fot. Zespół Śląsk - Koncert moniuszkowski

publikacje

Folklor muzyczny jako lustro przemian Górnego Śląska

Na tym Górnym Śląsku som,
dobrzy ludzie z wszystkich stron,
styknie do nich roboty,
byle mieli ochoty.

Kopalnie, huty, węgiel, kominy. Tak, to Górny Śląsk i jego przemysłowy krajobraz oraz pierwsze skojarzenia każdego, kto choć raz gościł w tym regionie. Wbrew stereotypom, także tu odnaleźć można unikalny folklor oraz lokalne historie, miejsca pamięci i bogate tradycje, świadczące o odrębności, a także o silnej tożsamości mieszkańców tego terenu.

Istotnym elementem niematerialnego dziedzictwa kulturowego Górnego Śląska jest pieśń tradycyjna, towarzysząca różnym przejawom życia społeczności, utrwalająca ważne momenty, osobiste historie oraz realia niełatwej, szarej codzienności. Co więcej, funkcjonując na obszarze uprzemysłowionym, w ubiegłym stuleciu, wykształcona została jej odmienna tematycznie grupa – pieśń robotnicza, która nawiązywała do kultu pracy, górniczo-hutniczej obrzędowości, jak również dotyczyła problemów związanych z bezrobociem, wielokrotnie doświadczanym przez tutejszych pracowników. Odzwierciedlała także trudne, ludzkie realia podyktowane zawiłymi losami historycznymi. Stąd bowiem pochodzą przepełnione patriotyzmem pieśni powstańców śląskich, po które z refleksją i zadumą sięgamy ostatnio z racji setnej rocznicy powstań śląskich (1919-1921).

To właśnie tu, na Górnym Śląsku ukształtował się folklor miejski, na co złożyło się wiele „niejawnych procesów”[1], takich jak „zderzenie z obcą tradycją, instytucjonalizowanie się obiegów kultury, zmiana warunków i stylów życia z chłopskiego na robotniczy, niemieckojęzyczna edukacja, nowy typ społecznych interakcji, a także nowa przestrzeń urbanistyczna jako doświadczenie wizualne”[2]. Dawne społeczeństwo wiejskie przekształcone zostało w miejskie społeczeństwo przemysłowe.

Aktualnie obserwuje się kolejne przemiany. Szybkie i bezwzględne, prowadzące – zdaniem większości folklorystów – do zmierzchu kultury ludowej. W ostatnich latach zaczęła maleć liczba ludzi potrafiących wykonywać tradycyjne treści. Zmianie uległ sposób spędzania wolnego czasu[3]. Mniej śpiewamy, nie poświęcamy czasu na wspólne muzykowanie, na „bycie ze sobą” i – co się z tym wiąże – ustne przekazywanie tradycji. Zmiana priorytetów sprawiła, że coraz rzadziej sięgamy po pamiątki minionych pokoleń, ich dokonań, sprowadzając folklor do „kultury” pikniku, festyniarstwa i folkloryzmu, miejskich (już nie wiejskich) pseudo-dożynek, które są tylko wyrwaną z kontekstu namiastką dawnej obrzędowości. W wydarzeniach tego typu lansuje się również formy ponadregionalne, co niemal zawsze prowadzi do deprecjacji lokalnej specyfiki. Świadomym wagi „tradycji” coraz trudniej pogodzić się z jej wygasaniem, a czasem niemalże z całkowitą jej utratą. Nie oznacza to jednak, że śląska pieśń ludowa nie istnieje, nie jest wykonywana przez zespoły, grupy śpiewacze i że nie sięgają do niej także współcześni artyści, tworzący muzyczny odłam, który możemy scharakteryzować jako śląski folk (silesian folk music), bądź nowy folklor śląski. Te aktywności świadczą o „żywej” wciąż tradycji regionalnej, która nadal funkcjonuje, choć w coraz to mniejszych kręgach. Ulega znacznym przekształceniom, co wydaje się być – z racji zanikającego rolnictwa i likwidowanego przemysłu górniczo-hutniczego (jeśli wyeksponujemy dominujący tu folklor grup zawodowych) – nieodwracalne.

Ostatnie wydarzenia na gruncie „górnośląskiej folklorystyki” – o ile w taki sposób nazwać możemy digitalizację i cyfrowe udostępnienie obszernego zbioru, częściowo niepublikowanej spuścizny Adolfa Dygacza – sprzyjają ponownemu sięgnięciu po śląski, archiwalny materiał, na który składają się dokumenty pisane, takie jak teksty pieśni, rękopisy z nutami, a także nagrania. Ten muzyczny zabytek może okazać się cenny dla historyków, regionalistów, muzyków, animatorów i edukatorów kulturalnych, a wreszcie dla pasjonatów, których na facebookowych grupach lokalnych typu Górny Śląsk (mającej aktualnie osiem tysięcy członków) wciąż przybywa i których uczestnicy nadal odnajdują tradycyjne „perełki” – pamiątki w domowych szufladach swoich rodziców i dziadków.

Nowe źródła

Folklor Górnego Śląska, cieszący się zainteresowaniem i skrzętnie dokumentowany w XIX i XX wieku przez czołowych przedstawicieli etnografii polskiej, dokumentalistów zwyczajów, pieśni, przysłów, podań i legend ludu śląskiego, między innymi przez Józefa Lompę, Juliusza Rogera, Oskara Kolberga, Lucjana Malinowskiego, Łukasza Wallisa, Jana Kupca czy ks. Emila Szramka[4] (i innych) wciąż odsłania przed nami swoje skarby. Na przestrzeni ostatnich trzech lat odkryto i udostępniono w sieci[5] (za sprawą ministerialnego projektu Digitalizacji zbiorów prof. dr. hab. Adolfa Dygacza) obszerne i niezwykle rzetelnie zapisane materiały Adolfa Dygacza (1914-2004), śląskiego etnomuzykologa, badacza terenowego, zbieracza pieśni ludowej, zwanego przez jego wychowanków „wizjonerem folkloru zawodowego[6]”. Żona A. Dygacza, Janina Lipińska-Dygacz, przekazała dokumenty z domowego archiwum uczonego do Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie”. W niepublikowanej dotąd kolekcji odnaleziono między innymi pieśni (nuty, teksty i nagrania), artykuły, przysłowia i wykłady dla studentów o folklorze. Jest to pewnego rodzaju unikat, gdyż szesnaście tysięcy materiałów zapisanych w latach 50.-80. ubiegłego stulecia, dokumentujących – z racji głównego obszaru badawczego A. Dygacza – przede wszystkim kulturę muzyczną Górnego Śląska, z dnia na dzień ujrzało „światło dzienne”. W archiwum nie zabrakło pieśni powszechnych: gospodarczo-społecznych, historycznych, więziennych, refleksyjnych, a także miłosnych, frywolnych i żartobliwych, rodzinnych czy dziecięcych. Podkreślić należy, że jest to interesujący korpus tekstów dający dobre, niewyidealizowane wyobrażenie o przeszłości i problemach Górnoślązaków, a także o ich życiu codziennym i relacjach z bliskimi.

Sporą ilość stanowią także pieśni obrzędowe, dokumentujące wydarzenia zgodnie z tradycyjnym kalendarzem, jak również takie, które w szczególny sposób nawiązują do „kultury grupy górniczej[7]”, a więc wykonywane 4 grudnia, w dzień patronki górników – świętej Barbary oraz istotne dla społeczności hutniczej, obchodzącej 4 maja dzień patrona hutników – świętego Floriana. Najliczniej zaznaczył się w tej kolekcji – jak i we wszystkich gromadzonych na Górnym Śląsku materiałach i dokumentach tego typu – folklor zawodowy, cechujący się różnorodną melodyką w wielu wariantach i bogactwem tematycznym.Śląskie pieśni ze zbiorów prof. Adolfa Dygacza, Muzeum "Górnośląski Park Etnograficzny w ChorzowieFolklor zawodowy

Począwszy od dziewiętnastego wieku, w perspektywie kulturowej Górnego Śląska najwyraźniej kształtowała się subkultura górników węgla kamiennego, co było „efektem przemieszczania się ludności rolniczej do przestrzeni przemysłowych, organizowanych wskutek industrializacji i urbanizacji[8]” tego regionu. Jednak „zarzucanie” kultury chłopskiej w realiach górnośląskich nie było działaniem gwałtownym. W przypadku górników świadczyło o tym istnienie wielu elementów kultury chłopskiej: system wierzeniowy, rozbudowany system demonologiczny, który został rozwinięty o kontekst pracy w podziemiach, ludowa wizja świata i człowieka, a także strój ludowy. W PRL-u istniały generowane przez państwo rygory unifikacyjne wywołujące konieczność zarzucania oryginalnych kulturowo odrębności. Jednocześnie lansowano wizerunek „herosów nowych czasów”, czyli górników węgla kamiennego. W powrocie do dawnych wartości i symboli górniczych, gwałtownie pojawiających się w 1989 roku dużą rolę odegrał okres tzw. I Solidarności. Jednak w całej górnośląskiej przestrzeni likwidacja kopalń stała się główną determinantą gwałtownych przeobrażeń i finalnego zaniku tradycyjnych, dawnych treści górniczych[9], o których przypomina wiele źródeł, między innymi wspominany już wcześniej w niniejszym tekście folklor muzyczny tej grupy zawodowej.

W pieśniach górniczych, tak charakterystycznych dla Górnego Śląska, duże znaczenie miał oczywiście kult patronki – świętej Barbary, a także dwie istotne sfery – pracy oraz życia rodzinno-społecznego każdego górnika. W tej pierwszej podkreślano przede wszystkim ich zalety: honor, pracowitość i wytrwałość. Krytykowano także niesumienność robotników stroniących od wysiłku. Wątek ten przewija się także w wielu anegdotach, opowieściach i przysłowiach. Pieśń górnicza jest cennym źródłem informacji o codziennych czynnościach pracowników kopalni, porannych przygotowaniach do pracy, które rozpoczynały się wczesną pobudką i zabraniem naszykowanego przez żonę śniadania i lampy górniczej.

Wpół do szóstej dzwonią,
górnik się wybiera,
żona lampkę daje
i drzwi mu otwiera.
Klatką na dół zjeżdża,
idzie ku przodkowi
i mówi „Szczęść Boże”
swojemu śleprowi.

Teksty folkloru górniczego opisują zawiłą drogę pracowników na tzw. szychtę, aż do dotarcia pod ziemię za pomocą drabin, kubłów i wind, a także ciężką pracę pod ziemią. Sporo miejsca poświęca się koniom jako głównej sile pociągowej, wspierającej górników w ich trudzie, opisywane są także ówczesne narzędzia, takie jak kilof, perlik (młotek o gładkich obustronnie obuchach), żelazko (młot – klin żelazny), łopata, niecka dla podręcznego zbierania urobku, laska do ręcznego drążenia otworów, łojówka, kaganek, lampa karbidowa czy róg z prochem strzelniczym oraz łata, czyli skórzany fartuch – nieodłączna część ubioru[10].

Liczną grupę stanowią teksty o treściach społecznych, rewolucyjnych i historycznych, odzwierciedlające wydarzenia takie jak kryzysy gospodarcze, protesty przeciw niskim zarobkom. W folklorze zawodowym opisuje się wypadki, a także indywidualne konflikty w zakładach pracy i poza nimi. Treści te zestawiane są z codziennymi trudami lokalnej społeczności, ukazują solidarność środowisk górniczych w walce o wspólne sprawy, a także zbiorową aprobatę strajków.

Pieśni o tematyce rodzinnej odzwierciedlają ówczesne warunki mieszkaniowe górników. Ukazują wspólne życie małżonków, rolę kobiety oraz miłość do dzieci, które oczekując na powrót ojca z kopalni bawiły się, naśladując parę. Potępia się lenistwo, zarówno mężczyzny, jak i jego wybranki, oraz nałogi, takie jak zbyt długie przebywanie w karczmie, hulaszczy tryb życia skutkujący problemami finansowymi i biedą, co jest często wypominane w satyryczny, uszczypliwy i żartobliwy jednocześnie sposób.

Opisując górnośląski folklor należy zwrócić uwagę na istotne, a dziś już zapomniane tradycje hutnicze, słabiej dokumentowane, będące zazwyczaj „w cieniu” silnie utrwalanych i podtrzymywanych zwyczajów górniczych. Barbórkę znają na Górnym Śląsku wszyscy. Do dziś ulicami niektórych robotniczych dzielnic kroczy orkiestra dęta przypominająca mieszkańcom o tradycjach 4 grudnia. Majowe święto hutników bywa niezauważalne. W folklorze muzycznym jest jednak wyodrębniane i eksponowane.

Choć folklor hutników i górników wiąże wspólna tematyka oraz postawy ideowe, a wiele utworów stanowi współwłasność obydwu grup zawodowych, związaną przede wszystkim z nierozdzielną przez lata produkcją górniczo-hutniczą, warto podkreślić, że pieśń hutnicza zachowała swoją odrębność i jest uznawana za samodzielny dorobek muzyczny hutników. Jej wykonawstwem interesowała się dawniej spora grupa ludzi, co nie było dotychczas odnotowywane w literaturze ludoznawczej. W hutach szkła, gdzie tradycyjny śpiew rozlegał się często całymi nocami zalecano muzykowanie jako antidotum na senność i sposób na utrzymanie skupienia przy wykonywanej pracy. Podobnie jak w pieśni górniczej, utwory te odzwierciedlają pracę zawodową, obyczaje pracowników, dotyczą miłości, życia rodzinnego, codziennych obowiązków i kwestii społeczno-politycznych. Dostępne źródła, przede wszystkim pochodzące z odkrytego niedawno archiwum A. Dygacza ukazują bogatą obrzędowość tej grupy zawodowej. Dowiadujemy się o starych, tradycyjnych zwyczajach hutniczych, takich jak „zaciąganie”, „sznurowanie”, „poświęcanie pieca” oraz „wyświęcanie majstra”[11].

Przy zaciąganiu robotnicy zamykali przejście wybranej osobie – dyrektorom, kierownikom, działów, majstrom, gościom zwiedzającym hutę, współpracownikom obchodzącym uroczystości rodzinne – za pomocą długiej, szklanej rurki, którą kolejno dzielili na fragmenty długości słomek do picia, zaznaczając, że jedne rurki mają służyć do sączenia piwa, drugie zaś do picia wódki. Sznurowanie polegało na otoczeniu upatrzonej osoby pasmem płynnej masy szklanej, z której symbolicznie uwięziona osoba, chcąc się uwolnić, musiała się wykupić poprzez podarowanie datku na poczęstunek. Według tradycji hutniczych, gdy budowano i uruchamiano nowy piec, ostatnią cegłę lub klin stawiał zawsze kierownik lub właściciel huty. Z tej okazji urządzano „poświęcenie pieca”, które bardzo rzadko było uroczystością religijną. „Wyświęcanie majstra” było zazwyczaj humorystycznym wydarzeniem, odbywającym się po pozytywnie przebytym egzaminie – próbie. Pracownika kierowano do warsztatu, gdzie po chwili przybywał orszak. Na taczce wieziono najstarszego hutnika w przebraniu biskupim w towarzystwie dwóch innych hutników, niosących kubeł z wodą i miotłę. Biskup kropił wodą warsztat i nowego, wkupującego się poczęstunkiem w hutniczą społeczność majstra. Przy jedzeniu i piciu śpiewano radosne przyśpiewki:

Ejże, jeno migiem,
spieszcie się hutnicy,
będziemy zaciągać,
będziemy zaciągać
gości przy donicy*
Będziemy zaciągać,
będziemy ich bawić
by zechcieli piwa
po garncu postawić.
*donica była prototypem pieca szklarskiego.

Obrzędowe pieśni hutnicze były związane także z wydarzeniami rodzinnymi, takimi jak narodziny i wesele. Zachowany w archiwum Dygacza „Hutniczy obrzęd weselny” składa się z piętnastu pieśni mających po kilkanaście, a niekiedy po kilkadziesiąt zwrotek. W podobnej, bogatej formie utrzymana jest również „Hutnicza szopka”. W pieśniach kolędowych hutnik występował wśród innych rzemieślników – krawca, kuśnierza, piekarza, cyrulika, powroźnika, cieśli, stolarza, kowala i szewca.

Hutnicze teksty eksponują zalety tej grupy, ukazują pogodę ducha i pracowitość robotników, która nie zawsze wiąże się z dostatkiem. Jednak często podkreśla się, że hutnik mimo przeciwności losu zawsze pozostawał wesołym optymistą, który radził sobie w trudnych sytuacjach i zapewniał swej rodzinie stabilizację życiową.

Pudlerz* ci jo, pudlerz,
robia na pudloku,
dostana na jedna szychta,
po strzybnym piętoku.
Po pół czwortej rano
ku pudlowni leca,
ruszom ogień przygaszony,
przykłodom do pieca.
Roztopiom surówka,
żużel z niej gracuja,
jak mam łupa urobiono,
pod młot ją hanguja.
Tam ocyngowano
idzie na walcówka,
każdy walcerz tam ukręci
trzy pręty na dniówka.

*Pudlerz – pracownik w pudlingarni przy piecu pudłowym, dozorujący proces ogniowy i pracę kosiciarzy.

Śląskie pieśni ze zbiorów prof. Adolfa Dygacza, Muzeum "Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie

Folklor Górnego Śląska jako cenne źródło historyczne

W polskich pieśniach historycznych ze Śląska pozostawiła swój ślad długa droga do narodowej wolności, rozpoczęta już w XIV wieku, czyli od momentu pierwszych buntów na tle ekonomiczno-społecznym, takich jak rozruchy we Wrocławiu (1333, 1418), Legnicy (1454), czy Świdnicy (1522). Tradycje tych walk przejęli z czasem górnicy i hutnicy. Mimo, że germanizująca się szlachta śląska zabraniała rozpowszechniania się pieśni przeciwstawiających się pańszczyźnie, eliminowała obrzędy, zwyczaje i zabawy, w tym czasie powstały pieśni krytykujące ówczesny porządek, przedstawiające złe warunki pracy robotników, podkreślające problemy społeczne, poczucie krzywdy i niesprawiedliwości oraz pieśni buntu.

W czasie powstań pieśni te wchłonęły aktualną treść polityczną, wspierały chłopskie ruchy wyzwoleńcze, aprobowały chęć zemsty i zaniechania pracy.

W XIX wieku strajki robotnicze zrodziły pieśni krzywdy i oporu, wykazując silne powiązania z dawnymi pieśniami walki społeczno-wyzwoleńczej. To również okres odradzania się polskości na Górnym Śląsku. Pojawiają się wówczas liczne polskie śpiewniki z lokalnym, polskim repertuarem, które znajdują szeroki odbiór wśród lawinowo rozwijających się towarzystw śpiewaczych i chórów. Polski ruch śpiewaczy działający często, choć nie zawsze, pod patronatem kościoła katolickiego – był na Śląsku na przełomie XIX i XX wieku bezprecedensowym fenomenem w ówczesnej Europie. Doskonale też przygotował grunt pod zbliżającą się walkę Ślązaków o powrót do legendarnej, wymarzonej i wyidealizowanej Polski – alternatywy dla pruskiego wyzysku i buty.

Traumatyczne wydarzenia I wojny światowej przeobraziły pieśń historyczną i nadały jej nowe treści. Ludowa pieśń śląska, w zależności od losów historycznych przybierała różne opracowania i uaktualnienia. Mobilizowała do walki o zdobycze socjalne, budziła polski patriotyzm, utrwalała polskie tradycje i pragnienie powrotu do Macierzy.

W 1914 roku na froncie Wielkiej Wojny (jak ją wtedy nazywano, a po latach I wojny światowej) znaleźli się także Ślązacy jako poddani cesarskich Niemiec. Wątek uczestniczenia w tej niechcianej wojnie za nieswoją sprawę utrwalił się też w pieśniach – protestach. Piętnowano w nich także cesarza Niemiec Wilhelma II, marszałka niemieckiego Paula Hindenburga oraz generała Ericha Ludendorffa, realizujących politykę antypolską. Potępiano ekspansję terytorialną oraz rozgrabianie państwa. Dalsze wydarzenia, takie jak ogłoszenie stanu oblężenia Śląska przez Otto Hörsinga w 1919 roku również znalazły odzwierciedlenie w utworach ludowych z tego terenu.

Pieśni powstańców śląskich, przepełnione polskim patriotyzmem, zachowały tradycyjną formę i melodię znanych od wieków pieśni antypańszczyźnianych. W okresie powstań śląskich i plebiscytu wypełniano je aktualnymi treściami ilustrującymi postawy ideologiczne i społeczne. Większość utworów cechowała wysoka świadomość narodowa i polityczna. W latach 1920-1921, w okresie agitacji wyborczej i plebiscytu oraz podczas kolejnych dwóch powstań na Górnym Śląsku, liderem opcji polskiej było założone przez Stanisława Ligonia satyryczne czasopismo Kocynder. W piśmie tym drukowano także teksty pieśni politycznych, tworzonych na wzór pieśni ludowych. Dominowała parodia znanych melodii niemieckich, do których dopisywano nowe słowa, z nowym sensem.

Walka polityczna sprzyjała też prawdziwej lawinie mniejszych pism, druków, wydawnictw, które agitację plebiscytową wzmacniały biczem humoru i satyry. Ośmieszaniem zwalczano też szowinizm, a karykaturą uderzano w niemiecką agitację plebiscytową. Plebiscyt i powstania śląskie wniosły do regionalnej skarbnicy folkloru na Górnym Śląsku także pieśni bojowe i elegie upamiętniające bohaterską postawę walczących. Wśród autorów szczególnie wyróżnił się tu twórca wielu powstańczych pieśni – ksiądz Jan Rzymełka. Jedną z najbardziej znanych jego autorstwa jest Do bytomskich strzelców.

Wśród utworów tego okresu zwraca też uwagę lament ludowy Kajze mi sie podzioł mój synocek miły, który to motyw po latach wykorzystali niemal równolegle dwaj wybitni polscykompozytorzy – Wojciech Kilar i Henryk Mikołaj Górecki.

Twórczość powstańcza i plebiscytowa odzwierciedla szereg różnych postaw jakie przejawiali wówczas Ślązacy. Odzwierciedla poglądy polityczne i narodowe. Nie wszyscy w ramach obozu propolskiego wierzyli w powodzenie plebiscytu i prowadzonych zabiegów dyplomatycznych, czego przykładem jest pieśń Dziś tylko jedna jest granica. Zgodnie z nią powstańcy nie chcieli słuchać próśb i pięknych słów Lomnica. Chodziło tu oczywiście o przedstawicieli Polskiego Komisariatu Plebiscytowego dla Górnego Śląska na czele z Wojciechem Korfantym, który swoją siedzibę miał w bytomskim hotelu Lomnitz. Komisariat starał się zapobiegać wybuchowi powstania w okresie plebiscytowym, twierdząc, że kwestię przynależności spornego obszaru należy rozwiązać drogą dyplomatyczną. Przeciwna temu punktowi widzenia była Polska Organizacja Wojskowa Górnego Śląska, kierująca w stosunku do komisariatu oskarżenia o nieprzychylne traktowanie, zwodzenie ludzi i niepotrzebne studzenie nastrojów. W zachowanych zbiorach pieśni pojawiają się również takie, w których wyrażano negatywne nastawienie części mieszkańców Śląska zarówno do Polski jak i Niemiec.

Folklor z okresu II wojny światowej w realistyczny sposób ilustrował obraz krwawej i okrutnej okupacji hitlerowskiej. Były to obrazy tragicznych wydarzeń z obozów koncentracyjnych, więzień oraz pola walki. Jak w większości pieśni historycznych Górnego Śląska dominowały w nich patriotyzm, umiłowanie do ojczyzny i gotowość do poświęcenia życia w wojennej zawierusze.

Śląskie pieśni ze zbiorów prof. Adolfa Dygacza, Muzeum "Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie

Śląski folk

Śląska obrzędowość, historia, górniczo-hutnicze tradycje to tematy wciąż artystycznie eksploatowane. Bez obaw sięgają po nie dzisiejsze zespoły wywodzące się z tego terenu, grające mix muzyki folkowej, popularnej bądź ludowej z „domieszką” nowoczesności w warstwie melodycznej. Tworzą ciekawe aranżacje, czasem modyfikują melodie, rzadziej ingerują w tekst. Przypominają o tym co zanika, co dla mieszkańców Górnego Śląska piękne i ważne, bez względu na upływ czasu.

W nurcie śląskiego folku tworzy zespół Krzikopa, powstały w 2012 roku w Chorzowie, łączący dawną, tradycyjną pieśń śląską z muzyką rozrywkową. W obsadzie instrumentalnej eksperymentuje, śmiało używa elektroniki, perkusji, nawiązując tym samym do muzyki elektro czy rocka. W taki nowoczesny sposób muzycy opracowali wiele znanych, regionalnych pieśni, takich, jak Gdybym to ja miała skrzydełka jak gąska, poleciałabym ja za Jasiem do Śląska, czy Karliku, Karliku. Z rodzimej górnośląskiej pieśni robotniczej, folkloru zawodowego korzysta także zespół Fanga wraz z popularyzatorem śląskiej kultury, wokalistą, Grzegorzem Płonką, który zainspirowany pieśniami ludowymi zebranymi między innymi przez wspomnianego tu Adolfa Dygacza wydał płytę „Życie pieśniczką pisane” zawierającą pieśni takie jak: Mioł jedyn ojciec trzi cery, Dzisiej świynto Floryjana, Górnik sztajgra spozorowoł, Dyle dyle dylu dylu dylu, na gajdeczkach Zeflik gro. Odkryciem z 2017 roku są także Frele, opracowujące światowe przeboje muzyczne „po śląsku”, popularyzujące tutejszą gwarę.

Tradycyjny, amatorski ruch muzyczny, folklorystyczne zespoły śpiewacze działające przy Kołach Gospodyń Wiejskich i innych lokalnych stowarzyszeniach to grupy wciąż działające prężnie (co miało miejsce jeszcze w czasie przedpandemicznym, kiedy wspólne muzykowanie było możliwe). Z pewnością osobnym, obszernym tematem jest ich obecny repertuar, najczęściej znacznie różniący się od opisywanego w tym artykule, zdominowany biesiadnymi, często discopolowymi przebojami. Przemiany, o których wspomniałam we wstępie sprawiły, że dawny folklor zamieniany jest na folkloryzm. To zjawisko ogólnopolskie. Z perspektywy folkloroznawców jest to oczywiście proces negatywny, zmieniający dawne tradycje, przekształcający je w daleki od oryginału sposób, przez który odbiegamy od tego, co ludowe.

Jednak w repertuarze śpiewanym przez zespoły z Górnego Śląska wciąż odnaleźć można opisywane tu wątki – zawodowe, obrzędowe, jak i historyczne, często interpretowane na nowo, co nie dziwi, gdyż treści aktualnego folkloru dyktuje nasza codzienność. Pomimo modyfikacji, uwspółcześnień, nadal pieśni te nawiązują do tutejszych tradycji, które tym sposobem bronią się od zapomnienia.

[1] Wężowicz-Ziółkowska D., Folklor słowny w zapisach i systematykach badaczy Górnego Śląska, [w:] Katowice. Środowisko, dzieje, kultura, język i społeczeństwo, red. A. Barciak, E. Chojecka, S. Fertacz, Muzeum Historii Katowic, Katowice 2012, s. 449-450.
[2] Ibidem, s. 449-450.
[3] Jaworski E., Kosowska E., Gawęda ludowa – tradycje, współczesność, funkcje (na materiale śląskim), [w:] Miłośnicy Melpomeny. Kartki z dziejów Towarzystwa Kultury Teatralnej w Katowicach, Wydawnictwo Naukowe Śląsk, Katowice 2019, s. 64.
[4] Kapełuś H., Krzyżanowski J., Z dziejów folklorystyki polskiej 1864-1918, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1982, s. 517-550.
[5] Zbiory w systemie informacji muzealnej – TUTAJ oraz w Repozytorium Śląskiej Biblioteki Cyfrowej.
[6] „Wizjonerem folkloru zawodowego” nazywa Adolfa Dygacza profesor Dionizjusz Czubala w krótkim filmie biograficznym, przygotowanym na potrzeby wystawy „Życie jako pieśń. Z teki profesora Adolfa Dygacza”, przygotowanej w październiku 2020 roku przez Krzysztofa Bullę i Agatę Krajewską w Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie”.
[7] Ligęza J., Kultura grupy górniczej. Próba charakterystyki, „Zaranie Śląskie”, 1959, z. 1, s.83-92.
[8] Gerlich H., Gerlich M. G., Kultura zawodowa i obyczajowość środowisk robotniczych, [w:] Katowice. Środowisko, dzieje…, s. 432-433.
[9] Ibidem, s. 434-435.
[10] Bulla K., Krajewska A., Życie jako pieśń. Z teki profesora Adolfa Dygacza – katalog wystawy, Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie”, Chorzów 2020, s. 28.
[11] Ibidem, s. 26.

Wykorzystane w niniejszym artykule teksty pieśni pochodzą z digitalizowanego aktualnie zbioru pieśni prof. dr. hab. Adolfa Dygacza, który znajduje się w Muzeum “Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie”. Zbiory te regularnie udostępniane są na stronach: Zbiory Chorzów (System Informacji Muzealnej) oraz w Repozytorium Śląskiej Biblioteki Cyfrowej. Ilustracje to śląskie pieśni ze zbiorów prof. Adolfa Dygacza, Muzeum “Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie” – TUTAJ.

Numer ,,Muzyka na Śląsku. Konteksty” został wydany dzięki wsparciu partnera Katowice Miasto Ogrodów.

 


Wesprzyj nas
Warto zajrzeć