Filmowcy bardzo często sięgają po muzykę klasyczną, a widzów nie dziwią „szlagiery” muzyki tzw. poważnej w tle. Jednak w przypadku jednego utworu, który został wykorzystany w filmie (i to wcale nie tak bardzo popularnym) doprowadziło to do niecodziennej sytuacji.
Jest 9 marca 1785 roku… 29-letni Wolfgang Amadeusz Mozart kończy pracę nad swoim kolejnym utworem – Koncertem fortepianowym C-dur. Może nie byłoby w tej informacji nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że premiera utworu ma się odbyć… następnego dnia. Mozart zresztą słynie z tego rodzaju pracy. 11 lutego odbyła się premiera Koncertu d-moll. Tak Leopold Mozart pisał do swojej córki, a jednocześnie siostry Wolfganga: „A potem odbyło się >>wykonanie wspaniałego koncertu Wolfganga<<, nad którym kopista wciąż pracował, kiedy przyjechaliśmy: twój brat nie miał nawet dość czasu, aby przegrać całe rondo, ponieważ musiał nadzorować przepisywanie”. I nie inaczej było i tym razem. Premiera odbyła się w Burgtheater, a koncert poprzedziła tylko jedna próba.
Zresztą sam utwór Mozart napisał w krótkim czasie. Rękopis nosi datę „luty 1785”. Jeśli zatem uznać to za początek pracy, to może okazać się, że komponowanie zajęło Mozartowi niecały miesiąc. Możliwe, że komponuje on mimochodem, nie rezygnując z dość towarzyskiego i rozrywkowego życia, a także licznych lekcji udzielanych swoim uczniom. Ale to jest bez znaczenia. Dzieło jest przecież wybitne, a pozycja Mozarta jako jednego z najlepszych wiedeńskich pianistów umocniła się.
Koncert C-dur to rodzaj lirycznej „symfonii z fortepianem”. Jego środkowa część – Andante – jest poetycko rozmarzona i niezwykle śpiewna, to wręcz aria, która płynie prosto z serca! Może to właśnie to romantyczne uniesienie i emocjonalność Andante wpłynęły na to, co stało się z tym utworem ponad 180 lat później?
Jest rok 1967… Na ekrany kin wchodzi szwedzki film „Miłość Elwiry Madigan” (org. „Elvira Madigan”) w reżyserii Bo Widerberga – czołowego twórcy szwedzkiego odłamu Nowej Fali.
Film został oparty na autentycznej historii tragicznej (a może na swój sposób szczęśliwej) miłości. Hrabia Sixten Sparre, porucznik kawalerii, zakochał się w Hedvig Jensen chodzącej po linie w cyrku Madigan i używającej pseudonimu Elwira. Będąc pod jej wpływem zapomina o swojej żonie i dzieciach, dezerteruje z pułku w Skanii, w którym służył, a nawet zmienia wygląd i ucieka z kochanką do Danii.
Tam jednak porucznika odnajduje przyjaciel. Chce przekonać Sparre’a do powrotu do dawnego życia i wskazuje na brak perspektyw tego związku. Nic z tego! Porucznik nie słucha przestróg. Co prawda przyjaciel wyjeżdża, ale jego przepowiednie szybko się spełniają.
Zakochanym zaczyna już brakować pieniędzy, a próby ich zdobycia nic nie dają. Sixten i Hedvig postanawiają wybrać się na swój ostatni piknik z koszem napełnionym skradzionymi produktami. W lipcu 1889 roku podczas pikniku na słonecznej łące Sparre strzela najpierw do Elwiry, a potem do siebie. Taki jest finał tej historii, który zresztą odbił się szerokim echem w szwedzkiej prasie i literaturze.
Historia jest ciekawa, ale co wspólnego z cyrkówką Elwirą Madigan – lub filmem o niej – ma Wolfgang Amadeusz Mozart? Chociaż na pierwszy rzut oka może wydawać się, że niewiele, to rzeczywistość może być nieco inna. W filmie wykorzystano Andante z Koncertu fortepianowego C-dur. Z tego powodu, jest często określany jako… Koncert „Elvira Madigan”.
Partnerem Meakultura.pl jest Fundusz Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS