Źródło: Wikipedia

publikacje

Artysta nie dla mas?

„Muzyczne produkty”, które w niekorzystny sposób sytuują twórczość Jacka Kaczmarskiego, mają docierać do masowego odbiorcy. Krytykowane, oceniane jako „podróbka” jego utworów często są z góry przekreślane. Ale to dzięki nim niesamowity dorobek polskiego barda dociera do najmłodszych pokoleń, które nie zetknęłyby się zapewne z jego wielkimi dziełami. Czy reinterpretacje jego dzieł są warte uwagi – tę opinię zostawiam czytelnikowi, prezentując nowe realizacje poszczególnych piosenek Kaczmarskiego.

Poeta, pieśniarz, artysta, bard. Autor prozy, dziennikarz, recenzent. Zanurzony w świecie tekstów, w słowach, próbujących dotrzeć najgłębiej, na dno, pozostawiając „krążek myśli”. Jacek Kaczmarski. Niedawno minęła jedenasta rocznica jego śmierci, stąd chęć przypomnienia o artyście. Ale nie będzie to skrócona prezentacja jego życia, nie będzie to również próba przekonania czytelnika o tym, że utwory pieśniarza są warte uwagi i spośród mnóstwa wykonanych i napisanych tekstów, każdy odnajdzie swoją perełkę. Celem tego wspomnienia Kaczmarskiego jest dotarcie również do tych czytelników, którzy znają jego piosenki, nie zdając sobie czasami z tego sprawy. Obecnie wielu artystów bierze na warsztat teksty Kaczmarskiego, proponując nowe aranżacje znanych dzieł. Pragnę zrobić krótki przegląd artystów inspirujących się Kaczmarskim, czerpiących z jego dorobku, przekształcających utwory barda.

Wraz z Przemysławem Gintrowskim i Zbigniewem Łapińskim, Kaczmarski stworzył niesamowite i niepowtarzalne trio. Tak pięknie się mówi o tym, że „tekściarzem” Gintrowskiego był Herbert. Gintrowski (razem z Kaczmarskim) wykorzystywał wiersze poety, by wydobyć z nich przesłanie, ideę. Obecnie za „tekściarza” wielu dzisiejszych twórców można uznać Kaczmarskiego, bowiem zawarte w jego dziełach myśli są reinterpretowane, czasami w zaskakujący sposób. Mnogość i różnorodność przekształceń dzieł polskiego barda jest tak ogromna, że wymaga pewnej selekcji, która nie należy do łatwych. Warto więc zacząć od jednego ze sztandarowych utworów, znanego chyba każdemu pokoleniu.

Mury – utwór, który pojawia się również w podręcznikach szkolnych, to jeden z pierwszych tytułów, które przychodzą na myśl, gdy wypowie się nazwisko Kaczmarskiego. Mury, będące legendarnym wręcz dziełem, tak naprawdę są parafrazą pieśni katalońskiego barda Louisa Lllacha Grande. Melodia również pochodzi z jego pieśni. Nie będę zagłębiać się w ten wątek, wnikliwy i zainteresowany czytelnik bez trudu znajdzie informację o powstaniu Murów w różnych źródłach – poczynając od książek, kończąc na informacjach umieszczonych w Internecie. Utwór ten rozpoznaje większość osób, łącznie z młodszymi, którzy nie znając oryginału, czasem wahają się, kogo podać za autora dzieła. No właśnie, oryginał należy do katalońskiego barda, na grunt polski przeniósł tę pieśń Kaczmarski. Ale znana jest ona również z wykonania zespołu Strachy na Lachy:

Warto wspomnieć, że choć w niniejszym artykule postanowiłam skoncentrować się tylko na polskich przeróbkach bądź, używając modnego dziś zapożyczenia, coverach (które Krzysztof Gajda określiłby „muzycznymi produktami”[1], stworzonymi dla mas, wskazując na degradujący wpływ nowych tworów na oryginały), to Mury mają imponującą liczbę przekładów, np. na takie języki jak kataloński, hiszpański, baskijski, angielski, niemiecki, francuski, prowansalski, grecki czy włoski. Ale sztuka translatorska w przypadku tego tekstu nie ogranicza się tylko do jego kunsztownego przełożenia na język obcy. Związana jest też z szukaniem odpowiedników sytuacji w danej kulturze. Z pewnością wrażenie robi również elektroniczne przetworzenie tego utworu, jakiego dokonał Jean Michel Jarre:

Ta aranżacja pieśni została wykonana na koncercie zorganizowanym w sierpniu 2005 roku z okazji 25-lecia powstania Solidarności. Koncert jest jednym z cyklu zatytułowanego Przestrzeń Wolności, odbył się w Gdańsku, a dzieła wykonane zostały przez Akademicki Chór Uniwersytetu Gdańskiego oraz orkiestrę Polskiej Filharmonii Bałtyckiej. Na stronie poświęconej Kaczmarskiemu (www.kaczmarski.art.pl) można przeczytać informację, która dodaje Murom swoistego smaczku, atrakcyjności: podczas koncertu francuski twórca zagrał na podstawie nut skomponowanych właśnie w Katalonii. Habakuk również dokonał reinterpretacji:

Każde wykonanie trafia do innej grupy słuchaczy. Habakuk, zespół reggae, złagodził nieco wydźwięk tego utworu. Przyjęło się, że Mury poruszają, wzbudzają emocje, a wykonanie Habakuka jest lekkie, ale prawdopodobnie wśród młodszych odbiorców panowałoby przekonanie, że mniej patetyczne, a więc możliwe, że bardziej trafiające do młodych głów. Jeśli uznać, że „mniej patetyczne” jest równoznaczne z „mniej patriotycznym”, to realizacja tego dzieła przez Habakuka nie jest całkowicie bezzasadna, ponieważ dopiero odbiorcy ówcześni Kaczmarskiemu przemianowali tę pieśń na hymn, nadając jej szczególną rangę, choć nie takie było zamierzenie autora. Zdecydowanie w wykonaniu orkiestry Jeana Michela Jarre’a patosu jest więcej, ale efekt ten być może uzyskany jest obecnością chóru, który kojarzy się właśnie z patetycznymi pierwiastkami.

Strachy na Lachy, podobnie jak wcześniej wspomniany zespół, wydały cały album poświęcony Kaczmarskiemu, zatytułowany Autor. Kaczmarski, grający na gitarze klasycznej, został zaprezentowany w wersji reggae i rock. W wykonaniu Strachów posłuchać możemy takich dzieł jak Siedzimy tu przez nieporozumienie, Czerwony autobus, Przedszkole czy Encore, jeszcze raz. Płyta Habakuka pt. A ty siej obejmuje np. Niech, Dylan, Wędrówka z Cieniem, Karmaniola i Krzyk. Oba zespoły, wybierając materiał do swoich krążków, postawiły na połączenie kilku utworów z różnych płyt. Artyści, o których będzie mowa później, biorą na warsztat wybrane albumy, a nie pojedyncze utwory.

Jednym z mniej znanych tekstów, chociaż przejmujących do głębi, jest A my nie chcemy uciekać stąd. Utwór, związany z faktycznymi wydarzeniami, jakie miały miejsce w Górnej Grupie, został wykorzystany w filmie Ostatni dzwonek Magdaleny Łazarkiewicz. Śpiewa tam Jacek Wójcicki – niektórzy uważają, że jego wykonanie jest nawet ciekawsze od oryginału. Czy taka ocena jest trafna? Nie wiem, ale wykonanie Jacka Wójcickiego jest godne uwagi:

A my nie chcemy uciekać stąd to piosenka o tyle ważna, że, jak słusznie zauważył Krzysztof Gajda, „utwór ten podporządkowuje sobie konteksty, stanowiące nie tło akcji, ale jeden z jej ośrodków”[2]. Nie jest więc sprawą drugorzędną, służy ustanawianiu sensów. Gajda zwraca również uwagę, że w Człowieku z żelaza Andrzeja Wajdy również została wykorzystana piosenka Kaczmarskiego, ale na nieco innych zasadach: jest to osobny fragment, nie wchodzi w obręb akcji, stanowi pewnego rodzaju epilog. Jest wyodrębniony, co powoduje, że koncentruje uwagę na sobie samym, choć oczywiście widoczne są związki z fabułą filmu.

Notabene, skoro mowa o filmie, następna myśl kieruje mnie w stronę teatru. W 2004 roku w Teatrze Rozrywki w Chorzowie odbył się spektakl muzyczny Roberta Talarczyka, którego podstawą były właśnie utwory Jacka Kaczmarskiego. Wielość Kaczmarskiego w kulturze wciąż odkrywa przed odbiorcami coś nowego. Interesujące, jak brzmi Kaczmarski w wersji hip-hopowej. Nie spodziewałam się, że znajdę aranżację odbiegającą tak bardzo od klasycznej formy. Hip-hopowa wersja Pijaka napisanego przez barda w wykonaniu duetu White House Records & Peja z płyty Poeci:

Jest to zdecydowanie kontrastowe wykonanie w stosunku do oryginału, w którym słychać tylko gitarę i głos pieśniarza. Peja wykorzystuje podkład muzyczny, Kaczmarski – skąpe, akustyczne instrumentarium, jest oszczędny w środkach. Prostota przekazu to element charakterystyczny dla twórczości barda.

Oprócz pojedynczych utworów, artystów interesują również całe krążki autora Obławy, które zróżnicowane głównie tematycznie tworzą spójną całość. Płyta Raj doczekała się ponownego wykonania na koncercie w 2008 roku. Liczba członków wchodzących w skład zespołu ponownie interpretującego Raj jest analogiczna do składu grupy pierwotnie wykonującej piosenki z tej płyty. Album bowiem został stworzony przez wspomniane wcześniej trio Kaczmarski – Gintrowski – Łapiński. Koncert, który odbył się w warszawskim Teatrze Bajka również jest wynikiem pracy trzech artystów: Jacka Bończyka, Mirosława Czyżykiewicza oraz Hadriana Filipa Tabęckiego. Mówi się, że płyta wydana po koncercie w 2008 roku to „nowa aranżacja” utworów barda. Jednak gdy posłuchać więcej piosenek z płyty Bończyka – Czyżykiewicza – Tabęckiego, okazuje się, że mają one bardzo dużo cech wspólnych z pierwowzorami. Stworzenie świata bliskie jest brzmieniowo oryginałowi, można nawet powiedzieć, że jest bardziej łagodne. Kaczmarski jednak okazuje się dynamiczny, wydobywa więcej mocy. Instrumentalnie też nowsze trio nie prezentuje nic innego – gitara i fortepian. Dlatego tym bardziej warto zwrócić uwagę na jedną z ciekawszych piosenek, Władcę ciemności:

Zwłaszcza początek jest intrygujący, trochę teatralny. Jednak w Internecie, pod filmem zamieszczonym na portalu youtube.pl, komentarze są jednoznaczne: „kopia Kaczmarskiego”.

Na stronie internetowej poświęconej polskiemu bardowi można znaleźć jeszcze jedną ciekawą informację. Znów Trio (!) Łódzko-Chojnowskie wydało płytę pt. Sny i sny, wykorzystując utwory Kaczmarskiego. Na stronie czytamy, że „członkowie Tria pomiędzy utwory znane z koncertów Jacka zaczęli wplatać swoje autorskie kompozycje pisane do Jego tekstów. W ten sposób zrodził się program Sny i sny – 13 piosenek połączonych motywem snu – tego zwykłego, ludzkiego, ale przede wszystkim tego symbolicznego – marzenia o lepszym, idealnym świecie, tęsknoty za mityczną terra felix, do której dążymy nieraz przez całe życie. W tym sensie – spójności tematycznej i połączenia w logiczną całość, muzycy także próbują doścignąć swój ideał – spójne autorskie programy Kaczmarskiego”[3].

Jacek Kaczmarski jest jednym z tych artystów, którzy z pewnością swoją twórczością realizują horacjańskie non omnis moriar. Myślę, że to najlepsze świadectwo uniwersalności jego utworów. Teksty docierają do różnych grup słuchaczy – zarówno do pokolenia Kaczmarskiego, jak i młodszego. Zarówno dla ludzi interesujących się klasyką, jak i do entuzjastów
brzmień bardziej popularnych. Należy podkreślić, że „popularny” to również słowo klucz, bowiem dzieła Kaczmarskiego zaczynają pojawiać się też w filmie i teatrze, są na nowo przekształcane i interpretowane, dostosowywane do obecnych czasów. Chociaż może to nieodpowiednie słowo. Może właśnie nie trzeba dostosowywać tych utworów do współczesności, nie trzeba ich przerabiać, ponieważ ich kunszt polega właśnie na ponadczasowości i one same charakteryzują się elastycznością, umiejętnie wpasowują się w zastaną sytuację społeczną czy historyczno-polityczną.Można więc sobie zadać pytanie: czy te modyfikacje są potrzebne? Gajda pisze w swojej książce, że „Kaczmarski konsekwentnie prezentując w swych utworach treści zarezerwowane dla kultury wysokiej i sięgając po złożone formy podawcze, podniósł zarazem poziom odbioru. Wykreował model odbiorcy – zdecydowanie zbliżony do modelu wysokoartystycznego, w porównaniu z typowym odbiorem piosenki rozrywkowej, rockowej czy kabaretowej”[4].  Hip-hopowa wersja z pewnością daleka jest od charakteru muzyki Kaczmarskiego. W tym kontekście polski bard nie wpisuje się w kulturę masową, która stawia na prostotę komunikatu, nieskomplikowany przekaz. Ktoś mógłby rzec: „Kaczmarski się w grobie przewraca”. Być może (choć wcale nie musi, bo skoro coś jest inne, nie oznacza, że gorsze) są ciekawe i mniej interesujące przeróbki jego twórczości, ich ocena jest subiektywna. Sądzę jednak, że powyższe przykłady świetnie pokazują żywotność twórczości polskiego barda, udowadniają, że artyści i ich odbiorcy wciąż się zastanawiają, interpretują i wyciągają nowe wnioski z jego dzieł. Są one przesycone polityką, owszem. Ale realizują również wiele innych motywów, więc jeśli czytelnik, słuchacz chce oderwać się od polityki i historii (chociaż ich obecność w muzyce to ciekawy sposób przyswojenia pewnych faktów), to Kaczmarski daje mu taką możliwość – daje możliwość literackiego odczytania, zrozumienia przesłania. Chyba tym charakteryzuje się dobre dzieło – by żyło długo, służyło różnym pokoleniom, przekazywało pewne wartości i dawało się na nowo oceniać. Kaczmarski żyje w pamięci odbiorców i chociaż uważam powstawanie innych, nowych aranżacji dzieł polskiego pieśniarza za dobre, to absolutnie nie należy zapominać o pierwowzorach. Dlatego na zakończenie polecam posłuchać oryginału. I choć z ogromnego dorobku bardzo trudno wybrać jedną piosenkę…

 


[1] K. Gajda, Jacek Kaczmarski. W świecie tekstów, Poznań 2013, s. 16.
[2]
K. Gajda, dz. cyt., s. 278.
[3]
www.kaczmarski.art.pl [dostęp: 12.04.2015].
[4]
K. Gajda, dz. cyt., s. 281.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć