O umiejętnościach polskich artystów, o tajnikach tworzenia przebojów i o zmienianiu świata poprzez muzykę – rozmowa ze zwyciężczynią 6. edycji „Must Be The Music”, Małgorzatą Kuś, czyli Shatą QS.
Anna Komendzińska: Nie da się ukryć, że program „Must Be The Music” był dla Shaty QS solidną dawką komplementów. Pochlebne opinie motywują do dalszej pracy czy jednak trochę onieśmielają?
Shata QS: Pozytywne opinie zawsze motywują do dalszej pracy, zwłaszcza jeśli się faktycznie dużo nad czymś pracuje i otrzymuje „kciuk w górę” oraz docenienie. Otrzymaliśmy mnóstwo pozytywnej energii, a przede wszystkim zaufania. Na pewno to dobrze wykorzystamy.
AK: Przedstawianiu Pani sylwetki często towarzyszy przypominanie o ukończonej szkole muzycznej, o akademii muzycznej, o wygranej w „Szansie na sukces”, o udziale w „The Voice Of Poland”, teraz – o zwycięstwie w „Must Be The Music”… Jak to jest z programami typu talent show? Uczestnictwo w nich to nowy „zawód” współczesnego muzyka?
SQS: Uczestnictwo w telewizyjnych talent shows to obecnie dla artysty trochę jak konieczny punkt do odhaczenia w działaniach marketingowych. Na rynku muzycznym nigdy nie było łatwo się wybić, nagrać i wypromować płytę czy jakąkolwiek sztukę, ale obecnie jest na pewno nie łatwiej. Talent show gwarantuje darmową promocję przez pięć minut i – jeśli artysta umiejętnie wykorzysta te pięć minut – może to zaowocować dobrym plonem, a z pewnością dużą pomocą w realizowaniu jego artystycznych zamierzeń. Każdy, co prawda, ma inne plany i cele. Ja mówię tu o Artystach, którzy naprawdę działają, tworzą swoją własną sztukę i wiedzą, czego chcą. My takim zespołem byliśmy, zgłaszając się do programu, potrzebowaliśmy pomocy w tworzeniu naszego projektu. Otrzymaliśmy te pięć minut i wykorzystaliśmy je w pełni, a co będzie dalej, zależy od nas samych, naszej pracy, od losu – czy będzie nam sprzyjać, a przede wszystkim – od zaangażowania tych, którzy w ten projekt wierzą.
źródło: Shata QS
AK: Edukacja, doświadczenie to Pani ogromne atuty – nie przez wszystkich jednak tak odczytywane. Internauci zarzucili Pani to, że jako zawodowy muzyk konkuruje z utalentowanymi amatorami. Co Pani sądzi o takim stawianiu sprawy? Dla kogo jest „Must Be The Music”?
SQS: Edukacja i doświadczenie powinny być atutem artystów i działać na ich korzyść. Im większe doświadczenie, tym lepsza jakość sztuki i forma wypowiedzi. Ale “Must Be The Music” czy w ogóle programy muzyczne, rynek muzyczny jest dla wszystkich – i tych początkujących, i tych, którzy od wielu lat działają. To nie ma znaczenia. Pytanie jest: komu pomagać? Uważam, że jeśli sztuka wnosi coś ciekawego, ambitnego dla ludzi, to powinna być wspierana z całych sił; nieważne, czy grupa istnieje na rynku rok, czy sto lat. Powinno patrzeć się na sztukę, jej jakość, przekaz, całokształt twórczy. Ludzie mają z natury dobre ucho rozpoznawcze. Coś, co koi, odstresowuje i przynosi jakieś rozwiązania, zawsze jest mile przyjmowane, zapamiętywane i z chęcią się do tego powraca. Szkoda tylko, ze media czasem tego nie widzą i radiostacje robią selekcje, decydując za ludzi, co ma im się podobać.
AK: Jak ocenia Pani (jako absolwentka klasy skrzypiec szkoły muzycznej oraz Wydziału Wokalistyki katowickiej akademii muzycznej) edukację muzyczną w Polsce? Ma Pani za sobą koncerty w USA, w Japonii… Czy sumienne odrabianie zadań domowych z solfeża procentuje w konfrontacji z umiejętnościami zagranicznych muzyków?
SQS: Edukacja się bardzo przydaje generalnie we wszystkim. Jednak oprócz wykształcenia muzycznego jest jeszcze umiejętność własnej wypowiedzi. Wydaje mi się, że Polacy nie mają sie czego wstydzić. Bardzo dobrze technicznie ogarniamy muzykę, a jeśli miałabym się do czegokolwiek przyczepić, porównując Polaków do Amerykanów – jedyne, czego nam brakuje, to świadomość, że gramy dobrze. Nie powinniśmy więc próbować niczego nikomu na siłę udowadniać, tylko robić swoje. Uważam, ze mamy bardzo zdolnych artystów na poziomie światowym i czas, by ludzie (a zwłaszcza media) nabrali tej świadomości.
AK: W jednym z wywiadów powiedziała Pani: „Zawsze brałam to, co mi było dane. Cokolwiek się nadarzy, z tego korzystam”. To oczywiście zdania wydarte z kontekstu, ale interesuje mnie to, na ile obecnie może Pani przebierać w propozycjach zawodowych, a na ile korzysta z tego, co jest pod ręką?
SQS: Obecnie ciężko pracujemy nad płytą. Chcemy, by wszystko się zgadzało pod każdym względem. Mamy płytę gotową na rynek zagraniczny, ale zależy nam, by sprzedać ją też i w Polsce. Chcemy docierać do ludzi – nieważne, skąd pochodzą i gdzie wydaje im się, że przynależą. Mamy swój plan i go solidnie realizujemy, ale jesteśmy jak najbardziej otwarci na propozycje. Jeśli trafi się oferta korzystna dla obu stron, to korzystamy z niej :).
AK: Zwykle podkreśla Pani, że najważniejsze w muzyce są emocje, treść, przekaz. Co mogą w Pani twórczości odnaleźć osoby nieidentyfikujące się z Pani poglądami, z życiową filozofią, z (pozwolę sobie użyć Pani wyrażenia) „duchowymi podróżami”?
SQS: Muzyka jest samoistnym przekazem emocji. Potrafi sama sobą bez tekstu oddziaływać na ludzi w różny sposób. Na naszej płycie dużą część energii skupiamy właśnie na oprawie muzycznej. Wybrałam do współpracy wspaniałych, zdolnych muzyków, z których każdy z osobna wnosi coś bardzo wyjątkowego.
AK: Pani publiczne występy, wypowiedzi, nawet wpisy na Facebooku często dotyczą kwestii ekologii, równości, praw człowieka… Naprawdę czuje Pani, że może zmieniać świat? Zawsze Pani taka była?
SQS: Uważam, że każdy może zmieniać świat. Każde nasze słowo inspiruje, każdy gest i działanie wpływa na nas wzajemnie. To jest jak wirus, którym zarażamy się podczas przebywania ze sobą. Jeśli chodzi o mnie, to nie mam poczucia, że mogę zmieniać świat, ale wiem, że jedna osoba może zdziałać wiele, by pomóc. Zwracam uwagę na relacje między ludźmi, a zwłaszcza na ich brak. Uważam, że powinniśmy brać odpowiedzialność za swoje działania i słowa – dlatego też bardzo duży nacisk kładę na teksty i przesłanie. Sama się także przy tym uczę.
AK: Sprawia Pani wrażenie osoby bardzo pokornej, wsłuchanej w otaczający świat, gotowej uczyć się od innych, ale jednocześnie jest Pani niesłychanie wyrazista i zawsze pewna swojej wizji artystycznej. Skąd ta pewność wynika? Jest wrodzona czy nabyta? Czy trudno się z Panią współpracuje w kwestiach muzycznych?
SQS: Nie wiem, jak mam określić siebie, ale wiem, że nie lubię owijania w bawełnę. Jeśli chodzi o muzykę, to wydaje mi się, że współpracuje się ze mną tak samo, jak z każdą inną osobą, ale najlepiej byłoby zapytać o to mój zespół. Na pewno uważam, że siła jest w grupie i zawsze jestem otwarta na rozmaite opinie oraz pomysły. Lubię współpracować z różnymi artystami, to bardzo cenne i rozwijające doświadczenia.
źródło: Shata QS
AK: Co to jest mądrość muzyczna? Zdaniem jurorów „MBTM” sporo tego u Pani…
SQS: Wydaje mi się, że tu chodzi o rozumienie muzyki, wyobraźnię muzyczną i umiejętność bawienia się nią. My się bardzo delektujemy tym, co robimy. Lubimy bawić się rytmem i harmonią. Wydaje mi się, że to są te czynniki, na które zwróciło uwagę jury.
AK: Jak przebiega proces twórczy Shaty QS? Najpierw powstają słowa czy melodie? Co później? Czy sama pisze Pani aranże?
SQS: Proces twórczy jest rożny. Zależy od samopoczucia i od pogody, od tego, co u mnie w głowie w danej chwili siedzi. Bodźce i inspiracje też potrafią być różne. Raz potrzeba spokoju a raz megabałaganu, by coś stworzyć. A czasem nie potrzeba bodźców znikąd. Nie ma tu więc konkretnych zasad. Natomiast to, co się dzieje dalej, zależy od pracy zespołowej. Utwory aranżuje Łukasz Damrych, który jest również producentem muzycznym obecnie powstającej płyty.
AK: Zwykle podejrzliwie patrzę na polskich artystów, biorących się za piosenki po angielsku. Kusi mnie myśl, że chcą być bardzo światowi. W Pani przypadku jednak to nie działa. Pani po prostu jest światowa. Czy w związku z tym konieczne jest (a wiem, że planowane) tłumaczenie Pani piosenek na język polski? Po co je tłumaczyć?
SQS: Na początku podziękuję za miłe słowa. Dziękuję. Hm. Z tłumaczeniem tekstów jest różnie. Jak wspomniałam płyta przeznaczona jest na każdy rynek, dlatego jest w języku angielskim, ale uważam, że byłoby super, gdyby chociaż kilka utworów zostało przetłumaczonych na język polski. Każdy utwór niesie ze sobą pewne przesłanie, a nam zależy, by było ono usłyszane i zrozumiałe. Tłumaczenie byłoby miłym akcentem. Wiem, że nie jest to łatwe zadanie, ale na pewno spróbuję podjąć się takiego wyzwania i nie wykluczam konieczności skorzystania z usług osób, które profesjonalnie zajmują się tłumaczeniem tekstów literackich.
AK: O czym na pewno nie chce Pani śpiewać?
SQS: Hm. Nie jestem pewna, jak odpowiedzieć na to pytanie. Wydaje mi się, że jedyne, o czym nie chciałabym śpiewać, to coś, z czym w danej chwili nie zgadzałabym się, i tyle.
Najnowszy teledysk Shaty QS powstał do utworu Die Free, zwiastującego planowaną na jesień płytę. Reżyseria: Michał Jagiełło; miejsce realizacji: Byczeń k. Kamieńca Ząbkowickiego.
W skład zespołu ShataQS wchodzą:
Małgorzata „ShataQS” Kuś – wokal
Łukasz Damrych – instrumenty klawiszowe, dyrektor muzyczny
Agnieszka Damrych – chórki
Magdalena Kuś – chórki
Łukasz Sobolak – perkusja
Kamil Pełka – bas
Wojciech Orszewski – gitara
Jarek Długosz – inżynier dźwięku
Shata QS, skoro tylko uświetniła swym występem Przystanek Woodstock,
udała się na międzynarodowy festiwal Emergenza w Taubertal w Niemczech
autor zdjęcia: Dawid Rygielski Photography