Nox działa już od paru ładnych lat i choć z początku (od 2006) tworzył głównie do szuflady, to w 2011 wystrzelił z dwoma albumami “No Album EP”, oraz “Atom”, a przy ich produkcji współpracował z takimi twórcami jak Teielte, Robot Koch, Maceo Wyro, czy “Noon” Buagajak, Do dnia dzisiejszego zyskał już powoli, acz systematycznie powiększające się grono wielbicieli swojej twórczości. W 2012 uraczył nas epką “Dark Side of the Sun”, ale na pierwszy ‘pełny’ album przyszło nam czekać aż do 2014 roku i to właśnie nim będę się tu zajmował.
Mikrokosmos jest niezwykle specyficzną płytą spełniającą się świetnie we własnym tytule. Unikalny ekosystem buduje ilością utworów, klimatem, jak i niecodziennym podejściem do muzyki jako takiej.
Interesująca mieszanka gdzie momentami zdawałoby się proste, czasami wręcz surowe dźwięki wypełniają całą niezbędną przestrzeń, balansując na granicy niezbędnego minimum. Cały album faluje, ma swoje cykle, przechodzi od niepokojących, do spokojnych, gładkich beatów. Jest tu trochę transu, trochę minimalu, trochę nostalgicznej gitary przewijającej się przez część utworów, a także trip-hopu i muzyki etnicznej, a wszystko bardzo płynnie przeplata się, pozszywane delikatnymi damskimi wokalami.
Dłuższym utworom brak odgórnie narzuconej struktury, co nie jest wadą, bo Nox zdaje się bawić nimi, (ale z gracją) pociągając za sznurek to tu, to tam. Krótsze utwory są pełniejsze, ale niektóre jak choćby genialne moim zdaniem DrugBirds zdają się być opowieściami bez zakończenia. Urywają się, milkną, osiągnąwszy swoje apogeum, podczas gdy chciało by się więcej.
materiały prasowe
Zacne są pojawiające się motywy etniczne, zgrabnie wkomponowane w podkłady, które w innym wypadku powiedziałbym, nie pasowały by do nich. Tutaj jednak pojawia się magia Noxa i wszystko składa się i brzmi jak powinno, przez co wiele utworów nabiera ulotnego i tajemniczego charakteru, jak zasnute mgłą Japońskie doliny (choć mamy też mentalną podróż na Islandię), z których wywodzą się inspiracje stanowiące część siły napędowej albumu. Słychać to między innymi w Pozaplanetarnie gdzie gitara igra z eterycznym wokalem i rozedrganymi, filigranowymi dźwiękami. Podoba mi się też to, że zarówno Ambroziak jak i jego goście nie boją się eksperymentować z melodiami i obrazem, co widać w organicznym wręcz klipie do utworu 1000 Suns.
Każdy utwór wprowadza coś nowego, popycha w jedną, czy w drugą stronę. Czasami słuchając płyty czułem się jak turysta zwiedzający bardzo specyficzne, interesujące miejsce. Nie miałem takiego wrażenia obcując z wcześniejszymi albumami artysty, przez co z jednej strony trudniej mi było wsiąknąć w ten album, z drugiej zaś cały czas czułem się czymś zaskakiwany. Dziwne uczucie mentalnego ADHD, bo niby chciałoby się trochę dłużej przysłuchać czemuś, przypatrzeć, dokładniej zbadać, lecz nagle pojawia się coś równie intrygującego, następny obiekt i zauroczeni skaczemy za nim w pogoń.
Pod koniec album zmienia ton, a to głównie za sprawą utworów Elephants i Cold Dale, które bardzo wyróżniają się na tle płyty. Moim zdaniem Elephants, jest zbyt chaotyczny nie pasuje do klimatu całego albumu, za to zupełnie inaczej sprawa ma się z Cold Dale, który z początku też się wydaje nie pasować, ale okazuje się na tyle wyrazisty, że tworzy własną wyspę w tym archipelagu cudowności.
Patrząc na ilość gości, w większości przypadków podejrzewałbym, że twórca gdzieś się w tym wszystkim pogubi, ale Noxowi udało się nad tym zapanować. Biorąc co najlepsze, zachował klimat, momentami wpasowując się pomiędzy to, co wnoszą goście, zaś w innych momentach sam dyktował warunki, bardzo dobrze się w tym odnajdując, przez co zachował odgórny zamysł albumu.
Pomimo iż osobiście bardziej pasują mi jego starsze kompozycje, płyta jest naprawdę dobra, bardziej odważna i dynamiczna. Nox eksperymentuje, ewoluuje, wchodzi na nowe grunty, a zarazem ulepsza i poprawia. Nie boi się zmian, co bardzo dobrze rokuje na przyszłość i dzięki temu będę niecierpliwie wyczekiwał kolejnych jego albumów.
Album można znaleźć i przesłuchać na:
oraz
Zachęcam też do zerknięcia na jego starsze kompozycje, które (obok Mikrokosmosu) znajdziecie na portalu soundcloud.