okładka płyty, materiały prasowe

felietony

Niby nic, zwyczajne pa pa pa

Margaret ma dwadzieścia trzy lata. Latem 2014 roku ukazał się jej pierwszy pełnowymiarowy studyjny album, Add the Blonde. Singiel Wasted poznaliśmy już zimą. Jego refren natomiast –kilkadziesiąt lat temu.

W jednym z wywiadów Margaret przywołuje wypowiedź swojego fana, któremu teledysk do Wasted kojarzy się z Alicją w Krainie Czarów. Całkiem słusznie. Wyreżyserowany przez Julię Bgui Ngoc filmik może nie aspiruje do rankingu najlepszych teledysków w historii muzyki rozrywkowej, ma w sobie jednak pewną dozę niedosłowności, która w dzisiejszych czasach jest w sferze popkultury bardzo potrzebna. Składają się na nią m.in. obrazy i elementy, które z atmosferą Alicji… możemy powiązać, choć nie tak wprost, jak np. w What You Waiting For? Gwen Stefani. Jest to nie tylko grana przez Margaret główna bohaterka – urocza blondynka, nie tylko dziwne, nierzadko wynaturzone postaci drugoplanowe: karlica grająca w szachy, dziewczyna na fotelu (to podobno satyra na Miley Cyrus z klipu do Wrecking Ball), dziewczyna zbierająca rozsypane banknoty, miniaturowi ludzie w pobliżu akwarium. O magicznym, znaczeniowo wielopoziomowym ujęciu świadczy również intensywna, ale spójna i nieprzesadzona kolorystyka teledysku, dynamika akcji i jednocześnie jej cykliczność, kolejno eksponowane pomieszczenia, motyw labiryntu. Są ponadto ogryzki od jabłek, lustro, czerwona filiżanka z napojem (domyślamy się, że alkoholowym, ale może też zaczarowanym). Akcja rozgrywa się podczas bardzo dziwnej imprezy. Wędrówka Margaret oscyluje pomiędzy pobytem w zadymionej dyskotekowej sali a poszukiwaniem czegoś nieznanego. W tej „Krainie Czarów” toczy się ciągła gra, sekwencja określonych zdarzeń (gra nie kończy się nad ranem, kiedy to bohaterka budzi się po tej szalonej nocy w koszulce z deseniem w konie szachowe). Brakuje Białego Królika. Poza tym są wszyscy znajomi królika.

Można by rzec, że Margaret z pomocą swoich producentów stworzyła całkiem udany, dość zgrabny przebój – w sam raz na wiosnę i wakacyjne listy przebojów. Chwytliwość refrenu to jednak nie tylko ich zasługa. Nie jest tajemnicą, że młoda piosenkarka wykorzystała znany motyw, który przed nią zastosowały w swoich utworach: Rosjanka polskiego pochodzenia Edyta Piecha w Nash sosed (Nasz sąsiad), Irena Santor w Piosence o sąsiedzie, a nawet… Shazza w Historii pewnej miłości. O ile jednak piosenki poprzedniczek Margaret różnią się tylko tekstem, o tyle Margaret proponuje swoim słuchaczom zupełnie nowy utwór, ale oparty na samplach z refrenu tamtych. Pap pa, pa pa rap pa, pap, pa… – ten motyw pojawia się we wszystkich czterech wersjach. Santor śpiewa sylabicznie, Margaret wybiera rozdzierający nowoczesny melizmat.




Margaret, czyli Małgorzata Jamroży, prowadzi także blog poświęcony modzie (www.margaret-j.blogspot.com). Wszędzie, gdzie się pojawia, zachwyca przemyślanymi stylizacjami. Opaska na głowie, poprzecierane dżinsy, szpilki… „Piękne ubranie na czwartym obrazku :)” „(…) jesteś piękna i masz słodki uśmiech!”, „Podziwiam Cię, i chciałabym być taka jak Ty!” – piszą na blogu fani. Margaret udziela wywiadów. W rozmowie z Arturem Rawiczem opowiada o tym, jak poczuła ogromną potrzebę stworzenia popowej piosenki, popowej płyty. Jej działalność bywa jednak też określana mianem popu w odmianie retro – może właśnie ze względu na łączenie inspiracji muzyczno-modowych, może również za taki powrót do przeszłości, jaki Margaret zaserwowała swym słuchaczom, sięgając do piosenek Piechy czy Santor. Podczas gdy ta druga (z 1968 r.) śpiewała o przyglądającym się dziewczynie z balkonu adoratorze, Wasted Margaret porusza tematy zgoła inne. I nie można orzec, że „dawnym czasom” nieznane. Wystarczy przypomnieć kultową piosenkę z repertuaru Zuli Pogorzelskiej czy Barbary Rylskiej: Ta mała piła dziś i jest wstawiona. Wasted nieprzypadkowo pojawia się też w reklamie.„Dobre miejsce na imprezę!” – mówi w jednym ze spotów promująca usługi sieci PLAY Margaret.

Pragnę ostudzić zapał tych, którym przyszłaby ochota nazywać singiel Małgorzaty kradzieżą. Świadomość poprzednich kontrafaktur przeboju rosyjskiej pieśniarki dowodzi, iż komercyjny podmiot wykonawczy, występujący pod pseudonimem Margaret, wykazał się dużą pomysłowością w zakresie przeróbki utworu Nash sosed. Nad prawną stroną tej inspiracji nie potrzeba się ponoć martwić. Nawet Irena Santor w swej Piosence… może pozostać wierna tekstowi bez… podtekstów:

To w ogóle lepsza sztuka, że takiego tylko bić,
Bo piosenkę moją ukradł i bezczelnie śpiewa mi:

Pap pa…[1]



[1] I. Santor, Piosenka o sąsiedzie.

———-

Tekst powstał dzięki Funduszowi Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS

 

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć