Majowe tournée młodego kwartetu jazzowego rozpoczęło się od poznańskiego klubu Blue Note (10.05). Wkrótce potem muzycy przemierzyli prawie całą Polskę, poczynając od Śląska i Wielkopolski, a kończąc na Krakowie czy Warszawie, MEAKULTURA objęła patronat nad tym wydarzeniem.
Kwartet powstał zaledwie półtora roku temu, należą do niego między innymi instrumentaliści związani z Akademią Muzyczną w Katowicach. Muzycy inspirują się nie tylko jazzem, ale także muzyką etniczną czy popową. W Poznaniu zespół wystąpił w składzie: Paweł Południak – trąbka, Piotr Lipowicz – gitara, Paweł Wszołek – kontrabas, Piotr Budniak – perkusja.
Gitarzysta i konferansjer objaśniając nazwę grupy wspomniał o zwierzętach żyjących na sawannie (mrówkojadzie, świni i kangurze) i o tym, że rysopisy artystów pokrywają się z rysopisami zwierzęcymi. Sama nazwa zespołu wywodzi się z połączenia słów quartet oraz aardvark. Aardvark, inaczej mrównik, to mało znany ssak żyjący na afrykańskiej sawannie, który łączy w sobie cechy trzech wspomnianych gatunków. Niestety, muzycy nie ujawnili, jakiemu zwierzęciu odpowiada każdy z instrumentalistów…
Za: https://en.wikipedia.org/wiki/File:Aardvarks.jpg
Lipowicz poprowadził koncert swobodnie, wręcz od niechcenia, poprzedzając każdy z utworów prostymi, “z życia wziętymi” tytułami: Kawka przed robotą, Wypłata po terminie, Rezerwacja. Całość potrwała dość krótko, choć słuchacze mogli obserwować także wcześniejsze rozgrywanie się muzyków oraz próby sprzętu.
Najważniejszym muzykiem zespołu okazał się trębacz. To jego partia znajdowała się najczęściej w centrum, swobodą i melodyjnością przypominała ekspresję wokalisty. Większość kompozycji zespołu cechowała motoryczność i regularny puls, a nad stałym akompaniamentem rozwijała się swobodna improwizacja. Najbardziej aktywna i wirtuozowska okazała się trąbka, choć każdy instrument miał popisowe partie, w których muzycy mogli ukazać swoją indywidualność: od delikatnego pocierania talerzy, ruchliwej gry kontrabasu po mocne uderzenia perkusji czy głośne solówki gitary w wysokim rejestrze.
Podczas całego koncertu, ale także w konkretnych kompozycjach można było wyczuć stopniowe dawkowanie energii: zmiany tempa i obsady, ożywienie, wyciszenie, rozbudowę i uproszczenie akompaniamentu. Więcej swobody i nieregularności rytmicznej pojawiało się we fragmentach bardziej rozmarzonych i lirycznych, dominował jednak stały, wręcz transowy rytm i proste podkłady melodyczne.
Skład zespołu jest ciekawy, a każdy z instrumentalistów ma z pewnością duży potencjał. Krótki występ Quaardvarktet pozostawiał jednak niedosyt. Przydałoby się większe zróżnicowanie repertuaru, który często opierał się na podobnych i trochę przewidywalnych schematach. Prowadzenie koncertu mogło być też bardziej energiczne i wyraziste. Warto było zaciekawić słuchaczy poprzez np. rozwinięcie wątku egzotycznych zwierząt, wprowadzenie w świat inspiracji zespołu czy przedstawić osobowości solistów.
Zespół zaczyna właśnie swoją karierę, więc mocno trzymamy kciuki!