Skrzypotrąba, źródło: pl.wikipedia.org

Meandry

#meaciekawostki: Skrzypotrąba – kiedy skrzypce to za mało!

Skrzypce bez pudła rezonansowego? Nic nowego, przecież niemalże każdy z nas miał okazję usłyszeć te elektryczne, czy to podrygując nogą do gry Vanessy-Mae, czy uczestnicząc w koncercie rockowym. Ale skrzypce bez pudła rezonansowego i bez elektrycznego przetwornika, a w zamian z metalową tubą? To już zdecydowanie rzadszy widok. A to po prostu… skrzypotrąba!

Pod koniec XIX wieku cichy dźwięk skrzypiec, który rozchodził się we wszystkich kierunkach, był dość problematyczny do nagrania za pośrednictwem fonografu. Johannes Stroh postanowił jakoś temu zaradzić i efektem jego pracy było połączenie skrzypiec i trąbki, znane jako skrzypce Stroha czy tytułowa skrzypotrąba.

Te nietypowe skrzypce, których dźwięk wzmacniany jest przez rezonator i metalową czarę, są znacznie głośniejsze od klasycznego odpowiednika, toteż cieszyły się popularnością w przemyśle nagraniowym. Dzięki metalowej tubie, dźwięk kierowany mógł być bezpośrednio na fonograf, co rozwiązało problemy z nagrywaniem słabouchwytnego brzmienia skrzypiec, a skrzypotrąba wiodła prym w studiach nagraniowych.

Rezonator i metalowa czara sprawiły nie tylko, że dźwięk jest głośniejszy, ale także wpłynęły na zmianę jego brzmienia, które stało się ostrzejsze. Ponadto w przeciwieństwie do klasycznych skrzypiec dźwięk skrzypotrąby kierowany jest w jednym kierunku (a nie dookoła głowy). Dociera on zatem do ucha z delikatnym opóźnieniem, ponieważ musi się odbić od otoczenia. Może stanowić to pewien problem wykonawczy, zwłaszcza podczas gry w zespole.

Okres świetności skrzypotrąby minął wraz z wynalezieniem mikrofonu elektrycznego w latach 20. XX wieku. Wtedy też klasyczne skrzypce wróciły do łask w studiach nagraniowych. Nie da się jednak ukryć, że brzmienie skrzypotrąby jest niepowtarzalne, a od czasu do czasu znajduje swoich zwolenników, którzy gotowi są na eksperymenty.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć