Skojarzeń związanych z baletem jest wiele: obcisłe stroje, krótkie, zwiewne sukienki, ciasno upięte włosy, elegancja, lekkość, gracja, elitarność, rygor. Jak jednak wygląda to od wewnątrz? Czy od tancerza baletowego wymaga się wyłącznie umiejętności tanecznych? Jak scharakteryzować można balet? Jaki to rodzaj sztuki? Poniższe przemyślenia zainspirowane są książką Mój balet. Opowieść o tańcu: od szkoły do sceny Anety Wiry-Ostaszyk i Joanny Kończak.
Stąpając po ziemi. Charakterystyka tancerza baletowego
Tancerz baletowy. Zawód ten, oprócz widocznych zdolności tanecznych, a więc poczucia rytmu i muzykalności, wymaga od osoby również umiejętności aktorskich, gimnastyczno-sportowych, a także określonej budowy ciała i specyficznych predyspozycji fizycznych. Do tego dodać można konkretne cechy charakteru, przydatne w trakcie kształcenia, a następnie w pracy. I tak jak talent do tańczenia wydaje się być czymś oczywistym, tak pozostałe uzdolnienia nie są kojarzone z baletem bezpośrednio.
Aktor. Balet to nie tylko taniec – to widowisko teatralne. W sztuce teatralnej wymaga się od aktorów odpowiedniego przygotowania postaci, a potem umiejętnego przekazania historii i emocji, odczuwanych przez bohatera, przy pomocy słów, mimiki twarzy, gestów. Tancerz baletowy także powinien spełniać te kryteria. Jednak jest on pozbawiony możliwości użycia głównego nośnika informacji – słów. Zadanie aktorskie utrudnione – samymi ruchami i mimiką pokazać historię, w dodatku wykonując równocześnie skomplikowaną choreografię. Konieczne są więc umiejętności interpretacji i wcielania się w różne postaci, bycie elastycznym, pomysłowym, nieszablonowym. Szczególnie jeśli rolę trzeba odegrać nagle – bo ktoś, podczas występu, uległ kontuzji i konieczne jest zastępstwo „na już”.
Gimnastyk-sportowiec. Zawód tancerza baletowego wymaga, wbrew pozorom, które można nabyć, obserwując lekko i zgrabnie poruszających się na scenie tancerzy, ogromnej kondycji, osiąganej latami, którą łatwo utracić na przykład poprzez kontuzję. Odpowiednia dieta, treningi, a to wszystko, aby móc utrzymać dobrą sylwetkę i stosowną wytrzymałość fizyczną, niezbędną w tym zawodzie.
Model. Egzaminy wstępne do szkoły baletowej, łączą się nie tylko z badaniem poczucia rytmu, ale predyspozycji fizycznych kandydata. Prawidłowo zbudowana sylwetka, odpowiadająca kanonom wyglądowym tancerza baletowego, a dodatkowo sprawdzanie „rozwarcia bioder”, od którego zależy możliwość tańca w otwartych pozycjach, na „wykręconych” nogach – spełnianie kryteriów bardziej uzależnionych od genetyki niż nabytych. Może to budzić skojarzenia z wymaganiami wobec modeli i modelek – bez odpowiedniego wyglądu ciężko o rozpoczęcie kariery.
Duża liczba ćwiczeń fizycznych i zajęć już od najmłodszych lat kształtują tancerza baletowego na osobę zorganizowaną i silną psychicznie, taką, która musi liczyć się z przeciwnościami, presją bycia wystarczająco dobrym lub po prostu dobrym w swojej branży i pokory przyjęcia tego, że pomimo dużego wysiłku i poświęcenia, jaki dana osoba wkłada w balet, może się znaleźć ktoś, kto będzie od niej lepszy. Przy tym wszystkim nie można zapomnieć o celu starań – o sztuce, będącą czymś, co wymaga wrażliwości, którą w takim rygorze można łatwo zatracić.
Będąc bliżej nieba. Balet jako sztuka
Balerina, nadziemska sylfida, która stanęła na palcach by być bliżej nieba.
Sylfida w późnośredniowiecznej magii oznaczała ducha powietrza. Słowem tym określić można także kobietę smukłą, delikatną i pełną wdzięku. To nie przypadek, że w jednym z najpopularniejszych baletów romantycznych główna bohaterka otrzymała właśnie takie imię.
Tancerze baletowi większość czasu w pracy spędzają „na palcach” – poszerzając do granic możliwości bycie „wyżej”, jednocześnie dotykając ziemi. Stąd skojarzenia, że są oni pośrednikami pomiędzy niebem a ziemią, pomiędzy światem idei, przestrzenią transcendentalną, a rzeczywistością.
Również taką funkcję ma spełniać balet – przenieść publiczność w inną sferę, oderwać lekko od otaczającego świata i zatopić gdzieś „ponad” poprzez spektakl, który nie potrzebuje słów, aby przekazać idee autora.
Sztuka baletowa w klasycznym ujęciu zawiera w sobie sceny, które mają oddziaływać na odbiorcę swoją perfekcją, harmonią i symetrią – przymiotami piękna pitagorejskiego. Stąd biorą się wymagania, dotyczące sylwetki tancerzy. Choreografia, scenografia oraz artyści muszą tworzyć spójny i harmonijny obraz, cieszący oko widza. Jednak nie wszystkie szkoły baletowe trzymają się ściśle tych zaleceń. Najbardziej dążącą do perfekcji jest szkoła rosyjska, amerykańska, związana z musicalem, pozwala artystom na dużo większą swobodę w choreografii i w ruchu. W XX wieku powstało również wiele koncepcji sprzeciwiających się rygorystycznym zasadom kształtowania sztuki baletowej – zrywają one z konserwatywnym spojrzeniem.
Trudno nie zgodzić się z tezą, że najważniejszym elementem widowiska baletowego jest taniec – reszta stanowi integralne dopełnienie historii. Mimo to, nie sposób wyobrazić sobie Tańca czterech łabędzi z baletu Piotra Czajkowskiego, wykonanego przez baleriny ubrane w stroje klaunów lub Tańca rycerzy z baletu Romeo i Julia zatańczonego do innego utworu niż Siergieja Prokofiewa. Choreografia, scenografia, kostiumy i muzyka stanowią nierozerwalną całość – od każdego z tych komponentów zależy wydźwięk dzieła. Różne dysponowanie nimi sprawia, że osoba, odpowiadająca za ideę spektaklu, może w zróżnicowany sposób osiągnąć swój cel – na przykład dzięki całkowitej rezygnacji ze scenografii i minimalistycznemu podejściu do strojów, uwaga widza skupi się głównie na emocjach zawartych w ruchu, gestach i mimice twarzy tancerzy, spotęgowanych przez odpowiedni dobór muzyki.
A co z książką?
Twarda okładka, gruby, porządny papier, wewnątrz wiele pięknych zdjęć, delikatna estetyka. Kiedy po raz pierwszy spojrzałam na książkę Mój balet stwierdziłam: dobrze wydana publikacja, raczej o przeznaczeniu hobbystycznym niż naukowym. Kolejnym potwierdzeniem tej tezy było wydawnictwo, odpowiadające za pojawienie się jej na rynku, Nasza Księgarnia, kojarzone głównie z wydaniami dla dzieci i młodzieży. Czy moje przypuszczenia się sprawdziły?
Dwie autorki: Aneta Wira-Ostaszyk – tancerka zespołu Polskiego Baletu Narodowego, która prowadzi bloga simpledancerslife.com – oraz Joanna Kończak – redaktora, pasjonatka baletu. Jedna – praktykująca taniec na co dzień – druga – obserwująca zmagania tancerzy z pozycji widza. W podobny sposób można podzielić ich książkę. Złożona jest ona z dwóch części (nieujętych w spisie treści): subiektywnej, opisującej życie codzienne tancerza baletowego zarówno podczas edukacji szkolnej jak i w trakcie wykonywania zawodu, i obiektywnej, przedstawiającej podstawy techniki baletu, jego historię oraz najsłynniejsze dzieła tego gatunku.
Sam tytuł Mój balet. Opowieść o tańcu: od szkoły do sceny w sposób bezpośredni sugeruje zawartość książki, a sugestia ta jest zgodna z rzeczywistością. Ma ona przedstawiać osobisty punkt widzenia przy pomocy opowieści – czegoś kojarzonego jako historię długą, intymną, magiczną na swój sposób.
Czy poleciałabym tę książkę? Tak, z jednym zastrzeżeniem: to pozycja o charakterze hobbystycznym, skierowana raczej do dzieci i młodzieży, o czym świadczy język wypowiedzi autorek – prosty, tłumaczący czasami rzeczy oczywiste dla dorosłego człowieka. Nie oznacza to jednak, że osoba starsza nie odczuje satysfakcji z czytania lub nie wyniesie czegoś dla siebie. Dla kogoś, kto nigdy nie zagłębiał się w tematykę baletu, stanowi ona dobry podręcznik, wręcz przewodnik, oprowadzający po podstawach w sposób przyjemny i wciągający. Fotografie, stanowiące jeden z atutów tej publikacji, pozwalają lepiej zwizualizować opisywaną przez twórczynie rzeczywistość.
Całość to spójne, harmonijne wydanie – zupełnie jak klasyczny spektakl baletowy – które można podsumować zdaniem z zamieszczonej na okładce notki: „[…] wspaniałe kompendium wiedzy – wzbogacone o liczne anegdoty z przedstawień, osobiste doświadczenia oraz piękne fotografie”.
Partnerem wydania numeru o tańcu jest Instytut Muzyki i Tańca
Partnerem Meakultura.pl jest Fundusz Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS