Przegląd życiorysów twórców musicali pokazuje, że nie każdy z nich posiada tradycyjne wykształcenie kompozytorskie. Przeciwnie – lżejszy kaliber tego gatunku pozwala tworzyć musicalowe hity osobom często niezwiązanym z branżą kompozytorską – instrumentalistom, wokalistom, albo po prostu osobom posiadającym ogólne wykształcenie muzyczne, zmysł do pisania chwytliwych melodii i podstawową wiedzę umożliwiającą aranżowanie ich na konkretne obsady. Są jednak i tacy twórcy, którzy przeszli pełną edukację kompozytorską, posiadają tytuł doktora w tej dziedzinie, wykładają na akademiach muzycznych, realizują mnóstwo zamówień kompozytorskich… i w tym wszystkim znajdują jeszcze czas, żeby pisać musicale. Jak podchodzą do komponowania tego rodzaju muzyki? Czy jest to dla nich pełnowartościowe wyzwanie artystyczne? Czy mają szanse w pełni się wykazać swoją wrażliwością i umiejętnościami? Aby poznać odpowiedzi na te pytania, przeprowadziłam rozmowy z trojgiem twórców, którzy w ostatnich latach komponowali musicale dla dzieci na zamówienie Filharmonii Gorzowskiej: Janem Krutulem, Anną Marią Huszczą i Szymonem Godziemba-Trytkiem.
Coroczny pokaz nowego utworu scenicznego adresowanego do dzieci to nie tak dawna inicjatywa Filharmonii Gorzowskiej. Jako pierwszy zaprezentowany został w 2014 roku musical Jana Krutula Królewna Śnieżka, w 2015 roku swoje prawykonanie miała Alicja w Krainie Czarów Anny Marii Huszczy, w 2016 roku na scenie Filharmonii zabrzmiał Pinokio, zaś w 2017 roku Filharmonia wystawiła musical Akademia Pana Kleksa Kamila Koseckiego. W pozytywny sposób zwraca uwagę zaufanie, jakim Filharmonia Gorzowska obdarza młodych twórców, jak również to, że instytucja jest otwarta na muzykę o nieco lżejszym charakterze. Każdego roku Filharmonia obiera podobny tok pracy: we wrześniu organizowany jest casting dla dzieci i młodzieży, podczas którego obsadzane są konkretne role, a także wybierani są artyści do chóru i baletu. Od września do grudnia trwają przygotowania – najpierw chór, orkiestra i tancerze ćwiczą osobno, a następnie przeprowadzane są próby sceniczne. Otwartość Filharmonii na współpracę z dziećmi – tymi uczącymi się w szkołach muzycznych, ale także tymi, którzy nie mają żadnego doświadczenia muzycznego – jest bardzo cenną inicjatywą, wyjątkową na ogólnopolską skalę.
Pierwszy z musicali prezentowanych przez Filharmonię Gorzowską, wspomniana już Królewna Śnieżka Jana Krutula, to utwór skomponowany jeszcze w 2010 roku. Kompozytor otrzymał wówczas Stypendium Prezydenta Miasta Białegostoku dla Młodych Twórców, dzięki któremu mógł skomponować musical wykonany po raz pierwszy na deskach Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku. W kolejnym roku utwór zabrzmiał w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie, by wreszcie w 2014 trafić do repertuaru Filharmonii Gorzowskiej.
Twórca Królewny Śnieżki podjął się odpowiedzialnego zadania, biorąc na własne barki nie tylko stronę kompozytorską dzieła, ale także reżyserską i dyrygencką. Był również autorem tekstu, co pozwoliło mu na zrealizowanie całkowicie autorskiej koncepcji. Krutulowi zależało mu na jak największej redukcji tekstów mówionych – miała to być bajka muzyczna z elementami operowymi, w której krótkie teksty funkcjonują jedynie jako łączniki napędzające tempo akcji. Kolejną ideą było spojrzenie na baśń braci Grimm zupełnie świeżym okiem, bez sugerowania się wersją disneyowską.
– Zależało mi, żeby nawet na plakacie nie było powszechnie znanego wizerunku Królewny Śnieżki w żółtej sukience – wyznał twórca w naszej rozmowie.
Odczytywanie baśni na nowo okazało się bardzo inspirujące. Krutul odkrył, że cała opowieść opiera się na jak gdyby lustrzanych kontrastach – reprezentowanych przez takie skrajności, jak dobro i zło, piękno i złudzenie piękna, czy wreszcie świat prawdziwy i postacie fantastyczne.
Kompozytorowi wyraźnie zależało na uczynieniu warstwy muzycznej różnorodną w ramach spójnej koncepcji formalnej. W ten sposób obok fragmentów utrzymanych w konwencji amerykańskiego musicalu, były i momenty koloraturowe zbliżające utwór estetycznie do muzyki operowej. A na przykład utwór Glamour z charakterystycznymi glissandami w orkiestrze budził silne skojarzenie z muzyką kabaretowo-burleskową.
– Podczas którejś próby jeden ze skrzypków powiedział „ooo, zajechało efekciarstwem”. – powiedział ze śmiechem kompozytor. – A dla mnie to był komplement. Akurat ten fragment piosenki Złej Królowej miał taki być: plastikowy, sztuczny i efekciarski…
Różnorodność i wyrazistość przywoływanych stylistyk była w dużym stopniu związana z tym, że musical miał być atrakcyjny dla najmłodszego odbiorcy. Zdaniem Krutula dla dzieci powinno się pisać barwnie, ciągle czymś je zaskakując, tak, aby utrzymać ich uwagę przez godzinę. Stąd duża ilość kontrastów – po szybkiej piosence następuje wolna, po wesołej smutna, po strasznej scenie, scena humorystyczna. Innym zabiegiem ułatwiającym percepcję najmłodszemu odbiorcy było wykorzystanie techniki motywów przewodnich. – np. motywika z piosenki Lustereczko powiedz przecie pojawia się trzy razy.
– Dla dzieci pisze się trudniej niż dla dorosłych – zaznaczył Krutul. – Trzeba traktować słuchacza serio i być świadomym tego, że dziecko bardzo dużo rozumie. Nie można pisać banalnie i infantylnie.
Ambitne potraktowanie młodego odbiorcy jest też walorem musicalu Alicja w Krainie Czarów Anny Marii Huszczy, zrealizowanego w kolejnym roku 2015. Kompozytorka pierwotnie chciała sięgnąć po tekst Krzysztofa Lipki Laura na Zamku Godzin – pomysł ten jednak nie został podjęty ze względu na zbyt tragiczną fabułę baśni. Filharmonii Gorzowskiej zależało na optymistycznym przekazie i na tym, by historia była dobrze słuchaczom znana. Ostatecznie wybór padł na Alicję w Krainie Czarów, do której libretto stworzyła Małgorzata Szwajglik.
Rozpoczynając współpracę z Filharmonią Gorzowską, Huszcza miała już pewne doświadczenie w pracy nad muzyką do musicali. Współpracowała wcześniej z teatrem Kontrapunkt, tworząc muzykę do musicalu Pomieszanie z poplątaniem, uczestniczyła też w projekcie Ewy Iżykowskiej Musicale, musicale, zrealizowanym w 2011 roku na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina i na deskach Teatru ROMA, aranżując utwory reprezentujące klasykę gatunku. W pracy nad musicalem kompozytorce z pewnością przydało się też podwójne wykształcenie – Huszcza oprócz tytułu magistra w zakresie kompozycji, ukończyła także studia na specjalności rytmika. Stąd duża łatwość w pisaniu piosenek dla dzieci – kompozytorka wyznała, że skomponowanie wszystkich piosenek do musicalu zajęło jej zaledwie dwa dni.
Do kwestii muzyki pisanej z myślą o dzieciach – zarówno jako o wykonawcach, jak i jako odbiorcach – kompozytorka podeszła w pewnym sensie podobnie, co twórca Królewny Śnieżki. Ważna była dla niej różnorodność – w jej musicalu każda piosenka jest inna, czasami zmienność obecna jest w ramach jednej piosenki, w której zderzają się ze sobą humor i nostalgia. Priorytetem dla kompozytorki był tekst, który starała się jak najlepiej podkreślić muzyką, na poziomie takich subtelności, jak na przykład zastosowanie odpowiedniego interwału czy podporządkowanie kształtu linii melodycznej treści.
W innym dziele scenicznym, Owadologii, Huszcza pokazała, że potrafi w mistrzowski sposób operować nietypowymi środkami wydobycia dźwięku z instrumentu tak, by muzyka była dodatkowo atrakcyjna dla dziecka. W Alicji w Krainie Czarów była pod tym względem bardziej restrykcyjna, co było związane z wymogami Filharmonii Gorzowskiej. Poniekąd ze względu na to, że część zespołu wykonawczego stanowili amatorzy, kompozytorka nie mogła sobie pozwolić na „udziwnienia”, chociaż w jednym miejscu zastosowała na przykład technikę aleatoryczną. Autorka otrzymała też bardzo precyzyjne wytyczne od Filharmonii, takie jak na przykład ta odnosząca się do postaci filozofującego Pana Gąsiennicy, któremu miała towarzyszyć muzyka w stylu orientalnym. Kompozytorka wybrnęła z tego stosując skalę arabsko-perską.
W Alicji w Krainie Czarów nie brakuje zagrań typowo musicalowych, takich jak na przykład zespołowy, jednolity rytmicznie wstęp, czy scena finałowa, w której wszyscy wychodzą na scenę. Kompozytorka starała się jednak odejść od musicalowej sztampy, rezygnując na przykład z klasycznej musicalowej melodii na rzecz głębszego wejścia w tekst.
Odejście od musicalowej konwencji to również cecha prawykonanego w 2016 roku Pinokia Szymona Godziemba-Trytka – jedynego spośród tych trojga twórców, dla którego współpraca z Filharmonią Gorzowską była pierwszą okazją do stworzenia muzyki o charakterze musicalowej. Godziemba-Trytek, który przyznał, że nie jest wielkim fanem musicalu, podszedł do swego zadania bardziej jak do spektaklu muzycznego, traktując je jak pełnowartościowe wyzwanie kompozytorskie . Ale oczywiście nieuniknione były zabiegi związane z lekką stylistyką spektaklu, takie jak wprowadzenie elementów muzyki jazzowej czy rozrywkowej. W ten sposób warstwa estetyczna Pinokia balansuje między utworami klasycyzującymi i rozrywkowymi, angażującymi na przykład swing. Godziemba-Trytek nie uciekał też od bardziej niekonwencjonalnych środków – na przykład w scenie rozgrywającej się w cyrku pojawia się pojawia się cyrkowa orkiestra; dla podkreślenia jej nieudolności partie instrumentalistów są rozpisane specjalnie tak, aby imitować brzmienie rozstrojonego zespołu.
Istotnym elementem dla kompozytora była praca nad dramaturgią spektaklu – opracowanie koncepcji poszczególnych figur dramatycznych, skojarzeń emocjonalnych związanych z konkretnymi postaciami. Podobnie jak Krutul, Godziemba-Trytek zastosował technikę leitmotivów. Jest wśród nich chociażby motyw Gepetta, który jest wprowadzany w najróżniejszych konfiguracjach zawsze, gdy pojawia się ta postać (nawet, jeśli obecna jest jedynie we wspomnieniach Pinokia).
Godziemba-Trytek przyznał, ze komponowanie muzyki dla dzieci to wyjątkowe wyzwanie, ale i wielka frajda dla kompozytora.
– Z jednej strony kompozytor nie chce rezygnować z własnych ambicji kompozytorskich, a z drugiej wie, że ten utwór muszą być w stanie wykonać najmłodsi – Wyjaśnił, na czym polega trudność, po czym dodał: – Pisanie tego rodzaju muzyki sprawia mi jednak wiele radości, bo pozwala uwolnić zmysł melodyczny czy kontrapunktyczny w bardziej tradycyjnym rozumieniu.
Rozmowy z twórcami musicali dla dzieci ujawniły wiele podobieństw w ich podejściu do komponowaniu tego rodzaju muzyki. Wszyscy zwrócili uwagę na to, że nie wolno deprecjonować młodego odbiorcy, że należy w pełni szanować wrażliwość i sposób rozumienia świata przez dziecko. Pisanie przez pryzmat dorosłości utworów skierowanych do dzieci było dla całej trójki wyzwaniem stymulującym wyobraźnię – błyskawiczna sprzedaż biletów i żywa reakcja publiczności to tylko jeden z dowodów na jakość efektów.
Tym, co z początku wydało mi się dość zaskakujące, był brak entuzjazmu kompozytorów dla gatunku musicalu. Na moje pytanie, czy prywatnie chodzą do teatrów muzycznych, czy mają swoje ulubione musicale, wszyscy odpowiedzieli przecząco.
– Zawsze, jak w telewizji leciał musical, przełączałam kanał – wyznała Anna Maria Huszcza – Zbyt było dla mnie to wszystko podobne dla siebie.
Po pewnym czasie zrozumiałam jednak, że obojętny stosunek do musicalu niekoniecznie musi być utrudnieniem w pracy twórczej. Brak szczególnego zainteresowania gatunkiem musicalu umożliwił wszystkim trojgu kompozytorom podejście do tego wyzwania na czysto, bez zakodowanego w głowie wzorca, dzięki któremu powstawałyby mniej bądź bardziej udatne kalki. Dzięki świeżemu, twórczemu podejściu całej trójki, powstały musicale oryginalne i przemyślane, różniące się od siebie językiem muzycznym i noszące cechy indywidualnej osobowości każdego z artystów.
A to właśnie indywidualizm i artystyczna odrębność – a nie lekkość czy powaga – czyni z utworu dzieło.
Spis treści numeru Cały ten musical!
Meandry
Anna Kruszyńska Cały ten musical!
Felietony
Aleksandra Chmielewska Musicale spod szyldu Filharmonii Gorzowskiej
Karol Furtak Musical versus musical
Wywiady
Paweł Bocian “Wierzę w potęgę musicalu” – rozmowa z Joanną Maleszyńską
Aleksandra Bliźniuk Znaleźć odpowiednią niszę – rozmowa z Celiną Muzą
Recenzje
Katarzyna Trzeciak Podniebny spektakl
Katarzyna Bartos „The Best of All Possible Worlds”? Kandyd w Operze Wrocławskiej
Publikacje
Wojciech Bernatowicz XIX- i XX-wieczne formy amerykańskiego teatru muzycznego i musicalu
Katarzyna Jakubiak “Camelot” i kino muzyczne
Edukatornia
Aleksandra Szyguła Polskie musicale – miniprzewodnik dla początkujących
Wojciech Bernatowicz “Kiss me Jesus“. Wątek chrześcijaństwa w musicalu amerykańskim lat 60. i 70.
Kosmopolita
Katarzyna Bartos Polski „American dream” Metra
Grzegorz Piotrowski, O losach klasycznego musicalu amerykańskiego
Rekomendacje
Ten cały musical. Cykl audycji w Radiowej Dwójce
“Kandyd” Leonarda Bernsteina w Operze Wrocławskiej
Publikacja powstała dzięki Funduszowi Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS