recenzje

Gdy "Umiera piękno"

Choć album Umiera piękno Agi Zaryan pojawił się na rynku ponad sześć lat temu, zasługuje na przypomnienie. Jest to bowiem wydawnictwo niezwykłe – poświęcone poetyckiemu obliczu powstania warszawskiego. Ale na nim się nie kończy.

Jeśli epitome ludzkiej wrażliwości jest poezja, to pełne odzwierciedlenie znaleźć może przede wszystkim w poetyce jazzu. Siła tej relacji ujawnia się i tutaj, w kompozycjach Michała Tokaja: formuły melodyczne zupełnie naturalne i proste, brak wulgarnej wirtuozerii, improwizacje ograniczone do minimum. Klasyczne instrumentarium jazzowe poszerzone o tradycyjne instrumenty kwartetu smyczkowego, harfę i obój. I najważniejsze: kojący głos Agi Zaryan, od zawsze wyróżniającej się się idealną dykcją i wyczuciem prozodii; frazy w jej wykonaniu to opowieści – tak oczywiste, a jednocześnie silnie ekspresyjne. Całość składa się na charakterystyczną, liryczno-nostalgiczną aurę.

Album otwiera urzekająca prostotą, przywodząca na myśl ludową przyśpiewkę Kalinowym mostem chodziłam. W tekście Krystyny Krahelskiej jest coś poruszającego, niewinnego; o wojnie ani słowa – ot, zwykłe, niewinne, dziewczęce problemy. W warstwie muzycznej – rytmy kujawiakowe, harfa i werbel – dwie sprzeczności, kobiecość i męskość. Chciałam sobie ciebie przypomnieć / aleś mi się nie przypomniał […] / kalinowym mostem chodziłam / kalinowe serce zgubiłam. Wzruszająca jest także Miłość i Piosenka o nas i o chłopcach – być może dlatego, że niewyobrażalna jest dla nas miłość w czasie wojny. Albo wojna w ogóle… a tymczasem było powstanie chłopców pełne / powstanie pełne snów, jak przypomina Piosenka o powstaniu. Razem z Żoliborzem tworzą ciepłą, pogodną opowieść dziadka, do której tylko czasem przemknie się bolesne wspomnienie. Nie bez powodu Żoliborz przywodzi na myśl filmowe ballady z lat ’40, pełne szerokich, rozmarzonych fraz. O czym piszę zrozumie zapewne każdy, kto kiedyś takiej opowieści słuchał.  Aurę niewinności przerywa dopiero Warszawa widziana po raz trzeci (sł. Elżbieta Szemplińska) – piosenka, w której stolica jest silną kobietą o orlich skrzydłach i lwim sercu.

                                                   


O ile większość wybranych przez Zaryan utworów niesie w sobie pewien pierwiastek nadziei, o tyle Umiera piękno (sł. Mira Grelichowska), tak jak przesycona żalem Kolęda Warszawska, zmusza do bolesnej refleksji. Płonie muzeum / Jak słoma / Pali się piękno / Czczone przez pokolenia / Bezcenne / Jak ciało człowieka. Czy to dosłowność, czy już metafora? Elegia na śmierć człowieczeństwa. Na myśl przychodzą od razu bezcenne, rękopiśmienne źródła muzyki staropolskiej, o których zaginięciu student ma okazję dowiedzieć się na zajęciach z historii. Albo zamknięta w szklanej urnie garstka prochów – czyli to, co pozostało po przedwojennych zbiorach warszawskiej Biblioteki Narodowej – teraz spoczywająca w zimnym holu i uświadamiająca historycznie czytelników oddających płaszcze. W pożodze stolicy spłonęło także serce Karola Szymanowskiego, zdeponowane przez siostrę kompozytora w miejscu, w którym miało pozostać bezpieczne.

Wniosek jest jasny: wydawnictwo wywołuje określone skojarzenia. Przy Kolędzie Warszawskiej widzę czarno-białą fotografię figury sprzed Kościoła Świętego Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu, leżącej wśród gruzów.  Nie muszę dodawać, że to właśnie tam, obok serca Fryderyka Chopina, miało znaleźć się serce Szymanowskiego, o którym przypominam sobie przy Umiera piękno. Słuchając Warszawy widzianej po raz trzeci mam przed oczami widok zburzonej Warszawy z pokładu alianckiego Liberatora. Żoliborz, naturalnie, przenosi mnie na tętniący życiem Plac Wilsona i znajdujące się nieopodal Osiedle Dziennikarskie, gdzie szczęśliwie mieszkają teraz moi przyjaciele. Z okien widzą grzejące się w słońcu topole – zupełnie tak, jak w piosence.  Pamiętam też, że twarz Krystyny Krahelskiej, której wierszy niewinną naturę subtelnie oddała Zaryan w Miłości i Piosence o nas i o chłopcach, to twarz warszawskiej Syrenki. Poetka, wciąż niesłusznie pozostająca w cieniu Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, stapia więc w sobie dwa symbole stolicy.

Umiera piękno to album szczególny. Choć poświęcony określonemu historycznemu wydarzeniu, nad którego słusznością będziemy zastanawiać się przez kolejny pewnie wiek, może – i powinien – być słuchany dla przyjemności. Właśnie to wzrusza w nim najbardziej. To, że zawarte nań piosenki nie muszą mówić o tragedii. Wiedzieli o tym pracujący nad płytą muzycy, wiedziała Aga Zaryan, której uśmiech słychać (to możliwe!), gdy wyśpiewuje dominantę nagrania: Poprzez pola wiatr gęsty wiosną w serce chlusta, / Oddech w piersi tamuje / I krwią tętni w skroniach / Aż do bólu, radosne serce niosąc w dłoniach. Wiele mówią także dołączone do albumu fotografie. Kobiety patrzące przez okno na kamienicę przy ul. Marszałkowskiej 71. Dziewczyna przeglądająca się w lusterku po bombardowaniu nieopodal ul. Zgoda. Uśmiechnięty chłopiec z psem… małe przebłyski szczęścia, które pośród gruzów dalej jednak istniało. I była miłość w getcie, pisał Marek Edelman.

Żal mi, że majstersztyk Zaryan i Tokaja odkryłam dopiero sześć lat po publikacji. Pozostaje mi, choć ze spóźnieniem, gorąco ten album polecić. Zasługują na to niewinne podmioty liryczne ośmiu wierszy i, w siedemdziesiąt lat po powstaniu, zasługujemy także i my – spragnieni subtelności, żyjący w świecie wzniosłych deklaracji, niepotrzebnych marszów i płonących tęcz. 

————————————

Aga Zaryan, Umiera piękno (2007) 4ever Music

  1. Kalinowym mostem chodziłam (sł. Krystyna Krahelska)
  2. Warszawa widziana po raz trzeci (sł. Elżbieta Szemplińska)
  3. Wiersz o nas i o chłopcach (sł. Krystyna Krahelska)
  4. Miłość (sł. Krystyna Krahelska)
  5. Żoliborz (sł. Mira Grelichowska)
  6. Umiera piękno (sł. Anna Świrszczyńska)
  7. Kolęda warszawska (sł. Józef Żywina)
  8. Piosenka o Powstaniu (sł. Jan Twardowski)
  9. Miłość (repryza) (sł. Krystyna Krahelska).
Wesprzyj nas
Warto zajrzeć