Jak połączyć klasykę ze współczesnością? Co ma do powiedzenia, a właściwie do wygrania, na temat natury Bach i Cage? I co wspólnego z naturą ma elektronika? Koncert Francesco Tristano, który odbył się podczas festiwalu Szalone Dni Muzyki pomógł mi odpowiedzieć na te pytania.
Tegoroczna, w Polsce już siódma, edycja Szalonych Dni Muzyki odwoływała się do Natury. Temat ten jest bardzo uniwersalny i nadal inspiruje wielu twórców. Przeglądając propozycję koncertów, jakie miały odbyć się podczas tegorocznej edycji, bardzo szybko zwróciłam uwagę na koncert nr 27 – „Bach Cage czy natura według Johna Cage’a”. Został on opatrzony hasłami „Kameralnie” i „Klasyka inaczej”. Miał na nim wystąpić Francesco Tristano, grający na fortepianie z udziałem elektroniki. Już takie informacje początkowe wystarczyły, by mnie zainteresować i zaintrygować. I chyba nie tylko mnie, bo sala była w całości wypełniona słuchaczami, a cała pula biletów została wyprzedana bardzo szybko.
Gdy tylko weszłam do Sal Redutowych Teatru Wielkiego-Opery Narodowej, na czas festiwalu nazwanych Salą Morską, moją uwagę zwróciło to, co znalazło się na scenie. I nie był to tylko fortepian. Obok instrumentu stał keyboard, na obudowie fortepianu leżały sprzęty elektroniczne, a dźwięk fortepianu miał wzmacniać mikrofon. Trochę się wtedy zaniepokoiłam, myśląc, co z takiego połączenia wyjdzie. Jak się jednak okazało, moje obawy były całkiem niepotrzebne.
Francesco Tristano/fot. Serwis Orkiestry Sinfonia Varsovia
Francesco Tristano jest artystą nietuzinkowym. Klasycznie wykształcony pianista w swoim repertuarze, obok szeroko rozumianej muzyki klasycznej, poważnej, ma własne kompozycje muzyki elektronicznej i techno. Tak szeroki i różnorodny repertuar pokazuje niezwykłą otwartość pianisty. Właśnie takiej otwartości oczekiwałam od koncertu i doczekałam się jej.
Określenie koncertu jako „Kameralnie” wydaje się oczywiste, ponieważ był to recital fortepianowy. Warto jednak na chwilę pozostać przy haśle „Klasyka inaczej”. Wydaje mi się, że to określenie odwołuje się do wielu aspektów – zarówno do użytych instrumentów i sposobu korzystania z nich, repertuaru, a także sposobu zachowania scenicznego. Już od samego początku Francesco Tristano intrygował. Kiedy na Sali zrobiło się ciemno, nagle, właściwie bezszelestnie, na scenę wszedł artysta ubrany na czarno. Sam koncert wreszcie rozpoczął się dość nietypowo – Francesco Tristano „zaprosił” słuchaczy na chwilę skupienia, może nawet medytację i kontemplację dźwięków, ledwo słyszalnych, które miały wprowadzić w nastrój zarówno artystę, jak i publiczność. Miałam wrażenie, że w tym wszystkim, co robi, jest jakaś tajemnica, mistycyzm, coś głębszego. Że sam koncert ma skłonić słuchaczy do kontemplacji nie tylko „muzyki” w podstawowym, tym najbardziej oczywistym rozumieniu, ale pokazać, że zwykłe dźwięki tworzą swoistą muzykę świata, że otaczająca nas Natura też ma swoją muzykę. Francesco Tristano zdawał się pełnić rolę takiego przewodnika po odkrywaniu świata dźwięków. Sprawiał jednocześnie wrażenie osoby natchnionej, która ma już świadomość tego, co niesie ze sobą muzyka, a jednocześnie chce, by i słuchacze odkryli tę tajemnicę sami. Nie chciałabym, żeby moje słowa zabrzmiały w tym momencie pretensjonalnie, ale cały koncert sprawiał wrażenie jakiegoś misterium.
Francesco Tristano/fot. Serwis Orkiestry Sinfonia Varsovia
Koncert, po nastrojowym wstępie, otworzyła „Partita nr 1” Johanna Sebastiana Bacha. Następnie artysta wykonał bardzo hipnotycznie ‘In a landscape’ Johna Cage’a. Wykonując pozostałe utwory, Francesco Tristano odwołał się do formy, którą słuchacze mogli poznać na jego płycie ‘BachCage’ (2011 rok) – do przeplatania cyklicznych utworów Bacha cyklicznymi utworami Cage’a. W tak prezentowany sposób publiczność mogła wysłuchać ‘4 Duettos’ Johanna Sebastiana Bacha oraz ‘3 Etudes Australes’ oraz ‘The Seasons’ Johna Cage’a. Takie przeplatanie Bach-Cage robi niezwykłe wrażenie. Zwłaszcza że wykonując Cage’a Francesco Tristano grał „niekonwencjonalnie” – uderzając w konstrukcję nośną fortepianu oraz szarpiąc bezpośrednio w struny konkretnego dźwięku, zamiast naciskając klawisz. Współczesnym akcentem było wykorzystanie nagrań różnego rodzaju dźwięków, np. dzwonka, kroków, czy – jak na odwołania do natury przystało – śpiewu ptaków. Dźwiękom utworów Cage’a towarzyszyły zatem dźwięki świata codziennego. Przez taki zabieg słuchacze mogli się przekonać, jak codzienne odgłosy wpisują się w melodię.
Francesco Tristano sprawiał wrażenie bardzo skupionego, a każdy jego ruch był przemyślany i wyważony – w jego wystąpieniu nie było gestów na pokaz. Wydaje się być artystą bardzo świadomym tego, co robi w dziedzinie muzyki.
Koncert był stosunkowo krótki – według książeczki programowej Festiwalu miał trwać 45 minut, ale artysta przedłużył go jeszcze o 15 minut. Jednak ten czas dał próbkę muzycznego potencjału Francesco Tristano. Koncert był niezwykły, nietuzinkowy. Myślę, że trudno znaleźć tego rodzaju koncert na co dzień w repertuarach filharmonii czy sal koncertowych. Francesco Tristano udowodnił, że klasyka ma wiele wspólnego ze współczesnością, a koncert muzyki poważnej nie musi być nudny i przewidywalny. Co więcej, pokazał, że elektronika to nie tylko „łupanka”, bo może ona służyć wyciszeniu, zwróceniu uwagi na to, jak pozornie błahe i zwykłe dźwięki, tworzą świat wokół nas, a co za tym idzie, naturę.