Fot.: Konrad Jaraszek

wywiady

Czas na Zacier. Wywiad z Mirosławem Jędrasem

O muzyce w czasach pandemii (i nie tylko), jej związku z medycyną oraz o tym, czego epidemia COVID-19 może nas nauczyć opowiada Mirosław “Zacier” Jędras – multiinstrumentalista, wokalista, autor tekstów i lider grupy muzycznej Zacier. Pomysłodawca i organizator Festiwalu Twórczości Nieograniczonej “Zacieralia”. Współpracował między innymi z Kazikiem, Elektrycznymi Gitarami i zespołem El Dupa. Gościnnie pojawia się na scenie z Kultem podczas corocznej trasy Akustik. Od lat związany z wytwórnią SP Records, pod szyldem której w ciągu ostatniej dekady wydał pięć płyt.
Doktor nauk medycznych, wykładowca Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, nefrolog. Od 30 lat pracuje w Centralnym Szpitalu Klinicznym UCK WUM przy ul. Banacha w Warszawie w Klinice Nefrologii, Dializoterapii i Chorób Wewnętrznych oraz, ostatnimi czasy, także na specjalnym oddziale COVID-owym.
 

Magdalena Żmudzińska: Jest pan lekarzem i muzykiem. Pana przykład czy Kuby Sienkiewicza pokazuje, że te dwie dziedziny dobrze ze sobą współgrają. Co je według Pana łączy?

Mirosław Jędras: Myślę, że to wrażliwość na człowieka i jego problemy, głębsze zanurzenie w filozofii dnia codziennego, zaduma nad losem jednostki, chęć znalezienia równowagi i ukojenia w bliskim zderzeniu z przemijaniem, chorobą, nieszczęściem, może nieco większa świadomość tego co nieuchronne.

M.Ż.: Czy zna Pan wielu grających/śpiewających medyków? Choćby w domu, niekoniecznie na scenie.

M.J.: Tak, wiele jest przykładów muzykujących medyków, ale też lekarzy zaangażowanych w inne dziedziny sztuki, jak choćby malarstwo, rzeźbiarstwo. Dla części to ucieczka od codzienności, ale wielu z nich to po prostu prawdziwi artyści, a ci jak wiadomo nie mogą się obejść bez tworzenia lub ulegania wpływom sztuki. To rodzaj przymusu, który wikła nas w proces obcowania z muzą i ewentualnie dzielenia się tym z bliźnimi.

M.Ż.: Cytując fragment piosenki Kultu „Prosto”: „To koniec jest układów, czas na zacier” – ile „zacieru”, sensu stricto,  jest w Zacierze?  Tj. na ile twórczość artystyczna jest dla Pana formą wyrazu buntu i mniej lub bardziej dosadnej oceny otaczającej rzeczywistości? A na ile formą odskoczni, odreagowania od codziennej, trudnej pracy w szpitalu?

M.J.: Moja twórczość zawiera wszystkie te elementy. Z tego co wiem, a z Kazikiem łączą nas wieloletnia przyjaźń i wzajemny szacunek, to cytat ten odnosi się konkretnie do Zaciera, czyli mnie. Zawiera się w nim nieoczywisty fakt, że w mojej twórczości nigdy nie kierowałem się chęcią zdobycia popularności i pieniędzy za wszelką cenę, zawsze tworzyłem z potrzeby serca, dla siebie i chętnych dzielenia ze mną moich wzlotów i upadków. Jeśli chodzi zaś o zacier, to moja twórczość rzeczywiście ma coś z tego pratrunku, gdyż często bywa chropowata, niedopieszczona, bardzo naturalna i szczera, ale jednocześnie zawiera w sobie zalążek tego co po destylacji staje się ambrozją. To piosenki bez fotoszopa. Nawet firma SP Records nie ingeruje w zawartość moich płyt. Stanowię swoisty rezerwat wolności słowa, filozofii życia i przebiegów muzycznych.

M.Ż.: Gdyby miał Pan z czegoś zrezygnować, to byłaby to medycyna czy muzyka?

M.J.: Na tym etapie, po 30 latach w szpitalu, zrezygnowałbym z pracy lekarza. Myślę, że odsłużyłem swoje dla innych i mój bilans jest nieznacznie pozytywny. Tworzę coraz więcej, przez ostatnie 10 lat nagrałem 5 oficjalnych płyt. To źródło nie wygasa, a raczej bije ze zdwojoną siłą. A jest to źródło, bo nic nie dzieje się na siłę. Pisanie tekstu pod dyktando to nieporozumienie. Tekst musi sam spłynąć z kosmosu i zostać przelany przez nuty aby powstała uzasadniona piosenka.

M.Ż.: Pana piosenki nie są skierowane do każdego odbiorcy. Częściowo są to poważne, nostalgiczne utwory, a częściowo jest to totalna awangarda – pastisz, kabaret, jak sam Pan powiedział w jednym z wywiadów „oscylacja na granicy dobrych tekstów i ścieku słownego, zamierzona błazenada.” Utwory na pierwszy rzut oka, czy raczej ucha, obrazoburcze, ale w rzeczywistości z drugim dnem. Czy taka, jak ujął to Kazik Staszewski w odniesieniu do Zaciera, „kosmicznie radykalna estetyka” nie jest zbyt kontrowersyjna dla Pana współpracowników czy studentów? Spotkał się Pan z taką opinią w szpitalu lub na uniwersytecie?

M.J.: Rzeczywiście, zgadzając się z dumą z powyższą charakterystyką, muszę przyznać, że nie każdy może bezpiecznie i ze smakiem spożywać zacier, potrzeba do tego doświadczenia życiowego i muzycznego, potrzeba też, czym się pocieszam w chwilach zwątpienia, inteligencji. Niewątpliwie przez swoją bezkompromisowość czy brak autocenzury zamknąłem sobie drogę do kariery narodowej, do tej pory moja twórczość ma przyklejoną łatkę wulgaryzmu i turpizmu, choć teksty wulgarne, głupie i prowokacyjne stanowią może 5% mojego bogatego dorobku. Ale szufladka tak działa. Jest pewna zmowa, którą trudno przełamać, trudno sięgnąć po nową płytę i obiektywnie ogarnąć jej zawartość. Dla wielu zostanę Zacierem z pierwszej płyty. Przekłada się to na brak promocji i skazuje mnie na życie na marginesie tak zwanego rynku muzycznego, co mi akurat pasuje bo nigdy nie pchałem się tam, gdzie mnie nie chciano. Natomiast moje środowisko, czyli medyków i studentów, ku mojemu zaskoczeniu nie skazuje mnie na banicję, a raczej więcej słyszę głosów uznania, akceptacji czy wręcz fascynacji, ale w końcu środowisko lekarskie to w przeważającej części inteligencja, a ostatnimi czasy mniejsze są w narodzie zakłamanie i hipokryzja.

M.Ż.: Jaką rolę według Pana odgrywa muzyka w tym trudnym czasie pandemii, w jakim się wszyscy znaleźliśmy?

M.J.: Myślę, że wielu ma więcej czasu na nowe poszukiwania, na obcowanie w domu z tym, na co brak czasu lub energii przy codziennej pracy. Z drugiej strony zamilkły kluby i sale koncertowe, część muzyków przymiera głodem, wielka jest chuć zasmakowania muzyki na żywo. Część z nas znalazła bodźce do tworzenia nowej muzyki, każdy kryzys do tego prowadzi. Jest eskalacja różnych wyzwań muzycznych na facebook’u. Pandemia jako katalizator twórczości? Czemu nie.

M.Ż.: A patrząc szerzej – jaką rolę z medycznego punktu widzenia odgrywa muzyka w życiu człowieka, nie tylko w czasie pandemii? Czy przepisywałby Pan ją na receptę swoim pacjentom jako pozamedyczny środek wspomagający walkę z chorobą?

M.J.: W walce z chorobą strona psychiczna i emocjonalna odgrywają kolosalną rolę. Brak może na to twardych dowodów, ale każdy doświadczony medyk wie, że optymista ma lepsze rokowanie niż maruda z tą samą chorobą. To indywidualna kwestia, którą osoba zainteresowana musi sama rozstrzygnąć, czy muzyka, i jeżeli tak to która, działa kojąco lub stymulująco, czy też drażni i pogarsza samopoczucie. Nie ma panaceum. Są też obserwacje obiektywne dotyczące konkretnych gatunków muzycznych, tak zwanej muzyki kontemplacyjnej czy medytacyjnej, ale w leczeniu szpitalnym te formy terapii nie znalazły powszechnego zastosowania. Nic na siłę. Jeden nie może obyć się bez muzyki, inny przeżywa ją tylko w tańcu, jeszcze inni w ogóle nie zwracają na nią uwagi.

M.Ż.: Jak według Pana zmieni się rynek koncertowy po pandemii? Wiele osób zastanawia się kiedy koncerty wrócą i czy będą wyglądały tak, jak przedtem. Jak organizowanie imprez w nowej, poCovidowej rzeczywistości widzi muzyk Ayatollah Mnierosłaff van der Zacier a jak doktor Mirosław Jędras? Czy nie ma Pan w sobie wewnętrznego konfliktu: pomiędzy muzykiem, który chciałby móc wrócić na scenę, a lekarzem, który rekomenduje dystansowanie społeczne?

M.J.: Pandemia nie będzie trwać wiecznie. Nie wiadomo jaki będzie jej naturalny przebieg, na ile uda się wypłaszczyć krzywą zachorowań, stworzyć szczepionkę, nie wiemy czy sam wirus osłabnie i zaniknie, a może ulegnie katastrofalnej mutacji, z którą ludzkość sobie nie poradzi? Jak niektórzy z zazdrością podkreślają, jedynym festiwalem roku 2020 mogą się okazać organizowane przeze mnie od 13 lat Zacieralia, dwudniowa impreza niezależna, która odbyła się 17 i 18 stycznia, zanim doszło do pierwszych zachorowań na wirusa. Mam nadzieję, że kolejne Zacieralia zaistnieją bez przeszkód w styczniu 2021 i w tym roku nie będą już festiwalem osamotnionym. Tymczasem należy unikać imprez masowych, choć bardzo negatywnie odbija się to na żywotności większości zespołów i na kondycji klubów muzycznych. Część z nich nie poradzi sobie finansowo i upadnie.

M.Ż.: Cytując fragment utworu „Życie Prowizoryczne” z ostatniej płyty Zaciera „Nie zabijaj motyli”: „W każdym upadku jest początek wielkości”. Czy według Pana pandemia Covid-19 czegoś nas nauczy? Zrozumiemy i przewartościujemy pewne rzeczy?

M.J.: Już tak się dzieje. Kazik podzielił się ze mną swoimi przemyśleniami 13 marca: „Siedzę w domu i kombinuję sobie, czy ten wirus to nie cud z drugiej strony? Jesteśmy z bliskimi, mamy czas dla dzieci, myślimy i rozmawiamy o rzeczach NAPRAWDĘ istotnych, jesteśmy bardziej obecni i uważni. A może z punktu widzenia przyszłości jest to wyjątkowy dar i paradoksalnie pomoże nam w szerszej perspektywie wydłużyć i poukładać na nowo nasze Życie? Możemy już nie kupować dodatkowych ubrań i gadżetów, mniej latamy, mniej jeździmy, mniej robimy szumu na około siebie. Czas pokory. Niektórzy ludzie po raz pierwszy zobaczą, że można żyć  inaczej. On!! przystawia nam do oczu prawdę o nas i pokazuje nam ulotność naszego życia (…)”. Pozwolę sobie dodać moją na to odpowiedź: „Zgadzam się. Często mam wrażenie, że żyjemy na kredyt, martwimy się głupotami, a tak naprawdę nie dotknęły nas jeszcze prawdziwe nieszczęścia. Zjawiska takie jak epidemie czy wojny resetują myślenie na właściwe tory i pozwalają wrócić do najważniejszych celów i treści życia”.

M.Ż.: Na koniec – czy chciałby Pan zostawić czytelników z jakąś jedną myślą przewodnią bądź radą na ten trudny czas?

M.J.: Myślę, że puenta zawarła się w punkcie powyższym za sprawą rozważań dwóch starszych mężczyzn, którzy większość życia mają już za sobą, są jednak nadal zanurzeni w jego nurcie i nie tylko wierzgają niezaradnie płynąc z unoszonymi śmieciami, ale starają się przeć pod prąd i pisać swoją historię i zarażać nią innych. Do takiej aktywności zachęcam. Pozostawmy coś po sobie.

Partnerem Meakultura.pl jest Fundusz Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS

ZAiKS Logo

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć