1 października w Studiu Koncertowym im. W. Lutosławskiego w Warszawie wręczone zostały nagrody środowiska muzycznego Koryfeusz Muzyki Polskiej. Zygmunt Krauze otrzymał tytuł Osobowości Roku, zaś Wydarzeniem Roku ogłoszono zorganizowany przez Narodowy Instytut Audiowizualny szereg projektów z widowiskiem sygnowanym nazwiskami Penderecki-Greenwood na czele (oficjalny tytuł nominacji: Krzysztof Penderecki / Johnny Greenwood / Aphex Twin / Marek Moś / Orkiestra Kameralna Miasta Tychy AUKSO / projekty Narodowego Instytutu Wizualnego zrealizowane w ramach Kongresu Kultury podczas Krajowego Programu Kulturalnego Polskiej Prezydencji). Nagrodę Honorową przyznano świętującemu w tym roku swoje 80. urodziny Wojciechowi Kilarowi.
– Niezmiernie się cieszę, że urodziłem się POLSKIM kompozytorem – powiedział Wojciech Kilar, odbierając nagrodę z rąk Jerzego Kornowicza, prezesa Związku Kompozytorów Polskich. – Dziękuję całej polskiej publiczności. Bez niej bym tu dzisiaj nie stał. Z kolei z rąk Joanny Wnuk-Nazarowej nagrodę za Wydarzenie Roku odebrali Michał Merczyński, Filip Berkowicz i Marek Moś. – To wielki zaszczyt, że ja i mój zespół mogliśmy wziąć udział w tworzonym i reżyserowanym przez to świetne grono wydarzeniu – w imieniu swoim i Orkiestry AUKSO podziękował Marek Moś. Prezes NINY: – Ta nagroda należy się w szczególnym stopniu Krzysztofowi Pendereckiemu. Bez jego udziału, a przede wszystkim zgody na realizację projektu z Johnnym Greenwoodem, nie doszłoby do tego spektakularnego sukcesu. A nie było łatwo go namówić!
Tegoroczna Osobowość Roku, Zygmunt Krauze, jest czynnym od kilkudziesięciu lat kompozytorem, pianistą i pedagogiem. Łatwiej jest wymienić miejsca, w których nie grano jego muzyki, i projekty, w których nie wziął udziału niż te, w które się zaangażował. W tegorocznym plebiscycie zwyciężył z młodszymi od siebie, którzy legitymować się mogą na pewno mniejszym dorobkiem, choć ich drogi znaczą także wybitne, a czasami wręcz rewolucyjne osiągnięcia. Katarzyna Krakowiak i Michał Libera zdobyli wyróżnienie za Polski Pawilon na 13. Biennale Architektury w Wenecji, Piotr Orzechowski aka Pianohooligan przebojem wdarł się na scenę jazzową, Artura Rojka przedstawiać nie trzeba, wystarczą tylko trzy słowa: Myslovitz i Off Festival, a bez Adama Struga muzyka tradycyjna miałaby na pewno słabszy rezonans i życie koncertowe. Wyróżnieniem Koryfeusza Muzyki Polskiej zaznaczono nie tylko osobowość, podkreślono także długoletnią karierę i wkład artystyczny do muzyki współczesnej.
Niczego nie ujmując laureatom, warto się jednak zastanowić, czy realizacja założeń konkursu przebiega bez zarzutu. Ideą tego przedsięwzięcia ma być żywe reagowanie na artystyczne dokonania, twórcze akcje, szczególne osiągnięcia twórcze, wykonawcze, naukowe, promocyjne lub upowszechnieniowe (regulamin konkursu, pkt. 6). Można by rozważyć, czy faktycznie jest to nagroda potrzebna, obiektywna, czy nie grozi jej zakleszczenie się w hermetycznym światku zależności personalnych i stanowisk, wywołujące wrażenie, że laury i honory są odzwierciedleniem osobistych sympatii i układu koniunktur a nie wyrazem szczerego uznania. Tym bardziej, że w regulaminie konkursu (pkt. 7) czytamy o zasadzie wyróżniania zjawisk i postaci, które najwybitniej zasłużyły się dla muzyki podczas minionego sezonu artystycznego, a, jak pokazują werdykty, jest to raczej nagroda za tzw. całokształt, nie do końca wyrażająca wstępnie sformułowaną intencję.
Wątpliwości budzić też może brak uzasadnienia wyboru. Dostępne są wprawdzie biogramy nominowanych, opisy ich dokonań, historie wydarzeń, jednak oczekiwalibyśmy, że organizatorzy swój wybór uargumentują. Że dowiemy się, dlaczego padł on na te konkretne nazwiska i wydarzenia i dlaczego pozostali nominowani ostatecznie nagrody nie odebrali. Wprawdzie to nie indywidualna decyzja, a statystyka ma w tym wyborze ostatnie słowo (laury powędrowały do tych, którzy zyskali największe poparcie w głosowaniu pięćdziesięciosiedmioosobowego Kolegium Elektorów), ale to jednak nie statystyka, a konkretne osoby decydują o wyłonieniu ścisłego grona nominowanych. W tym roku do Instytutu Muzyki i Tańca, koordynatora przedsięwzięcia, spłynęło ponad dwieście osiemdziesiąt kandydatur, spośród których Rada Programowa IMiT zdecydowała się wybrać pięć nazwisk i wydarzeń. Na ostateczny kształt werdyktu wpływ mieli elektorzy, do których należą i przedstawiciele instytucji kulturalnych, i czynni muzycy, dziennikarze, krytycy i muzykolodzy (wśród nich także redaktor naczelna MEAKULTURY). Tak więc ewentualne zastrzeżenia można by mieć do bezdusznego systemu, choć zawsze pozostaje problem owego tajemnego „współczynnika humanistycznego”, o który upominał się już Florian Znaniecki. Tak więc nie samym systemem, nie samą statystyką…
Warto też byłoby uczynić jawną wysokość nagród finansowych fundowanych przez związki i stowarzyszenia. W tym roku m.in. wyróżnienie w tej formie ufundował STOART. Szkoda, że dla odbiorców pozostała ona tajemnicą.
Mimo wszystko wydaje się, że Koryfeusz Muzyki Polskiej może się obronić. Pod jednym warunkiem. Gwarantem obiektywności werdyktu powinien być ustalony od początku istnienia konkursu demokratyczny sposób wyłaniania finalistów i przyznawania nagród. Kandydata do nagrody może zgłosić każdy, kto z muzyką ma jakikolwiek związek. O sposobie wyłaniania zwycięzców warto porozmawiać. Jeśli te założenia będą realizowane, jeżeli nikt nie wpadnie na pomysł ręcznego sterowania i jeżeli organizatorzy będą wykazywali się umiarem i roztropnością, nagroda ma szansę stać się istotnym wyróżnieniem. Lód jednak jest kruchy i, jak w przypadku innych plebiscytów i głosowań, można łatwo sprzeniewierzyć się szczytnym ideałom.
Gali wręczenia nagród towarzyszył koncert muzyki filmowej autorstwa polskich kompozytorów. Wiązanki piosenek, czołówki seriali, muzyczne tematy przewodnie zabrzmiały w wykonaniu Marty Florek (śpiew – m.in. Uciekaj moje serce, muz. Seweryn Krajewski, sł. Agnieszka Osiecka), Piotra Wojtasika (trąbka w Kołysance Krzysztofa Komedy z filmu Romana Polańskiego Dziecko Rosemary), Janusza Olejniczaka (fortepian – m.in. Nokturn cis-moll op. posth. F. Chopina), Pawła Tomaszewskiego (fortepian) z towarzyszeniem Daniela Popiałkiewicza (gitara), Andrzeja Święsa (kontrabas, gitara basowa), Michała Miśkiewicza (perkusja) i Polskiej Orkiestry Radiowej pod dyrekcją Łukasza Borowicza. Muzyka z Janosika, Wojny domowej, Polskich dróg i wielu innych tytułów złożyła się na repertuar koncertu zatytułowanego Od Kapera do Kilara. W finale wieczoru zabrzmiał też I Koncert fortepianowy Wojciecha Kilara, w którym wystąpił Janusz Olejniczak. Jako że okrągłe urodziny w tym roku obchodzą obydwaj twórcy, na zakończenie na scenę wjechały dwa olbrzymie torty. Zdmuchnięcie świeczek przez Kilara i Olejniczaka zakończyło wieczór. W czekoladowo-waniliowym smaku mogły rozpłynąć się wątpliwości, choć do porządku przywoływało bankietowe wino wytrawne. Oby równie wytrawne pozostały przyszłe wybory elektorów i rady IMiT, czego Państwu i sobie życzymy.