Statuetki GRAMMY / flickr.com (Thank You (24 Millions ) views)

felietony

Czy wciąż gramy o GRAMMY?

Gale rozdania nagród to przepych, łzy wzruszenia i czerwony dywan. Ekscytowałam się rozdaniem Oscarów, zawsze uważałam je za najbardziej prestiżowe nagrody, znałam filmy i nazwiska nagrodzonych. Transmisja w Polsce w środku nocy nadawała tej gali pewną tajemniczość i elitarność. Następnego dnia każdy słyszał, co się działo, widział najpiękniejsze kreacje, ale jedynie garstka widziała całość i mogła dyskutować na temat wszystkich kategorii. Byłam jedną z tych nielicznych. Zarwanie nocy było niczym przy możliwości pochwalenia się szczegółami z gali, o których nikt jeszcze nie wiedział. 

W świecie kultury filmowej Oscary, czyli Nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej, są największe i najstarsze. W muzyce to Grammy, coroczne nagrody Narodowej Akademii Sztuki i Techniki Rejestracji, są najważniejsze i najbardziej pożądane, a jednak, co może dziwić, cieszą się one znacznie mniejszą popularnością niż ich filmowy odpowiednik. Nie są transmitowane w polskiej telewizji ani w internecie, system oceniania jest bardziej skomplikowany, z mnóstwem kategorii o podobnej nazwie, a przeciętny europejski słuchacz nie zna nagradzanych piosenek, nie mówiąc o najlepszych płytach. Gala rozdania Grammy też wydaje się umiarkowanie atrakcyjna w porównaniu np. z nagrodami MTV. Widzowie oczekują, że zobaczą swoich idoli odbierających statuetki, ale najgłośniej słychać narzekanie, że wygrały zupełnie nieodpowiednie osoby. Podobne odczucia mam z Fryderykami. Zatem czy obie nagrody mają sens? 

Każdy artysta marzy, żeby usłyszeć swoje nazwisko po słowach: „AND THE GRAMMY GOES TO…”. Nagroda to znak jakości i międzynarodowego uznania.

Uroczystą galę rozdania Grammy poprzedza głosowanie na faworytów przez członków Akademii. To w ich rękach leży decyzja. Nie są oni ekspertami we wszystkich gatunkach muzycznych, są przy tym ludźmi o rozmaitych gustach i ich prywatne oceny odgrywają dużą rolę w wyborze zwycięzców. Wpływ chwili i osobiste znajomości mogą zadecydować o ostatecznym wyniku. Komisja nie jest zaznajomiona ze wszystkimi płytami i łatwo przeoczyć te najlepsze. Niekiedy niestety głośne kontrowersje i skandale są skuteczniejszym sposobem na sukces niż talent i świetny materiał.

Zastanawiając się nad istotnością Grammy, dobrze jest ustalić, czy uważamy nagrody za amerykańskie czy światowe. Jeśli światowe, można im od razu zarzucić, że nie reprezentują wszystkiego, co się dzieje w muzycznym świecie, jak np. K-popu. Jeśli amerykańskie, można uznać, że europejski punkt widzenia jest tu nieistotny, co nieco chłodzi nasz entuzjazm wobec próby zrozumienia werdyktów Narodowej Akademii Sztuki i Techniki Rejestracji. Nie pada w niej co prawda słowo „amerykańska”, ale większość nominacji jest rozpatrywana przez amerykańskich członków i z perspektywy amerykańskich odbiorców. Przy czym większość kandydatów w kategorii „album roku” jest znanych na całym świecie poprzez dominujący globalny wpływ amerykańskiego rynku muzycznego. Parafrazując Franka Sinatrę: wybicie się tam to wybicie się wszędzie.

Dyskusja na temat sensu przyznawania nagród pojawia się co roku. Równie często publikowane są artykuły z listami nominowanych, jak i zestawienia pominiętych. Wytłumaczeniem może być ograniczona pojemność kategorii, co automatycznie skutkuje pominięciem niektórych wykonawców. Zdarzało się, że wybitni artyści nie dostali nawet okazji na zdobycie statuetki (Bob Marley, The Velvet Underground), albo nie otrzymali nagrody, pomimo czasem nawet czterokrotnych nominacji (Jimi Hendrix, Janis Joplin, Queen, Depeche Mode, Guns N’ Roses[1]), a przecież wkład każdego z nich w kulturę i historię muzyki jest niekwestionowalny! My, fani i słuchacze, dziwimy się, jakim cudem prawdziwe legendy muzyki mogły nie dostać tej nagrody. Ale żeby zostać legendą, potrzeba czasu, którego coroczne nagrody nie mają[2]. Przyznawane są wykonawcom i twórcom po przesłuchaniu ich dzieła. Duże znaczenie ma tutaj pierwsze wrażenie − jeśli artysta nie potrafi go odpowiednio wytworzyć, jego szanse drastycznie spadają. 

Pod tym względem dobrze prezentują się nasze rodzime Fryderyki. Mają co prawda zawężony rejon pochodzenia artystów, ale przeglądając nazwiska wygranych z poprzednich lat, widzimy najlepszych z najlepszych. Laureaci pierwszych edycji (Edyta Bartosiewicz, Kayah czy Wojciech Waglewski) w kolejnych latach zbierali coraz więcej laurów, utwierdzali swoją pozycje na rynku i obecnie są wciąż czołowymi artystami w Polsce. Fryderykom, przyznawanym co roku przez Akademię Fonograficzną, można teoretycznie wiele zarzucić, ale merytorycznie wszystko się tam zgadza. Nominowani są najpopularniejsi, a nagrody dostają zasłużeni artyści. Jednak sama gala wypada dość blado. Widzowie sprawiają wrażenie, jakby nudziła ich połowa kategorii, a recenzenci uwielbiają pastwić się nad samą produkcją wydarzenia. Wydaje się, że gala Fryderyków coraz bardziej dedykowana jest branży muzycznej, a nie słuchaczom. 

Na Grammy panuje zasada, że warto nagrodzić nazwisko, które przyciągnie widownię; w Polsce ta metoda działa w przypadku kilku artystów.

Rzucenie nazwiskiem Dawida Podsiadło zawsze podgrzewa atmosferę. Zapewne nigdy nie uda się to w przypadku Kazika Staszewskiego czy Taco Hemingwaya, którzy konsekwentnie, mimo nominacji i zdobytych laurów, nigdy nie pojawili się na gali. 

Mówiąc o Fryderykach i Grammy, trzeba wspomnieć o innych nagrodach i wyróżnieniach w branży muzycznej. Jest ich sporo i, co ciekawe, co kilka lat zmienia się ich znaczenie. Kiedyś prestiżowe były MTV Video Music Awards, dziś to bardziej IHeartRadio Music Awards. Mamy także Brit Awards czy Mercury Prize, skupiające się na rynku brytyjskim. Można zostać laureatem muzycznej nagrody Pulitzera, ale tutaj najczęściej zdobywa ją amerykański twórca muzyki poważnej. Rockowy zespół może liczyć, że po 25 latach od debiutu jego twórczość nie zostanie zapomniana i dostanie się do Rock & Roll Hall of Fame.

Niezależnie od tego, czy co roku śledzimy gale rozdania nagród z wypiekami na twarzy, czy raz na jakiś czas zauważymy napis Laureat Grammy/Fryderyka na okładce płyty − nagrody to zawsze pewne podsumowanie. Dla każdego znaczą coś innego. Warto popatrzeć na to z dystansem, cieszyć się z wygranej razem z wykonawcami i pogratulować organizatorom, że na jedną noc jednoczą artystów i widzów z różnych środowisk, by wspólnie celebrować i doceniać to, co jest dla nich najważniejsze: muzykę.

___

Przypisy:

[1] Za: Wikipedia, Link, dostęp: 2.02.2024.
[2] Legendy branży muzycznej mogą liczyć na nagrodę za „życiowe osiągnięcia”  (lifetime achievement). W ramach pewnej formy „zadośćuczynienia” pośmiertnie otrzymali ją i Hendrix, i Marley. Link, dostęp: 2.02.2024. 

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć