Spośród licznych castingowych propozycji aż czterdziestu wykonawców otrzymało możliwość występu na żywo w siódmej edycji programu „Must Be The Music”. Półfinały – przepustki do wielkiego finału – rozpoczęły się kontrowersyjnie. Wybór telewidzów nie okazał się strzałem w dziesiątkę. Choć mam wrażenie, że strzelano do mnie ze sceny.
Selekcja, jakiej dokonali jurorzy, czyli wybór półfinalistów, w wielu aspektach budzi moje głębokie zdumienie. Gdzie podział się wychwalany zespół Magnetic Clouds? JAKIM cudem z listy najzdolniejszych zniknęła grupa Sarakina Balkan Band, mimo że znalazło się miejsce dla wokalistów-amatorów? Jurorzy sprawiali tego wieczoru wrażenie dzieci zagubionych we mgle, zdziwionych kolejnymi pojawiającymi się na scenie ludźmi i ich projektami – jak gdyby to nie oni tych ludzi wybierali. Teraz sędziowie pogrozili palcem, z niezadowolonymi minami cisnąc NIE. Rozumiem sytuację, w której pierwszy występ uczestnika budzi nadzieje, powtórny natomiast okazuje się rozczarowaniem. Najbardziej irytujące jest jednak to, że do półfinału przechodzą wykonawcy cokolwiek niewybitni, po czym – po kolejnym słabym lub przeciętnym występie – zostają w opiniach jurorów zrównani z ziemią. Mało logiczne.
Bardzo energetyczna i bardzo liczna ekipa z Jasła, Afera Blues Group, po raz kolejny zagrała cover. Tym razem Jailhouse Rock. Atutem zespołu na pewno jest wyrazisty front, tu jednak poprawiłabym angielską wymowę. Doceniam także pomysł strojów (zdartych z polskich hydraulików), tworzących spójną wizję grupy. Skutecznie odgrywacie pewną stylistykę – powiedział po występie Ada Sztaba. Panowie, jesteście wspaniali, ale to jest dla mnie trochę za mało – skomentował wykonanie Piotr Rogucki.
1 TAK
Pięknie zaprezentowała się dwunastoletnia pianistka, Maja Kaszyca. My się tym zachwycamy, jak widać, bo jest czym – podsumowała Kora. Można zachwycać się dojrzałością dziewczynki, można rubatem, świadomością formy i stylistyki, wyczuciem frazy, techniczną sprawnością: siłą uderzenia, precyzją chwytu, prawidłowym sposobem powtarzania prym (co niełatwe). Dość pretensjonalne są wzniosłe miny młodej instrumentalistki – przydają jej one jednak także uroku.
4 TAK
Kamila Adamiec zaśpiewała hit ostatnich miesięcy, Happy Pharrella Williamsa. Dziewczyna dysponuje ciekawą, acz specyficzną barwą głosu. Niefałszowanie nie wystarczyło. My szukamy ludzi, którzy sobie utrudniają życie – wyjaśnił Sztaba. Myślę, że uczestniczka powinna popracować m.in. nad wokalnymi manierami – nie najlepszym pomysłem jest zaczynanie i urozmaicanie większości fraz tym samym „gardłowym” chwytem. Podobały mi się za to dość płynne przejścia pomiędzy rejestrami głosu i niektóre melizmaty.
4 NIE
Świetnie zaprezentował się zespół Straight Jack Cat. Zabawa barwą głosu, rytmem, fakturą, ale też melodią – wszystko to usłyszeliśmy w półfinale w wydaniu niekonwencjonalnym, cudownie oryginalnym. Wspaniały utwór, znakomite wykonanie, do tego bardzo rozpoznawalny wokalista – recepta na sukces, wydawałoby się. Sukces jednak okazał się mało spektakularny. Dla mnie jesteście objawieniem, na który czeka ten kraj – powiedział członkom grupy Piotr. Kraj niestety nie czekał.
4 TAK
Halina i Julia Cembrzyńskie stworzyły przemiły familijny projekt, jednak nie sądziłam, że panie dostaną szansę na występ półfinałowy. Podobnie jak na castingu, i tym razem wybrały bardzo interesujący, pełen aranżacyjnego potencjału utwór (Zabawa w ciuciubabkę Czesława Niemena). Zaśpiewały tę piosenkę z werwą, zapałem, jakimś pomysłem. Było dosyć szkolnie, choć nie brakowało energii. Szukamy czegoś gotowego, co jest zjawiskowe. A wy jesteście tylko fajne – oceniła Ela Zapendowska.
1 TAK
Energii nie brakowało również Błażejowi Papiernikowi, studentowi z Warszawy. I’m still standing niestety zostało opanowane przez kilka wokalnych manier uczestnika, które pojawiły się w celu próby zakrycia pewnych niedoróbek warsztatowych. Do poprawy.
1 TAK
Nie każde wykonanie coveru w „MBTM” jest krytykowane. Trzeba go jednak poddać jakiemuś indywidualnemu filtrowi. Jest to możliwe i bardzo pouczające, jak pokazuje m.in. przykład Pauliny Czapli, która w półfinale sięgnęła po My Love Is Your Love Whitney Houston. Wysmakowany fortepianowy akompaniament przydał utworowi klasy. Bardzo podobała mi się harmonia, ale również synkopy. Uczestniczka ma jednak jeszcze problemy z tempem: „głośniej” przecież nie znaczy: „szybciej”.
4 TAK
Niewiele muzyki etno przedostało się do półfinałów „MBTM”. Reprezentantem tej gałęzi jest zespół Herson, czerpiący z ukraińskiej muzyki ludowej, prezentujący ją w rockowym wydaniu. Zgłębcie sztukę kontrapunktu – zalecił Sztaba, zarzucając uczestnikom zbytnią prostotę w aranżu. Mnie zaintrygowały bardzo charakterystyczne melizmaty, występujące w tym utworze – niewystarczająco jednak przykuł moją uwagę wokalista-frontman, który za to przez jurorów był chwalony.
4 NIE -> 1 TAK
Atutem zespołu Piękni i Młodzi z Łomży (tego wieczoru w piosence Niewiara) jest duża liczba wiernych fanów, żywy z nimi kontakt, intensywne życie koncertowe, wydana płyta, charyzmatyczna, komunikatywna wokalistka. Ewentualny minus jest jeden: wykonywana muzyka. Nie chodzi o to, aby stylistykę disco polo wymazać z notesu z muzycznymi gatunkami. Raczej o to, by nie ubierać jej w perły i nie wprowadzać na salony. A niestety tak się właśnie dzieje, przez co finał siódmej edycji na pewno przejdzie do historii.
4 NIE
Bardzo pozytywnie odebrałam występ krzeszowskiej hip-hopowej grupy Sachiel. Już poprzednio podkreślałam solidne przygotowanie grupy do udziału w programie – półfinał nie dość, że tę tezę potwierdził, to jeszcze wyłuskał nowe komplementy. Świetny podkład, BARDZO zgrabny tekst, prosty refren powtarzany niczym mantra. Pokazaliście kawałek życia, w które wlazłam – powiedziała Ela. Zespół wykorzystał swoje atuty i niespodziewanie stał się silnym przeciwnikiem dla innych uczestników programu.
4 TAK
Atrakcją odcinków na żywo są gościnne występy na żywo. Tym razem w utworze Angela zaprezentował się Piotr Rogucki z zespołem Coma. Juror sam musiał pokazać uczestnikom, jak powinien wyglądać występ półfinałowy. A potrafi. Angela, nie idź z tym chłopcem na dno – śpiewał Rogucki, przypominając mi inną Andżelę, femme fatale z piosenki zespołu Hasiok.
Juror nie uzyskał 4 x TAK, ale i tak pojawi się w kolejnym odcinku.
Pierwszy półfinał. Zamiast uroczystego muzycznego festiwalu obejrzeliśmy popisy na dożynkowej scence. Dlatego też tak egzotycznie i światowo zabrzmiał tu zespół Straight Jack Cat, dlatego również ze straganowymi okrzykami kłóciła się harmoniczna podróż Pauliny Czapli. Dlatego wreszcie budzić wątpliwości mogła biegająca pomiędzy watą cukrową a brokatowymi delfinkami dziewczynka w żółtej sukience, Maja Kaszyca – młoda pianistka o wrażliwości zapowiadającej artystyczną dojrzałość. W finale natomiast usłyszymy zespoły: Sachiel oraz Piękni i Młodzi.
Angela, nie idź z tym programem na dno…