W nowościach wydawniczych firmy fonograficznej DUX ukazała się ostatnio płyta Harpsichorduo. Rzeczone duo klawesynowe tworzą Elżbieta Stefańska i Mariko Kato. Panie zdecydowały się na rejestrację repertuaru niesamowicie klasycznego. Jest to bardzo śmiałe posunięcie w świecie muzyki dawnej, który od jakiegoś czasu bazuje na egzotycznych odkryciach. Skoro „wszystko już zostało nagrane”, muzycy związani z wykonawstwem historycznym prześcigają się w nagraniach osobliwych nowości odnalezionych w zakurzonych woluminach bibliotek. Obecnie w centrum zainteresowania są raczej kompozycje siedemnastowiecznych włoskich zakonnic, polskie utwory renesansowe odkryte na wschodzie kraju czy barok z Ameryki Łacińskiej. Wśród tak atrakcyjnego, bo świeżego, repertuaru do prawdziwych wyzwań należy nagranie „klasycznej” muzyki kompozytorów europejskich dawnych epok: Johanna Sebastiana Bacha, jego syna, Wilhelma Friedemanna Bacha, oraz Wolfganga Amadeusza Mozarta. Krakowskie klawesynistki udowodniły jednak, że dla świetnych kompozycji zawsze jest miejsce w fonograficznym i muzycznym świecie.
Dawni mistrzowie kompozycji pozostawili po sobie bardzo ograniczony repertuar na dwa klawesyny. Sytuację nieco poprawiają podwójne koncerty na instrumenty klawiszowe z towarzyszeniem orkiestry, jednak jest to pomoc niewielka. Znacznie bardziej literaturę klawesynową wspierają – coraz częściej spotykane – aranżacje utworów orkiestrowych na dwa instrumenty.
Kameralistyka klawesynowa należy do jednej z trudniejszych. Na efekt końcowy, oprócz konwencjonalnych parametrów wykonań zespołowych, składa się precyzja niebywałej jakości. Rozumie to każdy, kto wie, jak selektywny jest dźwięk klawesynu i jak działa jego mechanika. Jeśli osiągnie się odpowiednią synergię, można spodziewać się tak dobrych rezultatów jak na opisywanej płycie. Synestezyjnie dźwięk klawesynu często kojarzy się ze złotą barwą. Podwojony skład rodzi niesamowicie bogate, dociążone majestatem, brzmienie o ciepłych basach i perlistym dyszkancie. Interpretacje klawesynowego duo upłynniły złoto.
Wybrany na potrzeby płyty repertuar jest muzyczną podróżą, podczas której styl kompozycji ewoluuje od barokowego do klasycznego.
Koncert C-dur na dwa klawesyny Bacha występuje „w naturze” w wersji z orkiestrą lub bez. W solowym wydaniu wielką radość sprawia śledzenie czystego dialogu instrumentów. Klawesynistki rozmawiają ze sobą bez słów. Od początku słychać, że mówią w tym samym języku. Utwór przeprowadzony jest z adekwatną do jego charakteru energią, wzbogacaną dobrą artykulacją. Pierwsza i druga część nosi znamiona włoskiego concerto o skontrastowanym względem siebie nastroju. Partie klawesynu w pierwszej części napisane są tak, że bez problemu wyobrazić sobie można momenty solowe i orkiestrowe. Druga część stanowi – w przeważającej części – popis dwóch solistów bez wyraźnych momentów orkiestrowych. Fugowana trzecia część przypomina w brzmieniu utwory organowe Bacha. Za tym pomysłem artystki lawirują między pojedynczym rejestrem ośmiostopowym a połączonymi głosami, wzbogaconymi o rejestr czterostopowy.
Sonata Wilhelma Friedemanna Bacha stanowi najmniej znaną pozycję z tych trzech utworów. Po barokowym koncercie Bacha ojca faktura tego utworu wydaje się bardzo delikatna i intymna. Klawesynistki nie dały się pociągnąć w dół mimo dużego niebezpieczeństwa, jakie niesie za sobą momentami nieznośna lekkość filigranowej kompozycji przedklasycznej. O ile wcześniejszy utwór polegał na prowadzeniu kulturalnego, ale jednak sporu, dyskusji przybierającej różne odcienie, to sonata Bacha syna rozszerza sztukę konwersacji o nowe elementy. Pojawiają się przepiękne momenty, kiedy instrumenty „na zgodę” śpiewają razem w duecie. Jak przystało na utwór przedklasyczny, emocje są tu znacznie wyolbrzymione. Artystki z pełną świadomością, lecz bez zbędnej egzaltacji, przyjmują i przedstawiają afekty rozpisane w kompozycji. Dopiero trzecia część przywraca nas do świata orkiestry – tym razem oswobodzonej już z barokowych, ciężkich ram.
Płytę kończy znana kompozycja Mozarta. Często grywana przez pianistów, na klawesynie stanowi granicę konwencjonalnych możliwości technicznych instrumentu. Mozart traktuje dwa klawesyny jak współczesny mu skład orkiestrowy. Kto zna Mozartowskie symfonie, z pewnością podczas słuchania tego nagrania wiele razy się do siebie uśmiechnie.
Gorąco polecam tę pozycję firmy DUX. Zarówno amator, jak i wprawny muzyk znajdą dzięki niej wiele przyjemności oraz – mam nadzieję – zaskoczeń.