Ocean muzyki. Tak organizatorzy, Centrum Sztuki Dziecka, zatytułowali 20 Biennale Sztuki dla Dziecka, które odbyło się w Poznaniu w dniach 15-21 czerwca. Tytuł właściwie trafny, choć de facto muzyka nie była na Biennale jedyną czy wyizolowaną formą sztuki. Łączyła się z innymi dziedzinami, spajając je wszystkie na zasadzie wagnerowskiego leitmotivu, inaczej mówiąc: powracającego motywu przewodniego. Stąd pomysł podziału wydarzeń na przynależne do różnych, znajdujących się na oceanie (muzyki) wysp. Wyspy te co prawda nie zostały wyodrębnione w ramach jakiegoś sprecyzowanego klucza (obok Wyspy budowniczych związanej z tworzeniem muzyki czy Wyspy grającej, poświęconej związkom muzyki i teatru, mieliśmy np. Wyspę dobrej energii z hasłem “radość muzykowania” czy Wyspę spotkań z hasłem “muzyka łączy ludzi i pokolenia”), wszystkie jednak nawiązywały do muzyki lub wywodziły się z niej.
A zatem Biennale zasadzało się na idei holistycznego spojrzenia na sztukę, czyli łączenia muzyki, słowa (śpiewu), tańca czy teatru. Trudno nie pomyśleć tu od razu o sztuce synkretycznej, ponownie nawiązując do Wagnera, który w swojej twórczości łączył muzykę, plastykę i literaturę. Jednak to nie on pierwszy zaproponował takie całościowe spojrzenie – tak samo definiowali sztukę starożytni Grecy. Idea sztuki synkretycznej była fundamentem dramatu greckiego. A dzieci nam o tej idei przypominają – w ich odbiorze różne dziedziny łączą się ze sobą w naturalny sposób. Dzięki dzieciom możemy dzieła i działania artystyczne zobaczyć inaczej – praktyczniej. Bo przecież najmłodsi uczestniczą w sztuce bardzo bezpośrednio, chcą dotknąć różnych rzeczy, zobaczyć jak działają. Zdając sobie z tego sprawę organizatorzy Biennale postawili na aktywność i samodzielność dzieci. Wykorzystali też potencjał multimedialności, całościowego ujęcia sztuki przez współczesnych artystów. Tak więc w ramach Biennale starożytny dramat grecki otrzymał nowe, by nie rzec nowoczesne, wcielenie. Na jedną z wysp (Wyspę Nowych Wyzwań) składały się wydarzenia związane z zastosowaniem nowych technologii w muzyce. To szczególnie tam dzieci miały do czynienia ze swoistym przeniesieniem elementów starożytnych czy dziewiętnastowiecznych (Wagner) w XXI wiek. I choć tradycjonaliści mogliby zarzucić organizatorom zbytnie uatrakcyjnianie dzieciom uczestnictwa w sztuce (muzyce) poprzez zastosowanie nowoczesnych “sztuczek” (migających światełek, komputera, ekranów czy pokazów multimedialnych), to moim zdaniem w Centrum Sztuki Dziecka, inaczej niż w otaczającym nas na co dzień świecie, te elementy zawsze służą aktywizacji dzieci i ich samodzielnemu działaniu. Jeśli pojawiały się ekrany, to trzeba było robić do nich różne miny, by odezwał się dźwięk (instalacja Lustra). Jeśli dzieci miały do czynienia z komputerami, to trzeba było na ich klawiaturze “grać” (instalacja Quwertury) lub samodzielnie tworzyć muzykę (Muzeum dźwięku). Dzieci mogły więc nauczyć się jak twórczo wykorzystywać nowe media (osobiście instalację Quwertury uważam za genialną – każdej literze na klawiaturze komputerowej przypisany jest dźwięk, więc granie nie wymaga znajomości nut. Pozwala to na uczestnictwo wszystkim dzieciom, jednocześnie zaznajamiając je z ideą partytury, odczytywania utworów, czy grania na instrumencie nuta po nucie). Nie jestem pewna czy konieczny był multimedialny pokaz podczas występu Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Kaliskiej – choć widowiskowy, to jednak odwracał nieco uwagę od samej muzyki. Trafiona była zaś konfrontacja (dla równowagi) nowych technologii i “światełek” z prostotą i poszukiwaniem dźwięków otaczających nas na co dzień. Warsztaty “czyszczenia uszu”, zatytułowane “Słuchanie świata”, zaznajamiały dzieci z krajobrazem dźwiękowym poprzez proste ćwiczenia, np. wsłuchiwanie się w różne dźwięki wydawane przez zwykłą kartkę papieru. A że i organizatorzy i prowadzący nie traktowali dzieci infantylnie, ale jak równych sobie odbiorców, od których zresztą możemy się wiele nauczyć, to każdy warsztat i każde wydarzenie było przemyślane, zrealizowane z pasją i szacunkiem dla dzieci.
Ważnym elementem Biennale był też ruch. I to zarówno ten teatralny, jak i taniec. Związki muzyki z teatrem organizatorzy pokazywali nie tylko w praktyce (poprzez oferowanie możliwości obejrzenia spektakli), ale też „od podszewki”, np. dzięki warsztatom “Muzyka w teatrze”. Jeśli kogoś zawsze ciekawiła rola muzyki w teatrze, to miał doskonałą okazję do zrozumienia, w jakie relacje wchodzi ona z widowiskiem teatralnym, aktorem czy przestrzenią (sceną). Warsztat „Tańczmy” zapoznawał dzieci z elementami tańca współczesnego i improwizacji. Ruch wykorzystano jeszcze w inny sposób – podczas koncertów spacerowych. Cóż to takiego? Koncert „Za siedmioma dźwiękami”, podobnie jak inne koncerty spacerowe, polegał na odbywaniu przez dzieci określonej trasy, na której pojawiają się muzyczne niespodzianki. Cóż za ciekawy sposób nie tylko na umysłową, ale i fizyczną aktywizację dzieci!
Na Biennale składały się nie tylko warsztaty czy instalacje, ale też koncerty. Wystąpiły na nich gwiazdy (m.in. Urszula Dudziak czy Katarzyna Groniec), ale gwiazdami były także same dzieci (np. podczas koncertu „Piękne jest królestwo nasze” wystąpiły dzieci przygotowane przez Dorotę Miśkiewicz). Reakcje dzieci? Błysk w oku, podekscytowanie, aktywność tak różna od przesiadywania przed komputerem. A przede wszystkim – chęć uczestnictwa – dotknięcia, sprawdzenia, słuchania, śpiewania, grania… Bo Biennale było oceanem niespodzianek – nie sposób było się nudzić. A działo się tak wiele, że trudno opisać w jednym tekście wszystkie wrażenia. Jak je skonkludować? Była to uczta nie tylko dla dzieci, ale dla każdego odbiorcy. Bo nie sądzę aby wśród dorosłych znalazł się ktoś, który nie chciałby przejechać się na muzycznej hulajnodze czy wydobyć dźwięku z nietypowej rzeźby w kształcie fortepianu (rzeźba dźwiękowa „Ukryty instrument”). Ja sama z dziecięcą radością odkrywałam te mniej lub bardziej muzyczne aspekty 20 Biennale Sztuki dla dziecka.
Tekst powstał we współpracy z Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu.