Wiosną tego roku nakładem Polskiego Wydawnictwa Muzyczne ukazała się książka Danuty Gwizdalanki pt. Uwodziciel. Książka zebrała w większości bardzo pochlebne recenzje, tymczasem do redakcji meakultura.pl wpłynął list, który – jak pisze autorka prof. dr hab. Joanna Domańska – jest „zdaniem odrębnym”.
Joanna Domańska w latach 2011–2017 była prezesem Towarzystwa Muzycznego im. Karola Szymanowskiego, dyrektorem artystycznym międzynarodowego festiwalu Dni Muzyki Karola Szymanowskiego w Zakopanem i festiwalu Wieczory z muzyką Karola Szymanowskiego w Katowicach. Jest inicjatorką Międzynarodowych Konkursów Muzycznych im. Karola Szymanowskiego w Katowicach.
Za całokształt działań związanych z propagowaniem twórczości Karola Szymanowskiego odznaczona została srebrnym medalem Gloria Artis.
Treść listu/recenzji:
Szanowna Pani Redaktor dr Marlena Wieczorek,
Pozwalam sobie przesłać w załączeniu moje refleksje po przeczytaniu książki Danuty Gwizdalanki pt.: Uwodziciel. Prawdę mówiąc, jej treść na tyle mnie zbulwersowała, że nie mogłam przejść nad tym obojętnie. […]
Uważam, że jest ogromne pole do dyskusji nad tą produkcją!
Ostatnio głośno jest o książce Uwodziciel. Rzecz o Karolu Szymanowskim pióra Danuty Gwizdalanki. Pojawiają się opinie – niektóre bardzo pochlebne (Piotr Deptuch: Świetna książka!; Jacek Marczyński: Karol Szymanowski doczekał się wreszcie biografii, która niezbyt nadaje się na oficjalny portret narodowego twórcy, ale za to pokazuje prawdziwego człowieka), by nie powiedzieć entuzjastyczne (Anna Dębowska: Dość heteronormatywnego brązownictwa!). Odnoszę jednak wrażenie, że zachwyt powodują eksplorowane przez autorkę z wielką pasją wątki dotyczące homoseksualnej orientacji kompozytora i jego osobowości.
Autorka skupia całą swoją uwagę na tych tematach, zagadnienia muzyczne traktuje drugoplanowo. Taki zabieg nie dziwi, bo zaglądanie do czyjejś sypialni samo w sobie jest zawsze atrakcyjne dla publiczności i też zapewnia sukces komercyjny. Trzeba tu dodać, że autorka opiera się na korespondencji kompozytora (zebranej przez Teresę Chylińską), o czym poniżej. Ekscytujące fakty nie były zatem ukrywane – autorka dokonała jedynie ich dowolnej selekcji i zestawienia.
Byłam pod wrażeniem dezynwoltury autorki, która na pytanie: Dlaczego zdecydowała się pani na to wyzwanie, jakim jest z pewnością biografia Szymanowskiego? (wywiad dla „Gazeta.pl” przeprowadzony przez Mike’a Urbaniaka TUTAJ) z rozbrajająca szczerością odpowiada: Pomyślałam, że skoro mam w domu 12 tomów jego korespondencji, świetną biografię pióra Teresy Chylińskiej oraz sporo innych książek na ten temat, to co za problem? Napiszę. I stwierdza dalej: Nie zasiadłam do tej książki z intencją odbrązawiania Szymanowskiego, bo wydawało mi się, że z grubsza znam jego biografię i po prostu uważałam, że może być interesująca. Ale nagle okazało się, że wszystko trzeba weryfikować, a czasami dojście do prawdy wymaga nieomal detektywistycznego zacięcia.
I tak autorka, wbrew własnym słowom, postanowiła jednak wykazać, że Szymanowski ani nie był patriotą, ani świetnym pedagogiem, a już tym bardziej epokowym reformatorem konserwatorium, że to nie wydawca lekceważył twórcę „Króla Rogera”, a gruźlicę Szymanowski owszem miał, ale poza tym jeszcze chorobę alkoholową. Szykanował go rząd? Chyba jakiś inny, bo polski inwestował w niego szerokim „gestem” (Mike Urbaniak – wywiad z Danutą Gwizdalanką dla „Gazeta.pl”).
Pomijając kwestie obyczajowe, jak dotąd nikt nie wypowiedział się na temat merytorycznej zawartości książki. Pozwolę sobie zatem na parę spostrzeżeń, jako że temat Karola Szymanowskiego i jego twórczości interesuje mnie od dawna.
Danuta Gwizdalanka zarzuca nieścisłości pierwszemu biografowi Szymanowskiego – Stanisławowi Golachowskiemu, ironicznie określając go mianem „wnikliwego badacza”.
Sama, niestety, podaje również informacje niepełne i dodaje nowe nieścisłości.
W rozdziale Całe życie z rodziną na s. 34 dowiadujemy się, że w dzieciństwie bracia Feliks i Karol Szymanowscy często grywali w duecie na fortepianach stojących w tymoszowieckim salonie. Na s. 40 autorka uściśla, że były to fortepiany Steinway & Sons. Natomiast w rozdziale Kompozytor. Narodziny dzieła – przy fortepianie na str. 450 pisze: w tych czasach (tzn. w 1912) fortepian stał wtedy jeszcze w salonie, z czego wnioskujemy, że później został przeniesiony do „kompozytorni” – małego domku w głębi ogrodu. Tymczasem z opisu Marianny Dawydow wynika, że w salonie tymoszowieckim stały dwa fortepiany, a w „kompozytorni” stał inny instrument: ogromny fortepian zajmował większą część pierwszego pomieszczenia (T. Chylińska, Karol Szymanowski. Romans, którego nie było?, PWM 2019, s. 63).
W podrozdziale Z rodzeństwem (s. 34) autorka informuje nas, że Feliks miał inne upodobania muzyczne: nie podzielał zachwytu młodszego brata dla późnoromantycznej muzyki niemieckiej i najlepiej czuł się w świecie Chopina, który tymczasem stawał się dla Karola coraz bardziej obcy. Interpretacja może dziwić, bowiem przez całe życie Karol Szymanowski uważał Chopina za niedościgniony wzór, któremu jako kompozytor usiłował dorównać. Świadectwem nieustającej fascynacji Szymanowskiego dziełem Chopina może być jego wypowiedź w wywiadzie dla kopenhaskiego dziennika „Dagens Nyheter” z 22 marca 1935: Gdybym był pianistą wirtuozem, grałbym wyłącznie Chopina… (Szymanowski. Pisma muzyczne, PWM 1984, s. 459).
W podrozdziale Pierwsi wykonawcy – rodzina zamęt wprowadzają sprzeczne informacje na temat koncertów Spółki Nakładowej Młodych Kompozytorów Polskich, które odbyły się w 1906 roku w Warszawie. Na s. 49 autorka wymienia daty trzech koncertów i podaje, że 9 stycznia 1906 Harry Neuhaus wykonał Wariacje b-moll, 6 lutego – Etiudę b-moll op. 4, a w dniu 9 lutego – Fantazję C-dur. Tymczasem w Korespondencji odnajdujemy wzmiankę jedynie o dwóch koncertach 6 lutego i 9 lutego 1906. Na pierwszym z nich Neuhaus wykonał Wariacje h-moll i Etiudę b-moll op. 4, na drugim – Wariacje h-moll i Fantazję C-dur (Szymanowski. Korespondencja, PWM 1982, t. I, s. 74).
W akapicie poświeconym Wariacjom h-moll op.10 w rozdziale Kompozytor (s. 501) autorka pisze, że „Wariacje h-moll” miał wykonać Harry Neuhaus w 1905, do czego niestety nie doszło i dopiero cztery lata później nauczył się ich Rubinstein. Również to twierdzenie jest niezgodne z programem koncertów potwierdzonym w Korespondencji (t. I, s.74).
Ciekawe zatem byłoby wyjaśnienie, skąd autorka czerpie swoje informacje – szczególnie na temat wykonania Wariacji b-moll…
Poza tym, z tekstu dowiadujemy się także, że Wariacje h-moll dedykowane są Arturowi Rubinsteinowi (s. 152); w rzeczywistości: Profesorowi Zygmuntowi Noskowskiemu (Utwory fortepianowe, t. 13, PWN 1982).
W rozdziale Pianista. Melancholia, patos, ekstaza (s. 498) autorka opisuje skrótowo utwory powstałe w pierwszym okresie twórczości Karola Szymanowskiego.
Opis cyklu 9 Preludiów op. 1 jest tak zagmatwany, że przysłowiowego „konia z rzędem” temu, kto bez znajomości tematu domyśli się, o co chodzi. Autorka wspomina o nagrodzie, którą Szymanowski otrzymał w 1903 roku za Preludia na konkursie kompozytorskim (brak informacji, co to był za konkurs) i o entuzjastycznych opiniach Rubinsteina i Jachimeckiego na temat tych utworów. Dalej pisze: Słowa Jachimeckiego odnosiły się do „Dziewięciu Preludiów” (w tym pięciu z owych nagrodzonych sześciu), które Szymanowski wydał […] jako swoje opus 1.
Pełna informacja o tym fakcie:
W maju 1902 roku warszawskie czasopismo „Meloman” ogłosiło Konkurs im. ks. Konstantego Lubomirskiego na utwory fortepianowe (zwyczajowo za datę konkursu przyjmuje się jego ogłoszenie, a nie rozwiązanie). Wyniki konkursu ogłoszono w styczniu 1903 roku: przyznano trzy nagrody i trzy wyróżnienia. Na ten konkurs Szymanowski pod godłem Invidere sperno zgłosił sześć preludiów. Według dzisiejszej numeracji były to w kolejności: nr 1, 3, 5, 9, 7 i Preludium cis-moll, jako kończące cykl. Konkurs przyniósł młodemu kompozytorowi wyróżnienie. Ze zgłoszonych na konkurs utworów, jedynie Preludium cis-moll zostało pominięte w zbiorze wydanym później, jako 9 Preludiów op. 1 (W. Malinowski, Karola Szymanowskiego nieznany rękopis i nieznany utwór, [w:] De Musica vol. IV–V, Astraia 2009, s. 126).
W akapicie poświęconym 4 Etiudom op. 4 autorka pisze: Szybko trafiły do repertuaru wielu pianistów (sięgnął po nie nawet Ignacy Jan Paderewski); w rzeczywistości: Paderewski grał tylko Etiudę b-moll op. 4 nr 3 TUTAJ.
W tym samym rozdziale przy akapicie dotyczącym Fantazji C-dur autorka ogłasza, że początkowo nosiła nawet tytuł „Grablied” (str. 501); w rzeczywistości: w rękopisie słowo „Grablied” pojawia się w zakończeniu II części utworu (Biblioteka UJ, mikrofilm rękopisu).
W opisie utworu brakuje informacji, że to Teresa Chylińska w tekście Szkic do mego Kaina słusznie widzi scenariusz tego utworu. Natomiast wśród wykonawców II Sonaty obok Artura Rubinsteina i Światosława Richtera autorka wymienia jedynie nazwisko Felix Petyrek pisząc, że przez długie lata był bodaj jedynym, który w latach dwudziestych miał ją w repertuarze (str. 502).
Tym samym pomija Harry’ego Neuhausa, wielokrotnego wykonawcę II Sonaty (chociaż na s. 50 wspomina o jego wykonaniu w Wiedniu w 1913) oraz znanych pianistów: Aleksandra Dubiańskiego i Artura Hermelina.
Powyżej odniosłam się jedynie do nieścisłości dotyczących utworów fortepianowych. Czy można mieć jednak pewność, że książka nie zawiera dalszych przekłamań dotyczących twórczości kameralnej, symfonicznej i operowej? A także innych przekłamań faktograficznych?
Przykładem przekłamania faktograficznego jest wzmianka pojawiająca się przy opisie znajomości Szymanowskiego z Zofią Nałkowską w rozdziale Eros – Dionizos. Wśród adoratorek. W przypisie czytamy: w 2017 roku zakopiański Teatr Rozrywki RZT Szymaszkowa wystawił komediodramat „Zośka” (s. 232).
Niestety, autorka podaje błędną datę i bez informacji, że przedstawienie miało miejsce w ramach festiwalu 39. Dni Muzyki Karola Szymanowskiego w Zakopanem. Spektakl powstał z inspiracji Towarzystwa Muzycznego im. Karola Szymanowskiego (organizatora festiwalu) i miał premierę 28 lipca 2016 roku. Został powtórzony 7 października 2016 w ramach Jesiennych Spotkań Muzycznych – dla uczczenia 134. rocznicy urodzin kompozytora TUTAJ.
Żałować należy, że autorka nie wykazała podobnej wnikliwości jak przy zgłębianiu wątków obyczajowych, by rozwiązać problem wyciągu Harnasiów autorstwa Grażyny Bacewicz.
W swojej pracy Danuta Gwizdalanka powieliła dostępne błędne informacje (wyciąg Bacewicz jest przeznaczony na 4 ręce, a nie na dwa fortepiany – wyd. Max Eschig, Paryż 1935, s. 1), pomijając istotny fakt, że 30 listopada 2006 roku w domu aukcyjnym Sotheby’s w Londynie odbyła się aukcja rękopisów muzycznych, na której wystawiono kopię rękopisu Grażyny Bacewicz TUTAJ.
Według opisu aukcyjnego, Szymanowski naniósł na kopii wiele odręcznych poprawek.
Skąd by się tam miały wziąć, skoro autorka powołuje się na list, w którym Szymanowski stwierdza, że dla pośpiechu nie będzie tego wyciągu weryfikował (s. 405)?
Wyjaśnienie tego faktu byłoby rzeczywiście istotnym odkryciem muzykologicznym.
Tymczasem…
Są w tej książce zdania, które mnie osobiście rażą stylem i użytym słownictwem,
o jednoznacznie pejoratywnym wydźwięku: Była [Dawydowa] nieocenioną partnerką
w rozmowach o sztuce i Szymanowski cenił sobie to bardzo przebywając w kulturalnej głuszy na Dzikich Polach (s.191).
Są również opinie, wygłaszane na nie wiadomo jakiej podstawie. Na s. 447 czytamy, że Szymanowski kontrapunktem władał w stopniu dość ograniczonym, nieporównywalnym chociażby z maestrią Bartoka, lecz trzeba przyznać, że dla jego muzyki nie był on niezbędny.
Stronę dalej autorka prezentuje swoją opinię o fudze z I Sonaty: Słuchając tej polifonicznej syntezy tematów z poprzednich części bez żadnego nastawienia, trudno nie ulec wrażeniu, że decyzja o rozstaniu z pedagogiem [Noskowskim] była jednak przedwczesna.
Jako artysta muzyk, pianistka posiadająca w repertuarze prawie wszystkie dzieła fortepianowe Szymanowskiego – w tym również fugę z I Sonaty – absolutnie zgadzam się z opinią Josepha Marxa (1882–1964) austriackiego kompozytora, pedagoga i krytyka muzycznego: artysta ten [Szymanowski] jest mistrzem swobodnego kontrapunktu, jest w muzyce współczesnej [tekst z 1932 roku] jednym z najhojniej obdarzonych wyobraźnią polifoników, którego wszystkie dzieła mają najwyższy walor artystyczny (T. Chylińska, Karol Szymanowski i jego epoka, t. I, s. 19).
Tak więc, niepoparte niczym twierdzenia wykazują jedynie, że w zależności od potrzeby można zobaczyć przysłowiową szklankę wody do połowy pustą lub do połowy wypełnioną.
Chcąc udowodnić założoną przez siebie tezę, autorka dowolnie żongluje cytatami, stosuje daleko idące uproszczenia, tendencyjnie wykrzywiające obraz. Oto przykłady takich nadinterpretacji w rozdziale Portrety intymne. Narcyz i mimoza (s. 658): Poza pewną magiczną siłą stwarzania dla siebie samego i dla innych jakiejś emocji pięknej a bezużytecznej – prawdę mówiąc, nie nadaję się absolutnie do niczego – pisał w wieku 35 lat do przyjaciółki skonfrontowany z rzeczywistością wymagającą od niego samodzielnego życia, bez wsparcia ze strony rodziny.
Cytat pochodzi z listu datowanego na rok 1917 lub 1918 (brak początku tego listu i jego adresata – Korespondencja, t. I, s. 521), pisanego w kontekście przerażających, krwawych wypadków wojennych i rewolucyjnych: Od lipca [1917] zaczęły napływać hiobowe wieści o pogromach i zabójstwach. Bodaj pierwszą ich ofiarą padł stary książę Roman Sanguszko w Sławucie (A. Iwański, Wspomnienia 1881–1939, Warszawa 1968, s. 407–8, [w:] Korespondencja, t. I, s. 505).
Nie była to zatem „normalna” rzeczywistość, a taki wniosek sugeruje interpretacja autorki.
Nadinterpretacją jest również opinia autorki, że Szymanowski uważał się za lepszego od większości ludzi. Egotyzm traktował jako swój naturalny przymiot, na dowód czego podaje wyimki ze zdań listu, poprzedzając je słowami, że kompozytor patetycznie zwierza się Natalii Dawydowej: Przy naszych egzystencjach głębokich, skomplikowanych, często bolesnych […], wobec naszych natur straszliwie egocentrycznych i wyniosłych […] (s. 658).
Tekst oryginalny z 14/27.10.1918 (Korespondencja, t. I, s. 557) jest odpowiedzią na list Dawydowej, otrzymany po długiej przerwie w kontaktach. Wypadki wojenne, które były przyczyną tej przerwy, spowodowały nieodwracalne zmiany w życiu korespondujących. Adresatką listu jest kobieta, artystka malarka, erudytka, z którą w przeszłości kompozytor prowadził filozoficzne dysputy w języku francuskim. W Korespondencji znajdujemy uwagę, że jest to brulion listu pisany, podobnie jak list cytowany poprzednio, po francusku. Jest to szczegół dosyć istotny, bowiem samo tłumaczenie może zmienić w mniejszym lub większym stopniu sens wypowiedzi – to, co dobrze brzmi po francusku, niekoniecznie można dokładnie przełożyć na język polski.
Wątpliwości miała zapewne tłumaczka, skoro akurat te zwroty, na których oparła się autorka dla udowodnienia swojej tezy, podaje w nawiasie w języku oryginalnym: [natures ferocemment personelles et hautaines]. Niżej podpisana użyłaby raczej określenia natury okropnie skupione na sobie i dumne niż natury straszliwie egocentryczne i wyniosłe.
Słownik Le Robert Micro. Dictionaire de la langue française (2006) podaje też inną pisownię przysłówka férocement niż pisze to Szymanowski: ferocemment (pisownia oryginalna). Fakt ten może również świadczyć o słabej znajomości języka pisanego przez kompozytora – skądinąd wiadomo, że w sprawie tłumaczeń tekstów francuskich Szymanowski zwracał się o pomoc do siostry Zofii, którą uważał za bardziej biegłą w tym języku od siebie.
Trzeba wziąć też pod uwagę, że język ewoluuje – kto dzisiaj używa zwrotów: „rączki całuję” lub „sługa uniżony”? Świat z końca I wojny światowej był inny, bardziej egzaltowany – i w takim stylu zwraca się Szymanowski do bliskiej osoby, której usiłuje wytłumaczyć przyczyny swojego milczenia: Długie oddalenie spowodowało to dziwne zjawisko, że nie mogłem do Pani napisać! Te twarde oficjalne słowa listu są do niczego (Korespondencja, t. I, s. 557).
Zatem Szymanowski wyjaśnia, a nie „patetycznie zwierza się”. Dalej następują cytowane przez autorkę słowa: Wiem też dobrze, że gdziekolwiek jesteśmy przy naszych egzystencjach głębokich, skomplikowanych, często bolesnych – zawsze będą się zdarzać jakieś nieporozumienia – tak jak to już miało miejsce! – lecz to inna sprawa, nie może być inaczej, wobec naszych natur straszliwie egocentrycznych i wyniosłych [natures ferocemment personelles et hautaines], jednak przejdą one zawsze bez śladu – w istocie nie rozdzielając nas.
Wydaje się zatem, że autorka opiera swoje tezy na bardzo dyskusyjnych podstawach…
Opisując pobieżnie cykl Metopy op. 29 (s. 508) autorka stwierdza, że ich bohaterkami są istoty płci żeńskiej, które, ratując Odysa z opresji, zakochują się w nim bez wzajemności (Calypso i Nausikaa). W następnym zdaniu autorka wysnuwa karkołomną konkluzję: W tych latach Szymanowski był bardzo podatny na inspiracje wynikające z osobistych doświadczeń i doznań. Kiedy uświadomił sobie, że ma skłonności homoseksualne, zaczął odnosić się do kobiet lekceważąco, a nawet z niechęcią.
Faktów na poparcie tej tezy autorka nie podaje – akapit dalej wspomina natomiast, że trzy utwory cyklu Metopy kompozytor zadedykował kobietom: Loli Rościszewskiej, siostrze Annie i Mariannie Dawydow…
Podsumowując, oczekiwana przeze mnie z zainteresowaniem książka okazała się dużym rozczarowaniem. Zastosowana przez autorkę metoda „sortowania” zagadnień wprowadza chaos – takie wrażenie towarzyszyło mi przy lekturze, mimo że biografię i twórczość Karola Szymanowskiego znam dość dobrze. Jakiego chaosu mogą zatem doświadczyć odbiorcy mniej zorientowani lub w ogóle nie znający tematu?
Sama autorka zdaje się być tego świadoma, skoro w Przedmowie do swojej książki pisze: orientację w tej materii [życiorysie kompozytora] ma zapewnić Kalendarium zamieszczone na początku książki.
Jak widać z przytoczonych przykładów – autorka sama pada ofiarą wytworzonego chaosu…
Na koniec tych refleksji należy stwierdzić, że rozważania autorki i tak nie mają żadnego wpływu na wspaniałe dziedzictwo Karola Szymanowskiego.
Próbę zaszufladkowania tej wielowymiarowej i wymykającej się jednoznacznym ocenom niezwykłej osobowości należy uznać za nieudaną, a warsztat naukowy autorki… postawić pod znakiem zapytania.
Prof. dr hab. Joanna Domańska, Akademia Muzyczna w Katowicach
PS Czytelników zaciekawionych wątkiem orientacji seksualnej Szymanowskiego odsyłam do książki Bartosza Dąbrowskiego Szymanowski. Muzyka jako autobiografia (Gdańsk 2010). Bez zbędnej plotkarskiej sensacji, a za to z wnikliwymi odniesieniami do twórczości kompozytora opisuje ona dogłębnie to zagadnienie.