fot. Maciej Zakrzewski

recenzje

Festiwal Nostalgia 2018. Impresje młodych krytyków muzycznych

Nostalgia Festival Poznań poprzez swoją nazwę nasuwa skojarzenia z tęsknotą, zadumą, wspomnieniem. Tegoroczny program również nawiązywał do tego co minione, przeszłe, tradycyjne, ale warte przypomnienia i zapamiętania, a także innego spojrzenia.

23.11.2018 Piotr Orzechowski, “Pianohooligan”, 24 Preludes and Improvisations, Kościół oo. Jezuitów

24.11.2018 Gia Kanczeli, Życie bez Bożego Narodzenia (Life without Christmas), Kościół oo. Jezuitów

8:00 Morning Prayers

13:00 Midday Prayers

19:00 Evening Prayers

23:00 Midnight Prayers

Orkiestra Collegium F pod batutą Marcina Sompolińskiego

25.11.2018 Barbara Kinga Majewska, Marcin Masecki, Taratil ‘id al-milad – kolędy po arabsku, Kościół oo. Jezuitów

 

fot. Maciej Zakrzewski

Dzień I

Koncert Piotra Orzechowskiego był zaskakującym zderzeniem sakralnej przestrzeni z muzyką świecką. Świetna technika Pianohooligana połączona z wielkim bagażem erudycji i własnym pomysłem na muzykę przyniosła intrygujący efekt.

Dzień II

Hasło „współodczuwanie” według mnie niezwykle trafnie oddawało klimat, jaki zdołali wytworzyć organizatorzy. Muzyka Kanczelego pełna przestrzeni, oddechu i zamyślenia, a do tego wspólne posiłki, rozmowy pomiędzy kolejnymi punktami dnia pozwalały z jednej strony na wyciszenie i odseparowanie się od własnej codzienności, z drugiej – na bycie razem i wspólne odczuwanie wszystkiego, co niesie ze sobą n(N)ostalgia. O ile oczywiście ktoś dał się w pełni przekonać…

fot. Maciej Zakrzewski

Dzień III

Premiera niesamowitej płyty spójnej w swoim charakterze z dniem poprzednim. Zabrzmiało znane w nieznanym. Mając przywilej wcześniejszej rozmowy z artystami, poszłam za ich wskazówką, by nie zastanawiać się, co kryją poszczególne słowa, ale by skupić się na brzmieniu. Dzięki temu na koncert Barbary Kingi Majewskiej i Marcina Maseckiego spojrzałam z zupełnie nowej perspektywy, usłyszałam go zupełnie inaczej. Pełniej.

[Paulina Książek]

 

fot. Maciej Zakrzewski

Nostalgia Festival Poznań poprzez swoją nazwę nasuwa skojarzenia z tęsknotą, zadumą, wspomnieniem. Tegoroczny program również nawiązywał do tego co minione, przeszłe, tradycyjne, ale warte przypomnienia i zapamiętania, a także innego spojrzenia. Festiwal rozpoczął koncert Piotra Orzechowskiego, który zaprezentował cały materiał z albumu 24 Preludes & Impovisations. Tytuł nawiązuje do cyklu 24 preludiów i fug Johanna Sebastiana Bacha, ale to zdecydowanie własne podejście Pianohooligana do muzyki klasycznej. Orzechowski gra dosłownie całym sobą, przez co jego występ staje się bardzo sugestywny. Z jednej strony spokojne melodie kołyszą i pozwalają rozpłynąć się w marzeniach, z drugiej strony nagłe, energiczne uderzenia w klawisze czy towarzyszące im tupnięcia o posadzkę sprawiają, że pojawia się chaos, a w słuchaczu budzi się niepokój. Słowo, które przychodzi mi na myśl i najlepiej opisuje moje odczucia to trans, w który wprowadzały mnie preludia, a wybudzały z niego improwizacje. Kolejny dzień zaplanowany został od wczesnych godzin porannych do późnych godzin nocnych, dzięki przedstawieniu wszystkich utworów cyklu Gii Kanczelego Życie bez Bożego Narodzenia (Life without Christmas) oraz wydarzeniom towarzyszącym. Zagranie poszczególnych kompozycji gruzińskiego twórcy o przypisanych im porach dnia zasugerowało mi ich interpretację. Słuchając kolejnych części wyobrażałam sobie obrazy, czasem abstrakcyjne, które mogłyby ilustrować muzykę. Różnorodność Modlitw Kanczelego wywoływała we mnie różne, czasem bardzo skrajne emocje.

 fot. Maciej Zakrzewski

Poza wspólnym słuchaniem muzyki na żywo, można było doświadczyć jej indywidualnie, zakładając na uszy słuchawki, czyli uczestnicząc w projekcie Silent Nostalgia. Dzięki takiemu zaplanowaniu każdej godziny, udało mi się zatrzymać, wyciszyć i być nie tylko wśród, ale też z innymi. Sprzyjały temu także wspólne posiłki oraz czekanie w kolejce na swoją porcję. Ostatniego wieczoru można było wysłuchać powszechnie znanych kolęd, ale opracowanych przez Barbarę Kingę Majewską i Marcina Maseckiego w całkowicie nieznany sposób.  W przestrzeni, jaką jest kościół, kolędy śpiewane są co roku, w radosnej atmosferze, tym razem jednak, już dzięki chłodnemu niebieskiemu oświetleniu wnętrza, zaczęłam inaczej postrzegać usłyszane pieśni. Istotnym czynnikiem było wybrzmienie utworów w skali minorowej i przetłumaczenie ich na język obcy, a dokładniej, arabski dialekt pochodzący z okolic Aleppo. Spowodowało to u mnie refleksje na temat Świąt Bożego Narodzenia i wciąż trwających wojen oraz trudnych relacji międzyludzkich. Zaproponowana przez artystów  interpretacja kolęd pozwoliła mi na większe skupienie i głębsze przeżycia estetyczne. Zwieńczeniem tej edycji Nostalgii była odbywająca się po raz kolejny Café-chantant  czyli  kawiarnia ze wspólnym śpiewem. Gdzie nadal razem, ale już w luźniejszej atmosferze można było spędzić czas, czyli, jak powiedział Rick Warren, podarować komuś najlepszy z możliwych prezentów. Warto o tym pamiętać nie tylko od święta.

[Anna Hanczak]

fot. Maciej Zakrzewski

Na premierowy koncert Maseckiego i Majewskiej w Kościele oo. Jezuitów przyszłam dużo wcześniej. Usiadłam w jednej z pierwszych ławek i nieświadomie zaczęłam wsłuchiwać się w szepty kobiet, które umościły się za mną. Dobrze, żeśmy znalazły miejsce tak blisko, przynajmniej będziemy coś widzieć, a może i nawet mrugającego Jezusa – zażartowała staruszka nawiązując do wielkiego obrazu Chrystusa nad ołtarzem. Ja uśmiechnęłam się pod nosem i skupiłam swoją uwagę na instrumentach stojących na scenie – fortepian, klawesyn i keyboard. Święta Trójca. Masecki i Majewska pojawili się wkrótce i, co chyba nikogo nie powinno dziwić, wszystko zrobili po swojemu i na opak. Ona – zamiast śpiewać po polsku, śpiewała po arabsku. On – zamiast grać kolędy w tonacji durowej, grał w molowej. Z radosnych, znanych każdemu kolęd stworzyli obce, pełne melancholii utwory przypominające lament. Dlaczego? Choćby dlatego, że nic, przez te ponad dwa tysiące lat, nie dało się w ludzkich relacjach zmienić, o czym świadczy każdy odrzucony na progu uchodźca, każde złe słowo kierowane przeciw obcym, każdy akt ignorancji i obojętności na ludzkie cierpienie – czytam w informatorze festiwalowym. Podczas koncertu obserwowałam obraz Jezusa i jego postać uśmiechała się, tak jakby próbowała powiedzieć: Tak, to ja dałem Majewskiej i Maseckiemu słuch muzyczny i talent do nadawania nowych sensów. Wsłuchajcie się w to, co mówią, bo mądrze gadają. W tramwaju myślałam tylko o tym, że nie wzięłam ze sobą gotówki i po koncercie nie mogłam kupić płyty.

[Joanna Gruszczyńska]


Teksty powstały w ramach warsztatów „Krytyka w praktyce” zorganizowanych przez Fundację MEAKULTURA przy Festiwalu Nostalgia 2018.

 

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć