Joy Division (ok.1979), źródło: Wikipedia

edukatornia

Joy Division: czołowy reprezentant new wave

Biografia zespołu

Joy Division jest jednym z najważniejszych zespołów należących do nurtu new wave. Niektórzy sądzą nawet, że to od ich mrocznego i „zimnego” brzmienia pochodzi nazwa tegoż nurtu muzycznego, co jest oczywiście błędne. Jednak tego typu pomyłki sugerują, że Joy Division stanowi ważny element w historii muzyki.

Wszystko zaczęło się 4 czerwca 1976 r. na koncercie Sex Pistols w Lesser Free Trade Hall w Manchesterze. Grupa przyjaciół, Peter Hook, Bernard Sumner oraz Terry Mason postanowiła założyć zespół. Koncert wywołał szczególne wrażenie na Peterze, który wspominał: „Pamiętam, że poczułem się tak, jakbym nagle opuścił ciemny pokój, w którym ktoś przetrzymywał mnie całe życie (…).”[1] Tego samego wieczoru przyjaciele postanowili, że będą działać zgodnie z zasadami punka, czyli zachowywać się jak Sex Pistols oraz mieć taki sam skład, a więc jedną gitarę i jeden bas. Drogą losowania postanowiono, że Peter zostanie basistą, Bernard gitarzystą, a Terry wokalistą. Ta zupełnie dziecinna metoda podziału ról okazała się całkiem dobra, gdyż obaj Peter i Bernard doskonale się w nich sprawdzili. Jedynie Terry, zamiast wokalistą, został managerem zespołu.

Ich wzorem do naśladowania była subkultura punkowa. Ubierali się w skradzione i własnoręcznie pocięte koszule oraz stawiali włosy do góry. Do ich wzoru punkowca pasował również Ian Curtis, chłopak w koszulce z napisem „HATE”, którego poznali na kolejnym koncercie Sex Pistols[2]. Ian został więc wokalistą zespołu stając się jednocześnie jego najbardziej charakterystyczną postacią. Najdłużej trwały poszukiwania perkusisty. Ostatecznie funkcję tę przejął Stephen Morris.

Pierwszy koncert grupy Warsaw (nazwę zaczerpnięto z utworu Davida Bowiego Warszawa, którego wszyscy członkowie byli fanami) odbył się 29 maja 1977 r. Zespół koncertował pod tym szyldem aż do grudnia i w tym czasie nagrał pierwsze demo[3]. Warsaw rzeczywiście byli zespołem punkowym, czego dowodem są ich pierwsze piosenki mające bardzo uproszczoną strukturę, wyeksponowaną partię perkusji oraz krzykliwego wokalistę na pierwszym planie.

Wkrótce Warsaw zaczęto mylić z innym zespołem o podobnej nazwie, Warsaw Pakt. Z tego powodu postanowiono ją zmienić. Pomysłodawcą nowej nazwy okazał się Ian, który zafascynowany nowelą Karola Cetinsky’ego Dom lalek zaproponował nazwę Joy Division (w książce jest to określenie na obóz koncentracyjny)[4]. 25 stycznia 1978 r. grupa wystąpiła po raz pierwszy w nowej odsłonie, która szybko przysporzyła jej problemów. Po wydaniu debiutanckiej EPki An Ideal for Living z rysunkiem chłopca z Hitlerjugend na okładce, zespołowi zarzucono propagowanie nazizmu. Oskarżenia te szybko nie ucichły. Nawet w 2004 r. pierwsze pytanie jakie zadano Peterowi i Steve’owi podczas wywiadu dla French TV dotyczyło właśnie nazwy, które rzekomo miało promować nazizm[5].

Nowy manager kwartetu, Rob Gretton – DJ w klubie Rafters z Manchesteru – zapewnił Joy Division regularne występy. Dzięki koncertom wiele znanych osobowości z branży muzycznej usłyszało o zespole i rozpoczęło z nim współpracę, np. Tony Wilson (prezenter i właściciel wytwórni płytowej Factory Records)[6]. Wilson, będący pod ogromnym wrażeniem kwartetu, zaproponował mu sesję nagraniową w najpopularniejszym wśród zespołów punkowych studiu – Cargo Studios w Rochdale. Materiał Joy Divison miał znaleźć się na albumie kompilacyjnym zawierającym utwory różnych zespołów z Manchesteru i Liverpoolu. Przy nagrywaniu w studiu miał im pomóc producent muzyczny Martin Hannett[7].

„Przekraczając progi studia, byliśmy amatorami nie mieliśmy pojęcia o nagrywaniu muzyki.” – wspomina Peter Hook[8]. Te słowa bardzo dobrze świadczą o tym, jak małym doświadczeniem oraz niskim poziomem wiedzy muzycznej charakteryzowali się członkowie Joy Divison. Peter Hook w swojej autobiograficznej książce przyznał wprost, iż nie ma słuchu muzycznego. Biorąc te względy pod uwagę trudno nazwać ich muzykami, choć przecież wiedza teoretyczna w ich przypadku nie była najważniejsza, ale umiejętność tworzenia piosenek, które zachwycały zarówno profesjonalistów, jak i laików.

W trakcie oczekiwania na realizację albumu zespół zagrał kilka koncertów. W drodze powrotnej z jednego z występów ujawniła się choroba Iana Curtisa. Epilepsja, będąca być może jednym z czynników, który odmienił dalsze losy nie tylko samego wokalisty. Ian był fundamentem Joy Divison. To on tworzył teksty odzwierciedlające skomplikowane wnętrze człowieka, które tak dobrze brzmiały w połączeniu z muzyką. W dużej mierze to właśnie teksty jego autorstwa powodują, że wśród określeń na Joy Division można znaleźć takie słowa jak mroczne, depresyjne czy też po prostu smutne. Oprócz tego, Curtis był niezwykle charyzmatyczny i jego charakterystyczny taniec na scenie sprawiał, że na Joy Divison trzeba było zwrócić uwagę.

Prace nad debiutanckim albumem długogrającym rozpoczęły się w kwietniu 1979 r. Joy Division mieli wydać płytę w wytwórni Tony’ego Wilsona – Factory. Nagranie albumu Unknown Pleasures zawierającego dziesięć utworów trwało zaledwie kilka dni – obecnie zrealizowanie takiego przedsięwzięcia w tak krótkim czasie jest bardzo rzadkim zjawiskiem. Praca nad płytą była bardzo intensywna. Duże znaczenie odegrał tu producent, Martin Hannett, który bardzo eksperymentował z brzmieniem zespołu i szukał niestandardowych rozwiązań[9]. Na płycie znalazły się m.in. takie utwory, jak She’s Lost Control czy Disorder.

Zdania na temat nowej płyty wśród członków zespołu były podzielone. Według Petera brzmiał on za lekko i za delikatnie, gdyż zdecydowanie bardziej punkowe utwory ostatecznie nie znalazły się na albumie. Po latach jednak wypowiada się w inny sposób:

„Dziś wiem, że błądziłem. Zrozumiałem, że Martin sprawił nam najwspanialszy prezent, jaki producent może dać zespołowi – wieczność. Unknown Pleasures to jeden z tych albumów, które nigdy się nie zestarzeją.”[10]

Fakt, że Joy Divison zapisał się w kartach historii muzyki pod nazwą „new wave”, a nie „punk” jest więc na pewno ogromną zasługą Martina Hannetta.

Unknown Pleasures spotkał się z pozytywnym przyjęciem ze strony krytyków. Magazyn NME okrzyknął go „arcydziełem angielskiego rocka”, a Melody Marker debiutem roku. Wkrótce po tym, w lipcu, zespół nagrał singiel Transmission, a później również Atmosphere. Był to bardzo owocny czas dla zespołu. Muzycy wierzyli w to co robią i w to, że osiągną sukces. Nie przejmowali się promocją i sprzedażą albumu, ich jedynym zajęciem było po prostu nagrywanie muzyki. Członkowie zespołu znaleźli się w kręgu zainteresowania i coraz częściej udzielali też wywiadów. Na jednym z nich, Ian Curtis poznał Annik Honore, belgijską dziennikarkę, z którą romans Iana był zdaniem Hooka, kolejnym z powodów stopniowo doprowadzających Iana do zguby. Ian miał żonę, Deborah, z którą pobrał się mając zaledwie 21 lat. Po kilku latach urodziła się im córka, Natalie. Ich małżeństwo było pod wieloma względami nieudane. W filmie Control zostają pokazane ich kłótnie oraz niemoc w pokonywaniu trudności. W małżeństwie panowało rozgoryczenie, przygnębienie i smutek. Ian bezpośrednio opisał tę sytuację chociażby w tekście do utworu Love will tear us apart.

W styczniu 1980 r. Joy Divison rozpoczęli europejską trasę koncertową. Zagrali m.in. w Holandii i Niemczech. Po powrocie zespół rozpoczął sesje nagraniowe do singla Love will tear us apart, a krótko po tym nagrania do drugiego albumu Closer w studiu Britannia Row w Londynie. Na okładkę albumu Closer oraz singla wybrano zdjęcie przedstawiające kryptę z cmentarza w Genui. Wkrótce okładka miała stać się symbolem śmierci wokalisty[11]

Duża liczba koncertów oraz praca w studiu i nad teledyskiem do singla znacznie osłabiły zdrowie i psychikę Iana, który zaczął się okaleczać. „W marcu Ian prawie zaharował się nie śmierć. Stąd próba samobójcza, nie potrafił poradzić sobie z natłokiem problemów, obowiązków i intensywnością koncertów.”[12] Z jego powodu zespół był zmuszony odwołać część zaplanowanych występów.

 Wkrótce Joy Division mieli wydać drugi longplay, a pod koniec maja wyruszyć w trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych. Muzycy byli bardzo podekscytowani wyjazdem, który ostatecznie nigdy nie doszedł do skutku. 18 maja, w przeddzień wyjazdu do USA, Ian Curtis popełnił samobójstwo. I właśnie wtedy, jak na ironię, Joy Division stali się naprawdę popularni. Singiel Love will tear us apart znalazł się na 13. miejscu na brytyjskiej liście przebojów, a Closer na miejscu 6. wśród najlepszych brytyjskich albumów[13]

Analiza utworów Joy Division

Disorder jest kompozycją rozpoczynającą pierwszą płytę Joy Division zatytułowaną Unknown Pleasures i będąca zarazem świetnym zobrazowaniem stylistyki zespołu w jego pierwszym okresie twórczości. Schematyczność oraz powtarzalność są charakterystycznymi cechami nie tylko Disorder, ale i prawie każdego utworu grupy z Manchesteru. 

Sam Stephen Morris był nazywany The Human Drum Machine i określenie to doskonale odzwierciedla jego styl grania. Utwór rozpoczyna perkusyjny beat. Perkusja w piosenkach Joy Division jest bardzo schematyczna i z łatwością mogłaby zostać zastąpiona przez automat. Po czterech taktach pojawia się gitara basowa, czyli instrument, który spełnia najważniejszą rolę w ich muzyce z 1979 r. Peter Hook w swojej autobiograficznej książce napisał:

„Jestem samoukiem i niestety przypłaciłem to złym nawykiem grania trzema palcami. Gdybym ćwiczył pod okiem nauczyciela, z pewnością zwróciłby mi na to uwagę […]. Grałem trzema palcami – a trzymanie z boku małego palca sprawia, że jestem wolniejszy. Z drugiej jednak strony, dzięki temu stałem się charakterystyczny. Wypracowałem swój styl – gram wolnej, ale bardziej melodycznie od pozostałych basistów. To całkiem nowy sposób grania, który powstał przez przypadek w wyniku błędów szkoleniowych.”[14]

Zdecydowanie słychać, że wszystkie partie gitary basowej w zespole zostały skomponowane  przez jednego, tego samego członka zespołu, ponieważ posiadają te same cechy, są one niezwykle proste, a interwały zachowywane pomiędzy dźwiękami, takie jak kwarta czy kwinta powodują, że jednocześnie są one bardzo melodyjne. W Disorder linia basu oparta jest na wymienności zaledwie trzech dźwięków: Es, G oraz B (rys. 1).

 

Przykład 1

Po 12 taktach można usłyszeć po raz pierwszy gitarę elektryczną. Riff gitarowy bazuje tu tylko na dwóch dźwiękach: B oraz F (rys. 2). Wkrótce dołącza do niego również partia wokalna Iana Curtisa. Po pierwszej zwrotce, dzięki urozmaiconej o dwa nowe dźwięki (D oraz C) linii melodycznej gitary, zmienia się nieco charakter utworu. Przekształcona zostaje również partia basu. Wraz z nowym riffem partia wokalna Iana Curtisa ucicha, by po kilku sekundach powrócić razem z pierwszym, podstawowym motywem gitarowym. Do dużych zmian dochodzi w ostatniej minucie utworu. Peter Hook gra tu bardzo gęsto i szybko na jednej strunie basu, a Bernard Sumner zastępuje na gitarze elektrycznej pojedyncze brzmienia akordami, zbudowanymi na czwartym i piątym stopniu gamy w tonacji B-dur. 

 

Przykład 2

Powtarzalność dźwięków wiąże się również z zastosowaniem tych samych interwałów. Wszystkie akordy i współbrzmienia w utworze oparte są na kombinacji trzech: kwarty, kwinty oraz oktawy.

Peter Hook oraz Bernard Sumner są tu bardzo zgranym duetem. Podczas, gdy gitara basowa tworzy melodyczny fundament utworu, riff grany przez Sumnera w zwrotkach oraz ciekawy temat gitary prowadzącej we fragmentach instrumentalnych zdecydowanie urozmaicają kompozycję.

Linia wokalna dzięki swojej melodyjności z łatwością zapada w pamięć. Cechą charakterystyczną dla Iana Curtisa jest śpiew w niskich rejestrach, który nadaje muzyce Joy Division mroczny klimat. W ostatnich sekundach wokalista wręcz wykrzykuje słowa: „Mam duszę, ale tracę uczucia”, przez co kompozycja nabiera bardzo emocjonalnego i ekspresyjnego charakteru.

 Disorder nie cechuje się ani zmianami rytmu, ani tempa. Podobnie zmiany dynamiczne, poza linią wokalną, nie są zauważalne. Na budowę utworu składają się: około półminutowe intro, trzy zwrotki z partią wokalną występujące na przemian z fragmentami instrumentalnymi oraz outro, w którym dochodzi do modyfikacji w warstwie muzycznej i wokalnej.

W warstwie tekstowej utworu Iana Curtisa na szczególną uwagę zasługują dwa, powtarzające się słowa: „uczucie” oraz „dusza”. Tytułowym „zaburzeniem”, może tu być właśnie stan, w którym znalazł się podmiot liryczny tracący uczucia, ale zachowujący jednocześnie przy tym duszę.

 Isolation jest kompozycją pochodzącą z albumu Closer z 1980 r.. Rozpoczyna ją perkusja, do której po kilku sekundach dołącza gitara basowa – riff jest tu szybki, oparty na pojedynczych, wymiennych trzech dźwiękach: F, G i C (rys. 3). Partia gitary basowej w późniejszym przebiegu utworu zostaje taka sama, z wyjątkiem nielicznych fragmentów, w których punktowo pojawiają się nowe dźwięki, takie jak: Es, C czy B, jednak nie odgrywają one znaczącej roli w tejże linii melodycznej. Po 10 sekundach na pierwszy plan wysuwa się keyboard, którego brzmienie nasuwa skojarzenie z brzmieniem kościelnych organów.

Przykład 3

Partia klawiszowa wraz z linią gitary basowej jest tutaj najgłośniejsza. Tworzą ją dwa akordy powtarzające się w ciągu całego utworu w dwóch oktawach. Są to akordy: G-dur oraz  F-dur. Łatwo zauważyć więc analogię w linii basowej oraz klawiszowej. W zwrotkach akordy te pojawiają się w momentach pauz w partii wokalnej, natomiast w refrenach głos keyboardu bardzo sprawnie współgra z głosem Iana Curtisa. Partia gitary została usunięta na dalszy plan i można od niej usłyszeć zaledwie tylko jedno współbrzmienie dźwięków: A, D i G. Linia wokalna jest nieco „oddalona” i przytłumiona przez pozostałe, wiodące tu instrumenty. Tempo utworu jest bardzo szybkie, zachowany jest w nim stały rytm, utrzymywany przez mechaniczną perkusję Stephena Morrisa, który w połowie kompozycji zaczyna grać z użyciem hi-hatu[15], tym samym dynamizują utwór jeszcze bardziej. Zakończenie kompozycji jest gwałtowne i niespodziewane z efektem fade out[16].

Isolation trwa zaledwie niecałe trzy minuty i składa się z nieco dłuższego intro, trzech zwrotek oraz takiej samej liczby refrenów z powtarzanym słowem tytułowym utworu. Ostatnie ogniwo piosenki stanowi rozszerzony o kilkadziesiąt sekund i zmodyfikowany melodycznie refren.

Tekst partii wokalnej Iana Curtisa zaskakuje dużą liczbą słów wskazujących na konkretne uczucia i emocje. Z zaledwie 16 wersów Iana Curtisa można wypisać cały ich szereg. Są to: strach, bezsilność, wstyd, zwątpienie, a wreszcie samotność, izolacja. Curtis zwraca się tu do matki:

“Mother I tried, please believe me,
I’m doing the best that I can,
I’m ashamed of the things I’ve been put through,
I’m ashamed of the person I am.”
[17]

Z tekstu emanuje smutek, Ian ukazuje się w nim jako bezradny i pozbawiony nadziei człowiek.

Love will tear us apart  jest bez wątpienia najpopularniejszym utworem Joy Division. Został wydany jako singiel w czerwcu 1980 r. a 8 lat później – na albumie Substance – będącym kompilacją wszystkich singli zespołu. Kompozycja ta jest z całą pewnością ewenementem w twórczości grupy i to z kilku względów. Przede wszystkim jest to jeden z bardzo niewielu utworów, w których na gitarze zagrał wokalista, Ian Curtis. Zmiana ta była spowodowana poszerzeniem instrumentarium i zajęciem przez Bernarda Sumnera miejsca przy instrumencie klawiszowym. Słychać więc tutaj inspiracje postmodernizmem, z którego new wave czerpał w latach 80.

Również i tym razem gitara basowa utwór rozpoczyna, jednak na dalszym etapie nie jest ona już pierwszoplanowa, tak jak to miało miejsce w innych przypadkach. Pierwszy riff jest bardzo wyrazisty i tworzy współbrzmienie dwóch dźwięków: E i A (rys 4.), ale już w drugim takcie, linii basowej zaczynają towarzyszyć gwałtowne, szybkie i bardzo krótkie uderzenia dwudźwięków i trójdźwięków realizowane przez gitarę prowadzącą. Wkrótce potem do głosu dochodzi również Stephen Morris i jego automatyczna perkusja. Po 15 sekundach pojawia się nowy element, czyli melodyczny temat w brzmieniu instrumentów smyczkowych grany na keyboardzie. W tym fragmencie gitara basowa oraz keyboard grają unisono. Temat ten jest powtarzany w każdym z refrenów, jednak wraz z początkiem linii wokalnej ulega on zmianie. W zwrotkach partie instrumentu klawiszowego opierają się na trwających przez cały takt dźwiękach w kolejności: H, A, D, A, które dają wrażenie wypełnienia przestrzeni i tylko akompaniują głosowi Curtisa. Funkcja gitary zostaje w utworze bardzo ograniczona. Ian Curtis gra na niej tylko w nielicznych fragmentach i mało znaczące partie dla przebiegu całego utworu, czego przyczyną mogą być też jego niskie umiejętności wykonawcze jako gitarzysty.

 

Przykład 4

Struktura utworu składa się z krótkiego intro, dwóch instrumentalnych refrenów oraz trzech refrenów z partią wokalną, trzech zwrotek i rozbudowanego, trwającego prawie minutę, outro. Fragmentów instrumentalnych jest tu więc znacznie mniej, aniżeli w innych kompozycjach Joy Division. Refren wraz z powtarzaną wielokrotnie tytułową frazą  jest bardzo chwytliwy i melodyjny.

Tematem przewodnim tekstu śpiewanego przez Iana Curtisa jest miłość przedstawiona tu w sposób bardzo bezpośredni. Miłość, w której rządzi rutyna, maleją ambicje, a wzrasta rozgoryczenie. Miłość, w której panuje chłód, rozpacz, żal i dla której nie ma żadnego ratunku, na co wskazuje ostatni wers tekstu: „coś tak dobrego, po prostu nie może dłużej funkcjonować”.  Kluczem do interpretacji tekstu jest geneza powstania utworu. Piosenka została napisana we wrześniu 1979 r. a więc niecały rok przed śmiercią Iana Curtisa[18]. Znając biografię Iana Curtisa można przypuszczać, że mówi on tu o sobie i swoim związku z Deborah. Romans Iana oraz choroba, z którą nie mógł sobie poradzić, potęgowały złe emocje w ich małżeństwie. Ostatnie lata życia Iana to liczne kłótnie z żoną oraz rosnące przekonanie o rozpadzie ich związku.

Transmission zostało wydane w roku 1979 jako debiutancki singiel zespołu. Utwór zaczyna się wydobytym z syntezatora akordem o głębokim brzmieniu. Po kilku sekundach dołącza Peter Hook. Partia gitary basowej przejmuje tu główną rolę w prowadzeniu linii melodycznej, podczas gdy funkcje gitary prowadzącej zostają ograniczone do urozmaicania i wzmacniania tylko ważniejszych momentów w utworze. Linię gitary basowej tworzą długie naprzemienne odcinki utworzone z dźwięków D i C, przerywane pojedynczym dźwiękiem A (rys. 5). Cała kompozycja zbudowana jest wokół głosu gitary basowej, która do ostatniej sekundy pozostaje niemal niezmienna – z wyjątkiem jednego fragmentu, w którym Hook dodaje dźwięk C oraz w ostatnich taktach utworu, gdzie pojawiają się naprzemiennie trzy, nowe dźwięki: F, E oraz G. Głównie jednak linia gitary basowej scentralizowana jest wokół dwóch dźwięków: A oraz B.

 

Przykład 5

Partia gitary jest tutaj znacznie bardziej zróżnicowana i nie tak repetycyjna pod względem wysokości dźwięków, jak w innych piosenkach. We fragmentach instrumentalnych razem z gitarą basową wiedzie ona prym, jednak usuwa się nieco na margines w zwrotkach, w których to partia wokalna Iana Curtisa pełni rolę nadrzędną. Zastosowanie technik gry, takich jak slide[19] czy hammer-on[20] dało tu również ciekawe efekty.

Tak jak i poprzednie utwory, Transmission rozpoczyna instrumentalne intro, po którym Ian Curtis dwukrotnie wyśpiewuje frazę „Radio – live transmission”, pełniącą funkcję zapowiedzi. Pierwszą zwrotkę Ian Curtis śpiewa w bardzo niskim rejestrze. W dalszej części stopniowo przechodzi do rejestru wyższego, aby na samym końcu dać się ponieść emocjom. W ostatniej minucie utworu wokalista potęguje emocje wykrzykując ostatnie wersy tekstu oraz kilkakrotnie powtarzając słowo „dance” będące tu słowem kluczowym.

Transmission jest rodzajem radiowej transmisji, w tekście czytamy o muzyce i ciszy:

Listen to the silence, let it ring on (…),
No language, just sound, that’s all we need know,
To synchronize love to the beat of the show.”
[21]

Jest to jeden z nielicznych, bardziej optymistycznych tekstów Iana Curtisa. Dominuje tu jednak tryb przypuszczający czasowników, który ostatecznie dowodzi na obecność chwil zwątpienia.

Wpływ Joy Division na współczesny zespół rockowy Interpol – analiza utworów i porównanie

Pomimo tak krótkiej działalności, zespół Joy Divison wpłynął na współczesną muzykę rockową. Inspiracje ich utworami można dostrzec w twórczości wielu dzisiejszych zespołów. Jednym z nich jest amerykańska grupa Interpol.

Interpol powstał w 1997 r. w Nowym Jorku z inicjatywy gitarzysty Daniela Kesslera. Obecnie skład zespołu tworzą również: wokalista i gitarzysta Paul Banks oraz perkusista Samuel Fogarino. Na koncertach trio wspomagają muzycy na instrumencie klawiszowym i gitarze basowej. Interpol ma w swoim dorobku pięć albumów długogrających[22].

Porównania do muzyki Joy Divison towarzyszą nowojorczykom już od pierwszego albumu Turn On The Bright Lights wydanego w 2002 r. Można uważać je za słuszne bądź nie, jednak z pewnością wpływają one na odbiór muzyki zespołu i nadają mu już pewną etykietę. 

Evil to utwór pochodzący z drugiego albumu Antics z roku 2004. Kompozycję rozpoczyna riff gitary basowej oparty na wymienności czterech dźwięków: F, B, A, D. Gitara basowa pełni główną rolę w prowadzeniu linii melodycznej i stanowi fundament niemal całej struktury utworu. Po kilku taktach pojawia się spokojny głos Paula Banksa, a zaraz po nim energiczny beat perkusyjny. W połowie zwrotki do pozostałych instrumentów dołączają gwałtowne uderzenia na gitarze prowadzącej oparte na dwudźwiękach: GC i FC. Tuż przed refrenem zarówno partia perkusyjna, jak i wokalna uciszają się pozostawiając na pierwszym planie tylko gitarę prowadzącą i basową. Jest to moment przygotowujący do dynamicznego, potęgującego emocje refrenu.

W refrenie do głosu powracają wszystkie instrumenty. Partia gitarowa Kesslera towarzyszy linii basowej. Gitarzyści grają tu unisono dźwięki z tonacji F-dur. Akordy zbudowane również na tych samych dźwiękach wybrzmiewają z gitary rytmicznej Paula Banksa.

Strukturę utworu tworzą dwie zwrotki, dwa refreny i break z krótką partią solową Kesslera na gitarze. Daniel Kessler urozmaica drugą zwrotkę o dodatkowe dźwięki: AF i AD. Słychać tu również pojedyncze, grane staccato na instrumencie klawiszowym dźwięki C oraz A. W ostatniej części Evil pojawia się ten sam temat co w zwrotce oraz wydłużony refren wieńczący utwór.

Analogiczny sposób wprowadzania instrumentów, nadrzędna rola gitary basowej czy podobna struktura utworu przywołują bezpośrednie skojarzenia do muzyki zespołu z Manchesteru. Widocznych jest jednak tu również wiele różnic pomiędzy kompozycjami obu zespołów. Evil jest znacznie bardziej zróżnicowany pod względem dynamiki. Są tu liczne fragmenty grane zarówno forte, jak i piano. Samuela Fogarino trudno byłoby zastąpić automatem perkusyjnym, gdyż jego partie są tu o wiele bardziej zróżnicowane. Jest to też zdecydowanie bardziej „pozytywny” utwór. Tekst Paula Banksa nie jest przesiąknięty melancholią, nie opowiada o cierpieniu, ani lęku. Wręcz przeciwnie. „Rosemary, niebo przywraca w Tobie życie” – już pierwsze optymistyczne wersy występują w opozycji do tych autorstwa Curtisa.

Utwór Leif Erikson pochodzi z debiutanckiego albumu zespołu. Rozpoczyna go riff gitarowy na gitarze prowadzącej składający, się z dwudźwięków: AD, CE, HE. W Evil rolę tę pełniła linia basowa, tak tutaj to riff Daniela Kesslera stanowi główny temat melodyczny. Po kilku sekundach do głosu dochodzą równocześnie partie: perkusyjna, basowa, klawiszowa i wokalna. Linia basu składa się głównie z czterech dźwięków: E, G, A, D. Długie akordy na instrumencie klawiszowym w brzmieniu „drawbar organ”[23] wypełniają przestrzeń i pełnią tą samą funkcję, jak te w Love will tear us apart.

Leif Erikson nie posiada chwytliwego refrenu. Nie dochodzi do dużych zmian w jego warstwie melodycznej. Daniel Kessler gra wciąż te same dźwięki, lecz w nieco innej konfiguracji. Samuel Fogarino wprowadza odrobinę modyfikacji w swojej partii perkusyjnej, która potem w takiej samej formie zostaje kontynuowana w drugiej zwrotce. Pojawia się nowy basowy riff oraz po raz pierwszy gitara rytmiczna, która stanowi bardzo dobre uzupełnienie partii gitarowej Kesslera. Różni się od niej zaledwie kilkoma dźwiękami, w większości gitarzyści grają unisono, jednak Paul Banks zdecydowanie wzbogaca ten fragment utworu. Za pierwszym razem refren jest krótki i składa się z tylko dwóch wersów. Gdy pojawia się po raz kolejny, zawiera już cztery wersy i tylko jeden z nich jest powtórzeniem z pierwszego refrenu. Te krótkie fragmenty, które można nazwać „łącznikami” pomiędzy kolejnymi zwrotkami nie posiadają więc tych samych, powtarzających się wersów oraz nie mają standardowej dla refrenu budowy.

Druga zwrotka nie przynosi żadnych niespodzianek. Dopiero w ostatnich dwóch minutach dochodzi do kulminacji poprzedzonej break’iem, w którym ucicha podstawowy riff gitarowy utworu. Tuż po nim muzycy zaczynają grać dynamiczniej. Ich partie ulegają modyfikacjom. Daniel Kessler znajduje miejsce, by zagrać solową, ostatnią swoją partię na gitarze. Podobnie Paul Banks śpiewa głośniej i bardziej ekspresyjnie. Słowa jego tekstu zaczynają się powtarzać i takim najważniejszym wersem staje się ten końcowy, mówiący o miłości. 

Leif Erikson jest bardzo melancholijny i „ponury”, dlatego na pewno bliżej jemu, aniżeli kompozycji Evil, do stylistyki utworów Joy Division. Poszczególnie partie instrumentów z reguły oparte na tych samych dźwiękach nie są skomplikowane. Struktura utworu także jest prosta. Pomimo tego nie jest jednak schematyczny o czym świadczy chociażby zróżnicowanie w refrenach czy zakończenie.

Teksty Paula Banksa w większości zawierają bardzo dużo słów. Nie są oczywiste i ich interpretacja nie jest najłatwiejsza. Wśród wielu poetyckich metafor wokalista ukrywa przesłania, które często jest trudno odgadnąć. Sam Paul Banks powiedział w jednym z wywiadów dla Programu III Polskiego Radia, że nie lubi mówić o czym pisze, ponieważ „teksty są jak wiersze”. Podobnie jak u Joy Division teksty pełnią dużą rolę w muzyce Interpolu i tak jak w przypadku Iana Curtisa, obok twórczości Banksa nie przechodzi się obojętnie. Podobna jest również barwa głosów obu wokalistów. Obaj śpiewają przeważnie w niskich rejestrach głosowych, co jest też kolejnym argumentem na potwierdzenie tezy o podobieństwie zespołów. Nie brakuje jednak pomiędzy nimi różnic. Ian Curtis, który wychował się wśród punków tak jak wszyscy członkowie Joy Divison, przejawiał swoją buntowniczą postawę na scenie. Banksowi natomiast daleko jest do takiego rodzaju zachowania.  

Różnice pomiędzy Interpolem a Joy Division dowodzą oryginalności każdego z tych zespołów. Nie da się jednak ukryć także licznych podobieństw i wpływu muzyki Joy Division na niektórych przedstawicieli rockowej muzyki współczesnej.

Zakończenie

Lata, w jakich ukształtował się nurt new wave, związany był z buntem i odrzuceniem tradycji. Subkultura punkowa oraz pragnienie „bycia” nowoczesnym to główne czynniki, które miały ogromny wpływ na rozwój new wave.  New wave w bardzo krótkim czasie stał się modny. Charakterystyczna dla mody jest jednak przemijalność, która nie ominęła i tegoż nurtu muzycznego. Wszystko jednak zostawia po sobie jakiś ślad. Zarówno subkultura punkowa, której zwolenników nie brakuje do dziś, tak i new wave. Takimi śladami są dzieła muzyczne, które można cały czas słuchać i oceniać, którymi można się fascynować, bądź nie. Obecność ich niektórych elementów we współczesnej muzyce, tak często ślepo goniącej za trendami, jest jednak dowodem na to, że nie wszystko przemija nieodwracalnie.

Napawającą nadzieją jest więc analiza porównawcza dokonana w powyższym artykule, która pokazuje jak wiele łączy muzykę Joy Division i Interpol. Koniec działalności Joy Division oraz innych zespołów new wave nie był jednoznaczny z definitywnym końcem tego nurtu muzycznego. Połączenie tego co przynosi czas, z tym co już jest historią, wydaje się być niezwykle ciekawe i inspirujące. Interesujące są również dokonania zespołów new wave, po które do dziś sięgają współczesne grupy muzyczne.

Bibliografia:

  1. Bush, J., Joy Division biography, https://www.allmusic.com/artist/joy-division-mn0000290812/biography (dostęp 7,10. 04.16 r.)
  2. Cateforis, T., Are we not new wave? Modern Pop at the Turn of the 1980s, Michigan 2011.
  3. Cutler, C., O muzyce popularnej. Pisma teoretyczno-krytyczne, przeł. I.Socha, Kraków 1999.
  4. Covach, J., Pangs of history in late 1970s new-wave rock, [w:] Analyzing popular music, Cambridge University Press, New York, 2003.
  5. Coon, C., Punk Alphabet, Melody Marker, 27. Listopada 1976.
  6. Eco, U., Pejzaż semiotyczny, przeł. A. Weinsberg, Warszawa 1972.
  7. Hook, P. „Joy Division od środka. Nieznane przyjemności”, 2012.
  8. Interpol, https://interpolnyc.com/.
  9. Nicolasi, V., The New Wave Coming of Age: A Billboard Spotlight, Billboard14. stycznia 1978.
  10. Reynolds, S., Rip It Up and Start Again PostPunk 1978–1984, United Kingdom, 2005.
  11. Rychlewski, M., Rewolucja rocka. Semiotyczne wymiary elektrycznej ekstazy, Gdańsk, 2011.
  12. Siwak, W. Estetyka rocka, Warszawa 1993.
  13. Skolimowski J., Brytyjska tożsamość w muzyce popularnej, [w:] Nowa muzyka brytyjska, red. Kwiecińska, A.
  14. The Daily Telegraph, 500 Must-Have Music Tracks, 1 February 2014.
  15. Tekstowo, https://www.tekstowo.pl/


[1] Hook, P., Joy Division od środka. Nieznane przyjemności,  2012, s. 123.

[2] Ibidem, s. 62, 71-73.

[3] Ibidem, s.92.

[4] https://www.allmusic.com/artist/joy-division-mn0000290812/biography (dostęp 7.04.16 r.)

[5] Hook, P., Joy Division od środka… op.cit. s. 114-115.

[6] https://www.allmusic.com… (dostęp 7.04.16 r.)

[7] Hook, P., Joy Division od środka… op.cit. s. 159.

[8] Ibidem, s. 162.

[9] Hook, P. Joy Division od środka… op.cit. s.159, 207-208.

[10] Ibidem, s. 214.

[11] Hook, P. Joy Division od środka… op.cit. s. 218-233.

[12] Ibidem, s.346.

[13] https://www.allmusic.com/artist/joy-division-mn0000290812/biography (dostęp: 10.04.16 r.)

[14] Hook, P., Joy Division od środka. Nieznane przyjemności, 2012, s.64.

[15] Hi-hat – instrument z grupy idiofonów, element zestawu perkusyjnego. Zbudowany jest z dwóch talerzy perkusyjnych, zamontowanych na statywie zwanym brake machine.

[16] Fade out – efekt polegający na stopniowym zmniejszaniu głośności dźwięku w czasie.

[17] Tłum.: „Matko, próbowałem, uwierz mi proszę, dałem z siebie wszystko, wstydzę się rzeczy, do których mnie zmuszono, wstydzę się tego kim jestem”, https://www.tekstowo.pl/piosenka,joy_division,isolation.html (dostęp: 29.03.16 r.)

[18] The Daily Telegraph, 500 Must-Have Music Tracks, 1 February 2014. s. 8.

[19] Technika gry na gitarze polegająca na przesuwaniu palcem wzdłuż struny z jednego progu na inny.

[20] Zwana również młoteczkowaniem, technika gry na gitarze polegająca na wydobywaniu dźwięku bez szarpania struny prawą ręką, lecz poprzez uderzenie w strunę palcem lewej ręki.

[21] Tłum.: „posłuchaj ciszy, pozwól jej zabrzmieć (…), nie słowa, tylko dźwięk, tyle nam trzeba, by zsynchronizować miłość z rytmem show”, https://www.tekstowo.pl/piosenka,joy_division,transmission.html (dostęp: 29.03.16 r.)

[22] https://interpolnyc.com/ (dostęp: 30.05.16 r.)

[23] Brzmienie przypominające brzmienie organów Hammonda.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć