeńskiej, surferskiego klimatu, dzikości instrumentów, z których na pierwszy plan wysuwają się gitara akustyczna i gitara lap steel, didgeridoo (tradycyjny aborygeński instrument muzyczny) oraz bęben basowy (na wszystkich tych instrumentach gra sam); odgłosów natury oraz przyjemnego, lekko zachrypniętego głosu, muzyk tworzy „soczyste”, przyjemne w brzmieniu perełki.

Spirit Bird jest siódmym albumem artysty. Wydany został w 2012 roku i zawiera 13 utworów. Mówi się, że nie jest to szczęśliwa liczba. No cóż… Chyba muszę poddać w wątpliwość tę tezę. Płyta jest inspirowana naturą. Podobno wykorzystano w niej próbki głosów trzydziestu gatunków australijskich ptaków. Jej zawartość można podzielić na trzy części – dynamiczną, mieszaną oraz spokojną. Zacznę może od dynamicznej. Trzy piosenki: „Lioness Eye”, „Bleeding Culture” oraz „3 Roads” są dość oszczędne w słowa, skupione na fuzji dźwięków. Mocne i rytmiczne uderzenie bębna, intensywne i zdecydowane brzmienie didgeridoo, perkusja – żywiołowość tych i innych instrumentów w połączeniu z plemiennymi śpiewami, krzykami, klaśnięciami daje nam poczucie współuczestnictwa w ceremonii Aborygenów. W „Lioness Eye” Xavier śpiewa o oku lwicy i jego magicznej mocy. Piosenka „Culture Bleeding” podejmuje temat społeczności aborygeńskiej, nawiązując do sytuacji politycznej w Australii oraz „niedotrzymanych obietnic” złożonych przez władzę. „3 Roads” to jedyny na albumie utwór instrumentalny, a słuchając go, odnosi się wrażenie, jakby był połączeniem różnych muzycznych historii i motywów zgrabnie przenikających się nawzajem. Być może dla niektórych słuchaczy utwory te mogą być lekko psychodeliczne, lecz mają one swój urok; bije od nich autentyczność i duchowość. Słuchając ich, czujemy się jak w transie. Ciekawe doświadczenie.

Utwory takie jak „Bow Down” oraz „Full Circle”, które choć zaczynają się dość niewinnie, a łagodnemu śpiewowi akompaniuje jedynie gitara akustyczna, z czasem przechodzą w mocniejsze brzmienie. W „Bow Down” bluesowe wstawki (przy użyciu gitary lap steel) w połączeniu z energicznym klaskaniem oraz rytmicznym bębnem basowym (zasługa stomp boxu, instrumentu obsługiwanego stopą) ożywiają utwór, dodając mu pazura. Nic jednak dziwnego! Utwór porusza tematy odnoszące się do ekologii (m.in. połów wielorybów, wyciek ropy naftowej) i powinien porywać do boju! Piosenka kończy się słowami „freedom for all” i, co ważne, poprzedzona została na płycie czymś w rodzaju przerywnika – wprowadzenia, będącego krótkim nagraniem, na którym słyszymy męski głos (nie, nie jest to głos Xaviera), opowiadający o tym okrutnym procederze, jakim jest połów wielorybów. W tle natomiast rozbrzmiewa coraz głośniejsza muzyka – powtarzalna sekwencja dźwięków wydobywających się głównie z bębna i grzechotek. W piosence „Full Circle”, utworze trwającym ponad dziesięć minut, usłyszeć możemy Xaviera przez zaledwie dwie minuty. Podoba mi się budowanie napięcia – początkowo słyszymy tylko spokojne szarpanie gitary. Następnie dołącza gitara lap steel, świergot ptaków. W niespełna trzeciej minucie rozbrzmiewa śpiew Rudda, który w tym fragmencie bardzo przypomina mi wokal Eddiego Veddera. Wkrótce po dołączeniu didgeridoo dynamika utworu zwiększa się, a gdy wkracza mocniejsze brzmienie gitary lap steel, odnosimy wrażenie, że instrumenty niemal konkurują ze sobą.

Pozostała część płyty utrzymana jest w ciepłym, indie folkowym, spokojnym klimacie. Ilekroć słucham tych utworów, mam przed oczami Australię i jedną z jej najpiękniejszych plaż, na tle tajemniczego oceanu, które z racji tego, że Rudd jest surferem, są mu niezwykle bliskie. Wizja ta stanowi swojego rodzaju pejzaż malowany za pomocą dźwięków. Słychać inspirację naturą. Wykorzystane są znane z poprzednich utworów instrumenty, ale tym razem do zbudowania zupełnie innej atmosfery, dodatkowo wzbogacone harmonijką ustną, tak jak w „Follow the Sun” – jednym z najpopularniejszych utworów artysty, opowiadającym o podążaniu za słońcem, kochaniu innych, cieszeniu się chwilą, czy „Comfortable in My Skin” – piosence napisanej przed operacją Xaviera, gdy zmagał się z dużym bólem. W piosenkach „Butterfly” oraz „Mystery Angel” „pierwsze skrzypce” gra instrument zwany slim drum, który z uwagi na relaksacyjne właściwości polecany jest między innymi do muzykoterapii. W „Mystery Angel”, w przeciwieństwie do „Butterfly”, przygrywa również gitara lap steel. Piosenka „Paper Thin” opowiadająca o człowieku z sercem cienkim jak papier – który przepełniony miłością do drugiej osoby boi się doznania krzywdy – jest typowo gitarowym dziełem, podobnie jak „Creator a Dream”, opisujący marzenia Australijczyka, związane z większym szacunkiem do zwierząt, środowiska naturalnego oraz tym, by świat był mniej uprzemysłowiony.

I ostatni, tytułowy utwór „Spirit Bird”, który celowo zostawiłam sobie na koniec. Podobno piosenka ta powstała w wyniku inspiracji spotkaniem Xaviera z czarną kakadu o ogonie w kolorze czerwieni w Południowej Afryce. Opowiada ona o destrukcyjnym wpływie człowieka na różne kultury, o ich zanikaniu. Krytykuje rząd za taki stan rzeczy i motywuje, by walczyć o marzenia, kulturę, przypominając o walecznych duszach Aborygenów. Jest to bardzo emocjonalny utwór. Prawdę mówiąc, „Spirit Bird” to jedna z najładniejszych piosenek, jakie kiedykolwiek słyszałam. Prawdziwa mozaika dźwięków, piękno gitary, odgłosy aborygeńskie i dźwięki natury, śpiew Xaviera w wyższym rejestrze (jeszcze bardziej chwytający za serce), wyraźny dźwięk bębna, cudowny dziecięcy chórek, zwiększająca się intensywność dźwięków, budowanie napięcia. Bardzo poruszający utwór, w którym zarówno muzyka, jak i tekst tworzą przyjemny dla ucha i wzruszający duet.

Płyta „Spirit Bird” jest konsekwentna, bardzo klimatyczna. Czujemy, że Rudd włożył w nią całe swoje serce. Przenosi nas w zupełnie inny wymiar – przybliża nam kulturę aborygeńską i porusza ważne tematy, związane nie tylko z dyskryminacją, z którą borykają się Aborygeni, dotyka też innych problemów współczesnego świata, często przez nas bagatelizowanych. Utwory cechuje wartościowy przekaz i bardzo klimatyczna folkowa muzyka, nie tylko ta wybrzmiewająca z przeróżnych, często mało znanych nam instrumentów, ale również ta, którą tworzy dla nas natura. Polecam przesłuchać ten album i zapoznać się z całą twórczością artysty.


 

Renata Babiuch. Muzyka jest dla niej metodą na stres – zwłaszcza ta indie folkowa, surowa, emocjonująca. Uwielbia pałaszować w kuchni, spędzać czas na rozmowach, podziwiać piękno świata oraz słuchać mądrych ludzi. Dlatego dołączyła do grona studentów kierunku Muzyka w mediach. Niespełniony – z racji przekonań oraz zawartości talerza – zootechnik.

 

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć