Bywają dni na uczelni, kiedy zadajemy same pytania, zaznaczamy własne wątpliwości, a zajęcia polegają na dywagacjach i braku rozwiązań problemów. Standardowo w ten sposób rozpoczęłam pierwsze zajęcia o folklorze polskim. Zastanawialiśmy się, co zasługuje na miano folkloru, a co nie.
Każdy październik dla studentów to miesiąc nowych doznań. Październik to czas, w którym nasze dobre nastawienie do nauki gaśnie jak słońce na jesień. Na początku jeszcze świeci mocno, ale, wraz z zapowiedzią przymusowego wystąpienia, zapoznaniem się z kolejnym sylabusem, systemem oceniania, czy też z przesadnie obszernym materiałem do egzaminu, nasz zapał gaśnie. W grudniu jesteśmy „wypaleni” kompletnie. Popadamy w depresję i nałogi. Włóczymy się po korytarzach, błagając pojętnych kolegów o notatki. Stoimy w kolejkach do ksero i do automatu z kawą, a po wyjściu z kolejki dowiadujemy się, że skserowaliśmy za mało, a potrójne espresso jest za słabe, aby zrekompensować brak snu… Ale ja nie o tym.
Moje studia dotykają po części każdego obszaru życia człowieka, ponieważ kulturą jest już tak naprawdę wszystko. Stawiamy tezy i próbujemy ich bronić, lecz za każdym razem pojawi się druga osoba, która swoimi przekonaniami popartymi badaniami, obali nasze argumenty. Nie, nie jestem na filozofii. Dumnie studiuję kulturoznawstwo. Bywają dni na uczelni, kiedy zadajemy same pytania, zaznaczamy własne wątpliwości, a zajęcia polegają na dywagacjach i braku rozwiązań problemów. Standardowo w ten sposób rozpoczęłam pierwsze zajęcia o folklorze polskim. Zastanawialiśmy się, co zasługuje na miano folkloru, a co nie.
Prowadząca zajęć pokazała nam film – klip muzyczny. Nieciekawy i monotonny, ponieważ przewijały się na nim cały czas zdjęcia liści.
Jednak tu nie o liściach mowa, a o podkładzie muzycznym, którym był chórek dzieci z Japonii. Śpiewały w swoim ojczystym języku własną wersję utworu Szła dzieweczka. Utwór znany, niekoniecznie doceniany przez naszych rodaków, ale najwyraźniej doczekał się uznania Japończyków. Na zajęciach zastanawialiśmy się, czy Szła dzieweczka w takim razie wciąż należała do naszego polskiego folkloru, ale rozprzestrzenionego w Japonii, czy raczej trzeba postrzegać utwór w formie reklamy zespołu. Spór ogromny i nierozstrzygnięty. Na następnych zajęciach już kłóciliśmy się o coś innego.
Nie dawała mi spokoju myśl, skąd się wziął nasz polski utwór w azjatyckim państwie. Zaczęłam szukać informacji w Internecie. Nie ma ich tam wiele. Pierwsza witryna, którą „wyguglowałam”, zawierała tekst wersji japońskiej, ale nigdzie nie znalazłam tłumaczenia. Oto zapis fonetyczny wersji japońskiej:
Mori e ikimashou musume san (ahaha)
Tori ga naku (ahaha) ano mori e
Bokura wa ki o kiru kimitachi ha (ahaha)
Kusakari no (ahaha) shogoto ni
rararara rararraa raraarara
rararara rararraa raraarara
rararara rararraa raraarara
rarara rarara rarara
Ohiru no yasumi nya musume san (ahaha)
Manmarui (ahaha) wa o tsukuri (ahaha)
Hanashi o shinagara omoshiroku (ahaha)
Obentou (ahaha) tabemashou
rararara rararraa raraarara
rararara rararraa raraarara
rararara rararraa raraarara
rarara rarara rarara
Shigoto ga sundara musume san (ahaha)
Hana no saku (ahaha) kusabara de
Minna de te o kumi genki yoku (ahaha)
Utaimashou (ahaha) odorimashou
rararara rararraa raraarara
rararara rararraa raraarara
rararara rararraa raraarara
rarara rarara rarara
Uczę się japońskiego od niecałych dwóch lat. Nie jestem pewna w 100% swojego tłumaczenia, ale na pewno w tym tekście występuje dzieweczka – Musume-san. Zdanie: „Mori e ikimashou.” po polsku znaczy: chodźmy do lasu, więc w pierwszej linijce wszystko się zgadza. Reszta odbiega od polskiej wersji. Piosenka opowiada o ptakach w lesie, koszeniu trawy (jak już napisałam, naprawdę nie jestem pewna tego tłumaczenia), o jedzeniu obento (japońskie drugie śniadanie), o kwiatach kwitnących na łące oraz o złapaniu się za ręce, śpiewaniu i tańczeniu. Japoński tekst opisuje łagodną przyrodę i przedstawia sielankę.
Dla przypomnienia i porównania, polski tekst utworu:
Szła dzieweczka do laseczka
Do zielonego – ha, ha, ha
Do zielonego – ha, ha, ha
Do zielonego.
Napotkała myśliweczka
Bardzo szwarnego – ha, ha, ha
Bardzo szwarnego – ha, ha, ha
Bardzo szwarnego.
Gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten dom
Gdzie jest ta dziewczyna
Co kocham ją.
Znalazłem ulicę, znalazłem dom
Znalazłem dziewczynę
Co kocham ją. Lala, la, la, la, la, la
Myśliweczku, kochaneczku
Bardzom ci rada – ha, ha, ha
Bardzom ci rada – ha, ha, ha
Bardzom ci rada.
Dałabym ci chleba z masłem
Alem go zjadła – ha, ha, ha
Alem go zjadła – ha, ha, ha
Alem go zjadła.
Gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten dom
Gdzie jest ta dziewczyna
Co kocham ją.
Znalazłem ulicę, znalazłem dom
Znalazłem dziewczynę
Co kocham ją. Lala, la, la, la, la, la
Rozmawiałam na temat utworu z Japonką, która nie ma pojęcia, skąd u nich pojawił się ten utwór, ale uważa go za japońską piosenkę, której dzieci uczą się w przedszkolach. Nie miała pojęcia, że jest to utwór polski. Może trafiłam na złą osobę. Może powinnam się bardziej postarać i znaleźć kolejnego Japończyka w Polsce, bo znałby odpowiedź na zadane pytanie? Próbowałam dalej znaleźć zadawalające wytłumaczenie, skąd przekonanie Japończyków do autorstwa „Mori e ikimashou”. Faktem są liczne wyjazdy Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”, byli m.in. w Japonii, a skoro Szła dzieweczka jest jednym z utworów Stanisława Hadyny, założyciela zespołu, to na pewno wykonali jego utwór także podczas tournée w Kraju Kwitnącej Wiśni. Być może przyczynili się do rozpowszechnienia utworu?
Dowodem na to, że utwór ten jest znany w Japonii od dłuższego czasu, jest przeróbka piosenki w jednym z odcinków anime (film animowany) pt. Ranma ½, emitowanym w latach 1989-92.
Jest to komedia, opowiadająca o chłopcu Ranmie Saotome, który po treningu w pobliżu przeklętych źródełek leżących w Chinach, po każdym kontakcie z zimną wodą zmienia się w dziewczynę. Wracając do utworu, w przeróbce nie ma tekstu, natomiast sama melodia mocno utwierdza nas w przekonaniu, że słuchamy przeróbki naszego polskiego utworu.
Jakkolwiek się nie starałam, kogokolwiek nie zapytałam, gdziekolwiek nie szukałam, dostatecznej ilości informacji nie znalazłam, aby odpowiedzieć sobie na pytanie: „dlaczego akurat Japończykom tak bardzo spodobała się nasza folklorystyczna piosenka, że uznali ją za swoją?”. Zostawiam was z tymże zagadnieniem. Może ktoś zna odpowiedź i zamieni znak zapytania na kropkę?