publikacje

Co z tą muzyką poważną?

Powszechne jest stwierdzenie, że lubimy to, co znamy. Bardziej ufamy komuś, kogo znamy jakiś czas. Przyjemniej nam się ogląda widziany wcześniej film, który nazywamy ulubionym. Czy podobnej manipulacji poddana jest muzyka? Czy faktycznie częściej i chętniej słuchamy muzyki wcześniej przez nas zasłyszanej? Jeśli tak, to jakie czynniki to powodują? Jeśli jednak nie – dlaczego ta znana prawda na muzykę nie działa? Celem niniejszych rozważań będzie próba diagnozy sytuacji, w której znalazła się dziś muzyka poważna. Problem, z którym przychodzi się jej zmierzyć w nowoczesnej, skomputeryzowanej i nader medialnej rzeczywistości, to kwestia, jaką formę powinny dziś przybierać „hity” muzyki poważnej, żeby przetrwać nienaruszone? Aby zachowały swoją pierwotną wartość, posiadały ten sam ładunek estetyczno – emocjonalny. Czy jest możliwe, żeby niejako „zakonserwować” muzykę poważną jednocześnie czyniąc ją atrakcyjną dla współczesnego społeczeństwa?

Przedmiotem moich dociekań będą dwa sztandarowe – moim zdaniem – dzieła muzyki poważnej: Chopinowska etiuda Rewolucyjna i V symfonia Beethovena (w szczególności zaś jej pierwsza część). Po przedstawieniu pokrótce obydwu dzieł z perspektywy muzykologicznej, postaram się spojrzeć na nie przez pryzmat socjologii. Być może taki sposób pozwoli mi zauważyć zjawiska, które przez muzykologię nie są dostrzegalne, a stanowią istotny punkt rozmyślań dla socjologa. Poruszę także kwestie obecnej bytności muzyki poważnej – gdzie teraz głównie można ją usłyszeć i jakie to niesie konsekwencje zarówno dla nas, jak i dla samej muzyki. Interesujący zdaje się być fakt, iż według badań van Eijcka [1] muzyka poważna znajduje się przede wszystkim w kręgu zainteresowań ludzi wykształconych. To oni są jej zdeklarowanymi słuchaczami. Ale wśród ogromnej spuścizny kompozytorów wieków przeszłych są utwory takie, jak etiuda Rewolucyjna czy Symfonia Losu – rozpoznawalne zawsze w każdej postaci – choć dla każdego słuchacza będą to inne tytuły i inni kompozytorzy. W tejże pracy oprócz nastawienia się na potraktowanie tematu z pozycji muzykologa, przyjmuję przede wszystkim pozycję słuchacza.

O samej etiudzie Rewolucyjnej dajmy się wypowiedzieć Mieczysławowi Tomaszewskiemu:

Etiuda jedenasta przygotowuje nastrój dla zamykającej zbiór etiudy dwunastej, c–moll, etiudy uderzającej siłą i pasją, nazywanej powszechnie, od czasów Liszta, „rewolucyjną”. Pierwszy jej akord odezwał się – jak to trafnie wyraził Tadeusz Zieliński – jak wystrzał. A potem już tylko toczy się con fuoco i con forza masa brzmień wzburzonych i gniewnych, ponad którymi energico i appasionato, z najwyższą pasją i coraz to natarczywiej, strzelają w nieczułe niebo o kształcie okrzyków i wołań. Już dawno zwrócono uwagę na swoistą paralelność tych dźwiękowych okrzyków Etiudy– wobec słownych zapisów dziennika pisanego nocą w Stuttgarcie, we wrześniu roku 1831: „O Boże, jesteś Ty! Jesteś i nie mścisz się?! Czy jeszcze Ci nie dość zbrodni moskiewskich – albo – alboś sam Moskal…” Logika muzyczna kazała Chopinowi również i tej minorowej etiudzie dać pikardyjskie, majorowe zakończenie. Można jednak sądzić, iż pojawienie się na końcu cyklu brzmienia zwycięskiego – owego jasnego i zdecydowanego C–dur – ma zarazem swój głęboki sens pozamuzyczny. [2]

Etiuda ta ma charakter ewolucyjny – posiada więc jeden motyw główny, który pojawia się w trakcie trwania całego utworu. Wstęp utworu (a właściwie, idąc za etymologią, wprawki) stanowi temat o charakterze wznoszącym. Po kunsztownej ekspozycji następuje dwukrotne jego przetworzenie. W tym miejscu namnażają się znaki chromatyczne, a nastrój staje się jeszcze bardziej niepokojący, niż na samym początku. Po muzycznej burzy pojawia się słońce, czyli powraca temat w pierwotnym brzmieniu tylko po to, by za chwilę obrosnąć w kolejne ozdobniki. Etiuda w zakończeniu wykorzystuje materiał dźwiękowy pochodzący ze wstępu. Jest motoryczna, rytmicznie jednostajna. Rytm tworzą drobne wartości grane staccato. Temat prowadzony przez prawą rękę jest grany legato, a składa się z dłuższych wartości rytmicznych przedłużanych kropkami. Melodyka jest zdecydowanie figuracyjna – figuracyjność tworzy tu zarówno rytm lewej ręki, jak również figuracje obecne w temacie głównym. Etiuda utrzymana jest w jednej dynamice, co tworzy charakterystyczne dla niej napięcie, które ulega rozładowaniu dopiero w ostatnim takcie. Niewielkie zmiany dynamiczne dokonują się jedynie w obrębie głosu wiodącego, czyli głosu prowadzonego przez prawą rękę. Poziom wirtuozerii w utworze można określić jako wysoki poprzez liczne figuracje i szybkie tempo utworu. A dla kogo jest przeznaczona etiuda Rewolucyjna? Za czasów Chopina dla bywalców salonów i Franciszka Liszta (to jemu jest zadedykowana),ale w dużej mierze także dla samego kompozytora. Dziś można powiedzieć, że utwór przeznaczony jest nie tylko do osób słuchających muzyki poważnej. Jest bowiem jednym z najbardziej znanych motywów muzycznych na świecie, co czyni go popularnym nawet wśród osób nie słuchających muzyki poważnej [3]. Zdziwiły mnie wyniki badań przeprowadzonych w Polsce w 2007 roku z których wynikało, że etiudę tę potrafiło poprawnie zidentyfikować jedynie 3% respondentów [4].

Po omówieniu etiudy Rewolucyjnej zatrzymam się przez chwilę przy V symfonii Ludwika van Beethovena.

W krajach anglojęzycznych dzieło znane jest pod nazwą “Symfonia losu” (ang. Fate Symphony). Przydomek ten ma swoje źródło w anegdocie, którą przekazał pierwszy biograf i sekretarz Beethovena z późniejszych lat jego życia, Anton Schindler: Beethoven na pytanie, jak interpretować słynny czteronutowy motyw otwierający V symfonię i przewijający się przez wszystkie jej części, miał rzekomo odpowiedzieć: „So pocht das Schicksal an die Pforte” (niem.: “Tak oto Los puka do drzwi”). Motyw ten zwany jest z tego powodu “motywem losu” (współcześnie uważa się, że anegdota ta jest prawdopodobnie apokryfem, jeśli wziąć pod uwagę mierną wiarygodność Schindlera. [5]

Ten czteronutowy motyw z perspektywy czasu przyćmił całe dzieło. Wielka, kunsztowna symfonia została ściśnięta do czterech nut i to dzięki nim w ogóle jeszcze do dziś statystyczny Kowalski pamięta o jej istnieniu. Niewykluczone, że biorą w tym udział media i postęp techniczny, ale o tym za chwilę. Etiuda Rewolucyjna od symfonii Beethovena pod względem formalnym rożni się w każdym calu – zaczynając na formie, po epokę, środki wykonawcze i zabiegi muzyczne, na obsadzie wykonawczej kończąc. Zdecydowałam się jednak na zestawienie ich obok siebie. Obydwie mają na sobie piętno – piętno popularności [6]. Z Rewolucyjną w Polsce żyło się podczas Roku Chopinowskiego. Z motywem losu zapragnęli społeczeństwa zapoznać programiści telefonów komórkowych, którzy z ośmiu pierwszych taktów symfonii tworzyli dzwonki. Biorąc pod uwagę, że ludzie wytwarzają muzykę i jednocześnie są jej słuchaczami, należałoby zauważyć sytuację owych programistów. Przetwarzają gotowe już dzieło (symfoniczne, na wiele różnych instrumentów!) na … właśnie, na co? Na to samo dzieło? Ale czy na pewno na to samo? Dzieło „wyprasowane”, wykastrowane. Powstaje wizytówka Beethovena zamknięta w elektronicznych dźwiękach. Czy programista będzie więc współkompozytorem? Czy może będzie kompozytorem dzwonka? Zostawmy te ciągi pytań retorycznych. Człowiek przede wszystkim jest słuchaczem muzyki. A, że współczesny człowiek jest otoczony urządzeniami wydającymi dźwięki, może jej słuchać właściwie w każdej sytuacji i o każdej porze dnia (i nocy).

Problem z recepcją dzieła muzycznego pojawia się w momencie, gdy nasz Kowalski włączy telewizor. Program, który ogląda, przerywają reklamy, a wśród nich reklama Wedla, czekolady o wdzięcznej i tajemniczej nazwie Leśny Duet [7] Tym razem pod reklamowy nóż idzie V symfonia Beethovena:

W tym miejscu chciałabym rozwikłać kwestię, czy jest związek między społecznokulturowymi czynnikami, które wpływają na formę utworu a jego odbiór? Innymi słowy – czy jest coś, co wpływa na to, czy dany motyw (lub też cały utwór) lubimy albo nie? W opisywanym przeze mnie przypadku zdecydowanie jest. Muzyka Chopina przez intensywne jej eksploatowanie podczas Roku Chopinowskiego dała o sobie znać. Do dziś idąc warszawskim Krakowskim Przedmieściem można przycupnąć na grającej ławce. Jest i „rewolucyjna” ławka. Taki zabieg pomaga w kulejącej w Polsce edukacji muzycznej, ale czy na pewno jest to dobry sposób? Chyba, że weźmiemy pod uwagę wyłącznie skuteczność metody. Aż strach pomyśleć o mieszkańcach kamienic na Krakowskim. Ci to mają repertuar Chopina w małym palcu. Albo w nosie. A co z Beethovenem? Nieszczęśnik, chyba już na stałe został sprowadzony do czterech nut (z czego trzy są na tej samej wysokości). Nawet klasyk światowego kina, film V jak Vendetta wykorzystuje „motyw losu”. W filmie Woody’ego Allena Co nas kręci, co nas podnieca Boris mówi: słuchaj tego tak, jakby to los pukał do twoich drzwi. Janusz Ekiert o muzyce Beethovena, która jest często naśladowana, napisał tak:

Ta muzyka – to wysiedziana kanapa.[8]

Te dwie wybrane przeze mnie klasyczne „perełki” bez wątpienia doświadczyły pewnego rodzaju mody. O tym też traktuje powyższe stwierdzenie Ekierta. Bo – gdyby spojrzeć okiem marketingowca – jeśli coś pojawia się w mediach, a już szczególnie w telewizji, jest modne i popularne. I nie mam na myśli tutaj wyłącznie reklamy jogurtu. Przecież spot telewizyjny reklamujący Rok Chopinowski wykorzystywał – oprócz fragmentów innych utworów Chopina – motywy z Rewolucyjnej! A jak było z modą muzyczną w czasach Beethovena i później – Fryderyka? Romantyczny klasyk, jak to zweryfikowała historia, swoją piątą symfonią święcił triumfy. Chopin po napisaniu etiudy „Rewolucyjnej” zdobył niesamowitą popularność i coś znacznie cenniejszego – serca słuchaczy. Beethoven wprawdzie nie dożył ekstatycznych reakcji na swoją Symfonię losu, lecz samo to, że nie ma w Polsce filharmonii, która w sezonie artystycznym nie zagrałaby tejże symfonii świadczy o tym, jak bardzo chcemy jej słuchać. Albo być może powinniśmy.

Chcąc podsumować niniejsze rozważania należałoby stwierdzić, że faktycznie częściej słuchamy muzyki nam już znanej. Ale czy chętniej? W opisywanych przeze mnie przykładach, na podstawie uwzględnienia bytności muzyki poważnej w reklamach telewizyjnych, nie sposób jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. A i wszelka próba odpowiedzi nie byłaby odpowiednio zadowalająca. Czy nie jesteśmy przesyceni „skróconym” Beethovenem? Czy społeczeństwo już nie mam czasu na wysłuchanie Symfonii losu w pełnej wersji czasowej? Jeśli chce się odczuć wartość tego dzieła, powinno się podjąć choć próbę jego wysłuchania w całości. W tym miejscu można by wystosować pewnego rodzaju apel do osób tworzących reklamy. Sama będąc silnie związana z pracą w mediach wiem, że odpierającym argumentem na zarzuty brzmiące: zostawcie muzykę Chopina, Beethovena i wszystkich innych kompozytorów tegoż gatunku w spokoju, będzie ale taki jest kąt reklamy,ona wykorzystuje stereotypy i wpasowuje się w klimat spotu, lecz na Boga – są inne wyjścia. Coraz więcej zagranicznych agencji reklamowych odchodzi od wykorzystywania muzyki poważnej w reklamach, zostawiając jej istnienie jako „l’art pour l’art”, nie uszczęśliwiając nikogo na siłę. Zamiast wykastrować Beethovena do półminutowej niby-wizytówki reklamowej, komponują muzykę instrumentalną przeznaczoną wyłącznie do tego jednego celu.

Muzyka poważna może być atrakcyjna, tylko należy zrozumieć i wyczuć granicę, jaka dzieli wspomaganie medialne muzyki od medialnego ciężaru. W tej dekadzie przyszło się Chopinowi i Beethovenowi zmierzać z cyfrową rzeczywistością. Ale jak to z modą – szybko przemija. Może za kilka, kilkanaście lat, problem przeze mnie opisywany będzie już tylko mglistym wspomnieniem?

 ———————-

[1] Eijck K., Social differentiation In Musical Taste Patterns, Social Forces, Vol. 79, No. 3 (Mar., 2001), s. 1163-

1185.

[2] Cykl audycji “Fryderyka Chopina Dzieła Wszystkie”. Polskie Radio II,

https://pl.chopin.nifc.pl/chopin/composition/detail/name/Etiuda_c-moll_op._10_nr_12/id/171 (data dostępu:

12.06.2012).

[3] kryteria przyjęte przeze mnie w niniejszej analizie są najbardziej podstawowymi elementami, z jakich składa

się dzieło muzyczne. W analizie muzykologicznej stanowią punkt wyjścia dla rozważań teoretycznych

dotyczących konkretnego dzieła. Do kryteriów tych należą kolejno: budowa formalna utworu, rytmika,

melodyka i dynamika. Dodatkowo dookreślony został poziom wirtuozerii oraz grupa docelowa.

[4] Augustyn A., Chopin postacią z etykiety wódki, https://wiadomosci.gazeta.pl/kraj/1,34309,3959083.html (data dostępu: 12.06.2012).

[5] George R. M.: Beethoven. Biografia geniusza. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1976, s. 401.

[6] Choć to kwestia dyskusyjna, biorąc pod uwagę wyniki badań z 2007 roku, to jednak z perspektywy

muzykologicznej etiuda Rewolucyjna jest sztandarowym dziełem Fryderyka Chopina.

[7] Reklama po raz pierwszy została wyemitowana na antenie polskiej telewizji w 2011 roku.

[8] Ekiert J. , Czy wiesz? Zagadki muzyczne, Alfa, Warszawa 1995, s. 84, 242.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć