okładka płyty

recenzje

„Eidos”, czyli istota kobiecości

Płytę Eidos skrzypaczki Anny Kwiatkowskiej i pianistki Joanny Opalińskiej nie sposób określić innym przymiotnikiem niż „kobieca” – w każdym razie pod względem „kompozytorsko-wykonawczym”. Zawierający utwory czterech kompozytorek album, wykonany przez dwie znakomite instrumentalistki, określony został w książeczce dołączonej do płyty (napisanej, a jakże, przez krytyczkę – Monikę Pasiecznik) jako okazja do refleksji nad bogactwem i złożonością kobiecej ekspresji w muzyce. Autorka tekstu wprowadza nas w zagadnienie muzykologii feministycznej, początkowo przywracającej pamięć o zapomnianych artystkach, a obecnie badającej również samą specyfikę muzyki pisanej i wykonywanej przez kobiety.  

Kompozytorki XXI wieku na rynku muzycznym zdają się wcale nie potrzebować dodatkowego wsparcia i reklamy. Dwie z artystek, których utwory pojawiają się na płycie – Kaiję Saariaho i Olgę Neuwirth – spokojnie można zaliczyć do „Top 20” najchętniej wykonywanych współczesnych twórców. Młodsza od nich o jedną generację polska kompozytorka, Agata Zubel, radzi sobie równie wspaniale – ma już w dorobku liczne prawykonania i nagrania z najlepszymi europejskimi zespołami oraz sukcesy w Stanach Zjednoczonych. Ta pozornie dobra sytuacja kompozytorek może być też jednak spowodowana silną konkurencją w zdominowanym przez mężczyzn zawodzie – rozgłos zyskują jedynie artystki o wyjątkowo mocnej osobowości i sile przebicia. Jakby na potwierdzenie – wyjątkiem w tym gronie pozostaje Barbara Buczek (19401993). Podobnie skryta i nieskora do rozgłosu jak jej kolega po fachu, Tomasz Sikorski, polska kompozytorka XX wieku nadal wymaga odkrycia. 

Płytę spinają klamrą utwory fińskiej artystki, Kaiji Saariaho. Na początek mroczny i nostalgiczny Tocar na skrzypce i fortepian, z powracającym „pytającym” początkowym motywem. W poświęconym pamięci Witolda Lutosławskiego, solowym Nocturne, przypominającym momentami prostą ludową pieśń, przeważają jaśniejsze tony – mieszkańcy Północy mają jak widać inne skojarzenia z nocnym krajobrazem. Największe wrażenie robi mroźne Calices na skrzypce i fortepian, w którym najpierw pobrzmiewają dalekie echa muzyki tradycyjnej, a następnie chropowate brzmienia przeplatają się z niezwykle chłodną i przenikliwą barwą skrzypiec.  

Na płycie znalazła się też wirtuozowska Cadenza Agaty Zubel. Kompozycja pokazuje całą skalę i szerokie możliwości brzmieniowe skrzypiec, np. wywołujące gęsią skórkę zgrzyty zderza z gwiżdżącymi flażoletami, a w zakończeniu pędzi bez opamiętania. Mniej znana Barbara Buczek również fascynuje. Wciąga słuchacza w bardzo introwertyczny świat zaskakującą siłą wyrazu i zastosowaniem ciekawych technik – przestrojeniem skrzypiec w Studium czy szumowymi, flażoletowymi brzmieniami w Eidos I.  

Całkowicie odmienne podejście do kompozycji prezentuje Olga Neuwirth, łącząc subtelne dźwiękowe eksperymenty z elementami muzyki popularnej, dziwacznością i kiczem. Quasare/Pulsare należy do tych utworów austriackiej kompozytorki, których ze względu na niewiarygodne efekty rezonansu dźwięku po prostu trzeba posłuchać na żywo. Mnie udało się wysłuchać go właśnie w wykonaniu Anny Kwiatkowskiej i Joanny Opalińskiej podczas Poznańskiej Wiosny Muzycznej, jednak również wersja płytowa znakomicie oddaje tajemniczy początek, powstający jakby znikąd (a tak naprawdę z pudła rezonansowego fortepianu) i hipnotyzujące echa obydwu instrumentów. 

Płyta Eidos jest godna uwagi nie tylko z powodu ciekawego doboru kompozycji, ale też wspaniałego wykonania. Joanna Opalińska świetnie dotrzymuje kroku Annie Kwiatkowskiej, m.in. w wymagającej od pianisty sporej precyzji kompozycji Tocar czy w wykorzystującym nowe techniki gry Quasare/Pulsare. Jednak to na skrzypaczce spoczywa ciężar bardzo zróżnicowanych kompozycji, także solowych – w Cadenzy słyszymy wirtuozerię najwyższej próby, w Eidos rozległe spektrum współczesnych środków artykulacyjnych, a u Saariaho całe bogactwo skrzypcowych barw. I wbrew temu, co Anna Kwiatkowska pisze w swoim felietonie na łamach magazynu „Glissando”, oklaski wcale nie należą im się za to, że są „kolumbami” w dziedzinie wykonawstwa muzyki współczesnej w Polsce, lecz za profesjonalizm i doskonałą znajomość rzemiosła.  

Pomimo starań nie udało mi się jedynie nastroić uszu na odkrycie pierwiastka kobiecego, który połączyłby zaprezentowane na płycie utwory. Zapewne dlatego, że wszystkie one wymykają się stereotypowemu obrazowi subtelnej i łagodnej muzyki pisanej przez kobiety. A może największym osiągnięciem współczesnego feminizmu jest po prostu fakt, że nie musimy już wpisywać się w narzucony ideał „kobiecości”? Dam sobie zatem spokój z poszukiwaniem go w muzyce i raz jeszcze posłucham tych fascynujących kompozycji w porywającym wykonaniu.


Publikacja powstała dzięki Funduszowi Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS


Wesprzyj nas
Warto zajrzeć