pixabay.com

felietony

Inter media vocant Musae

Duża biblioteka ze starym katalogiem kartkowym. Czasem nie domykają się jakieś szufladki, co wywołuje u bibliotekarza odruch katalogowania i kategoryzowania. Włącza mu się system analizy rzeczywistości. Tak działanie mojego mózgu wyobraża sobie moja dobra koleżanka. Podoba mi się ten obraz, ponieważ faktycznie oddaje to, jak podchodzę do świata.  

W ogóle ludzie mają naturalną tendencję do katalogowania i kategoryzowania rzeczywistości. Ta tendencja ma swoje oczywiste korzenie w ewolucji gatunku – to jest dobre do jedzenia (1), to trujące (0). To miłe stworzenie (1), to niebezpieczne (0). Ogień parzy (0), ale można na nim usmażyć jedzenie (1). I tak dalej, i tak dalej. 

Mam jednak wrażenie, że czasy zero-jedynkowości się skończyły. System binarny przestał być wystarczający, bo wraz z rozwojem kultury, społeczeństw i cywilizacji zauważyliśmy, że jest wiele odcieni szarości. To, co dawniej było granicą, stało się przestrzenią, którą czasem określamy mianem spektrum. To, co do tej pory sądziliśmy o świecie, przechodzi obecnie trudny okres weryfikacji. Weźmy na przykład kontrowersyjną ostatnio płeć czy orientację seksualną: dawniej myśleliśmy, że można być tylko kobietą (ciskobietą) i mężczyzną (cismężczyzną), dziś obserwujemy całe spektrum płci, które mieszczą się pomiędzy tymi skrajnymi wartościami. Albo właśnie z orientacją: dawniej tylko homo- lub heteroseksualna, dziś – cała masa innych typów pośrednich, znajdujących się w przestrzeni pomiędzy. Ale nie tylko w tych kontrowersyjnych społecznie czy obyczajowo kwestiach mamy z tym do czynienia. Spójrzmy na sztukę: dawniej, gdy ktoś tańczył, mówiliśmy, że to taniec. A jak ktoś wcielał się w jakąś postać, to mówiliśmy, że mamy do czynienia z grą aktorską. A potem pojawiło się coś, co ani nie jest stuprocentowym pokazem tanecznym, ani stuprocentowym spektaklem teatralnym. Więc postanowiliśmy, że to będzie nowy gatunek sztuki: teatr tańca. Coś, co znajduje się pomiędzy różnymi sposobami artystycznego wyrazu. Inter media. 

Uczepiłem się tego teatru tańca na dobry początek, ponieważ miałem przyjemność występować przez rok w takiej formacji w Krakowie. To było bardzo ciekawe doświadczenie, bo zrozumiałem, że nie chodzi tylko o korzystanie z różnych środków wyrazu, aby stworzyć spektakl taneczny, tylko chodzi o wykreowanie zupełnie nowej jakości, której nie da się w prosty (zero-jedynkowy) sposób zdefiniować. Dodatkowo przy okazji tegorocznego festiwalu Opera Rara poznałem pewnego aktora-tancerza, który zawodowo zajmuje się występowaniem właśnie w formach teatru tańca. Parę miesięcy temu byłem na spektaklu (a jednak językowi brak kategorii do opisu tych zjawisk), który został uznany przez międzynarodową krytykę. Po obejrzeniu pokazu miałem bardzo mieszane uczucia – wielu kontekstów nie zrozumiałem, nie widziałem bezpośrednich związków między poszczególnymi elementami. Krótko mówiąc: brakowało mi fabularności. Dziś, kiedy piszę te słowa, uświadamiam sobie, że szukałem w ogóle w złym miejscu. Sposobów na interpretację tego dzieła szukałem w sztukach teatralnych, doceniając osobno choreografię i kunszt taneczny. Nie wziąłem pod uwagę (a to kardynalny błąd, przyznaję się bez bicia!), że przecież chodzi o coś zupełnie innego: to nie jest ani spektakl teatralny, ani choreografia. To jest teatr tańca, a przecież ten gatunek, co wiemy dzięki diagramowi Dicka Higginsa, mieści się w tym, co ów artysta-badacz w roku ‘65 określił właśnie mianem intermedialności. W tym samym obszarze umieścił on również poezję konkretną, poezje dźwiękowe, happening, performance, muzykę akcji, partytury graficzno-muzyczne, sztukę konceptualną czy powieści wizualne. Gatunki doskonale nam znane, o których jednak chyba przeciętny człowiek dość rzadko myśli jako o intermediach. 

Intermedialność stała się w pewnym sensie domeną kultury postmodernistycznej. Dziś filozofie różnych opcji ciągle podają w wątpliwość, czy nadal trwamy w postmodernizmie czy jednak od lat 90. wkroczyliśmy w post-postmodernizm lub jakiś inny twór (hm, pisałem coś o naturalnej tendencji do katalogowania i kategoryzowania rzeczywistości?). Pytanie o czasy, w których żyjemy, jest zarazem pytaniem o wystarczalność środków komunikacji i przekazu (mediów). Istnieją już social media czy nowe media, ale tak naprawdę nadal nie umiemy jasno określić, co jest wciąż nowe, a co już przechodzi powoli do lamusa (czy telewizja jest nowym medium? A telefon komórkowy? Hm, dziś pewnie powiemy: nie ma telefonów komórkowych, są smartfony, iPhone’y i inne -fony). W związku z tym rodzi się też pytanie, czy prawie sześćdziesięcioletnia kategoria intermediów w dalszym ciągu wyczerpuje to, co obecnie spotykamy w sztuce. Czy happening lub performance są słowami-wytrychami, które już zawsze będą pasować do tego wszystkiego, czego nie jesteśmy w stanie zamknąć w klasycznych rodzajach typu malarstwo, teatr, poezja, muzyka? 

Jako aktywny muzyk-wykonawca, ale także humanista z pasji i wykształcenia, uczestniczę w różnych wydarzeniach kulturalnych – zarówno czynnie, jak i biernie. Obserwuję powstawanie nowych form, często jednostkowych, ale jakoś dotąd nie poddawałem ich zbyt głębokiej analizie. Aż do momentu, kiedy na którejś próbie chóru zagadnęła mnie Ania i powiedziała: “Hej, Kuba, co byś powiedział na to, żeby napisać felieton o intermedialności?”. Bez specjalnego wahania powiedziałem: “Jasne!” i dopiero gdy zacząłem się zmagać z tematem, uświadomiłem sobie, jak niewiele o tym wiem.  

Jeden z ostatnich koncertów, podczas którego śpiewałem, miał bardzo ciekawą formę: otóż w trzech rogach krużganków u ojców karmelitów na Piasku znajdowały się trzy zespoły muzyczne – Piwnica św. Norberta, kwartet smyczkowy i chór. Publiczność krążyła wokół klasztornego wirydarza, a ponieważ całe krużganki były równomiernie nagłośnione, wszędzie było dobrze słychać wykonywaną muzykę. Nigdy nie wiadomo było, z której strony odezwie się następny utwór. Posługując się słowem i dźwiękiem, opowiedzieliśmy historię legendarnego piaskowego źródełka, którego woda miała uzdrowić z ciężkiej choroby Władysława Hermana. Czy to jeszcze mieści się w definicji koncertu? Czy to był performance? A może jeszcze inny rodzaj wydarzenia kulturalnego? 

Pod koniec sierpnia i we wrześniu odbywało się w moim rodzinnym Zakopanem wydarzenie, które już na stałe zagościło w miejscowym, ale pewnie też i ogólnopolskim kalendarzu kulturalnym – “Muzyka na szczytach”. Jego zapowiedzą był finał niecodziennej imprezy sportowo-muzycznej pod nazwą “CykloFonia – Rowerem w Świat Muzyki”. 111 rowerzystów na trasie Tarnów–Zakopane zagrało (?) parę razy utwór Mauricia Kagela pt. “Bryza”. Peleton wykonywał określone sekwencje dźwiękowe zgrupowane w sekcjach (klaski, szumy, gwizdy, dzwonienie itp.), co miało odbiorcy dać poczucie ulotności, chwilowości (stąd pewnie tytuł). I co to jest? Czy intermedialność to jeszcze obejmuje czy już nie? Czy sport (jazda na rowerze) jest medium, czyli środkiem komunikacji? Czy sportem da się komunikować? Pewnie się da: spójrzmy na olimpiady, są przecież swego rodzaju wojną w czasie pokoju. Każdy walczy o to, żeby zdobyć jak najwięcej złotych medali i pokazać: “Ha, jesteśmy lepsi od Ruskich!” (czy kogo tam sobie stereotypowo wybierzemy). Ale czy o to chodziło Higginsowi, gdy pisał swój esej o intermedialności? A może potrzebujemy nowej kategorii, jeszcze bardziej pojemnej, która będzie opisywała coraz to nowsze zjawiska kultury współczesnej (najnowszej)? 

Może era inter– się skończyła? Może mamy koniec doby Internetu, interlokutorów, intertekstualności, kompetencji interpersonalnych, studiów interdyscyplinarnych i interpretacji? Miejmy tylko nadzieję, że prawdziwa sztuka obroni się sama. Bez względu na sposób kategoryzacji. 



Dofinansowano ze środków Funduszu Popierania Twórczości Stowarzyszenia Artystów ZAiKS

 Jedyne takie studia podyplomowe! Rekrutacja trwa: https://www.muzykawmediach.pl/

 

SPIS TREŚCI: 

PUBLIKACJE

Anna Wyżga – Uwiecznić ruch – o funkcjach tańcach w filmie cz. 1 i cz. 2

 

EDUKATORNIA

Joanna Kwapień – Od Wagnera do musicalu – historia syntezy sztuk 

Zuzanna Daniec – Intermedialność a intertekstualność. „Muzyka w muzyce” według Mieczysława Tomaszewskiego


FELIETON

Jakub Figus – Inter media vocant Musae

Paulina Podżus – Formy artystycznie nieartystyczne

 

WYWIADY

Marlena Wieczorek, Magdalena Ciecierska-Nowicka – „Kultura musi korzystać z narzędzi biznesowych, PR-owych, edukacyjnych i nie okopywać się w swojej wielkości”. Wywiad z Agatą Grendą

Joanna Stanecka – Michał Biel. W cieniach rampy


RECENZJE

Joanna Kwapień – Społeczny wymiar tworzenia filmu w Polsce

Agata Pasińska – Edukacja muzyczna poprzez zabawę? Recenzja książki Brzdęk! Jak złapać dźwięk


KOSMOPOLITA

Agnieszka Cieślik – Andrzej Krakowski – Bronisław Kaper. Od początku do końca

Anna Kruszyńska – Teatr tańca Piny Bausch cz. 1 i cz. 2

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć