materiały prasowe, archiwum kompozytora

wywiady

"Mieszacz stylów" – wywiad z Mikołajem Majkusiakiem

V Festiwal Praywkonań – Polska Muzyka Najnowsza w Katowicach dobiegł końca. MEAKULTURA miała przyjemność współpracy z organizatorami, pełniąc funkcję partona medialnego tego wydarzenia:

https://www.meakultura.pl/rozmaitosci/5-festiwal-prawykonan-patronat-meakultury-535

Wywiad z Mikołajem Majkusiakiem z pewnością Państwa zaskoczy. Mój rozmówca ujmuje – i równocześnie rozbraja – bezpretensjonalną szczerością. Podczas katowickiego Festiwalu Prawykonań wraz z gitarzystą Andrzejem Heimowskim oraz Orkiestrą Kameralna Miasta Tychy Aukso wykonał swoją kompozycję Pulsaciones na akordeon, gitarę klasyczną i orkiestrę smyczkową.

Agnieszka Nowok: Czytając w internecie o Pana twórczości można znaleźć takie terminy jak „mieszacz stylów” [1] czy twórca muzyki alternatywnej. Czy w Pana ocenie określenia mediów są adekwatne do Pana kompozycyjnych osiągnięć? W środowisku muzycznym nieustannie toczą się spory, co należy uznać za muzykę alternatywną, a co nie. Co dla Pana mieści się w jej zakresie?

Mikołaj Majkusiak: Mam wrażenie, że określenia typu “mieszacz stylów” biorą się z problemu klasyfikowania muzyki, która jest wykonywana na instrumentach o różnym pochodzeniu. Nieczęsto bowiem zdarza się, iż w tym samym utworze wykorzystuje się jednocześnie np. skrzypce i gramofony. Taki problem występuje nawet na etapie stawiania płyt na półkach sklepowych – gdzie umieścić płytę na której występuje zarówno Jakub Jakowicz jak i Urszula Dudziak (jak w przypadku mojej debiutanckiej płyty Road to the Unknown wydanej przez Polskie Radio). Czy będzie to półka pod tytułem “Jazz”, “Muzyka klasyczna” czy właśnie “Muzyka alternatywna”? Zdecydowanie nie uważam siebie za twórcę muzyki alternatywnej, ponieważ z założenia jest ona przeciwieństwem w stosunku do tradycji. Tytułowy utwór z tej płyty – konkretnie koncert potrójny na śpiew żeński, skrzypce, DJ’a i orkiestrę smyczkową – jest utworem o klasycznej 3-częściowej budowie, gdzie zastosowane są tradycyjne rozwiązania pod względem instrumentacji czy kontrapunktu. Instrument typu gramofon traktuję po prostu jako kolejny instrument, będąc jednocześnie wielkim zwolennikiem czerpania z tradycji. Wydaje mi się więc, że trudno  klasyfikować tę muzykę jako jakąkolwiek alternatywę.

AN: Z powodzeniem łączy Pan komponowanie utworów z dziedziny tzw. „klasyki” z działalnością, którą można określić poniekąd jako komercyjną – myślę o spotach reklamowych czy współpracy z wokalistkami takimi jak Hania Stach czy Magda Ptaszyńska. Jak środowisko muzyczne – przede wszystkim kompozytorskie – reaguje na tego typu flirty z muzyką rozrywkową?

MM: Niestety chyba nie najlepiej i jeśli mam być szczery, nie wiem do końca z czego to wynika. Daje się odczuć, że muzyka rozrywkowa jest postrzegana jako coś gorszego. Wydaje mi się, że takie jest powszechne przekonanie i często brakuje tu nawet chęci do zaobserwowania różnic jakościowych poszczególnych produkcji. Mogę więc tylko przedstawić swój punkt widzenia – piosenki odbieram jako muzykę służącą do rozrywki. Wiadomo, że kompozycje tego typu są potrzebne, bo nikt w dzisiejszych czasach nie będzie się bawił przy symfoniach czy chociażby piosenkach z lat dwudziestych. Wraz z nabieraniem doświadczenia w nagrywaniu i produkowaniu muzyki rozrywkowej często uświadamiam sobie, że istnieją wręcz arcydzieła, których stworzenie jest na tyle skomplikowane, co napisanie wybitnego utworu na obsadę klasycznych instrumentów. Może problem wynika z dysproporcji w dostępności muzyki “klasycznej” i “rozrywkowej” i związanej z tym frustracji środowiska kompozytorskiego? Wszyscy orientujemy się jak wiele istnieje stacji radiowych z muzyką mainstreamową, a ile z klasyczną. Dodatkowo na lekceważący pogląd o rynku rozrywkowym może wpływać fakt, że utwory pojawiające się we wszechdostępnych stacjach komercyjnych w większości nie charakteryzują się wysoką jakością.

AN: Najczęściej jest Pan wykonawcą swoich kompozycji – tak było również podczas piątej edycji Festiwalu Prawykonań – Polska Muzyka Najnowsza organizowanego w Katowicach. Co w takiej sytuacji staje się ważniejsze: śledzenie odbioru i interpretacji dzieła z kompozytorskiego punktu widzenia czy bycie artystą – wykonawcą?

MM: Tak do końca nie jest. Wykonywałem do tej pory tylko cztery własne kompozycje, z czego kilkaktornie Concerto Classico na akordeon i orkiestrę symfoniczną. Sam utwór miał już kilkadziesiąt wykonań w Europie z innymi solistami, więc nawet w tym przypadku jestem w mniejszości. Od ukończenia studiów kompozytorskich piszę praktycznie tylko na zamówienie innych solistów bądź zespołów instrumentalnych. Podczas wykonywania własnych utworów trudno o prosty podział co jest ważniejsze. Na scenie, w momencie docelowej prezentacji, staram się jednak często wyobrazić siebie jedynie jako wykonawcę.

[mp3=/cdn/files/concerto-classico-fragmenty]

Concerto classico

AN: Podczas Festiwalu Prawykonań w 2007 roku dyrektor programowa NOSPR, Joanna Wnuk–Nazarowa, z entuzjazmem powiedziała: “W Majkusiaku nasza nadzieja – stworzył kreację ponad standardami”. Czy tegoroczne “Pulsaciones” na akordeon, gitarę klasyczną i orkiestrę smyczkową ma szansę zabłysnąć podobnym blaskiem, jak chwalone wtedy “Road to the Unknown”?

MM: Tego nie potrafię, nie mogę i nie chcę oceniać. Wydaje mi się, że w przypadku obu utworów język muzyczny, rytmika oraz poziom energii jest bardzo podobny. Obie kompozycje to koncerty instrumentalne, różnią się jednak pod wieloma względami. Na pewno tym razem obsada instrumentalna nie jest na tyle różnorodna co w przypadku Road to the Unknown, chociażby ze względu na brak elektroniki. Sama budowa Pulsaciones jest zdecydowanie inna. Jest to kompozycja złożona z jedenastu części w swojej całościowej formie, z czego podczas festiwalu wykonamy pięć ostatnich. Utwór ten jest moją pierwszą kompozycją dedykowaną zespołowi o tej samej nazwie, który tworzymy razem z gitarzystą Andrzejem Heimowskim.

[mp3=/cdn/files/road-to-the-unknown-fragmenty]

Road to the Unknown

AN: Spełnia się Pan zarówno podczas prezentacji utworów w salach koncertowych, jak i w graniu klubowym. Co lubi Pan najbardziej w atmosferze klubów i ich muzyce? Czy zwraca Pan uwagę na reakcję słuchaczy, czy też całkowicie zatapia się w grze?

MM: Tak jak wcześniej wspomniałem, dla mnie muzyka w klubie służy rozrywce, a dźwięki, których używam w kompozycjach “klasycznych” mają zupełnie inny charakter. Podobnie jest podczas wykonywania muzyki, grając piosenki po prostu się bawię, a grając w filharmonii doświadczam zupełnie innego rodzaju emocji. Po napisaniu utworu na instrumenty klasyczne jestem kompletnie wymęczony emocjonalnie, nie piszę ich więc “jeden po drugim”. Możliwość grania innego rodzaju muzyki daje mi stały kontakt z dźwiękami, będąc jednak na innym poziomie emocjonalnym.

AN: Napisał Pan i wykonał muzykę do szeregu etiud szkolnych oraz filmów animowanych. Co jest szczególnie ważne dla Pana jako twórcy ilustracji muzycznej do obrazu? Czy reżyser bardziej „pomaga”, czy „przeszkadza” kompozytorowi w tworzeniu ścieżki dźwiękowej?

MM: Reżyser jest osobą, która panuje nad wszystkimi aspektami filmu. Dla mnie jest najważniejsze, aby miał jasną wizję jakiego typu muzyki potrzebuje i potrafił to w jasny sposób przekazać. Wydaje mi się, że to na ile sprawnie przebiega praca przy stworzeniu muzyki do filmu zależy od wzajemnego zrozumienia oraz poziomu edukacji muzycznej reżysera.

AN: Praca przy którym z filmowych projektów była do tej pory dla Pana największym wyzwaniem?

MM: Dosyć wymagająca była praca przy animacji Słońce w pełni Adeli Kaczmarek, z uwagi na konieczność zilustrowania filmu muzyką od pierwszej do ostatniej sekundy i w związku z tym odpowiednim rozplanowaniem emocji. Ogólnie filmy animowane wydają się większym wyzwaniem dla kompozytorów. Bardzo ciekawa jednak była też współraca przy filmie Póki wilk syty Olgi Kałagate, z uwagi na ogromną różnorodność ścieżki dźwiękowej.

[mp3=/cdn/files/wolf-s-clothing-end-titles]

Póki wilk syty

AN: Na stronie youtube jednym z najbardziej cieszących się popularnością klipów z Pana udziałem jest wykonanie tematu z Ojca Chrzestnego wraz z Królewską Orkiestrą Symfoniczną podczas Dni Muzyki Europejskiej na Pomorzu w 2009 roku. Jakiego kompozytora muzyki filmowej ceni Pan najbardziej? Czy istnieje reżyser, z którym szczególnie chciałby Pan współpracować?

MM: Kompozytorzy muzyki filmowej, których muzyka wywarła na mnie znaczący wpływ to postaci takie jak John Williams, James Horner, Hans Zimmer, James Newton Howard oraz w dużej mierze John Powell. Jeśli chodzi o reżysera, to nie mam wyobrażenia osoby, z którą szczególnie chciałbym współpracować.


AN:  Do tej pory w swoim dorobku ma Pan jedną płytę “Road to the Uknown”. Spotkała się ona z bardzo dobrymi recenzjami, podkreślającymi hermetyczność wykorzystanego w kompozycjach języka muzycznego, co przekreśla jednak możliwość dotarcia do szerokiego grona słuchaczy. Jak ustosunkowuje się Pan do tej opinii? Może tak naprawdę to komplement akcentujący warsztat i twórczą ekspresję, równocześnie demaskujący mały poziom wrażliwości muzycznej i zamknięcie naszych rodaków?

MM: Fakt, iż płyta ma nikłe szanse dotarcia do bardzo szerokiego grona odbiorców był jasny od samego początku jej powstawania. Po pierwsze nie jest to muzyka rozrywkowa, po drugie są na niej zawarte cztery koncerty instrumentalne, które mają bardzo różną charakterystykę brzmienia. Taka była główna idea jej powstania i byłem świadomy, iż niemożliwe będzie wykonywanie koncertów prezentujących cały repertuar z krążka. Na płycie występuje bowiem kilkadziesiąt osób i koncertowa promocja całego albumu byłaby niemożliwa. Był to jednak pewnego rodzaju koncept-album, na który byłem zdecydowany od początku.

AN: Spełnia się Pan jako kompozytor i wykonawca, „wolny artysta”. Nie myślał Pan nigdy o podjęciu współpracy z żadną uczelnią muzyczną?

MM: Szczerze, swego czasu miałem taką wstępną propozycję i z pełną odpowiedzialnością ją odrzuciłem. Na ówczesny dzień, jak i dzisiejszy, chcę wykorzystywać czas całkowicie oddając się dalszemu samokształceniu i pracy. Po czasie studiów kompozytorskich w Warszawie i wykształceniu klasycznym, w ostatnich latach pracowałem wiele przy produkcji muzyki rozrywkowej, aby nauczyć się warsztatu z trochę innej dziedziny oraz czysto technicznego aspektu pracy w studio nagrań. Miałem okazję współpracować z najlepszymi muzykami sesyjnymi w Polsce. Po zakończeniu studiów bardzo ważna była dla mnie również możliwość pracy z orkiestrami. Świadomie wszedłem więc we współpracę z wieloma artystami poszukującymi aranżera do projektów orkiestrowych. Dokonałem do tej pory około dwustu wykonanych już orkiestracji, współpracując m.in. z francuskim dyrygentem Nicolasem Krauze, Chilly Gonzalesem, orkiestrą AUKSO, Radio Symphony Orchestra Vienna czy London Symphony Orchestra. Takie wydarzenia i ciągła nauka są dla mnie na tę chwilę najważniejsze.

[mp3=/cdn/files/collage-from-concerto-in-e]

Collage from Concerto in e

AN: Sytuacja muzyki współczesnej w Polsce nie wygląda niestety korzystnie, jeżeli chodzi o frekwencję słuchaczy podczas koncertów zawierających ją w swoich programach. Poza wspomnianym już ograniczeniem ogólnej wrażliwości muzycznej, w czym – Pana zdaniem – tkwi problem? Czy istnieje on w samej twórczości współczesnych kompozytorów?

MM: Powodów jest na pewno bardzo wiele, począwszy od ogólnego poziomu życia w Polsce. Myślę, że nie możemy porównywać się do krajów, w których zarabia się kilka razy więcej, a czas pracy jest dwa razy krótszy. Ludzi często nie stać na bilet do filharmonii lub zwyczajnie nie mają na to czasu. Poziom promocji i działań PR-owych w Polsce wielu wydarzeń jest niezbyt efektywny, choć mam wrażenie, że powoli zaczyna się to zmieniać. To, co dotyczy samego środowiska kompozytorskiego, to może zbyt mała otwartość na utwory i projekty o bardzo różnej charakterystyce. Czasem mam wrażenie, że użycie akordów tonalnych wyklucza ze środowiska kompozytorów muzyki współczesnej, a to raczej niedobrze. Podczas studiów miałem problemy poprzez zapisanie w partyturze partii dwóch gramofonów, wysłuchałem nawet opinii – cytuję: dla mnie to jak wejść do kościoła i zrobić kupę na środku. Proszę sobie wyobrazić psychikę młodego człowieka. Nie poddałem się temu, ale jednostka odrobinę słabsza psychicznie mogłaby natychmiast zaprzestać dalszego pisania. Takie działania uważam za zdecydowanie niewłaściwe. Przypominam również, że mówię o utworze, o którym już Pani wspomniała i który był wykonywany podczas Festiwalu Prawykonań przez Orkiestrę AUKSO, Urszulę Dudziak, Kubę Jakowicza i DJ Funky-Filona.

AN: Na kogo ze współcześnie żyjących kompozytorów powinni zwrócić uwagę początkujący melomani? Czyje kompozycje Pana zdaniem są szczególnie warte polecenia?

MM: Na to pytanie pozwolę sobie uchylić się od odpowiedzi, ponieważ bardzo nie lubię opiniować twórczości innych kompozytorów. Zachęcam jednak do poszukiwania. Różnorodność muzyki, jak również jej dostępność jest w tej chwili bardzo duża. Każdy może znaleźć coś dla siebie. Dodatkowo tylko podkreślę, że konkurencja w muzyce nie istnieje.

AN: Poza Festiwalem Prawykonań, jakie są Pana najbliższe muzyczne plany?  

MM: Najważniejszy w tej chwili jest dla mnie rozwój zespołu Pulsaciones, który tworzymy razem z Andrzejem Heimowskim. Przygotowujemy się do wydania pierwszej płyty z jedenastoma częściami utworu Pulsaciones, z czego pięć ostatnich wykonaliśmy podczas 5. Festiwalu Prawykonań. Cieszymy się niezmiernie, że mogliśmy zaprezentować je z towarzyszeniem orkiestry AUKSO pod batutą Marka Mosia, ponieważ nie wyobrażamy sobie współpracy na wyższym poziomie. Zapraszam do śledzenia strony internetowej zespołu pulsaciones.pl, która w najbliższym czasie będzie się rozwijać wraz z naszymi kolejnymi osiągnięciami.


***

Mikołaj Majkusiak – kompozytor, instrumentalista, aranżer, producent, ur. 29 lipca 1983r., absolwent kompozycji oraz akordeonu warszawskiej Akademii Muzycznej im. F.Chopina /tytuł magistra w wieku 21 lat/. Wielokrotny stypendysta Ministra Kultury i Sztuki /w tym prestiżowe Stypendium Ministra RP Młoda Polska/. Zwycięzca konkursów kompozytorskich – za utwory Paura /Warszawa, 2001/ i Toccata /Legnica, 2001/ oraz kilkunastu polskich i międzynarodowych konkursów akordeonowych, m.in. we Włoszech /Castelfidardo, 1996/, w Polsce – I miejsce oraz nagroda specjalna Rydwan Apollina /Sanok, 1998/, Niemczech /Klingenthal, 2000/. Jego działalność koncertowa oraz wykonania utworów zawierają występy m.in. w Austrii, Chorwacji, Francji, Holandii, Japonii, Litwie, Niemczech, Norwegii, Rosji, Słowacji, Szwecji, Ukrainie, Włoszech, na festiwalach Warszawska Jesień, Audio Art, Laboratorium Muzyki Współczesnej, Festiwal Prawykonań, Warszawski Festiwal Gitarowy, KFPP w Opolu, w Operze Bałtyckiej, w Filharmoniach – Narodowej, Częstochowskiej, Łódzkiej, Sudeckiej, Szczecińskiej, Warmińsko-Mazurskiej, Opolskiej, Bałtyckiej, podczas trasy koncertowej po Polsce z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej Jeunesses Musicalles oraz w wielu prestiżowych miejscach w całej Polsce /m.in. Zamek Królewski, Pałac Staszica, Studio Polskiego Radia S1 w Warszawie/. Współpracuje z artystami z najrozmaitszych kręgów muzycznych. Jako kompozytor, producent, aranżer, akordeonista czy klawiszowiec występuje na skrajnie różnych scenach, począwszy od klubów a skończywszy na wielkich salach filharmonicznych. Na stałe współpracuje z wokalistkami Hanią Stach i Magdą Ptaszyńską. Dotychczas na koncie ma jedną autorską płytę p.t. Road to the Unknown wydaną przez Polskie Radio /2007/. W jej nagraniu wzięli udział m.in. Urszula Dudziak, DJ Funky-Filon, Jakub Jakowicz, Cezary Konrad, Tomasz Łosowski, Wojciech Pilichowski. Poza tym utwory z jego udziałem zostały dotychczas wydane na 16 płytach.

Wszystkich zainteresowanych twórczością Mikołaja Majkusiaka zachęcam do odwiedzenia stron www.majkusiak.com oraz https://www.pulsaciones.pl/

[1] Określenie pochodzi z recenzji płyty Road to the Unknown autorstwa Przemysława Szubartowicza, która ukazała się na łamach Tygodnika Powszechnego

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć