Okładka płyty, materiały prasowe

edukatornia

Duet doskonały. Jerzy Wasowski i Jeremi Przybora – sylwetki twórcze

Panowie w cylindrach, getrach, z goździkiem w butonierce – przyjmowani z sympatią przez dawną widownię telewizyjną, ale słuchani z zachwytem również i dzisiaj… MEAKULTURA zaprasza do podjęcia przygody z twórczością Kabaretu Starszych Panów. Zarówno tych melomanów, którzy piosenki Kabaretu nucą od lat, a w wolnych chwilach wymieniają się z przyjaciółmi znanymi cytatami, jak i nowicjuszy w dziedzinie badań nad Herbatką czy Na grzyby. Na początek w EDUKATORNI życiorysy Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory.

 

Jerzy Wasowski – polski Gershwin

Korzenie muzyki Jerzego to jazz. Swing[1]
Maria Wasowska

Rodzina Wasowskich wywodziła się z inteligencji żydowskiego pochodzenia, przyjęła wyznanie rzymskokatolickie i była związana z kulturą polską. 31 maja 1913 roku na świat przyszedł Jerzy Ryszard Wasowski. Jego ojciec – dziennikarz, publicysta, działacz społeczny i polityczny to w zasadzie Józef Wasserzug (przed wojną zmienił nazwisko na Wasowski). Ukończył gimnazjum w Sosnowcu, paryski College de Sciences Sociales, został w Paryżu korespondentem „Nowej Gazety” i „Niwy Polskiej”, był współpracownikiem „Prawdy”, a po przeprowadzce do Warszawy współpracował z „Kurierem Porannym”, „Przeglądem Wieczornym”, „Nową Gazetą”, „Kurierem Polskim”, „Głosem Stolicy” i „Gońcem”. Współpracował ponadto z „Myślą Niepodległą” oraz był działaczem Ruchu Wolnej Myśli. Redagował „Widnokrąg”, a po wojnie został zastępcą naczelnika wydziału prasowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Felietonista „Kuriera Polskiego”, „Narodu”, „Dodatku Literacko-Artystycznego”, „Nowego Kuriera Polskiego”, „Kuriera Czerwonego”, „Expressu Porannego”, „Dobry Wieczór” i „Dzień Dobry”. W 1923 założył Polską Agencję Publicystyczną, której był redaktorem naczelnym. Powołał do życia tygodnik społeczno-polityczny „Epoka”, pisał pod pseudonimem Widz. Jest autorem książek Człowiek w Polsce, Wielkie czasy oraz Człowiek-Naród-Ludzkość. Politycznie zaangażowany jako działacz Klubu Demokratycznego, następnie Stronnictwa Demokratycznego.

Na temat matki, Marii Breslauer, we wspomnieniach znaleźć można niewiele, poza tym, że była zamożną, muzykalną kobietą z towarzystwa. Takowe nieliczne wzmianki wynikają zapewne z faktu, iż małżeństwo z Józefem rozpadło się, kiedy mały wtedy jeszcze Jurek miał zaledwie kilka lat. Wówczas jego ojciec związał się z Marią Strońską, aktorką kabaretu Qui Pro Quo (zawodowo współpracującą z Julianem Tuwimem) i to właśnie przy niej dorastał chłopiec.

Wychowywał się w zasadzie sam, gdyż oboje opiekunowie pracujący w zawodach artystycznych z racji swych zajęć poświęcali mu niewiele czasu. Największym wówczas przyjacielem chłopca stał się fortepian – zabawka z białymi i czarnymi klockami wydającymi dźwięki. Zaczął na nim grać w wieku 5 lat, ale od ćwiczeń na fortepianie zawsze wolał kino. Przytacza we wspomnieniach: Rodzice zmuszali mnie do gry na fortepianie, ale migałem się od nauki. Wolałem sam sobie pograć albo na wieczorkach tanecznych, niż ćwiczyć i ćwiczyć do znudzenia[2]. Nauka gry na instrumencie w szkole muzycznej spełzła na niczym, gdy dowiedział się, że nie dane mu tam będzie grać jazzu. Amatorskie muzykowanie rozwijało się więc w murach domu przepełnionego muzyką z radia i płyt kupowanych przez macochę.


Jerzy Wasowski, źródło: Wikipedia

W ten sposób Strońska zajęła się kształtowaniem jego gustów artystycznych, a ojciec dzięki uprawianemu zawodowi mógł wybawić Jerzego z opresji, gdy ten w gimnazjum wylał nauczycielowi zawartość akwarium wraz z rybkami na głowę, za co został zwolniony ze szkoły. Rodzina ustaliła, że Jurek powinien studiować na politechnice bądź fizykę na uniwersytecie. Tak też się stało. Zawsze interesowała go jednak krystalografia oraz muzykometria – zagadnienie z pogranicza matematyki i muzyki, na którego temat pisał pracę naukową Cybernetyczna teoria muzyki (Pewne działy muzykologii pasjonują mnie. Komponowanie muzyki interesuje mnie pośrednio przez zainteresowanie teorią. To moja prawdziwa pasja[3]).

We wrześniu 1939 roku spotkał Jeremiego Przyborę w pracy, w radiu, gdzie był reżyserem akustycznym. Wspólnie słuchali w BBC jazzu, m.in.: Boogie Woogie i Our Love Tommy’ego Dorseya, Begin the Beguine i Serenade to a Savage Artiego Shawa, Don’t Be That Way i Roll ‘Em Benny’ego Goodmana, Three Little Words i Drummin’ man Gene’a Krupy, Peg o’ My Heart Bunny’ego Berigana, Jiminy Cricket Jana Savitta i nieśmiertelnego In the Mood Glenna Millera[4]. Do ulubionych wykonawców Wasowskiego należeli pianista Art Tatum oraz grupa wokalna NOVI. Przyznaje: Słucham znakomitych instrumentalistów jazzowych do Oscara Petersona – nie później. Muzyka, którą piszę, wywodzi się z jazzu i  amerykańskich musicali. Z piosenkarzy lubię Franka Sinatrę i Ellę Fitzgerald. W muzyce poważnej granicą mojej percepcji są utwory Strawińskiego[5].

Wasowski okupację spędził u hrabiostwa Zamoyskich, kształcąc hrabięta i biorąc udział w tajnym nauczaniu w zakresie gimnazjum. Powstały tam pierwsze piosenki oraz rewie. Po powrocie do Warszawy grał w Miejskich Teatrach Dramatycznych jako muzyk, aktor, rezoner. W radiu był mikserem, lektorem, reżyserem i muzykiem. W tamtym czasie poznał w Teatrze Powszechnym aktorkę Marię Halinę Dobrzyńską, która później została jego żoną. Jej pierwszy kontakt z rodziną Wasowskich miał miejsce w 1945 roku, kiedy to rozpoczęła pracę w administracji „Kuriera Codziennego”, gdzie poznała Józefa Wasowskiego. Ojciec Jerzego aż do śmierci był posłem demokratów na Sejm, dyrektorem departamentu prasowego Ministerstwa Informacji i Propagandy, wykładowcą na wydziale dziennikarskim Akademii Nauk Politycznych, prezesem Zarządu Głównego Związku Zawodowego Dziennikarzy RP, współzałożycielem i pierwszym prezesem Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej oraz członkiem prezydium Związku Literatów Polskich. Zmarł na raka płuc w 1947 roku.

Maria Wasowska była niezwykle utalentowana muzycznie, grała na fortepianie. Do konserwatorium przyjmował ją Jerzy Lefeld, lecz gdy poznała się na talencie męża, stwierdzając, że w dziedzinie pianistyki nigdy nie będzie wybitna, postanowiła poświęcić się wyłącznie aktorstwu. Była głównie aktorką teatralną, a role filmowe zdarzały się jej epizodycznie, jednak ze względu na warunki głosowe często podkładała głos do filmów (podłożyła np. głos za braci Kaczyńskich w O dwóch takich, co ukradli Księżyc).

Rok 1948 zaowocował pierwszą współpracą z Jeremim Przyborą. Powstało wówczas słuchowisko Teatrzyk Eterek, które przetrwało dekadę. Istnieje wiele anegdot dotyczących tego, jak wyglądały początki kompozytorskie Wasowskiego. Mimo że pisał wcześniej muzykę do sztuk teatralnych, był refrenistą w radiowej orkiestrze tanecznej, to jednak z racji nieposiadania należytego wykształcenia muzycznego szybko musiał nadrobić braki w sztuce instrumentacji. Uczył się z dostępnych na rynku publikacji Nikołaja Rimskiego-Korsakowa i Kazimierza Sikorskiego. Był również właścicielem wznowionej w 1964 roku publikacji amerykańskiego A Dictionary of Musical Themes, zawierającego wybrane przez Harolda Barlowa i Sama Morgensterna 110 000 tematów z dorobku kompozytów muzyki poważnej od Adolphe’a-Charlesa Adama do Efrema Zimbalista.

Nigdy nie uważał siebie za kompozytora, a raczej za rzemieślnika. O komponowaniu mówił, że to życiowa konieczność. Nie skomponowałem niczego, co nie wiązałoby się z konkretnym zamówieniem, ot tak, sobie a muzom […] W pewnym momencie odkryłem, że [komponowanie] też może być sposobem zarobkowania. Co zresztą nie znaczy, że jest to dla mnie łatwy sposób zarabiania pieniędzy, jako że ja się straszliwie morduję, pisząc muzykę […] Jeśli to też będzie jasne określenie, to mam tak zwany ciężki warsztat. Zawsze zazdroszczę ludziom utalentowanym, co to siadają i piszą z łatwością. Ale tłumaczę to sobie wzrostem poczucia odpowiedzialności. A może to nie poczucie odpowiedzialności, a po prostu pycha? Nie wiem[6]. Chociaż Maria Wasowska twierdzi, że mąż miał niebywałą łatwość w wymyślaniu trafnych i ujmujących tematów muzycznych, to on sam nie podzielał tego zdania: Piszę w sposób pedantyczny, bardzo wolno. Ciągle nie mogę się przyzwyczaić do tego, że jestem kompozytorem. [Bo] Do komponowania zmusiły mnie okoliczności. Miotałem się przedtem po różnych zawodach – z wykształcenia jestem inżynierem, byłem aktorem…[7].

Pod koniec roku 1957 na zamówienie Zbigniewa Byrskiego miał powstać jakiś bliżej nieokreślony program telewizyjny. Z tego pomysłu zrodził się Kabaret Starszych Panów, najsłynniejsze dzieło duetu Przybora i Wasowski. Ten kabaret nigdy nie był uszczypliwy i dosadny, nie kąsał i nie krytykował, nie wytykał i nie szydził, nie piętnował i z niczym nie walczył. Starsi Panowie wprowadzali do prozy codziennego życia odrobinę lirycznej poezji, szczyptę niedzisiejszego spojrzenia na świat, anachronicznej filozofii, dawno zapomnianej elegancji i uśmiechu. O popularności audycji może świadczyć fakt, iż w latach 1963-69 Polskie Wydawnictwo Muzyczne wydało w czterech zeszytach nuty i teksty czterdziestu ośmiu tytułów, a w latach 1962-1967 Polskie Nagrania zdobyły się na serię czterech płyt z czterdziestoma jeden nagraniami kabaretowymi. Kabaret Starszych Panów wyróżniony został Srebrnymi Maskami Expressu Wieczornego, a jego twórcy otrzymali Złoty Ekran za osobowość, nagrodę telewizyjną redakcji tygodnika „Ekran”. Na temat piosenek pochodzących z kabaretu wypowiedział się Andrzej Wróblewski z „Życia Warszawy”: Oto mamy właśnie nowy typ tej twórczości: nowoczesna piosenka żartobliwa. Tu, czy się kocha, wzdycha, czy cierpi – widz się śmieje[8]. Publiczność z kolei przyjęła piosenki entuzjastycznie, czego dowodem była niezwykła ich popularność w Koncercie życzeń, którego program drukował później tygodnik „Radio i Świat”. Chociaż poprzez Kabaret Wasowski był związany z telewizją, to wciąż pracował dla radia, dla którego zobowiązany był dostarczać trzy piosenki miesięcznie. W 1961 roku piosenka napisana wraz z Bronisławem Brokiem Jeszcze poczekajmy znalazła się w plebiscycie na polską piosenkę 1961 roku w „Expressie Wieczornym”. W 1964 roku Wasowski został przyjęty do grona kandydatów do Związku Kompozytorów Polskich, którego członkiem został po siedmiu latach.

Po sukcesie Kabaretu Starszych Panów, postanowił usunąć się w cień, jak twierdził ze względu na wiek, i zajął się jedynie komponowaniem. Kolejne lata przyniosły cykl Divertimenta, których nagrania dokonywały się w tym samym studiu co Kabaretu, Kabaret Starszego Pana, Jeszcze starsi panowie, muzykał Balladyna ’68, program dla dzieci Taffy z piosenkami, Opowieści Starszego Pana, telewizyjny Telefon zaufania z Hanną Banaszak. Pisał muzykę do filmu fabularnego Upał i piosenki dla kabaretu Dudek.

Jego piosenka Po ten kwiat czerwony (jak później i wiele innych) odniosła sukces na festiwalu w Opolu i Sopocie, znalazła się w repertuarze Teresy Tutinas, Anny Jantar, Grupy No To Co, Urszuli Sipińskiej. Wasowski zagościł później w jury festiwalu w Opolu, a początki festiwalu w Sopocie zdominował walc Embarras, zdobywając pierwszą nagrodę za dzieło dla Wasowskiego i Przybory oraz pierwszą nagrodę za interpretację dla Ireny Santor. Niewiele brakowało, a piosenka w ogóle nie wzięłaby udziału w konkursie, gdyż jej autor twierdził, że piosenka kabaretowa nie sprawdzi się na festiwalu.

Swoją działalność artystyczną najlepiej spuentował w słowach: Piszę utwory wyłącznie w małych formach. Ponieważ jest ich bardzo dużo – nie sposób wymienić tytułów. Napisałem: około siedmiuset piosenek, w tym około stu dla dzieci. Około stu pięćdziesięciu ilustracji do słuchowisk radiowych, widowisk TV, filmów animowanych i fabularnych, sztuk teatralnych. Największą popularność zdobyły sobie piosenki do tekstów J. Przybory, B. Broka i W. Młynarskiego. Piszę w systemie tonalnym, w różnych fakturach: kameralnych, klasycyzujących, jazzowych, symfonicznych[9]. Oprócz wymienionych literatów współpracował również z Agnieszką Osiecką oraz synem, Grzegorzem Wasowskim.

Zmarł 29 września 1984 roku w Warszawie.

Jeremi Przybora

Du sublime au ridicule n’est qu’un pas[10]

Jeremi Przybora przyszedł na świat 12 grudnia 1915 roku w Warszawie, podczas pierwszej wojny światowej, pod okupacją niemiecką. Jak nierzadko się to zdarza, szczególne miejsce wśród wspomnień najwcześniejszych lat zajmują jego dziadkowie, którzy mieli duży wpływ na kształtowanie się zainteresowań chłopca. Dziadek pracował w ordynacji Zamoyskich, pełniąc funkcję odpowiadającą dzisiejszemu głównemu księgowemu. Interesował się jednak literaturą, a w bogatym księgozbiorze znalazły się autografy samego Stefana Żeromskiego, będącego jego kolegą z pracy za czasów, gdy pełnił obowiązki bibliotekarza ordynacji. W wolnych chwilach grywał również na skrzypcach, najchętniej do akompaniamentu swej córki. Piętno na młodym człowieku odcisnęła również postać babci, której wypowiedzi obfitowały w nietypowe słowotwórstwo i swoiste powiedzonka, jak to mające na celu uchronić przed zakalcem ciasto: Suza muza leperuza klemencjozo walerjano di butejlo haba kuk trzydzieści dziewięć i pół![11]. W tym fakcie upatruje Przybora swą skłonność do pisania piosenek, w których w zdecydowanej większości dominuje żart. W późniejszych latach swego życia przyznał: Teraz, kiedy już nie piszę piosenek, myślę, że nie pisałbym ich w ogóle, gdyby nie jedyna pociągająca mnie formuła: piosenka – żart. (…) Mitygowanie kpiną patosu lirycznych stanów ducha było dla mnie również ucieczką przed popadnięciem w banał piosenkowej liryki[12].

Matka Jadwiga zasiadała często do fortepianu albo śpiewała swoim dzieciom a capella piosenki o tematyce patriotycznej lub obyczajowej. Szczególnie te pierwsze przypadły Jeremiemu do gustu (Samosierra czy Jak to na wojence ładnie, kiedy ułan z konia spadnie), zwłaszcza że pod oknami domu na Wiejskiej przechodziły często żałobne orszaki, z których malec zapamiętał dobrze brzmienie wojskowej orkiestry. Z wyjątkowym upodobaniem przypatrywał się zaś pogrzebom kawalerzystów z orkiestrą konną. Na fortepianie w domu rodzinnym Przybory grała również o siedem lat starsza siostra. W jej repertuarze znalazły się dzieła wybitnych muzyków, takich jak: Fryderyk Chopin, Franz Liszt, Ludwig van Beethoven, Wolfgang Amadeusz Mozart i Edvard Grieg. Dobrze znany był repertuar pieśniowy, m.in. album pt. Pieśni i romanse, którego zawartość chętnie śpiewała i sama sobie do niego akompaniowała. Trzecim pianistą w tym domu był o jedenaście lat starszy brat, który w przeciwieństwie do mamy i siostry, odnajdował się w zupełnie innym stylu (tak bliskim jednak Jeremiemu). W jego wykonaniu można było usłyszeć one-stepy, shimmy, black bottomy, fokstroty, jak również ragtime’y. W pamięci z tamtych czasów pozostał ragtime Solace Scotta Joplina zasłyszany w filmie Żądło, wykonywany również przez brata w domowym zaciszu.

Rozstanie rodziców było dla Jeremiego wielkim ciosem, chociaż gorzej z zaistniałą sytuacją radziło sobie jego starsze rodzeństwo. Rozwody na początku XX wieku wciąż jeszcze były rzadkością. Więź i relacje z ojcem wspomina Przybora jako bardzo bliskie. Dla jego dobra ojciec nabył nawet w Miedzyniu pod Bydgoszczą majątek ziemski. Największym urokiem wsi okazała się nie pobliska przyroda, a patefon szafkowy (beztubowy) firmy B. Rudzki. Z niego też wydobywały się piosenki takie jak Mały żigolo, Dolores, Złote pantery, Smutne oczy, Szkoda Twoich łez dziewczyno, Tango milonga czy Ramona. Z kolei skarbnicą piosenek ludowych (Siedziała na sośnie) okazał się jeden z administratorów majątku w Miedzyniu, pan Konopnicki.

W dorosłe życie Przybora wszedł już bez ojca, który zmarł przedwcześnie. Ten biznesmen, a z wykształcenia inżynier chemik, zaszczepił w synu miłość do kina. Jako miłośnik Charliego Chaplina zdążył zaprowadzić syna jeszcze na Gorączkę złota, pierwszy dźwiękowy film z Alem Jolsonem Śpiewający błazen oraz pierwszą filmową komedię muzyczną z Jeanette McDonald i Maurice’em Chevalierem Parada miłości. Melodie z ostatniego z filmów zrodziły w nim głębokie uczucie do muzyki amerykańskiej (przeplatające się z uczuciem do piosenki francuskiej). Za upodobaniem do melodii Victora Schertzingera z Parady miłości przyszła już miłość do George’a Gershwina, Harry’ego Warrena, Duke’a Ellingtona, Cole’a Portera, Irvinga Berlina i innych.

Po śmierci ojca Przybora pozostał pod opieką macochy. Rozpoczął studia w Głównej Szkole Handlowej, które nie okazały się satysfakcjonujące, a następnie zdecydował się rozwijać swe zainteresowania w zakresie filologii angielskiej na Uniwersytecie Warszawskim, których to studiów również nie ukończył. Za namową drugiej żony ojca przez krótki czas, szukając życiowego powołania, pobierał nawet lekcje śpiewu, które także spełzły na niczym. Trudna sytuacja materialna i brak perspektyw zawodowych były powodem krótkiego wyjazdu za posadą guwernera do Chreptowiczów pod Nowogródkiem. Po powrocie do Warszawy nasiliło się zainteresowanie literaturą i piosenką. Nadszedł czas zachwytu nad Julianem Tuwimem, Marianem Hemarem, Emanuelem Szlechterem, Jerzym Jurandotem oraz teatrzykami i kabaretami literackimi ówczesnej Warszawy: Banda, Qui Pro Quo, Cyrulik. Zanim jednak sam zaczął pisać, otrzymał w radiu posadę spikera.

W 1945 roku w Bydgoszczy dyrektor radia Tadeusz Kański namówił Przyborę, by z amatora stał się zawodowym humorystą. Wśród pisanych dialogów i opowiadanek zaczął pisać też kupleciki na znane melodie – w tym dwa teksty piosenek powstały na zamówienie Kazimierza Serockiego. Nigdy niestety nie zostały wykonane z jego muzyką, czekając aż nowe życie tchnie w nie później Jerzy Wasowski. Znajomość obu artystów rozpoczęła się jeszcze w 1939 roku w warszawskim radiu, gdzie Przybora był spikerem, a Wasowski –inżynier, pracował w dziale technicznym. Obaj spotykali się w amplifikatorni, by posłuchać ulubionego przez nich swinga z zachodnich stacji. Po kapitulacji ich drogi rozeszły się na dziewięć lat, by zejść się na nowo dopiero podczas tworzenia radiowego Teatrzyku Eterek, do którego muzykę za namową Przybory napisał właśnie Wasowski. Piosenki pisane do cyklu radiowego były jednak rzadkością. Zaczęły powstawać na większą skalę dopiero po zamówieniu u spółki Wasowski-Przybora w połowie lat pięćdziesiątych piosenki do polskiej wersji radzieckiej komedii muzycznej Miłość studencka. Wkrótce napisali dla radia muzykalik Panna Zuzanna. W latach pięćdziesiątych powstała dla radia jeszcze Deszczowa suita, w której zawarte zostały wszystkie deszczowe teksty Przybory. Mimo że współpraca z radiem trwała nadal, twórczość piosenkowa przeniosła się jednak na ekrany telewizorów.

Najbardziej owocna dla dorobku piosenkowego była współpraca dotycząca Kabaretu Starszych Panów, rozpoczynająca się w październiku 1958 roku. Był to czas spełnienia marzeń o komforcie materialnym i duchowym. Panowie w cylindrach, getrach, z goździkiem w butonierce, przyjęci z sympatią przez widownię telewizyjną, w zaciszu własnych już mieszkań urzeczywistniali swe marzenia. Przedłużeniem ośmioletniej współpracy stał się następny, dwuletni cykl Divertimento, w którym przyjaciel Wasowski nie pojawiał się już na ekranie, a swoją rolę ograniczył jedynie do komponowania muzyki. Na planie Divertimenta Przybora poznał swą trzecią żonę, Alicję Wirth, autorkę scenografii (o poprzednich małżeństwach – pierwszym z Marią Burską i drugim z Jadwigą Berens – poeta niewiele wspomina, skupiając uwagę na ostatniej małżonce, z którą dzielił nie tylko życie, ale również pracę).


Jeremi Przybora, źródło: Wikipedia

8 marca 1968 roku odbyła się w telewizji premiera Balladyny 68 Przybory (do muzyki Wasowskiego oczywiście). Za profanację Juliusza Słowackiego zaatakowała go wówczas Walka Młodych, tygodnik społeczno-polityczny. Świadomą jednak reakcją na wydarzenia polityczne tamtego czasu było słuchowisko X 3333, przerobione później na spektakl telewizyjny. Z początkiem lat siedemdziesiątych Edward Dziewoński zamówił u spółki Wasowski-Przybora muzykalik Gołoledź. Po ukończeniu prac nad Kabaretem jeszcze Starszych Panów powstały piosenki na recital dobrze zapowiadającej się młodej gwiazdy, Hanny Banaszak (prócz niej, Przybora pisał chętnie dla Kaliny Jędrusik-Dygantowej oraz Marii Koterbskiej). Ze współpracy Przybory z innymi kompozytorami wymienić można Adama Sławińskiego, z którym stworzyli Symfonię VIII c-moll „Dokończoną” na sopran, bas i orkiestrę symfoniczną. Wraz z Jerzym Derflem, wspólnymi siłami udało się powołać do życia jeszcze kilka piosenek. Zasadniczo jednak kontakty z innymi kompozytorami były dla poety sporadyczne i przelotne. W 1989 roku podczas wrocławskiego Festiwalu Piosenki Aktorskiej Przybora wziął udział w spektaklu scenicznym będącym rodzajem rozmowy telefonicznej z Magdą Umer. Na program sceniczny składały się piosenki Kabaretu Starszych Panów zaśpiewane przez aktorów młodego pokolenia. Piosenki wykonali: Hanna Banaszak, Ada Biedrzyńska, Janusz Józefowicz, Ewa Dałkowska, Piotr Machalica, Maria Pakulnis, Zbigniew Zamachowski oraz reżyser całości – Magda Umer. Za oprawę muzyczną odpowiedzialny został Wojciech Borkowski, a scenografią zajęła się Alicja Wirth-Przybora. Spektakl był grywany później w teatrach, a nagrania premiery posłużyły Umer do filmu biograficznego o twórcy tekstów wspomnianych piosenek.

Jeremi Przybora zmarł 4 marca 2004 roku.



[1] Dariusz Michalski, Starszy Pan A: opowieść o Jerzym Wasowskim, Iskry, Warszawa 2005, s. 181.
[2]
Ibidem, s. 19.
[3]
Ibidem, s. 174.
[4]
 Cf. ibidem, s. 31.
[5]
Ibidem, s. 202.
[6]
Ibidem, s. 173
[7]
Ibidem, s. 196.
[8]
Ibidem, s. 263.
[9]
Ibidem, s. 209.
[10]
Od wzniosłości do śmieszności jest tylko jeden krok – aforyzm Marcela Prousta, będący piosenkowym mottem Przybory.
[11]
Jeremi Przybora, Autoportret z piosenką, ROK Corporation, Warszawa 1992, s. 9.
[12]
Ibidem, s. 175.

Tekst jest fragmentem pracy dyplomowej Natalii Świtały Muzyka i słowo w twórczości Jerzego Wasowskiego. Wybrane przykłady piosenek do tekstów Jeremiego Przybory.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć