felietony

Dubstep. Nowy gatunek muzyczny?

Kwestia poświęcona jest dubstepowi, czyli gatunkowi muzyki elektronicznej, o którym dzięki młodszym znajomym dowiedziałem się latem 2010 roku. Poczatkowo myślałem, że dubstep pozostanie podgatunkiem tzw. – złośliwie mówiąc i naturalnie upraszczając – “techniawy” i poza nią nie będzie wykraczał, ale zyskał akceptację, jak widać.

Pierwszy raz łączenie dubstepu z innym gatunkiem zauważyłem na nowej płycie Sublime w piosence Safe and Sound. Nie dało mi to bardzo do myślenia, nie dostrzegałem w tym żadnej istotnej tendencji, ale jak się okazuje myliłem się. Na nowej płycie Korna też mamy do czynienia z wykorzystaniem świdrującego dźwięku. Właściwie została ona w całości zremiksowana dupstepowo, choćby w Get Up albo Narcissistic Cannibal. Zatem może być coś na rzeczy i warto tej stylistyce przyjrzeć się. Co więcej, wokalista Korna, Johnatan Davies, twierdził, że Korn grał dubstep zanim w londyńskich dyskotekach na przełomie XX i XXI wymyślono dubstep.

Na dubstep bardziej zwróciłem uwagę, gdy byłem (między czerwcem a wrześniem 2011 r.) w Amsterdamie i kilka razy odwiedziałem ze znajomymi klub Overtom 301. Za każdym razem, gdy byliśmy w tym przybutku kultury alternetywnej, to występował ktoś, kogo instrumentarium stanowiły laptopy i miksery. Nie widziałem tam ani razu zespołu grającego na instrumentach muzycznych, jakie można nabyć w sklepach z instrumentami. Później, gdy przypadkowo trafiłem na internetowe doniesienia nt. zespołu Modestep na stronie internetowej Polskiego Radia. Jest to ciekawy przykład łączenia instrumentarium informatycznego z muzycznym, co prezentuje choćby poniższy teledysk.

Na polskim podwórku, minionej jesieni mogliśmy zapoznać się z kawałkiem Pezeta Co mam powiedzieć. W nim Sydney Polak, czyli realizator albumu też używa dupstepowych wstawek. Imperium dubstepu powiększa swoje terytorium.

A jaki włąściwie jest ten cały dubstep? Czym różni się od znanych, starych fragmentów muzyki trance techno z lat świetności berlińskich LoveParade. Można mówić, że funkcjonalnie niczym, bo też jest to dyskotekowa muzyka elektroniczna. Część fanów pewnie zwraca uwagę na zmianę nastroju muzyki. Trance techno jest euforyczne, podczas gdy dubstep tej euforii tyle nie wykazuje.

Najbardziej charakterystyczne muzycznie jednak jest używanie ,,ryrającego” basu – tzw. wob-wob albo wobble. Owo drżenie (ang. wobble) przez to, że modyfikuje dźwięk może kojarzyć się z brzmieniem gitarowego efektu overdrive albo dirtortion, który bazuje na modyfikacji amplitudy dźwięku. Wob-wob z kolei powstał inaczej po przez wykorzystanie technicznej możliwości wielokrotnego dzielenia loop‘y na pół, jak zdradza w instruktażowym filmiku niemiecki twórca.

Czy istnienie dubstepu łączy się w jakikolwiek sposób z tematyką społeczną? Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Myślę, że zarówno fani, jak i twórcy odczuwają potrzebę kreowania nowości, odróżniania się od poprzednich pokoleń twórców i stworzenia nowego, swojego gatunku muzycznego, z którym młodzi będą się utożsamiać. Zarówno jako producenci, konsumenci i prosumenci. Skrótowo mówiąc: kto nie z nami ten wapniak (mówi się jeszcze tak?). Tak jak Lady Gaga muzycznie nie wiele różniła się od Madonny, tak dubstep przez swój wobbling i użycie efektu delay, czy mówiąc językiem gier komputerowych slow motion różni się od techno. Z perspektywy socjologicznej tworzenie i słuchanie dubstepu będzie na pewno przede wszystkim odnosiło się do dwóch kluczowych potrzeb o genezie społecznej. Potrzeby tożsamości i potrzeby przynależności, że pozwolę sobie przywołać tytuł jednej książki.

Inną sprawą jest obniżenie poziomu euforyczności tego rodzaju  muzyki elektronicznej. To z kolei może wiązać się z przemianami mentalności czy też nastrojów społecznych w ostatnich latach, lecz oczywiście nie chcę zakładać, że po 2000-którymś-tam roku młodych w krajach rozwiniętych ogarnął pesymizm i dekadencja, co przełożyło się na powstanie niekiedy mrocznego dubstepu.

———————–

Ziemowit Socha – socjolog i badacz społeczny, absolwent socjologii i etnologii na UMK w Toruniu, współpracownik kilku firm badawczych i Wyższej Szkoły Bankowej w Bydgoszczy. Doktorat zdecydował się napisać na muzykologii we Wrocławiu, bo interesuje go m.in. socjologia muzyki. Swoje podejście do tej dyscypliny prezentuje od marca 2011 roku na blogu Muzyka/dźwiek, społeczeństwo/kultura (www.socjologia-muzyki.blogspot.be) i nim dzieli się właśnie z MEAKULTURĄ. Poza niemal wszelką socjologią, antropologią gospodarki i muzyką (bo gra na gitarze ogniskowe piosenki) to już chyba go nic nie interesuje.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć