4 czerwca 1872 r. Stanisław Moniuszko wstał, jak zwykle, bardzo wcześnie. Poszedł prawdopodobnie na mszę do Wizytek, a potem być może do cukierni Kocha, gdzie zwykł był pijać herbatę. Wiadomo, że poszukiwano go w Instytucie Muzycznym, gdzie miał wystawić świadectwa ukończenia kursu harmonii. Nie pojawił się na czas w Instytucie, do teatru zajrzał ponoć tylko na chwilę, gdzie trwały przygotowania do premiery Fausta Gounoda[1]. Faktem jest, że przed południem, wszyscy wskazują na godz. 10.00, zasłabł na schodach swego domu przy Mazowieckiej 3 w Warszawie. Zawołani lekarze nie mogli dojść ze sobą do porozumienia. Proponowano upuszczenie krwi, inni chcieli stawiać bańki, a jego najbliższy lekarz nalegał po prostu na odpoczynek[2]. Po lekkim oprzytomnieniu w okolicach wieczora kompozytor zmarł. Diagnoza: atak serca. Była godz. 18.00.
Mamy kilku komentatorów tego wydarzenia, choć ich prawdomówności nie uda nam się dziś ostatecznie zweryfikować. Historie podawane z ust do ust, plotki i, jak to z nimi bywa, ich podwójne życie doprowadziły do tego, że dziś trudno oddzielić fakty od mitów narosłych za pośrednictwem późniejszych przekazów. Relacjonował swoją obecność przy Moniuszce w ostatnim dniu jego życia Władysław Rzepko, kompozytor i wychowanek Moniuszki z Instytutu Muzycznego, wspominał też inny student, Antoni Maruszewski. Zwolennicy widzenia w Moniuszce wieszcza dopinali klamrę jego żywota, akcentując prawdopodobne lektury, w których towarzystwie twórca opuścił świat. Wziął “Żywot św. Stanisława”, swego patrona, a położywszy rękę pod głowę wyrzekł: »O, jak mi teraz dobrze!«, westchnął dwa razy i żyć przestał bez agonii, bez walki – pisał w swej książce Stanisław Niewiadomski[3], a Jan Kleczyński w kilka dni po śmierci kompozytora wspominał: […] chętnie wczytywał się w stare kroniki i w dzień swojej nagłej śmierci zaglądał jeszcze pono do Długosza[4].
Nagła śmierć Moniuszki była powodem do snucia najróżniejszych spekulacji. Obarczano winą recenzentów, którzy niepowodzenie Parii i późniejszej, ostatniej ukończonej, jednoaktówki Beaty, argumentowali zdradą ideałów narodowych, której Moniuszko miał się dopuścić, umieszczając akcję dzieł w starożytnych Indiach i współczesnej Szwajcarii. Pisano o coraz gorszym samopoczuciu, o zmęczeniu i przepracowaniu, które w połączeniu z ciosem, jaki spadł na kompozytora ze strony krytyki miały w bezpośredni sposób przyczynić się do jego śmierci. Pisał Moniuszko w jednym z listów:
Młoda krytyka pomaga mi, jak umie. Z powodu “Beaty” reflektują mnie, żem stary, że niepotrzebnie wołam o natchnienie, gdy ono tylko do młodych przychodzi (biorą je widocznie w rodzaju żeńskim). Ja im wołam: dobrze! dobrze! tylko raz jeszcze… i skończę. Ale czy panowie zaczniecie?[5].
Snuto też przypuszczenia co do roli Apolinarego Kątskiego, jaką ten mógł odegrać w doprowadzeniu Moniuszki do śmierci (o, jak podobna to historia do legendy Salieriego, który w iście szatański sposób miał odebrać życie Mozartowi!)[6]. Na fali tych pogłosek powstawały karykatury Kątskiego z diabelskimi różkami, jedna z nich znalazła się na Moniuszkowskiej partyturze.
Pogrzeb kompozytora przyciągnął tłumy. Mówi się o 60, 80 lub nawet 100 tys. warszawiaków, którzy odprowadzili zwłoki artysty na Cmentarz Powązkowski. Maria Kalergis, żona prezesa Warszawskich Teatrów Rządowych, Sergiusza Muchanowa, i wieloletnia dobrodziejka Moniuszki pisała do córki w kilka dni po tym wydarzeniu:
Biskup Baranowski przybył z Lublina dla celebrowania uroczystej mszy, śpiewano “Requiem” Moniuszki, tak pięknie i przejmująco, że artyści, którzy zresztą przeszli samych siebie, płakali na próbach. Rektor uniwersytetu zawiesił wykłady, aby studenci mogli pójść w kondukcie za tym, który im tyle pomagał; dzieci i starcy, uczniowie szkół, Towarzystwo Muzyczne, zarząd konserwatorium, wszyscy wzruszeni, niosąc wieńce otwierali olbrzymi pochód, który przez cztery godziny szedł na cmentarz. Serge [Sergiusz Muchanow – przyp. AT], blady i poruszony, niósł trumnę najpierw z generałem Krasnokuckim, następnie z pracownikami teatru. Na placu Teatralnym zatrzymano się, orkiestra odegrała marsza skomponowanego na tę okoliczność z najbardziej popularnych motywów “Halki”. Wszyscy wybuchnęli płaczem. Biskup w otoczeniu 30 księży, szedł aż na cmentarz. Tam reżyser [Chęciński] wygłosił wspaniałą mowę, chwytającą za serce, pełną uczucia. Tłum rozebrał kwiaty i liście z wszystkich wieńców. A biedną panią Moniuszko trzeba było odwieźć zemdloną. Policja nie miała nic do roboty i zachowała się z wzorowym taktem. Studenci utrzymywali porządek tworząc łańcuch. Było 60 000 osób. Ludzkość składa dowody zrozumienia, gdy rozpoznaje, że jej prawdziwymi dobroczyńcami są ludzie, którzy wzbogacają ją w sferze ideałów[7].
Orszak pogrzebowy Stanisława Moniuszki, “Kłosy” 1872.
W ramach tegorocznych obchodów planowane są koncerty organizowane przez Warszawskie Towarzystwo Muzyczne, Towarzystwo Miłośników Muzyki Moniuszki, Instytut Muzyki i Tańca, Białostockie Towarzystwo Śpiewacze im. Stanisława Moniuszki.
[1] Zob. Litwin, Mistrze. Stanisław Moniuszko, [w:] „Biesiada Literacka” 1897 nr 24.
[2] Zob. St. Niewiadomski, Stanisław Moniuszko, Warszawa 1928, s. 70.
[3] Ibidem, s. 70-71.
[4] J. Kleczyński, Stanisław Moniuszko, [w:] „Bluszcz” 1872 nr 25, s. 194.
[5] List Stanisława Moniuszki do Aleksandra Walickiego z 20.04.1872, [w:] St. Moniuszko, Listy zebrane, W. Rudziński (red.), Kraków 1969, s. 558.
[6] Zob. A. Maruszewski, Kątski i Moniuszko, [w:] „Scena i Sztuka” 25.01.1908; Por. Wł. Fabry, Prawda o ostatnich chwilach Moniuszki, [w:] „Śpiewak” 1930 nr 12, s. 157-161.
[7] List Marii Kalergis do córki, cyt. [za:] St. Szenic, Maria Kalergis, Warszawa 1963, s. 470.