Autor zdjęcia: Cezary Piwowarski, źródło: Wikimedia Commons

recenzje

80. urodziny Wojciecha Kilara w FN

15 września w Filharmonii Narodowej w Warszawie odbył się koncert z okazji 80. urodzin Wojciecha Kilara. W repertuarze znalazły się utwory nowe (II koncert fortepianowy z 2011 roku), jak i cieszące się już wieloletnim uznaniem (m.in. Kościelec 1909 z 1976 roku). Uroczysty koncert uświetnił swoją obecnością sam kompozytor, którego publiczność nagrodziła gorącymi owacjami na stojąco i wspólnie z chórem i orkiestrą odśpiewała gromkie Sto lat.

Muzyka Kilara ma to do siebie, że w naturalny sposób przywodzi na myśl plastyczną fabułę. Niewątpliwie jest to jeden z powodów ogromnego uznania dla kompozytora jako twórcy muzyki filmowej. W jego utworach tkwi bowiem nieodzowna dramaturgia. Pełno w nich napięć, które pobudzają wyobraźnię do wysnuwania historii ukrytych w dźwiękach. Do grona takich kompozycji należy niewątpliwie Kościelec 1909, który w bezpośredni sposób oddziałuje na uczucia słuchaczy. Potęga brzmienia ogromnej orkiestry symfonicznej, liczne crescenda i pełne grozy tutti mistrzowsko oddają uczucie Kantowskiej wzniosłości, którego, według filozofa, doświadczyć można tylko w obliczu przyrody: pięknej i niebezpiecznej zarazem. Jednocześnie Kościelec jest wspaniałym hołdem dla tragicznie zmarłego Mieczysława Karłowicza, nie tylko jako poruszający obraz groźnych Tatr, ale także jako afirmacja jego techniki kompozytorskiej (potężna orkiestracja, technika motywów przewodnich) twórczo podjętej przez Kilara.

Podczas koncertu zostały wykonane także dwa utwory wokalno-instrumentalne: Angelus (1984) i Exodus (1981) wpisujące się w nurt twórczości sakralnej kompozytora. Oba utwory urzekają pozorną prostotą ujęcia tekstów religijnych (Pozdrowienie Anielskie, motywy z Księgi Wyjścia), które razem z oprawą instrumentalną tworzą jednak spójną misterną tkankę, pełną nawiązań do przeszłości i gier z muzycznymi konwencjami. Na tym tle najmniej spektakularnie wypada II koncert fortepianowy (2011), który wydaje się być niejako podsumowaniem dotychczasowej twórczości Kilara. Pierwsze trzy części w kontemplatywnym nastroju kontrastują z częścią czwartą łudząco przypominającą Orawę czy Krzesanego. Fortepian jest tu wtopiony w amalgamat brzmień niewielkiej orkiestry, nie ma tu miejsca na wirtuozerię. Potrzeba raczej nadzwyczajnej koncentracji pianisty, który powinien spleść się w jeden, równo oddychający organizm z orkiestrą. Beata Bilińska zdawała czuć się w tym utworze bardzo dobrze, w końcu to jej właśnie powierzono prapremierowe wykonanie owego koncertu w 2011 r.

Muzyka Wojciecha Kilara jest bez wątpienia bardzo wymagająca dla wykonawców, zwłaszcza dla wielkiej orkiestry, od której oczekuje się ogromnej precyzji. Każde niedociągnięcie jest tu wyraźnie słyszalne, gdyż wiele pionów akordów powtarza się kilkakrotnie. Potrzeba więc wiele rygoru ze strony dyrygenta, a tego niestety w niektórych miejscach zabrakło u Jakuba Chrenowicza. Zabrakło go także w momencie, kiedy muzycy orkiestry „oddolnie” postanowili wykonać Sto lat dla kompozytora, jednak z braku przywódcy, uprzedziła ich publiczność. Mimo to, niezbyt składny śpiew był niezwykle wzruszającym hołdem dla kompozytora, który wielokrotnie wzywany przez słuchaczy, kłaniał się z uśmiechem na twarzy.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć