pixabay.com/ rawpixel

felietony

Dlaczego instrumenty wirtualne są lepsze od tradycyjnych?

Instrument materialny (hardware) to fizyczny obiekt, który posiada pewną masę i może wydawać z siebie dźwięki. Ze względu jednak na upartą żywotność tradycji klasizmu i wykluczeń, myślimy tu przede wszystkim o trąbkach, puzonach i fortepianach, a nie o pustych puszkach po coca-coli lub innych względnie niepotrzebnych i ciekawie brzmiących przedmiotach. Instrument wirtualny (software) zaś składa się w większości przypadków z kodu źródłowego, który zamieszkuje określone urządzenie elektroniczne. Instrumenty wirtualne, w tym wtyczki VST, pozwalają nam kształtować dowolne brzmienia, wykonywać na nich wszystkie zwariowane melodie, a nawet rozwijać dowolne aranżacje i formy. Możemy nawet tworzyć własne instrumenty przez programowanie oraz DAWy takie jak Max/MSP. Jedyne ograniczenie to nasza własna wyobraźnia. To banał powiedzieć dziś w pewnych kęgach, że instrumenty wirtualne są ciekawsze i bardziej praktyczne niż ich materialne odpowiedniki, ale skąd się wzięło to przekonanie? Sprawdźmy!

Pixabay.com/ Gerd Altmann 

1. Zadbaj o zdrowie

Czy wiesz, że zerwanie struny w wiolonczeli może prowadzić do utraty wzroku? Grając na tym starodawnym instrumencie ryzykujesz, że napięta cięciwa wystrzeli prosto w twoje oko i okaleczy cię na całe życie! Kontrabasiści, perkusiści i inni artyści „wagi ciężkiej” regularnie nadwyrężają swój kręgosłup. Koniec z tym! Twoje zdrowie jest najważniejsze!

Podobnych niebezpieczeństw nie napotykamy, grając na instrumentach wirtualnych. Nie mają one żadnej masy, więc nie stanowią dla nas fizycznego obciążenia. Możemy co najwyżej mówić o ciężarze laptopa, telefonu, lub zegarka, na którym bytuje nasza ulubiona wtyczka czy aplikacja. Oczywiście wiele mówi się o negatywnym wpływie VST na zdrowie naszych oczu. Gra na instrumentach wirtualnych rzekomo pogarsza wzrok. Niby tak, ale… każdy adept wiolonczeli przyzna, że lepiej zmęczyć oko niż całkiem je stracić.

2. Napraw rodzinne relacje

Każdy, kto został zmuszony przez los, aby w warunkach domowych ćwiczyć na skrzypcach, trąbce, waltorni czy fagocie, przyzna: rodzina tego nie znosi! Co, jeśli rodzice chcą akurat obejrzeć wiadomości? A siostra lub brat zaprosili znajomych, żeby wspólnie odrobić prace domowe? Nasze szlachetne gamy stają się dla nich prawdziwą udręką. Ćwicz w słuchawkach i oszczędź rodzinie cierpienia!

3. Uniknij więzienia!

Gra na instrumentach materialnych wiąże się z ryzykiem odsiadki. Problemy zaczynają się już przy próbach pozyskania instrumentu. W przypzdku instrumentów wirtualnych sprawa jest prosta: znajdujesz instrument, bierzesz go sobie i na nim grasz. Pamiętaj jednak, że jeśli znajdziesz gdzieś instrument materialny i po prostu sobie go weźmiesz, możesz nawet trafić za kratki! Sytuacja pozostaje równie napięta, kiedy masz już swój wymarzony instrument materialny i po prostu grasz na nim w domu. Niedawno do prokuratury została zgłoszona sprawa profesjonalnego pianisty, który ćwiczył w domu przygotowując się do występu. Podobno zakłócał tym spokój sąsiadów. Pozwany muzyk przegrał – przestępstwo muzyczne zostało uznane wyrokiem sądu. 

pixabay.com/ pixabay.com/ Ales Krivec 

4. Nie bądź koniem…

Béla Bartók powiedział kiedyś „Konkursy są dla koni, nie dla artystów”. Cytat okrążył świat w brzmieniu „Competitions are for horses, not artists”, a słowo „competition” oznacza nie tylko konkurs, ale też każde współzawodnictwo. Jak jednak pozbyć się tego współzawodnictwa, które stanowi przecież trzon klasycznomuzycznego concertare? W grze na instrumentach materialnych jest ono niezbywalne. Wykonawca musi współzawodniczyć. Oznacza to na przykład śmiertelnie poważną wojnę ze znajomymi z klasy o to, kto szybciej przebiera palcami. Osoba najsprawniejsza może następnie zdeklasować swoich przyjaciół i odebrać im posadę w orkiestrze. Instrumenty wirtualne nie wytwarzają takich ciśnień, ponieważ brudną robotę generowania dźwięku wykonuje za nas elektroniczny niewolnik. Jeśli masz w domu pralkę, jaki jest sens prania wszystkiego ręcznie?

5. …bądź cool

Nikt przy zdrowych zmysłach nie zaprzeczyłby stwierdzeniu, że instrumenty materialne są bardziej „cool” od wirtualnych. Wiemy, że jest odwrotnie. Mimo, że nie umiemy wyjaśnić, co znaczy być „cool”. Możemy co najwyżej wskazać palcem np. jakiś instrument wirtualny i powiedzieć: o, to właśnie oznacza być cool. Definicja bycia cool zawiera w sobie pewien pozorny paradoks logiczny, który bardzo dobrze znamy ze słynnego ludowego porzekadła: „Jesteś taką pierdołą, że gdyby był konkurs na bycie pierdołą, to byłbyś drugi”. Podobnie z „byciem cool”. Kto jest bardziej cool: osoba, która przyszła na test „bycia cool” i wygrała 100/100 punktów, czy może osoba, która zaspała?

6. Życie sportowca to nie bułka z masłem

Wróćmy na chwilę do punktu 4. Wspomniane tam współzawodnictwo wymaga od nas wielu ciężkich treningów fizycznych. Aby zostać koncertowym pianistą, należy utrzymywać podobny rygor jak w przypadku zawodowych biegaczy. Zagranie szybkiego pasażu wymaga od nas nie lada sprawności fizycznej. Tymczasem dowolny pasaż na instrumencie wirtualnym nie wymaga od nas niczego oprócz odrobiny kreatywności. Ułóż nutki w piano roll, kliknij play i gotowe!

7. Ciesz się muzyką!

Grając na instrumencie materialnym masz dużą szansę, że napotkasz kogoś, kto skrytykuje to, co robisz i całkowicie odbierze ci ochotę do muzykowania. Jeśli interesuje cię świat zakazów i ścisłej hierarchii – wybierz instrument materialny! Instrumenty wirtualne to wciąż muzyczny „dziki zachód” dla teoretyków i pedagogów, dlatego nikt nie będzie mówił ci, jak masz żyć. Po prostu graj, słuchaj i rób to, na co masz ochotę!

Dofinansowano ze środków Funduszu Popierania Twórczości Stowarzyszenia Artystów ZAiKS

 

 Jedyne takie studia podyplomowe! Rekrutacja trwa: https://www.muzykawmediach.pl/

 

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć