Tarmo Johannes źródło: http://www.nfm.wroclaw.pl/

recenzje

Interaktywność bardzo kontrolowana

Wśród czarnych ścian sali kameralnej Narodowego Forum Muzyki dwóch wykonawców – widoczny dla publiczności flecista Tarmo Johannes oraz odpowiedzialny za elektronikę Tammo Sumera, ukryty z tyłu na miejscu akustyka. Obaj jednak tak samo ważni, o równorzędnej roli w procesie wykonawczym.

Ale zacznijmy od początku. Koncert odbył się ostatniego dnia Festiwalu Musica Electronica Nova. Obsadę wykonawczą stanowił flet (Tarmo Johannes) i live electronics (Tammo Sumera). W materiałach promocyjnych koncert reklamowany był jako “Interaktywna gra dźwięków”. Wydarzenie z cyklu koncertów z partycypacją miało zaktywizować odbiorców do wejścia w rolę współtwórców dzieła. Od strony praktycznej wspólne komponowanie polegało na tym, że po zalogowaniu się na odpowiedniej stronie pojawiał się rodzaj aplikacji z ikonami pięciu brzmień (woda, patyczki, kamienie, wiatr, flet). Możliwość twórczego zaistnienia została ograniczona do jednorazowego kliknięcia w wybrane brzmienie. Dodatkowo na przestrzeni całego utworu liczba rodzajów dźwięku zawężała się, zostawiając wybrane dwa lub trzy. Szkoda. Wśród publiczności większość (jak to zazwyczaj na takich koncert bywa) stanowili “wtajemniczeni” – kompozytorzy, teoretycy muzyki, studenci Akademii Muzycznych. Mogłoby powstać coś ciekawego, gdyby zapowiadany aleatoryzm nie podlegał tak silnej kontroli.

Plusk wody, odgłos uderzania o siebie drewnianych patyczków czy szum wiatru stały się więc tłem dla wydobywanych przez flecistę świstów, dmuchów, nagłych frullat i rytmicznych stuków. Mimo, że interaktywna gra mogła zawieść odbiorców (sama spodziewałam się wyższego poziomu interaktywności), to z pewnością stanowiła idealne preludium dla kolejnych kompozycji – różnorodne efekty brzmieniowe w połączeniu z naturalnymi odgłosami, utrzymane w odcieniach piana wyostrzyły zmysł słuchu.

Jakby rzeczywiście owa sonorystyczna miniatura miała być tylko wstępem, solista płynnie przeszedł do Ricercare una Melodia Jonathana Harveya. Jest to dzieło z gatunku spektralnych – krótkie motywy grane przez solistę są na żywo powtarzane i brzmieniowo rozszerzane przez kwadrofoniczną elektronikę. Początkowa wielowarstwowość przynosząca skojarzenia z kanonem czy fugą ustępuje na rzecz rozchodzenia się w przestrzeni dźwięków o mniejszej gęstości. Utwór oryginalnie został skomponowany na trąbkę, w pierwowzorze dominuje więc ostre, często metaliczne brzmienie. Tutaj delikatna, lekka i “płynna” barwa fletu stworzyła inny charakter -bardziej intymny, kameralny, bliższy.

Kompozycją kolejną było Glacial music Ryszarda Osady. Lodowo – zimowe muzyczne ilustracje kompozytor zbudował poprzez chropowate, napowietrzone brzmienia rozłożone wyjątkowo oszczędnie. Elektronika dopowiadała. Korzystając jedynie z różnorodnych przetworzeń barwy fletu Tammo Sumera dodawał ciągi dalsze poszczególnym dźwiękom, powiększał ich przestrzeń, wzmacniał dynamikę.

little i Marco Stroppy stanowił najdłuższą kompozycję tego wieczoru. Pięć części przeznaczonych dla “wirtualnego tria” – solisty i dwóch elektronicznych źródeł dźwięku – konstrastowały ze sobą tempem, fakturą, artykulacją. I tak część pierwsza – leniwa, rozciągnięta poprzez powolne zmiany brzmiącej organowo elektroniki zestawiona została z opartą na szybkich przebiegach częścią następną. Kolejne wykorzystywały repertuar różnych środków artykulacyjnych – od przedmuchiwania części fletu po wielokrotne staccata czy tremola. Z pewnością rola live electronic była tu dużo znaczniejsza niż w utworach poprzednich. Spajała poszczególne cząstki, nadawała ton instrumentowi akustycznemu (w mini wykładzie Tammo Sumera porównywał elektronikę w tym utworze do dyrygenta).

Nie da się uniknąć porównań. Krótki (bo nadprogramowy) Festiwal Musica Electronica Nova przyniósł dużo lepsze koncerty niż opisywany powyżej. Z drugiej strony w wykonywanych na żywo kompozycjach stosunkowo niewiele było tego, co stanowi rdzeń samej nazwy festiwalu – elektroniki. Pojawiała się ona w mniejszości, nierzadko jako dodatek, ciało obce. Tutaj brzmienia eletroniczne tworzone na żywo współdziałały z akustycznymi, wzajemnie się przenikały spotykając się ze sobą na tych samych wysokościach i podobnych brzmieniach lub wchodziły ze sobą w dialog różniąc się zupełnie. Wciąż jednak bardzo aktywnie. I to z pewnością należy oddać estońskim artystom.

 

Publikacja powstała dzięki Funduszowi Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć