Ostatnio jesienna pogoda nie rozpieszcza. Ciężkie, ciemne niebo zawisa nisko i przytłacza mniej odpornych na małe dawki promieni słonecznych. Gdyby tylko móc wsiąść w samolot i wylecieć do słonecznej Australii? A gdyby choć jej część przybyła do nas?
Tą częścią okazał się 7. grudnia Tommy Emmanuel – australijski gitarzysta akustyczny. Jego koncert, który odbył się w ramach Festiwalu Gitara +, otworzył Adam Palma. Muzyk przedstawił kilka swoich utworów i aranżacji, między innymi „40 miles of bad road”, przed którym muzyk zaśmiał się, że gdyby piosenkę tę napisał Polak, w tytule byłaby mowa o dużo dłuższej trasie… Palma w bardzo zabawny sposób zwracał się do publiczności i szybko udało mu się namówić ją do odśpiewania „Czterdzieści lat minęło” podczas gdy on grał.
Palma pojawił się na scenie jeszcze raz, razem z gwiazdą wieczoru wykonał trzy utwory, w tym „Uciekaj serce moje” Seweryna Krajewskiego. Podczas gdy Polak wykonywał główną melodię, Emmanuel mu akompaniował, a razem tworzyli niezwykle zgrany duet, rozumiejący się intuicyjnie, działający niczym jeden muzyk. Ich style muzyczne pasowały do siebie i idealnie dopełniały.
[youtube_sc url=bcE1lkxiIO0]
W części solowej, Emmanuel rozbawiał publiczność swoimi komentarzami do utworów, kipiał energią i zarażał uśmiechem. Przedstawił bardzo różnorodny repertuar przechodząc od typowo rozrywkowych, wesołych utworów kończąc na przesiąkniętych melancholią balladach. Rozpoczął od mocnego wejścia – nie przywitawszy się nawet z publicznością od razu zaczął grać. Był zupełnie samowystarczalny, już po chwili, jeżeli w ogóle na sali byli jacyś niedowiarkowie, wiadome było, że to jeden z czołowych gitarzystów akustycznych. Technika fingerstyle, którą doprowadził do perfekcji, robiła niesamowite wrażenie nie tylko na tych, którzy spotkali się z nią pierwszy raz, ale i na tych, który znali ją z własnej praktyki. Wydawało się, że na scenie jest cały zespół – przynajmniej trzech gitarzystów, w tym jeden basowy, i perkusista. Pośród wykonanych utworów nie zabrakło składanki z piosenkami Beatlesów („Here comes the Sun”, ”Lady Madonna”, „She is a night tripper”), a także znanej każdemu fanowi Emmanuela „Angeliny” i „Guitar Boogie”. Moje serce i uszy skradła jednak magiczna brzmieniowo aranżacja „Somewhere over the rainbow” zaczynająca się od jakby deszczu flażoletów i „normalnych” dźwięków, by następnie przejść do rozmarzonej, powolnej narracji tej piosenki.
[youtube_sc url=Wo8U20LicdU]
W środkowej części koncertu muzyk zagrał też balladę Cheta Atkinsa „I still can’t say goodbye”, której wykonanie zadedykował zgromadzonym na sali córkom i synom. Tekst piosenki był niezwykle wzruszający i wyrażona była w nim tęsknota dziecka za ukochanym ojcem. Atkins poprosił Emmanuela, by ten wykonywał utwór, ponieważ „świat musi ją usłyszeć”.
Emmanuel zagrał także utwór utrzymany w niezwykle szybkim tempie „Tall Fiddler”, po czym zaczął tłumaczyć publiczności w bardzo zabawny sposób, jak wykonywać poszczególne odcinki kompozycji. Gitarzysta zapowiedział też, że kiedy przyjedzie po raz kolejny do Wrocławia (a jak mówił, czuje się tu jak w domu) sprawdzi, kto z zebranych ćwiczył.
[youtube_sc url=nW9rmaGaaG4]
Koncert zakończył się kolędą napisaną przez Emmanuela „One Christmas Night”. Muzyk przed jej zagraniem nastroił gitarę, żartując, że powinien to zrobić dla św. Mikołaja.
[youtube_sc url=21ujmK0uUuo]
Prawdziwą petardą koncertu był jednak moment, w którym gitarzysta wykorzystywał gitarę i mikrofon tak jak perkusję, uderzając w różnorodne ich miejsca i wydobywając ogrom barw i skomplikowane rytmy.
Ciężkie, grudniowe, szare niebo podczas koncertu przekształciło się w ciemną noc (koncert trwał niemal 3 godziny!). Nie była ona jednak już dla nikogo tak przytłaczająca, kiedy wracało się do domu nucąc energetyczne melodie z koncertu Australijczyka.