Jedną z najprostszych rzeczy, jaką można zrobić, by scharakteryzować muzykę jazzową, to stwierdzić, że jest to muzyka wykonywana przez różnych doskonałych artystów, takich jak: Buddy Bolden, Louis Armstrong, Duke Ellington, Ella Fitzgerald, Dizzy Gillespie, Nina Simone, John Coltrane, Miles Davis, Sam Rivers, Mary Lou Williams, Bill Evans, Keith Jarret, Herbie Hancock i wielu, wielu innych, lecz to byłoby definitywnie za mało. Etymologia słowa „jazz” nie jest do końca znana. Początkowo słowo to było pisane jako „jas” lub „jass” i używane w slangu od około 1912 roku. Jego znaczenie nie odnosiło się bezpośrednio do muzyki, a do emocji, wigoru czy żywotności. Historyk Ethan Mordden uważał, że słowo „jazz” w gwarze czarnoskórych odnosiło się do kopulacji.
Czym jest jazz? Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Charakterystyczną cechą dla jazzu jest jej wielka ekspresyjność oraz rytmiczność (groove, swing), która odnosi się do „gorącego” temperamentu muzyki afrykańskiej. Dzięki improwizacji jazz jest swego rodzaju konwersacją przeprowadzaną za pomocą instrumentów. Jest sztuką emocji, które tak silnie kształtują tożsamość jazzowych muzyków od Ameryki aż po cały świat. Może ona być dzika i nieprzewidywalna, ale też spokojna i stonowana. Muzyka jazzowa swoje początki miała w Nowym Orleanie (Luizjana). Tak jak w przypadku bluesa, mocno czerpała z muzyki afrykańskiej. W jazzie słychać kulturową, a także etniczną ekspresję zachodniej Afryki. Jego korzenie bardzo silnie łączyły się z muzyką bluesową, jak również ze wspomnianymi wcześniej już pieśniami pracy. Muzyka europejska miała też duży wpływ na rozwój muzyki jazzowej, która na przestrzeni lat znacząco ewoluowała:
Jazz stał się muzycznym podejściem, stylem, językiem i kulturową tożsamością powiązaną z nowym modernizmem w kulturze muzycznej, a improwizacja stała się doskonałym wyznacznikiem jego świetności. Początkowo blues był muzyką wokalną i stanowił określony styl i formę grania. Jazz narodził się ze stylu bluesowego, ponieważ instrumentaliści jazzowi naśladowali tradycję wokalną poprzez instrumenty dęte, które miały „mówić” jak bluesowi piosenkarze[1].
Miasto Nowy Orlean zostało założone w 1718 roku przez francuskich katolików, a nazwa została nadana na cześć księcia Orleanu, który panował we Francji, zastępując nieletniego Ludwika XV. Nowy Orlean od początku swego istnienia przez czterdzieści pięć lat należał do Francji. Następnie, po przegranej wojnie siedmioletniej w roku 1763 roku, Francuzi utracili tereny leżące po lewej stronie Missisipi i nie chcąc dopuścić do znaczącej przewagi Anglików na amerykańskiej ziemi, Ludwik XV w tajemnicy scedował drugą, prawobrzeżną część Luizjany na swojego kuzyna, hiszpańskiego króla. Hiszpania władała Nowym Orleanem przez kolejne trzydzieści siedem lat[2]. Żądania terytorialne Francji, a także Hiszpanii, połączone z dodatkowym napływem ludności afrykańskiej sprawiły, że Nowy Orlean był miejscem wielokulturowym. Różnorodność kulturowa oraz etniczna przekładała się na bogactwo muzyczne. W 1800 roku nastąpiły wielkie zmiany polityczne i ekonomiczne. Napoleon siłą zmusił Hiszpanię do oddania z powrotem miasta Francji. Jednakże przez kolejne trzy lata nikt tak naprawdę nie wiedział, do kogo należy Nowy Orlean – do Francji czy Hiszpanii. W końcu w 1803 roku Napoleon sprzedał terytorium miasta Stanom Zjednoczonym[3].
Założenie miasta miało czysto ekonomiczne podłoże, ponieważ było to dogodne miejsce do ulokowania portu. Dzięki umiejscowieniu Nowego Orleanu przy ujściu rzeki Missisipi transport rzeczny pomógł w szybkim rozwoju miasta. Z początku w wyniku niesamowicie trudnych warunków do życia (bagna, huragany, epidemie febry, plagi moskitów oraz parny klimat) miasto było kolonią karną. Zjeżdżali się tam, oprócz państwowych administratorów, przedstawiciele różnego rodzaju „marginesu społecznego” (szulerzy, złodzieje, prostytutki). Już w pierwszym roku istnienia miasta zostało tam też sprowadzonych stu pięćdziesięciu afrykańskich niewolników.
Miasto stanowiło tygiel kulturowy. Zamieszkiwali je biali o zróżnicowanym pochodzeniu oraz wyznaniu, czarnoskórzy anglojęzyczni protestanci, jak również posługujący się językiem francuskim, wyznający katolicyzm Kreole (potomkowie XVIII-wiecznych osadników z rejonów Francji, Hiszpanii i Afryki). To dzięki nim miasto posiadało swój klimat, niespotykany w żadnym z innych miejsc Stanów Zjednoczonych. Bardzo ważnym elementem było pozwolenie czarnoskórym mieszkańcom Nowego Orleanu na kultywowanie afrykańskich tradycji. Był to precedens niespotykany w żadnym innym mieście należącym do byłych brytyjskich kolonii (obrzędy afrykańskie oraz tańce były w większości wypadków surowo zabronione).
Nowy Orlean w 1910 roku, źródło: https://www.shorpy.com
Migracja z Południa Stanów Zjednoczonych na Północ trwała na przełomie XIX i XX wieku. Wówczas w Stanach Zjednoczonych mieszkało prawie dziewięć milionów czarnoskórych:
90% ich populacji żyło na Południu (75% w dawnych stanach skonfederowanych). Wielu dotykał problem stałej migracji spowodowanej kolorem skóry i prawem, które Murzyni postrzegali nie jako ochronę, lecz źródło opresji i upokorzenia. Jeśli (rzadko) dochodziło do procesu, sędziami i ławnikami byli wyłącznie Biali. Podobnie w policji i na wszystkich szczeblach więziennictwa. W latach 1880-1890 Murzyni wyjeżdżali do miejskich ośrodków Południa: Nowego Orleanu, Memphis, Norfolk, Savannah, Charlestonu, z farm, gdzie byli bezbronni w osamotnionych cabins, do miast, gdzie tłum pozwalał się ukryć. W miastach ginęła tradycja work songów i field holler, ale pozostał styl i emocjonalność wykonawstwa. Nowy Orlean był największym skupiskiem uwolnionych Murzynów[4].
Miasto było przesycone muzyką. Początkowy jazz był wyjątkowy ze względu na różne funkcje, jakie pełnił w życiu mieszkańców miasta. Charakterystycznym elementem Nowego Orleanu były parady, pogrzeby oraz wiele mniej lub bardziej nieformalnych uroczystości, którym zwyczajowo towarzyszyło od kilkunastu do kilkudziesięciu muzyków, głównie byłych członków orkiestr wojskowych. Po wojnie secesyjnej powstawały tak zwane brass bands, orkiestry dęte działające pod kierunkiem profesjonalnych dyrygentów. Podstawowe instrumentarium tworzyły: puzony, tuby, saksofony (barytonowy, altowy), dwa klarnety, dwie albo trzy trąbki, werbel (podczas ceremonii pogrzebowych grany bez włączonej sprężyny) oraz duży bęben taktowy. Ważnym corocznym wydarzeniem w kalendarzu Nowego Orleanu był karnawał Mardi Gras, który trwał osiem dni i nocy, aż do nocy poprzedzającej Środę Popielcową – tradycja ta kontynuowana jest zresztą do dziś. Podczas karnawału zwyczaje europejskie łączyły się z elementami tradycji afrykańskich i indiańskich[5]. Niestety, mimo nastroju wielokulturowej i wieloetnicznej otwartości miasto nie obroniło się przed wszechobecnym rasizmem. Wprowadzono opresyjny Code Noir, dekret, który stanowił o prawach niewolników, regulujący życie codzienne, praktyki religijne oraz zawieranie związków małżeńskich. W 1898 roku czarnoskóra społeczność została całkowicie pozbawiona prawa do głosowania. Przez wprowadzone zmiany osłabiono pozycję szanowanych obywateli pochodzenia kreolskiego. Sprowadzono ich do statusu, jaki posiadali potomkowie niewolników. Mimo tych wszystkich obostrzeń nie udało się całkowicie pozbawić mieszkańców ich kulturowych tożsamości. Dzięki temu miasto obrodziło w czołowych artystów jazzowych, którzy do dziś cieszą się popularnością i pamiętają o nich coraz to nowe pokolenia.
Jednym z takich artystów – bodajże najbardziej rozpoznawalnym muzykiem jazzowym XX wieku – był Louis Armstrong. Urodził się w Nowym Orleanie w 1901 roku. Jego życie stanowiło ciągłą walkę. Już od wczesnych lat musiał zmagać się z niechęcią na tle rasowym. Znajdował się na dnie nowoorleańskiej hierarchii rasowej. Wychowywała go głównie babcia, pozostawał jednak w dobrych relacjach ze swoją matką Mary Ann (przez miejscowych nazywaną Mayann), która pracowała jako praczka i prostytutka. Młody Louis, żeby zarobić na życie, grywał na ulicy (jednym z jego pierwszych doświadczeń muzycznych był uliczny zespół, w którym śpiewał). Miał duży temperament oraz brak ogłady, co sprowadzało na niego różnego rodzaju kłopoty. Brał udział w drobnych bijatykach. Podczas nocy sylwestrowej z 1912 na 1913 rok został aresztowany za strzelanie na wiwat ostrymi nabojami z pistoletu, który pozostawił w domu jeden z klientów jego matki. Został złapany i zamknięty na osiemnaście miesięcy w zakładzie korekcyjnym Waif Home for Boys. Przebywając w poprawczaku, na własnej skórze poznał, co oznacza dyscyplina. Żeby chociaż trochę uciec od szarej rzeczywistości, zaczął grać w tamtejszej młodzieżowej orkiestrze, co pomogło mu doskonalić warsztat gry na trąbce oraz innych instrumentach. Dzięki poręczeniu jego ojca, który posiadał stałą i dobrze płatną pracę, Louis wyszedł z poprawczaka przed zakończeniem wyroku.
W tamtym czasie wielu młodych ludzi w podobnej sytuacji trafiało do różnego rodzaju placówek resocjalizacyjnych, a także do więzień. Mimo złego startu życiowego, Louis chciał zmienić swoje postępowanie. Pomagał w utrzymaniu rodziny. Zajmował się różnego rodzaju pracami, rozwoził węgiel, gazety oraz mleko. Po wyjściu z poprawczaka całkowicie oddał się muzyce. Dla Armstronga muzyka była wybawieniem od przestępczej drogi życia. Za jego sukcesem i naprowadzeniem na właściwe „tory” stali dziadkowie oraz lokalny kościół, dzięki któremu zrozumiał, jakie wartości są ważne (przede wszystkim zajął się swoim samorozwojem i dzięki temu stał się później jednym z najwybitniejszych trębaczy tamtego okresu). Grywał w różnego rodzaju szemranych knajpach, na ulicy, w tancbudach, śpiewał również w kościołach. Dzięki pasji uciekł z sideł przestępczego życia, które w większości przypadków kończyło się śmiercią lub wieloletnią odsiadką[6]. Dzięki wytrwałości w dążeniu do celu oraz wielkiemu talentowi opuścił Nowy Orlean i wyruszył do Chicago, a następnie do Nowego Jorku. Louis Armstrong stał się szanowanym muzykiem, który zapisał się na kartach historii jazzu.
Kolejnym ważnym miejscem w historii jazzu było Chicago lat 20. i 30. XX wieku. Tak jak w przypadku muzyki bluesowej, do Chicago zjeżdżali najwybitniejsi muzycy jazzowi, tacy jak wspomniany wyżej Louis Armstrong, ale także King Oliver, Jelly Roll Morton i wielu innych. Atmosfera panująca mieście – swoisty twórczy ferment – przyczyniła się do dalszego rozwoju tego gatunku:
[Chicago] Jazzowym centrum pozostało do czasów kryzysu, w jakim Stany Zjednoczone znalazły się jesienią 1929 roku, choć i w latach 30. było świadkiem znakomitych występów orkiestry Earla Hinesa oraz debiutu Nata Cole’a. Nie pojawił się tu jakiś specyficzny styl, jednak jazz zyskał wiele nowych elementów. Poszerzył swoje instrumentarium, odmienił repertuar, ogólną koncepcję i estetykę. Miasto i biały jazz stąd się wywodzący dały gatunkowi odmienioną gitarę, melodyjny saksofon, pierwsze jazzowe skrzypce i Bixa Beiderbecke’a będącego dla Chicago symbolem na miarę Buddy’ego Boldena w Nowym Orleanie[7].
Okres zwany jazz age (era jazzu) lub roaring twenties (ryczące lata dwudzieste) to przede wszystkim czasy prohibicji (zakazu sprzedaży alkoholu, ale nie jego konsumpcji) oraz związanego z nią nielegalnego handlu alkoholem, który dostępny był w klubach, gdzie grano jazz. Powstawały nowe rodzaje tańców (charleston, fokstrot, boogie-woogie i wiele innych). Rozwijała się również zorganizowana przestępczość, która utrzymywała się z nielegalnej sprzedaży alkoholu. Jednym z najsławniejszych gangsterów Chicago był Al Capone, który dorobił się swojego majątku między innymi na szmuglowaniu alkoholu oraz na prostytucji. Podczas trwania prohibicji (1920-1933) burmistrz Big Bill Thompson przymykał oko na działania organizacji mafijnych. Rozpoczęła się nielegalna produkcja alkoholu, natomiast handel nim był biznesem kontrolowanym przez mafię. W 1927 roku Al Capone posiadał wpływy, które wynosiły sto pięć milionów dolarów. W kontrolowanych przez niego klubach grali znakomici muzycy jazzowi.
Rozwiązłość, jaka panowała w Chicago, znacząco różniła się od wiktoriańskiej, purytańskiej obyczajowości obowiązującej w większości stanów USA. Młodzi ludzie słuchający jazzu spotykali się na kampusach, w klubach, bogatych domach czy eleganckich hotelach. Zaczęła się tworzyć subkultura, która posługiwała się własnym slangiem i prowadziła frywolny styl życia (palenie papierosów i oddawanie się szaleństwom tańca). Na lata 20. przypadła również rewolucja obyczajowa kobiet, wyzwolenie spod restrykcyjnych zwyczajów i obowiązku „życia dla rodziny”. Długie włosy, symbolizujące panieństwo, ustąpiły miejsca krótszym fryzurom; kobiety publicznie paliły papierosy i piły alkohol. Taki tryb życia przekładał się również na modę, kobiety zaczęły nosić spódniczki zaledwie do kolan, malowały usta, pudrowały twarze, co wcześniej było kojarzone z „damami do towarzystwa”. Również podczas tańców typu charleston oraz black bottom (w tamtym okresie bardzo modnych) w związku ze skąpym ubiorem momentami wyłaniały się fragmenty bielizny. Tego typu kobiety określane były mianem flappers („chłopczyce”). Przemiany te zbiegły się w czasie z wprowadzeniem prawa wyborczego dla kobiet w 1920 roku. W 1922 roku pierwsza kobieta zasiadła w amerykańskim senacie. W tamtym okresie oprócz mody na tańce oraz jazz, społeczeństwo interesowało się również sportem: baseballem, boksem, footballem. Ludzie nie byli już nastawieni na ciężką pracę, ale przede wszystkim na konsumpcję. Było to możliwe dzięki wprowadzeniu kredytów konsumpcyjnych oraz relatywnemu zwiększeniu pensji pracowniczych. Nastąpiło, sygnalizowane przez wielu historyków ekonomii czy socjologów, przejście od „społeczeństwa producentów” do „społeczeństwa konsumentów”. Stany Zjednoczone w bardzo szybkim tempie rozwijały się gospodarczo. Czasy te to także rozwój produkcji hollywoodzkich i mediów masowych. Kino zainteresowało się jazzem, w wyniku czego powstał między innymi film The Jazz Singer (Śpiewak jazzbandu, reż. Alan Crossland) z 1927 roku z Alem Jonsonem w roli głównej. Jazz stał się jeszcze bardziej popularny także dzięki radiu.
Kolejnym istotnym miastem na mapie rozwoju jazzu w Stanach Zjednoczonych był Nowy Jork. Nowojorski jazz lat 20. opierał się gównie na ragtime’owych linach basowych; nowojorscy pianiści stworzyli własny, rozpoznawalny język muzyczny, inspirowany grą Jelly’ego Roll Mortona, a także Earla Hinesa. Powstała nowa odmiana nowojorskiego jazzu zwana Harlem stride (ang. stride – „kroczyć”). Twórcą tego stylu był James Price Johnson:
Muzyk ten, uważany za ojca stylu stride, dokonał transformacji wcześniejszego zapisanego stylu w jazzowy poprzez dołączenie bluesowego języka, śmielszej koncepcji rytmicznej i najważniejsze – improwizacji[8].
W okresie dwóch międzywojennych dekad Harlem był zamieszkany głównie przez czarnoskórych. Okres zwany Harlem Renaissance łączy się z rozkwitem afroamerykańskich artystów: muzyków, pisarzy i intelektualistów. W miastach takich jak Waszyngton, Filadelfia czy Atlanta funkcjonowały silne ośrodki afroamerykańskie skupione wokół polityki i działań społecznych, mimo to właśnie Harlem, położony na północy Manhattanu, był „stolicą” czarnoskórych obywateli Ameryki, którzy tłumnie zjeżdżali do Nowego Jorku. Dzielnica była swego rodzaju duchowym centrum, Ziemią Obiecaną, land of plenty (ang. krainą obfitości). Harlem był odzwierciedleniem ich dumy, a także dążenia do realizacji marzeń i potrzeb kulturowych, ekonomicznych, edukacyjnych oraz politycznych. Wielu Afroamerykanów uważało, że Harlem jest miejscem, gdzie mogli bez problemów żyć bez lęku przed prześladowaniami na tle rasowym. Afroamerykanie zdobywali uznanie jako pisarze, malarze, poeci i oczywiście muzycy. Zaczęły stopniowo rozkwitać kariery muzyczne big-bandów, zespołów Duke’a Ellingtona, Fletchera Hendersona czy Jimmy’ego Lunceforda. Dzięki muzyce można było na chwilę zapomnieć o trudach związanych z codziennością. Złota era jazzu lat 20. zakończyła się wraz z krachem na giełdzie w 1929 roku.
Na przełomie lat 30. i 40.powstał kolejny gatunek jazzu – swing. Jazz tamtego okresu był tak popularny, że można napisać, iż z obskurnych spelunek przeszedł do kultury głównego nurtu. W 1933 roku zniesiono prohibicję, sympatycy trunków wyskokowych nie musieli kryć się z piciem alkoholu i od teraz mogli legalnie go zakupić. To samo można powiedzieć o muzyce. Nie trzeba było jej słuchać tylko w knajpach i podczas koncertów granych na żywo, które nie przynosiły znaczących zysków artystom. Rozwój wytwórni muzycznych oraz radia, w którym regularnie puszczano swing i transmisje z koncertów, przyczynił się do znacznego podniesienia statusu materialnego czarnoskórych, i nie tylko, muzyków i z wielu z nich uczynił gwiazdy:
Programy radiowe sponsorowane były przez koncerny tytoniowe: Old Gold, Camel, Coca Colę, a nawet firmy produkujące herbatniki czy szampony. Ponad 50% czasu antenowego zajmowała muzyka. Radio było głównym medium i środkiem muzycznego przekazu[9].
Dzięki takim audycjom jak Let’s Dance został wypromowany Benny Goodman. Transmisja radiowa z Harlemu z klubu Otton Club otworzyła drogę do kariery Duke’owi Ellingtonowi, a także Countowi Basiemu, którego koncerty transmitowane były z Reno Club w Kansas129. Swing był bardzo taneczną odmianą jazzu. Dzięki przełamaniu zapaści ekonomicznej końcówki lat 20. ludzie zaczęli bardziej optymistycznie patrzeć na świat, a swing zwiększał ochotę do tańca i zabawy. W większości miast USA zaczęły powstawać tak zwane ballrooms (sale taneczne), niektóre z nich mogły pomieścić nawet kilkutysięczną publiczność. Swing było słychać niemal w każdym amerykańskim mieście, w różnego rodzaju salach hotelowych, teatrach czy klubach. W muzyce jazzowej ery swingu bardzo ważną rolę ogrywały aranże, które porządkowały wszystkie muzyczne plany. Najbardziej rozpoznawalnym muzykiem tamtego okresu był Duke Ellington (1899-1974), który nagrał w 1932 roku swój sztandarowy utwór pod tytułem It Don’t Mean a Thing if It Ain’t Got That Swing. Tytuł bardzo trafnie określał muzykę jazzową tamtych czasów – bez „kołysania” nie ma swingu.
Następnym etapem ewolucji jazzu był bebop. Narodził się w 1943 roku podczas wspólnego występu Charliego Parkera wraz z Dizzim Gillespie w orkiestrze Earla Hinesa (1903-1983)[10]. Bebop odszedł od przepychu muzycznego, jaki charakteryzował swing. Wieloosobowe orkiestry zostały zamienione na składy opierające się na kilku muzykach. W modzie były tria, kwartety, kwintety – choć trzeba pamiętać, że muzyka Dizziego Gillespie wciąż odwoływała się do czasów swingu i często jego składy można było porównać do big bandów. Głównymi cechami tego stylu był rytm, pulsacja oraz dużo miejsca na improwizację. Charlie Parker (1920-1945), pseudonim „Bird”, należy do grona największych muzyków jazzowych. Jego styl gry na saksofonie był później źródłem inspiracji dla wielu wybitnych saksofonistów, takich jak John Coltrane, Sonny Rollins, Cannonball Adderley i wielu innych. Do dzisiaj kolejne pokolenia muzyków jazzowych starają się imitować styl „Birda”. Kolejnym gigantem bebopu był wspomniany już trębacz Dizzy Gillespie (1917-1993).
Charakterystyczny sposób gry na trąbce (wydęte policzki), trąbka ze skierowaną do góry czarą, specyficzny ubiór i duże poczucie humoru były nieodłącznymi elementami jego niepowtarzalnego wizerunku. Oprócz doskonałych umiejętności gry na trąbce Dizzy był wybitnym aranżerem, a także kompozytorem.
Kolejny etap w historii ewolucji jazzu wyznacza jego odmiana cool. Bebop z cool jazzem łączy kilka podstawowych cech, takich jak nonkonformizm, modernizm, ciągłe poszukiwania nowości (eksperymentowanie) oraz spojrzenie na jazz jako muzykę niezależną. Po dominacji cool jazzu w połowie lat 50. XX wieku powstał hard-bop, który rozwijał się aż do lat 60. Hard-bop odwoływał się do korzeni jazzu. W gatunku tym były wykorzystywane elementy z pieśni pracy, bluesa czy muzyki gospel. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych saksofonistów czasów hard-bopu był wspomniany już John Coltrane (1926- 1967). W latach 60. został on niemal duchowym przywódcą swej społeczności, dla wielu był idolem, wzorem do naśladowania. Jego twórczość nadal inspiruje współczesnych muzyków jazzowych. Coltrane był doskonałym kompozytorem i instrumentalistą; „niespokojną duszą” – ciągle poszukiwał i eksperymentował, stopniowo odchodząc od strukturalnej formy jazzu i dążąc do wypracowania własnego muzycznego języka.
Nie można do końca stwierdzić, że jazz jest całkowicie przypisany do „czarnej muzyki”, ale w każdym stadium jego rozwoju ogromne znaczenie miały innowacja oraz eksperymentowanie, w czym na przestrzeni lat prym wiedli muzycy afroamerykańscy. To dzięki nim jazz ma tak bogaty rodowód. W ten sposób rysuje się historia jednego z najciekawszych oraz najbardziej wpływowych gatunków muzyki rozrywkowej, jakim jest jazz. O fenomenie tej muzyki świadczy fakt, że stała się ona popularna na niemal całym świecie.
[1] W. C. Banfield, Cultural codes : makings of a Black music philosophy : an interpretive history from spirituals to hip hop, Scarecrow Press Inc. Toronto 2010 r., s. 124 (tłum. własne)
[2] J. Niedziela, Historia Jazzu. 100 wykładów, dobrewydawnictwo.pl Katowice 2009, s. 85
[3] M. W. Stearns, The Story of Jazz, Oxford University Press New York 1970 r., s. 37
[4] J. Niedziela, Historia Jazzu. 100 wykładów, dobrewydawnictwo.pl Katowice 2009 r., s. 110.
[5] Tamże.
[6] B. W. Peretti, Lift Every Voice The History of African American Music, Rowman & Littlefield Publisher Maryland 2009 r., s. 79.
[7] J. Niedziela, Historia Jazzu. 100 wykładów, dobrewydawnictwo.pl Katowice 2009, s. 108.
[8] Tamże, s. 126.
[9] Tamże, s. 143.
[10] Tamże, s. 206.
Artykuł jest fragmentem pracy magisterskiej pt. Twórczość Niny Simone na tle afroamerykańskich ruchów emancypacyjnych lat 60. XX wieku napisanej pod kierunkiem dr Piotra Jakubowskiego na Uniwersytecie Kardynała Stafana Wyszyńskiego w Warszawie.
Spis treści numeru ETNO:
Felietony
Monika Kozakiewicz, Indywidualne i niepowtarzalne. Muzyczne bogactwo polskiego folkloru
Wywiady
Recenzje
Paulina Zujewska, Kogo inspiruje polski folklor?
Publikacje
Piotr Jankowski, Jazzowa droga do emancypacji czarnoskórych Amerykanów
Edukatornia
Piotr Jankowski, O afrykańskich korzeniach muzyki popularnej
Kosmopolita
Krzysztof K. Bździel, Mimika dźwięków natury: tuwiński śpiew gardłowy
Rekomendacje