Trzeba dziś już obalić mit boskiego artysty tworzącego jedynie arcydzieła przeznaczone dla osób o wybitnej inteligencji. Należy powiedzieć, że póki sztuka nie podejmuje problemów życiowych, póty interesują się nią tylko nieliczni. Dziś w chwili gdy nasza kultura staje się coraz bardziej masowa, artysta musi zejść swojego piedestału i zniżyć się do projektowania szyldu dla rzeźnika (jeśli potrafi). Musi porzucić swój romantyczny wizerunek i stać się człowiekiem, który działa wśród innych ludzi i który jest zaznajomiony z najnowszymi rozwiązaniami, tworzywami i metodami pracy. Nie odżegnując się od swego wrodzonego zmysłu estetycznego, artysta musi więc ulegle i umiejętnie odpowiadać na potrzeby, z jakimi mogą się do niego zwracać bliźni
Powyższe słowa pochodzą z książki Dizajn i sztuka, której autorem jest Bruno Munari – wybitny włoski artysta, pisarz, architekt, dizajner, grafiki, pedagog i filozof, nazwany przez Pabla Picassa „nowym Leonardem”. Munari w swych przemyśleniach wyrażał przekonanie, że projektowanie może być piękne, funkcjonalne i dostępne dla każdego. W poniższym wywodzie chciałbym przybliżyć poglądy Bruno Munariego na temat sztuki w kontekście miniaturyzacji i wzornictwa.
Cytat ten przywołuje atrybuty, które posiadać winien współczesny artysta-dizajner: znajomość najnowszych zdobyczy nauki oraz ludzkich potrzeb. Miniaturyzacja jest najbardziej znamiennym zjawiskiem, które owej wiedzy wymagało i wciąż wymaga.
Bruno Munari
Rzeczy oraz przedmioty towarzyszące nam na co dzień w przeciągu ostatnich dekad przeszły technologiczną drogę miniaturyzacji. Zaczęły zajmować coraz mniej miejsca, nie tracąc nic ze swoich funkcji, a wręcz przeciwnie – zyskując nowe. Jedynie przedmioty które bezpośrednio związane są z naszymi ciałami, takie jak łóżka czy krzesła nie uległy tej przemianie. Najbardziej zminiaturyzowały się urządzenia zaawansowane technologicznie. Komputer, który niegdyś zajmował całe pomieszczenie – dziś z wykładniczo większą siłą obliczeniową może być nawet wielkości kostki do gry. Niektóre urządzenia utraciły swoją niezależność, a właściwie de facto przestały istnieć stając się jedną z wielu funkcji innego urządzenia. Przykładem tego jest odbiornik radiowy, który niegdyś będąc wielkości fotela, dziś jest tylko zapomnianą aplikacją w smartfonie. Czy w związku z miniaturyzacją podobny los czeka… sztukę?
Bruno Munari już w roku 1966 (kiedy to wydał swój zbiór felietonów o dizajnie) dostrzegał (wówczas jeszcze analogową) potęgę miniaturyzacji i jej bez wątpienia pozytywny aspekt dla rozwoju pewnych dziedzin sztuki:
Automaty do fotografowania na mikrofilmach potrafią zrobić do tysiąca klatek na minutę. Każda fotografia może z kolei zostać powiększona i przeniesiona na papier w kilka sekund i przy minimalnych kosztach. Dzięki temu można zmniejszyć powierzchnię magazynów o dziewięćdziesiąt osiem procent. Klisza fotograficzna jest przy tym tak pomyślana, by przetrwać wiele lat, nic nie tracąc na jakości.
Jednak za miniaturyzacją idą oczywiste konsekwencje ekonomiczne. Mniej miejsca to mniejsze koszty, zatem domy i mieszkania coraz bardziej ograniczają swoje przestrzenie. Małe, wygodne i minimalistyczne mieszkanie, w którym łatwo utrzymać porządek i nie trzeba martwić się o służących to wizja domu przyszłości. Prostota, praktyczność i poręczność mają być jego głównymi determinantami.
Dawne domy posiadały wiele ścian, z racji czego istniała naturalna potrzeba przyozdabiania ich obrazami, zaś szerokie korytarze dawały przestrzeń dla rzeźb. W nowych mieszkaniach nie będzie (nie ma) już miejsca dla tego rodzaju dzieł sztuki. Nikt dzisiaj już nie maluje fresków na swoich ścianach, gdyż jest ich zwyczajnie zbyt mało, a mieszkania są coraz częściej zamieszkiwane okresowo (nie pokoleniowo).
Czy zatem miniaturyzacja przestrzeni życiowej spycha sztukę do roli muzealnych reliktów i ozdób chrześcijańskich świątyń? Ograniczanie przestrzeni mieszkań nie odbywa się kosztem ograniczenia wygody i komfortu. Podobnie jak dawniej, artyści tworzyli rzeźby i obrazy aby udogodnić życie ludzi, tak i dzisiaj wyzwaniem dla współczesnych artystów (dizajnerów) jest tworzenie rzeczy dających przyjemność i wygodę. Funkcja, zatem artysty się nie zmieniła, jedynie historia postawiła obecne procesy cywilizacyjne obok ekscentrycznego (z punktu widzenia dziejów) romantyzmu, w którym sztuka była przede wszystkim wyrażaniem uczuć – ta definicja spolaryzowała rozumienie sztuki na kolejne stulecie.
Wystarczy spojrzeć na to czym (a raczej po co) była sztuka dla ojców naszej kultury, czyli starożytnych Greków. Sztuka dla nich była po to, żeby dawała przyjemność. Podobnie jak „ciepła kąpiel i nowe szaty, i nowe łoże” (Odyseja). Artysta był wykonawcą pięknych przedmiotów, które powinny być zrobione porządnie, to znaczy dokładnie[1] – iście towaroznawczy nacisk na jakość. Ów grecki opis sztuki bardziej odpowiada wezwaniu Bruno Munariego aniżeli pospolitemu wciąż romantycznemu rozumieniu sztuki! Możliwe, że idea dizajnu jest powrotem do naturalnego, zdrowego rozumienia sztuki i piękna.
Munari dostrzega, że niegdyś plastycy byli skazani na farby, a współcześnie mają do dyspozycji niezliczoną liczbę „tworzyw i barwnych folii”. Gdyby Munari żył dzisiaj z pewnością zamiast tworzyw przywołałby programy graficzne, lecz już w latach sześćdziesiątych XX wieku przewidział, że „będziemy mogli zamieścić tysiąc obrazów w pudełeczku wielkości słownika”, w którym znajdować się będą nie tyle obrazy przeszłości, lecz nowoczesne dzieła sztuki.
Podsumowując przywołam słowa, które znalazły się w programie pierwszej szkoły wzornictwa założonej w 1919 roku przez Waltera Gropiusa w Weimarze Bauhaus:
Zdajemy sobie sprawę, że sztuki nie sposób wyuczyć, bo nauczyć można jedynie technicznych aspektów artystycznego działania. W przeszłości funkcji sztuki upatrywano w jej stronie formalnej, która odsuwała ją od naszej codziennej egzystencji. Tymczasem sztuka jest wszędzie tam, gdzie żyje szczery i zdrowy lud. Naszym zadaniem jest opracowanie nowego systemu edukacji, który w specjalistyczny sposób wykładając zdobycze nauki i techniki, umożliwiłby pełne poznawanie i pojmowanie ludzkich potrzeb.
Słowa Gropiusa wciąż są aktualne. Program pierwszej szkoły dizajnu miał stworzyć nowy (a może raczej przywrócić dawny?) typ artysty, który byłby pożyteczny dla społeczeństwa, tak aby znalazło ono równowagę między fałszywym światem materializmu i konsumpcji, a idealistycznym światem umoralniającego piękna.
Kiedy używane przez nas na co dzień przedmioty i otocznie, w którym żyjemy, staną się także dziełami sztuki, wtenczas będziemy mogli powiedzieć, że osiągnęliśmy życiową równowagę.
Bruno Munari
[1] Z. Kubiak, Wędrówki po stuleciach, Kraków 1969