źródło: KAYAX

recenzje

Kayah wpada w Trans. Recenzja Transoriental Orchestra

Płyta, która powstała, jest spełnieniem moich marzeń – mówi o swym najnowszym albumie Transoriental Orchestra Kayah, jedna z najbardziej wszechstronnych i najbardziej profesjonalnych polskich wokalistek.

Album Transoriental Orchestra to pokłosie projektu o tej samej nazwie, realizowanego przez artystkę na okoliczność Festiwalu Kultury Żydowskiej Warszawa Singera, w sierpniu 2012 r. Płyta jest też jednak naturalnym i, jak wolno sądzić, oczekiwanym ogniwem w dorobku Kayah – mianowicie kontynuacją jej przygody z world music. Jak dotąd – intensywnej i udanej.

O rozmachu projektu świadczy fakt zaangażowania w nim wybitnych muzyków różnych narodowości (np. ukraińska, irańska), wykorzystania bogatego instrumentarium (santur, oud czy saz) oraz sięgnięcia do różnorodnego repertuaru (obok muzyki żydowskiej mamy brzmienia bałkańskie, perskie, afrykańskie i słowiańskie). Kayah postawiła na multikulturowość, w czym pomógł jej Atanas Valkov – kompozytor, producent muzyczny oraz instrumentalista bułgarskiego pochodzenia.

Przeogromny repertuar muzyki żydowskiej stawia artystę pragnącego się nią zająć w sytuacji niełatwej; konieczne jest dokonanie wyboru i ograniczających rozstrzygnięć – tak tematycznych, jak i kompozycyjnych oraz aranżacyjnych. Nie tak dawno przed tym problemem stanęła Lena Piękniewska wraz z zespołem Soundcheck, poświęcając muzyce żydowskiej płytę Kołysanki na wieczny sen. O ileż jednak bardziej jazzowe niż Transoriental…Kołysanki…, a jednocześnie o ileż smutniejsze! Piękniewska skoncentrowała się na tematyce Shoah, na uporczywej pamięci o Zagładzie. Kayah zaś w swej kompilacji tej pamięci postanowiła się wyrwać (ale przecież nie pozbyć), pozostając wierna horacjańskiej zasadzie carpe diem. Podkreśliła ludyczny aspekt muzyki żydowskiej (Hava Nagila, De Edad De Kinze Anyos czy Ajde Jano), nie pomijając też jej wartości liturgicznej (El Eliyahu). Sensownym, bo łamiącym monolit, dopełnieniem kompozycji jest włączenie do albumu utworów po polsku: wzruszającej Rebeki oraz Warszawo ma z Zakazanych piosenek. Bonusowe przekłady na ojczysty język wybranych pieśni – czasami kwadratowe i pretensjonalne. Miłym akcentem jest natomiast Kicy Bidy i Bokha po romsku, z wchodzącego do kin filmu Papusza Joanny Kos Krauze i Krzysztofa Krauze.

Jeśli zatem wyznacznikiem spójności może być – paradoksalnie – śpiewanie w różnych językach, oscylowanie wokół wielu tematów, gromadzenie utworów, z których każdy jest osobnym dziełem, wymagającym inaczej pojętej interpretacji (ale też podlegającym interpretacji wspólnej, bo niosącym wspólną ekspresję), to owszem, ta płyta jest spójna. 

autor zdjęcia: Piotr Porębski, źródło: Kayax

Kayah to bardzo barwna postać, to prawdziwa artystka z krwi i kości, to nie kukła stworzona na potrzeby mediów. Mam wielkie szczęście że mogę się jej przyglądać z bliska od tylu lat… Procesom twórczym przy powstawaniu płyt, natchnieniom literackim i muzycznym, czasem bólom, w jakich powstają teksty, rozterkom. Uwielbiam te momenty, kiedy widzę, jak z błyskiem w oku śpiewa nam przy fortepianie nowe perełki, które za chwilę będziemy śpiewać wszyscy. Obserwowanie, jak się rodzą, ewoluują, to nadzwyczajne doświadczenie[1]. Tak o swej kilkunastoletniej współpracy z Kayah mówiła w jednym z wywiadów Iwona Zasuwa, wybitna wokalistka sesyjna i chórzystka, także zaangażowana w Transoriental…. I jest w tej wypowiedzi jakaś niesłychana prawda – jestem w stanie wyobrazić sobie autorkę Skały w wirze repertuarowych poszukiwań, zafascynowaną, właśnie z błyskiem w oku, bo wiem, że w pracę nad kolejnymi projektami wkłada całą siebie. Przekłada się to na jej styl śpiewania – Kayah zawsze staje w pierwszym rzędzie. Jej szept jest równy cudzym krzykom – tak jest wyrazista.

Tym razem Kayah zabrała się za materiał bardzo wdzięczny, chciałoby się powiedzieć nawet – modny. O ile jednak muzyka żydowska to tworzywo plastyczne, o tyle samo trudniejsze. Ogromne oklaski należą się wokalistce już za samą żonglerkę skalami. Czy w żydowskiej, czy w molowej naturalnej – wokal jest zawsze perfekcyjny, a charakterystyczne interwały uwypuklone. Najnowsza płyta staje się areną etnopopisów, na której talent Kayah może ujawnić się w całej okazałości. Biały etniczny głos i niska barwa pozwalają artystce pokazać jej największe atuty, choć wcale nie chodzi tu o wirtuozowskie forte, z którym Kayah zawsze sobie dobrze radzi. Zachwyt budzą zarówno mikromotywy w wokalizach, jak i liryczne frazy, na przepełnionych ekspresją tanecznych sekwencjach kończąc. W zasadzie wszystkie utwory należy zaliczyć do łatwo wpadających w ucho, choć – ze względu na wspomniany materiał skalowy – niekoniecznie łatwych do zanucenia. Jeśli więc „chwytliwość” melorytmiczna jest wyznacznikiem popu, to owszem, ta płyta jest popowa.

Autor zdjęcia: Piotr Porębski, źródło: Kayax

 O tym jednak, że artystce daleko do przaśnego weekendowego korowodu brzmień świadczą drobne a wyrafinowane szczegóły. Ajde Jano w metrum siedem ósmych? Symultaniczna melodia i recytacja w Transoriental, choć przecież wystarczyłoby jedno z nich? Dialog solistki z chórem i nakładanie fraz w Aman Minush? To dla Kayah żaden problem.

Wśród jedenastu utworów podstawowych w zasadzie każdy wart jest uwagi. Już w otwierającym album Kondja Mia narratorka skupia na sobie uwagę bardzo emocjonalną interpretacją, apoteozą semantyki. Motywy w kolejnych pieśniach: w Aman Minush, w De Edad De Kinze Anyos, w Ajde Jano czy w Lamma Bada łączy wznosząco-opadający kształt linii melodycznej. Takie zawoalowanie koresponduje z również rozbudowaną warstwą uczuciową, którą Kayah dobrze oddaje. Utwór – wydawałoby się – pretendujący do miana przeboju albumu, czyli Hava Nagila – tutaj potraktowany niezwykle oszczędnie. Muzycy nie wyważali otwartych drzwi, po prostu zaśpiewali, kładąc akcent na sferę rytmiczną. Hitem, który powinien zainteresować stacje radiowe, jest natomiast El Eliyahu – najbardziej dynamiczna i dyskotekowa piosenka na Transoriental Orchestra. Nie ma bowiem może na tej płycie pieśni o zawrotnych tempach, co nie oznacza, że brakuje rytmów tanecznych czy żywiołowości. Wręcz przeciwnie! Nuta liryczna z kolei pojawia się w ostatnich trzech piosenkach.  

Autor zdjęcia: Piotr Porębski, źródło: Kayax

Sprawdzianem z interpretacji jest Rebeka. Wersję, którą proponuje Kayah (a że umie ona interpretować – po wspólnej z Renatą Przemyk płycie Panienki z temperamentem – nie ma wątpliwości), trzeba włożyć do innej szuflady niż pełne aktorskiej emfazy wykonania Ewy Demarczyk, Sławy Przybylskiej czy Mai Kleszcz. Wzruszający tekst jest tu także podany explicité, ale równie ważnym składnikiem utworu jest warstwa melodyczna. Świadczą o tym chociażby rozbudowane ustępy instrumentalne, w których zachowana zostaje typowa dla artystki stylistyka. Wersja ta jest też bardziej popowa, zrytmizowana – stąd nie najbliżej jej do wykonań tradycyjnych. Stale jednak blisko. Jidisze Mame (w głównej części bardzo jazzowa) nawiązuje muzycznie do tego, co od debiutanckiego Kamienia jest bliskie piosenkarce, a co w zgiełku muzyki świata nieco się ukryło. Rebeka i Warszawo ma to spojrzenie wstecz, w stronę naszej rodzimej historii. Jeśli więc docieranie do najgłębszych pokładów emocji słuchacza i zdolność do poruszania go jest wyznacznikiem poezji, to owszem, ta płyta jest poetycka. I w tym sensie transgresyjna.

Ajde Jano i De Edad De Kinze Anyos są dla mnie najpiękniejszymi melodiami tej płyty, aczkolwiek niesprawiedliwie wprowadzać takie klasyfikacje, bo Transoriental Orchestra to album równy i szalenie bogaty. Świetna, profesjonalna robota, pozostawiająca w słuchaczu zbawienne przeświadczenie, że podana wersja jest tylko jedną z możliwości wykonania tej muzyki. Wiele podobnych, ale innych usłyszymy na koncertach promujących krążek, gdyż Transoriental Orchestra to też dowód na to, iż Kayah jest w wyśmienitej formie. Wpadła w Trans, z którego łatwo nie wyjdzie. To wydawnictwo, które trzeba znać – nie tylko jeśli chce się być na bieżąco z muzyką polską. Jeśli chce się być na bieżąco z muzyką światową.

Kayah, Transoriental Orchestra

Wydawca: KAYAX, 2013 r.

  1. Kondja Mia, Kondja Mia
  2. Aman Minush
  3. De Edad De Kinze Anyos
  4. Lamma Bada
  5. Hava Nagila
  6. El Eliyahu
  7. Transoriental
  8. Ajde Jano
  9. Rebeka
  10. Jidisze Mame
  11. Warszawo ma

Bonus:

  1. Muszlo moja
  2. Nie ma mnie już i cóż
  3. Nie ma dat
  4. El Eliyahu
  5. Kicy Bidy i Bokha

[1] https://salonkultury.blogspot.com/2013/07/iwona-zasuwa-jeszcze-nie-powiedziaam.html [dostęp 2 XI 2013 r.].

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć