Mieczysław Kościelniak, powrót z pracy z cyklu "Dzień więźnia", źródło: http://www.auschwitz.org

publikacje

Etyczny wymiar muzyki. Czy muzyka była jednym ze źródeł ucisku w obozach zagłady?

Kim jest człowiek? Czym jest muzyka? Takie pytania zadają sobie zarówno etycy jak i estetycy.  Podmiot jakim jest człowiek i przedmiot, narzędzie jakim jest muzyka. Człowiek, osoba, czyn, moralność. Zagadnienia, które były, są i będą w centrum zainteresowania filozofów moralności. Słuchacz, wykonawca, kompozytor, dzieło muzyczne i reakcja na nie. Kwestie bez wątpienia analizowane przez filozofów muzyki i muzykologów. Można przypuszczać, że o muzyce stricte najtrafniej wypowiedzieć mogą się właśnie ci, którzy są w niej zanurzeni – wspomniani filozofowie muzyki, muzykolodzy, estetycy, a także krytycy sztuki i sami artyści. To oni zdają się ustalać kanony oraz ukazywać światu co sztuką jest, a co nią być nie powinno. Niewyrobieni odbiorcy, dla których sztuka jest jedynie dopełnieniem ich życia, czymś w rodzaju oderwania się od rzeczywistości w jakiej żyją, odbierają ją o wiele mniej krytycznie nie nadają sztuce, w tym wypadku muzyce, aż tak wielkiej roli jaką przypisują jej muzyczni znawcy. Etycy zaś nie do końca widzą w muzyce przyczynę ludzkiego cierpienia.

Trudno jednak nie zgodzić się z tym, że to dzięki sztuce jesteśmy bogatsi w doświadczenia zmysłowe, odrywające nas od ciągłej racjonalizacji świata. Dostrzegamy coś więcej niż tylko „tu i teraz”, otwieramy się na to, co tak naprawdę wcale nie jest czymś nowym. To coś co znamy jeszcze z życia płodowego – dźwięk. Spokojny, rytmiczny, bezpieczny. Według Pascala Quignarda – autora eseju Nienawiść do muzyki – słuch jest pierwszym zmysłem, który pojawia się w naszym życiu jeszcze prenatalnym, wcześniej niż węch czy wzrok. Jednakże nie dla wszystkich jest to tak oczywiste. Należałoby zadać pytanie, kiedy wówczas pojawia się zmysł czucia. Przed czy po powstaniu zmysłu słuchu? Faktem jest, że to właśnie dotyk jest zmysłem, który kształtuje się w czasie prenatalnym jako pierwszy. Niektórzy mogliby stwierdzić, iż odczuwanie rytmicznych fal uderzających i opływających płód ludzki, to nic innego jak doznanie specyficznego rytmu, a ten z kolei przypisany jest przecież muzyce. Mimo to, odczuwamy go ciałem, nie słuchem. Stąd można zaryzykować stwierdzenie, że najbardziej archaiczną postacią percepcji w osobistej historii człowieka jest dotyk, a nie słuch[1].

Niemniej Quignard wyraża pogląd, że to właśnie muzyka – odbierana głównie przez narząd słuchu była jedyną sztuką, która mogła brać (i brała) czynny udział w eksterminacji Żydów[2]. Muzykę chyba najłatwiej znienawidzić spośród innych sztuk. Muzyka wkrada się w nasze ciało nieproszona. Nie możemy się od niej wyzwolić. Jest wszędzie, jak pisze francuski filozof:

[…] wykorzystanie muzyki stało się jednocześnie nachalne i odpychające. Nagłośniona  w  sposób  nieograniczony  dzięki  wynalazkowi  elektryczności i rozwojowi technologicznemu muzyka atakuje nieustannie, w dzień i w nocy, na ulicach, w centrach miast, w galeriach, pasażach, w wielkich sklepach, księgarniach,  przedsionkach  banków,  gdzie  wyciąga  się  pieniądze  z  bankomatu, nawet na basenach, na plażach, w mieszkaniach prywatnych, restauracjach, taksówkach, w metrze, na lotnisku. Nawet w samolotach tuż przed startem i zaraz po lądowaniu. Nawet w obozach zagłady[3].

Potwierdzając to zjawisko Quignard przywołuje wspomnienia polskiego kompozytora Szymona Laksa[4], który trafiając do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau grał na skrzypcach, pełnił funkcję kopisty nut i kapelmistrza obozowej orkiestry męskiej. Jego muzyka – „ostatni koncert przed śmiercią” – choć miała zapewnić wytchnienie idącym następnego dnia na rzeź ofiarom zagłady, paradoksalnie wzbudzała strach i rozpacz, zarówno wśród słuchaczy jak i samego muzyka. Warto wspomnieć, że zanim pojmano polskiego kompozytora do niewoli był pianistą – co jest bardzo istotne, gdyż świadczy o tym, że od zawsze był związany z muzyką.

O Szymonie Laksie opowiada w jednym z wywiadów jego syn – André Laks:

Zatem tytuł eseju Nienawiść do muzyki  podkreśla osobliwy wymiar sztuki. Ukazuje jak muzyka dla człowieka, który ją miłował, stała się diametralnie przedmiotem jego nienawiści. Jak coś co kochamy może nas zniszczyć. Czy nie jest to nam znane? Czy już gdzieś tego nie słyszeliśmy? To co kochamy, może zostać także przyczyną naszego cierpienia. Co ciekawe, francuski uczony widzi w muzyce swego rodzaju determinizm wpływający na człowieka, zmuszając go do posłuszeństwa, do uległości, do poddania się dźwiękom. Muzyka posiada władzę i chętnie do wszelkiej władzy się przyłącza – pisze[5]. Zadać można w tym miejscu pytanie, co wspólnego mają ze sobą etyka, która jest niczym innym jak filozoficznym namysłem nad moralnością, i muzyka, która rozbudza w ludziach całe spektrum uczuć, wydawać się mogło dalekich od wszelkich namysłów etycznych czy moralnych. Quignard podkreśla, że muzyka posiada władzę, ale nie zauważa, że jest ona także nośnikiem wartości moralnych, a te posiadają wymiar etyczny. Można by rzec, że głównym wymiarem dzieła muzycznego jest właśnie ów wymiar etyczny, co podkreśla Antoni Stańczyk:

Symbolika wartości etycznych jest eksponowana przez elementy dzieła muzycznego (należą do nich rytm, melodia, harmonia, dynamika, agogika, barwa dźwięku) lub jest wyrażana dzięki: 1) przywoływaniu pewnych symbolicznych gestów muzycznych; 2) strukturze formalnej, przebiegowi narracji muzycznej, rozwojowi dramaturgii; 3) figurom melodyczno-retorycznym; 4) zwrotom melodycznym ,,wznoszącym się” lub ,,opadającym” [6].

Pisząc o niszczycielskim wpływie muzyki na człowieka, francuski filozof w swoim eseju skupia się głównie na fenomenie sztuki, która oddziałuje na człowieka, rzadko zestawiając w tym samym miejscu samą sylwetkę osoby. Człowiek wobec sztuki jest potraktowany bardziej jak jej marionetka, niż jak myślący podmiot.

                                                           Kim jest człowiek?

W etyce człowiek jest pojmowany jako osoba. Co mamy na myśli, mówiąc o ludziach, że są osobami? Chodzi tutaj o zaakcentowanie pozycji człowieka, która jest wyjątkowa wśród innych bytów w naszym świecie. Gdy wypowiadamy się o osobie mamy na myśli szczególnego rodzaju wartościowe cechy, wyróżniające nas spośród innych istot. W przypadku człowieka możemy mówić o pewnym dynamizmie, gdyż obok biologicznego podłoża i determinizmu natury, osoba posiada wolną wolę jest autorem swoich działań, czyli podmiotem moralnym. Możemy spotkać się z dwoma rodzajami dynamizmów: actus hominis i actus humanus[7]. Pierwszy z nich to dynamizm ludzkiego ciała (np. ból głowy, bijące serce), czyli coś co jest wspólne dla ludzi i zwierząt. Drugi rodzaj jest czymś co odróżnia nas od pozostałych, jest to działanie typowo ludzkie. Działanie jest czynem wynikającym z aktu naszej decyzji.

Etycy oceniają dane działanie jako moralnie dobre lub nie, zakładając, że jest ono wolne i rozumne. Przy czym działania człowieka, jak i ich zaniechanie, mają zawsze charakter intencyjny – w odróżnieniu od zwykłego zachowania. Innymi słowy, odpowiadamy moralnie również za to, czego nie uczyniliśmy, a byliśmy w stanie zapobiec (np. złu). Moralny wymiar posiadają też nasze akty wyrażania, czyli działania, które wyrażają nasze pragnienia i cele jakich nie możemy spełnić (np. mamy potrzebę solidaryzacji z osobami cierpiącymi z powodu wojen, głodu, niesprawiedliwości) – oznacza to naszą moralną wrażliwość, o ile rzeczywiście jesteśmy bezsilni w granicach tego, co staramy się wyrazić[8].

Tak samo ważny jest charakter moralny oraz tożsamość będąca kolejnym elementem anatomii moralnej. Człowiek nieustannie się kształtuje, dojrzewa, dąży do moralnego spełnienia. Istotne jest to kim się staje, a nie jedynie, jakie są zewnętrzne skutki jego działań. Tożsamość moralna jest uwarunkowana poprzez procesy moralnego dojrzewania i samorefleksji. Natomiast cechy psychiczne i osobowościowe stanowią o jego indywidualności, dlatego mówiąc o charakterze moralnym, skupiamy się na jego postawach i ideałach, warunkujących moralne zachowanie człowieka i jego postępowanie. W związku z tym, możemy założyć, że działanie człowieka jest również uwarunkowane jego charakterem, który jest przedmiotem badań współczesnej etyki cnót[9]. Cechy, takie jak skłonność do pedantyzmu, brak zdolności do dłuższej koncentracji, nie określają naszego moralnego uwarunkowania osobowości, podobnie jak temperament czy zdolności. Możemy je wykorzystać zarówno w złym, jak i dobrym celu. Dlatego właśnie muzyka została użyta jako narzędzie tortur w czasie II wojny światowej do wyrządzania zła i krzywdy, o czym przekonuje nas Quignard:

Dziwię się, gdy ludzie się dziwią, że ci, którzy, lubią najbardziej wyrafinowaną i skomplikowaną muzykę i są zdolni do płaczu, kiedy jej słuchają, jednocześnie są zdolni do wielkiego okrucieństwa. Sztuka nie jest przeciwieństwem barbarzyństwa. Rozum nie jest sprzeczny z przemocą[10].

Muzyka może tak samo dodawać nam sił, determinacji, jak i wprowadzać nas w stan depresyjny, zadawać nam ból, zniszczyć. Zauważmy, że odbiorca sztuk wizualnych czy literatury zdolny jest w większej mierze zracjonalizować źródło swoich przykrych doznań. Taki stan rzeczy zdaje się wynikać z uruchomienia bodźców wzrokowych, które pozwalają nam łatwiej zrozumieć samych siebie i otaczający nas świat. Słowem, jesteśmy bardziej oswojeni z obrazem (nawet tym literacko wyobrażeniowym), co umożliwia nam przełożenie tego co widzimy na nasz obecny stan psychiczny. Inaczej zaś sprawy mają się wobec słuchacza, zamkniętego w ciemności dźwięków. Jest on narażony w pierwszej kolejności na czyste odczucie bodźców dźwiękowych, które mogą być tak silne, że zastępują jego refleksję[11]. Zatem, słuchacz może odczuwać smutek spowodowany dźwiękiem, lecz nie wie jaka jest tego przyczyna. Jeśli nie ma refleksji to nie ma też myślenia, a myślenie zmusza człowieka do pracy nad samym sobą, dlatego tak ważne jest to, co sami wypracujemy. Racjonalne wybory moralnie słusznych działań wiodą nas do pracy nad moralnym charakterem, który sprawia, że kolejne takie wybory są dla nas prostsze. Tym, co odnosi się również do ludzkiego działania są pewne idealne wzory postępowania wynikające z wartości moralnych. Mówi się o nich zawsze w odniesieniu do osoby, która sama jest „nosicielem wartości” [12]. Stąd muzyka, która niewątpliwie jest sztuką autonomiczną nie istnieje per se, ale z natury rzeczy dla człowieka, przekładając uniwersalne wartości wyrażane na gruncie etyki[13]. Problem pojawia się wówczas, kiedy występuje konflikt wartości, jak w przypadku moralnych dylematów, gdy nie da się przyjąć jednego moralnie słusznego działania. Ich rozstrzygnięcie jest zadaniem moralnego rozumowania, czyli zastosowania ogólnych norm do szczegółowych sytuacji[14].

Kluczowym pytaniem etycznym jest kwestia moralnej autonomii podmiotu. Na ile jest on wolny, na ile w swoim zachowaniu zdeterminowany? Determinizm właściwie wyklucza powinność moralną, co prowadzi do wyeliminowania odpowiedzialności moralnej. Zygmunt Freud, który głosił determinizm psychologiczny uważał, że każde zachowanie wypływa z jakiejś ukrytej psychologicznej przyczyny. Obecnie wiele pisze się o determinizmie społeczno-kulturowym. Zgoda na skrajny determinizm oznaczałaby zgodę na tezę, że ludzie postępują całkowicie bezmyślnie i są ślepo podporządkowani różnym czynnikom, w tym także poleceniom drugiego człowieka[15].Zdaniem Jerzego Brzezińskiego, nie jesteśmy obojętni na wpływ środowiska, w którym się znajdujemy, ale nie oznacza to, że jesteśmy w pełni zdeterminowani. Gdyby tak było to moralność (która zakłada przecież wolność) byłaby czymś całkowicie abstrakcyjnym, nieistniejącym. Czynniki środowiskowe, kulturowe i biologiczne, mające determinujący wpływ nie są w stanie zdeterminować naszej woli, dlatego człowiek jest zdolny do autonomicznego działania. W jaki sposób zatem powinno się postrzegać muzykę? Czy jako słuchacze rzeczywiście jesteśmy całkowicie zdeterminowani przez dźwięki?

Obok opisów i relacji udręczonych więźniów Auschwitz-Birkenau, jest tyle samo opisów i relacji czynów, których dokonali. Niebezpiecznych, odważnych, ludzkich. Pozostali ludźmi, których ani muzyka grana w obozie, ani codzienna śmierć, ani poddawanie codziennym męczarniom nie złamało ich moralnego kręgosłupa. Niektórzy zawsze starali zachować choć namiastkę człowieczeństwa: […] przeżyłem obóz dzięki nadziei ucieczki, przeżyłem trupiarnię dzięki zaoszczędzonemu chlebowi. Człowiek nie może żyć, nie wiedząc, po co żyje[16]. Natura ludzka, tak jak i muzyka, wymyka się kanonom opisu. Nie można twierdzić, że zadaniem muzyki było zadawanie bólu, tak samo jak nie można powiedzieć, że nim nie było. Quignard dostrzega nawet, że muzyka jest czymś co gwałci ludzkie ciało, a jej rytm muzyczny zaczarowuje rytm cielesny[17]. Wydaje się, że w tym samym kontekście możemy mówić o zapachach, które przecież także uderzają w człowieka znienacka. Zarówno pewien utwór muzyczny jak i wybrany zapach może wywołać w człowieku wspomnienia. Można powiedzieć, że oba te zmysły – węch i słuch mają moc powrotu do przeszłości, są też nośnikami pamięci. Jednak zasadniczą różnicą między nimi jest to, że reakcja na zapach pojawia się wówczas, gdy czujemy konkretną woń „tu i teraz”, natomiast dźwięk może „wkraść się” do naszej wyobraźni w najmniej oczekiwanym momencie.

W relacjach ofiar europejskiego wynaturzenia, którzy przeżyli Auschwitz-Birkenau, łatwo jest zauważyć, że muzyka nie pojawia się jako jedna z głównych przyczyn ich cierpienia, zaś zawsze mówili o dręczącym ich głodzie. Muzyka miała potęgować udrękę idących na śmierć ludzi. Jednakże można w tym miejscu zaryzykować stwierdzenie, że zapach unoszącego się domowego obiadu, także mógłby być wykorzystany do zwiększenia męczarni wśród więźniów obozu, a być może nawet odniósłby lepszy skutek niż sama muzyka. To brak zapewnienia podstawowych potrzeb do życia, było zasadniczą przyczyną zniszczenia tożsamości człowieka. Zarówno w książkach Gustawa Herlinga-Grudzińskiego Inny świat, Tadeusza Borowskiego U nas w Auschwitzu czy Hanny Krall Zdążyć przed Panem Bogiem nie znajdziemy wątku, który świadczyłby o tym, że muzyka była w obozie zagłady traktowana jako jedna ze źródeł ucisku. Za to problem głodu jest bardzo wyraźnie zaznaczony.

Spośród wielu przeprowadzonych eksperymentów przeprowadzonych na gruncie psychologii społecznej, bardzo ważnym okazał się eksperyment więzienny Philipa Zimbardo, który m.in. w swojej książce Efekt Lucyfera zadał pytanie: dlaczego dobrzy ludzie czynią zło?[18] Zwróćmy uwagę, że zgodnie z późniejszymi wypowiedziami uczestników eksperymentu załamania nerwowe rozpoczęły się po odebraniu im tego, bez czego człowiek nie może prawidłowo funkcjonować, czyli snu, pożywienia oraz możliwości dbania o higienę (potrzeby fizjologiczne były załatwiane do wiaderka). Podkreślmy to był tylko eksperyment, którego uczestnicy świadomie się podjęli. Co ciekawe, został on zakończony po pięciu dniach, a nie po planowanych początkowo dwóch tygodniach, z tego względu, iż studenci wcielili się w swoje role policjantów i więźniów tak bardzo, że zaczęli stwarzać dla siebie realne zagrożenie[19]. W każdym z tych przypadków determinantem, który negatywnie wpływa na człowieka jest brak pożywienia i snu.

Niemniej nie oznacza to, że Quignard nie był zorientowany jakie były główne przyczyny cierpienia ludzi zamkniętych w obozach zagłady. Tak naprawdę, to chyba nikt, kto tego nie przeżył, nie może w pełni zrozumieć ich rozpaczy. Można opierać się jedynie na relacjach ocalałych i własnych domniemaniach. Temat jakiego podjął się francuski filozof, niewątpliwie może budzić wśród niektórych kontrowersje. W swoim eseju, określa muzykę przede wszystkim jako narzędzie tortur – a przecież całkiem możliwe, że dla niektórych była ona wybawieniem. Należy uznać, iż autor Nienawiści do muzyki próbował zgłębić mało powszechny temat sztuki w czasie II wojny światowej. Niewątpliwie może on wstrząsnąć i nakierować nas na nowe refleksje, na które nigdy byśmy nie skierowali swoich rozważań, gdyby nie został przedstawiony motyw muzyki w innym świetle niż ten jaki poznaliśmy dotychczas. Warto podkreślić, że Quignard nie brał pod uwagę cierpienia „zwykłych ludzi”, być może nawet celowo pominął ten aspekt, chcąc ukazać to jak cierpieli ci, którzy ową muzykę będącą świadkiem śmierci tylu ludzi, tworzyli – jednocześnie sami siebie niszcząc. Wykorzystanie piękna muzycznego, było w takiej sytuacji czymś okrutnym. Dźwięk to coś, co trwale zapisuje się w naszym mózgu. Ale mimo to, wciąż warto mieć na uwadze, że muzyka jest jedynie narzędziem, które posłużyć może zarówno oprawcom, jak i tym, którzy są przez nich uciskani. Im bardziej człowiek jest świadomy siebie, tym większą ma szansę na zwycięstwo. Zawsze, w każdej sytuacji, znajdzie się jakaś jednostka, która nie złamie się pod naporem determinizmu. Każdy człowiek jest istotą rozumną i autonomiczną, posiadającą szczególną wsobną wartość zwaną godnością osobową. W obliczu różnych ciężkich, nieprzewidywalnych sytuacji człowiek dzięki swojej godności, może być celem dla siebie.



[1] A. Chęćka-Gotkowicz, W poszukiwaniu semantycznej niewinności. Muzyczne fantazmaty Pascala Quignarda, „Estetyka i Krytyka” 2012, nr 2, s. 40.

[2] P. Quignard, Nienawiść do muzyki, przeł. E. Wieleżyńska, „Literatura na świecie” 2004, nr 1-2, s. 183.

[3] Tamże, s. 184.

[4] Szymon Laks swoje obozowe przeżycia związane z muzyką opisał w książkach Musiques d’un autre monde (1947) oraz Gry oświęcimskie (1979).

[5] P. Quignard, Nienawiść…, dz. cyt., s. 185.

[6] A. Stańczyk, Muzyka i etyka, „Estetyka i Krytyka” 2004-2005, nr 2-1, s. 88.

[7] A. Szutta, Człowiek jako osoba, [w:] A. Szutta,  Obywatelskie nieposłuszeństwo, Semper, Warszawa 2012.

[8] B. Chyrowicz, „Etyczna wrażliwość” psychologii i psychologów, [w:] Etyka zawodu psychologa,  red. J. Brzeziński, PWN, Warszawa 2008, s. 69.

[9] Tamże, s. 71.

[10] P. Quignard, Nienawiść…, dz. cyt.,  s. 193.

[11] A. Chęćka-Gotkowicz, W poszukiwaniu…, dz. cyt., s. 41-42.

[12] B. Chyrowicz, „Etyczna wrażliwość”…, dz. cyt.,s.72.

[13] A. Stańczyk, Muzyka i…, dz. cyt.,  s. 92.

[14] B. Chyrowicz, „Etyczna wrażliwość”…, dz. cyt., s. 73.

[15] Tamże, s. 79.

[16] G. Herling -Grudziński,  Inny świat, Czytelnik, Warszawa 1995, s. 167.

[17] P. Quignard, Nienawiść…, dz. cyt., s. 185.

[18] W niniejszym artykule, nie będziemy się jednak wdrażać w cały przebieg eksperymentu więziennego Philipa Zimbardo, choć niewątpliwie warto się z nim zapoznać. Na https://www.prisonexp.org/ umieszczony został zarówno opis jak i zdjęcia ukazujące autentyczny przebieg eksperymentu.

[19] Zob. P. Zimbardo, Efekt Lucyfera, przeł. A. Cybulko, PWN, Warszawa 2012.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć