okładka książki

recenzje

„Jej głos jest pełen blasku…”. Si, Amore. Aleksandra Kurzak w rozmowie z Aleksandrem Laskowskim.

Kiedy pierwszy raz wzięłam do ręki książkę Si, Amore, czyli rozmowę Aleksandry Kurzak z Aleksandrem Laskowskim z gościnnym udziałem Jolanty Żmurko, w oczy od razu rzuciła mi się jej okładka. Błysk, pozłacana twarz artystki, to wszystko przyciągało wyrazistością i swoistą dostojnością na równi z dość osobliwym tytułem. Mogłoby się wydawać, że jest to dzieło przypadku, jednak już po przeczytaniu początkowych fragmentów doskonale wiemy, dlaczego książka przybrała właśnie taką formę.

Po krótkim wstępie  –  napisanym przez Petera Mario Katonę – przechodzimy do właściwej części Si, Amore, czyli rozmów. Kolejne fragmenty wyróżnione są poprzez miejsca spotkań sopranistki z autorem: Wiedeń. Wiosna. 2013 rok, Pięć miesięcy później, Spacer z Malèną. Warszawa. Park w Wilanowie. Zima. 2014 rok. Ponadto każda rozmowa kończy się stałym elementem – telefonem od Roberto i niezmiennym „Si, amore?”. Początkowo ta fraza może dziwić, następnie nieco irytować, jednak, biorąc pod uwagę całokształt, ostatecznie wydaje się idealnym przerywnikiem toczących się rozmów. Publikacja zawiera także: spis ról operowych, nagrań, nagród, wiele zdjęć uwieczniających najróżniejsze okazje – czy to fragmenty spektakli, fotografie z dzieciństwa, czy też wizerunki Malèny, córki Aleksandry Kurzak i Roberto Alagny. Ponadto w książce znajdziemy również indeks nazwisk i tytułów oraz wybór komentarzy dotyczących artystki.

Powróćmy do rozmów – jakich tematów dotyczą, czym zaskakują, a czym bawią? Otóż można powiedzieć, że wszystkim. Już pierwsze zdania odnoszą się do dość nietypowego tematu, gdyż część Wiedeń. Wiosna, 2013 rok rozpoczyna się od pytań o psychoanalizę, która narodziła się przecież właśnie w austriackiej stolicy, a następnie pytający przechodzi do znamiennego „od kiedy chciałaś śpiewać? jak to się zaczęło?”. A zaczęło się od poranków symfonicznych z Herbertem von Karajanem…

Wielkim atutem publikacji jest niewątpliwie otwartość i szczerość, które łatwo odczuć w wypowiedziach artystki. Aleksandra Kurzak nie boi się komentować pejoratywnych opinii na swój temat – nota bene odnoszących się nie do związków z operą, lecz do oskarżeń (niezwykle krzywdzących) o bycie celebrytką z powodu nagrania płyty z kolędami. Bez skrępowania mówi, że nie przepada za Janem Sebastianem Bachem, a opery nie powinno się na siłę unowocześniać. Snuje refleksje na temat relacji reżyser-artysta oraz zabiera czytelnika w intrygującą podróż po niuansach pracy przy spektaklach i wszelkich związanych z nią trudnościach, jak choćby kwestią doboru odpowiednich kostiumów czy scenografii, porozumiewania się na scenie, a także życia na walizkach z nieodpartą chęcią posiadania czegoś własnego.

Z kart książki przebija także poczucie humoru. Aleksandra Kurzak opowiada liczne anegdoty dotyczące incydentów na scenie, kiedy to spektakl stanął lub scenografia runęła. Wiele historii dotyczy również rodziny artystki, jak choćby opowieści o dziadku, który chciał być rzeźnikiem bądź o wyjeździe w okolice Lwowa w poszukiwaniu swoich korzeni. Sopranistka opowiada także o operowych przesądach (słynne gwoździe Pavarottiego)  czy o własnej wierze w horoskopy, a nawet wizycie u wróżki.

Istotną częścią Si, Amore – jak sam tytuł wskazuje – jest miłość, związek z Roberto Alagną oraz wychowywanie Malèny. Sopranistka wspomina o przeorganizowaniu całego życia, przerwach w występach, ryzyku, jakie dla śpiewaczek niesie ze sobą ciąża, a także o ciągłych podróżach z małym dzieckiem.

Si, Amore polecam każdemu, kto jest zainteresowany nie tylko postacią czy niezwykłym życiem sopranistki, lecz także samą operą. Rozmaite refleksje na temat muzyki, anegdoty, różnorodność poruszanych tematów, bogactwo fotografii, a nawet humor – wszystko to  sprawia, że książkę czyta się niezwykle szybko i z ogromną przyjemnością.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć