King's Singers, źródło: YouTube

recenzje

Jak Boże Narodzenie, to tylko z King's Singers!

„Jak oni to robią?!”, „Nigdy nie słyszałam tak czystych kwint!”, „Czy to aby na pewno ludzie?” – to tylko kilka pytań z wielu, jakie przewijały mi się przez głowę podczas koncertu zespołu King’s Singers w Filharmonii Krakowskiej 18 grudnia.

Elegancja, szyk, wdzięk, urok, a przy tym perfekcja, wirtuozeria i kunszt – King’s Singers to po prostu jakość sama w sobie. Zespół istnieje od 1968 roku, a swoją nazwę wziął od King’s College w Cambridge, gdzie został stworzony. Jego repertuar obejmuje zarówno motety średniowieczne, renesansowe madrygały, muzykę pop, jazz, jak i utwory współczesne. Wokaliści wspierają także liczne inicjatywy, m.in. konkurs Kolęda na Boże Narodzenie, na którym młodzi kompozytorzy mają okazję zaprezentować swoje utwory (zwycięskie kompozycje wykonywane są w King’s College Chapel).

Podczas koncertu 18 grudnia muzycy zaprezentowali szeroki repertuar bożonarodzeniowy od mistrzów renesansu (O. di Lasso, J. Eccard, M. Praetorius), twórców baroku (H. Schütz) po kompozytorów epoki nowszej (F. Poulenc, C. Saint-Saëns) oraz repertuar ludowy (kolędy katalońskie). Każdy utwór poprzedzał krótki komentarz artystów omawiający tematykę konkretnych kolęd. Precyzja wykonania, czystość intonacyjna, idealna synchronizacja na pewno stanowią o jakości wykonania, ale jest też jedna cecha, której nie sposób wypracować, trzeba ją po prostu mieć – jest nią muzykalność. Taka muzykalność, która w sekundzie przenosi słuchacza do innego świata, wzbudza w nim wzruszenie lub radość, a na koniec wdzięczność za możliwość doświadczenia tak wspaniałych przeżyć. Idealnie dopasowane głosy, rozpływające się w powietrzu frazy, wrażliwość – tylko u King’s Singers.

Tak piękne wprowadzenie do świąt Bożego Narodzenia zwieńczyły też bisy, wśród których znalazły się m.in. popularne piosenki świąteczne jak Jingle Bells, wzbogacone o subtelną, lecz zabawną choreografię, oraz Sleigh Ride. Jak można się domyślić, oklaskom nie było końca, więc zabrzmiało także kilka utworów na bis bisów. Jedyne, czego żałuję, to tego, że wokaliści nie zaśpiewali Cichej nocy, której wykonanie doprowadza mnie do łez (oczywiście wzruszenia).

Bożonarodzeniowy koncert The King’s Singers to na pewno najpiękniejsze wprowadzenie do Świąt, jakie można sobie wyobrazić. Kameralna atmosfera, ciepło i piękna muzyka – tego właśnie życzę wszystkim na nadchodzące dni!

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć