Macbeth w Poznaniu
„Macbeth” Oliviera Fredja w poznańskim Teatrze Wielkim jest spektaklem słabym. Przede wszystkim brakuje w nim koncepcji. Nie wiem nawet, o czym jest ten spektakl. Na pewno nie o metafizycznym złu, którego w pozbawionych charyzmy protagonistach – Makbecie i jego żonie – nie ma. Ale nie jest to także opowieść o konsekwencjach bezsenności, psychoanalityczne studium mrocznego pogranicza jawy i snu, bo wątek ten, wbrew zapowiedziom reżysera, zupełnie – poza prologiem i finałem, dość mechanicznie sklejonymi z resztą scenicznej akcji – nie wybrzmiewa.