Francesco Tristano – klasyczny i eksperymentujący pianista, kompozytor muzyki zarówno klasycznej, jak i elektronicznej. Nagrał wiele albumów, m.in. ‘Not For Piano’, ‘Idiosynkrasia’, ‘bachCage’, ‘Long Walk’.
Anna Kruszyńska: Pana repertuar jest bardzo szeroki i różnorodny – od baroku po muzykę XX i XXI wieku, a także własne kompozycje, również muzyki elektronicznej. Czy podchodzi Pan inaczej do wykonywania utworów lub grania koncertów w zależności od tego, czy jest to muzyka klasyczna, poważna czy bardziej rozrywkowa? Czy trzeba się inaczej „nastroić” do wykonywania Bacha, a inaczej do własnych, elektronicznych brzmień?
Francesco Tristano: Muzyka działa jak gotowanie. Jeśli użyjesz czosnku, możesz zrobić na przykład wspaniały włoski makaron all’arrabbiata, lub chiński warzywny wok. W muzyce składnikami są melodia, rytm, harmonia, barwa, kontrapunkt. Fuga Bacha czy ścieżka z Detroit techno korzysta z tych samych składników.
A.K.: Przeczytałam, że rozpoczął Pan wykonywanie muzyki techno podczas studiów w Juilliard School of New York. Jak to się w ogóle stało, że klasycznie wykształcony pianista nagle zaczyna wykonywać muzykę elektroniczną?
F.T.: Słuchałem muzyki elektronicznej jeszcze zanim przyjechałem do Nowego Jorku. Pamiętam, że w dzieciństwie, w domu, słuchałem muzyki Pink Floyd, Jean-Michel Jarre, Weather Report, Kraftwerk. Te brzmienia syntezatora były ze mną przez cały czas. Później zainteresowałem się minimalistyczną budową muzyki techno.
A.K.: Jest Pan określany jako pianista i kompozytor „eksperymentujący”. Czy są granice w eksperymencie muzycznym, których by Pan nigdy nie przekroczył?
F.T.: Bariery, czy granice, istnieją tylko wtedy, gdy chcesz je dostrzec. Muzyka jest synonimem wolności.
A.K.: A jak Pana muzyczne eksperymenty są postrzegane np. przez Pana kolegów ze studiów, którzy byli kształceni na „pianistów klasycznych”? Czy pianiści są konserwatywną grupą?
F.T.: Niekoniecznie. Sądzę, że instytucje są nieco konserwatywne (“Konserwatorium”), ale nawet to się już zmienia. Mam wielu znajomych grających tak zwaną muzykę klasyczną, ale robią wszystko, aby nagiąć środek przekazu, próbują różnych rzeczy. Weźmy na przykład Alice Sarę Ott, fantastyczną pianistkę. Wykorzystuje ona bardzo dokładne instrukcje odnośnie oświetlenia podczas swojej ostatniej trasy koncertowej. Sztuka jest w ciągłym ruchu. Nigdy nie jest statyczna. Jest odzwierciedleniem czasów, w których żyjemy.
A.K.: Czy w muzyce klasycznej brakuje czegoś, co np. odnajduje Pan w muzyce współczesnej, rozrywkowej, popularnej?
F.T.: Oczywiście muzyka klasyczna była muzyką popularną swoich czasów. Nie czuję różnicy. To, co się niemniej jednak zmieniło to ludzie, którzy chodzą na koncerty. Wiek, styl, pochodzenie. Mamy rok 2016. Naprawdę nie potrzebujemy wykonywać, czy słuchać, tych samych programów co w 1816 roku. Wszyscy razem się zmieniamy.
A.K.: Czy z racji tego, że wykonuje Pan również szeroko rozumianą muzykę rozrywkową, czuje się Pan trochę jak gwiazda pop?
F.T.: Zawsze moją intencją jest dostarczanie Sztuki na najwyższym poziomie, bez względu na to, czy występuję w sali koncertowej czy klubie. Nie podróżuję prywatnym samolotem.
fot. Serwis Orkiestry Sinfonia Varsovia
A.K.: Czy uważa Pan, że brakuje takiej edukacji muzycznej dotyczącej muzyki współczesnej, może bardziej popularnej w takim kształcie, jakim cieszy się edukacja muzyki klasycznej
F.T.: Nie jestem pewien, czy dobrze rozumiem to pytanie, ale zawsze moim motywem przewodnim jest otworzyć czyjś umysł. Żadna edukacja nie jest całkowita, jeśli tylko stosujesz się do zasad.
A.K.: Na Pana oficjalnej stronie internetowej, w Pana biografii znajduje się cytat z Albana Berga, że „Muzyka to muzyka”. Czy stosuje Pan jednak jakieś podziały, np. na muzykę dobrą i złą?
F.T.: Staram się na ogół nie dzielić muzyki. Oczywiście, są przykłady źle i przykłady lepiej brzmiącej muzyki. Również tutaj – otwórz swój umysł. Jak powiedział John Cage: “Słuchaj, obudź się!”
A.K.: Czy poprzez swoją muzykę elektroniczną i techno próbuje Pan zachęcić słuchaczy do zapoznania się z Pana twórczością bardziej klasyczną, a co za tym idzie z muzyką klasyczną w ogóle? Czy są to w Pana karierze zupełnie dwa różne nurty?
F.T.: Jestem jedna osobą. Moja publiczność idzie za mną zarówno do sal koncertowych, jak i do klubów. Staram się nie dzielić czy rozdzielać. Wręcz przeciwnie. Imprezowicze przychodzili na moje Bachowskie recitale, a miłośnicy starszej muzyki klasycznej pojawiali się w klubie o 3 rano. Chciałbym pochwalić tych ludzi i powiedzieć, że mają oni otwarte umysły.
fot. Serwis Orkiestry Sinfonia Varsovia
A.K.: Wystąpił Pan podczas tegorocznego festiwalu „Szalone Dni Muzyki”, gdzie wykonał Pan utwory Johanna Sebastiana Bacha i Johna Cage’a. Festiwal ma na celu m.in. przybliżyć i „oswoić” z muzyką klasyczną, czy kompozytorami osoby, które może na co dzień nie chodzą na koncerty do filharmonii. Czy ma Pan jeszcze jakieś pomysły, jak można zainteresować ludzi muzyką klasyczną? A może jest to raczej schyłek zainteresowania, a muzyka klasyczna niedługo stanie się przeżytkiem, czymś zbędnym?
F.T.: W pewien sposób stała się ona czymś zbędnym już jakiś czas temu. Ileż istnieje nagrań tego samego repertuaru? Wyobrażam sobie, że muzyka klasyczna jest bardzo żywa. Żeby mogło się to zrealizować instytucje, artyści, publiczność, wszyscy angażują się w proces, który sprawia, że programy i doświadczenia są wartościowe. Wszyscy w tym jesteśmy razem.
A.K.: Często słuchacze odczuwają pewne bariery związane np. z wyjściem na koncert, głównie muzyki klasycznej – problem ze zrozumieniem utworów, zwłaszcza tych współczesnych, pewien dystans między artystą, a publicznością, etc. Czy odnajduje Pan na pewien sposób analogiczne bariery z Pana perspektywy jako artysty, muzyka? Czy uważa Pan, że więcej jest barier w przypadku koncertu muzyki klasycznej, czy rozrywkowej?
F.T.: Uważam, że różnica między wysoką sztuką a niską rozrywką jest nieistotna. Co więcej, Mozart nigdy nie napisał klasycznej sonaty. Jego opera buffa była Rozrywką. Był on prawdziwym Artystą. Zajmie to trochę czasu, żeby przebrnąć przez to kategoryzowanie, ale wierzę, że zmiany są już w toku. Znów, spójrzmy na kompozytorów – oni zazwyczaj wskazują drogę. Luciano Berio zaaranżował ‘Beatles Songs’ w latach 1965-1967, a to jest już ponad pół wieku temu.
A.K.: Dziękuję za rozmowę.