Daphne Oram

publikacje

Niestety Wycofane Twórczynie muzycznej elektroniki kiedyś i dziś – krótki przewodnik

Środowisko szeroko pojętej muzyki elektronicznej może uchodzić dziś za jedno z najbardziej otwartych i inkluzywnych. Świadczy o tym kilka czynników. Po pierwsze, ogromny wachlarz przejawów, gatunków i zastosowań elektroniki tworzy przestrzeń do działań dla ludzi naprawdę różnym przygotowaniem, zainteresowaniami, inspiracjami. W jej obrębie działają ci, których twórczość żyje w klubach, ale i salach koncertowych oraz ci, dla których muzyka to zabawa, ale też słuchający jej wyłącznie w skupieniu. Pulsujący rytm, czy ambientowy pejzaż dźwiękowy, field-recordingowe sample, czy dźwięki generowane elektronicznie, autonomiczne utwory, czy dżingle i produkcyjna pomoc w obróbce nagrań – w electronic music naprawdę każdy może znaleźć coś własnego. Ale to nie wszystko. Wspomniane środowisko jest też solidarne z mniejszościami i pamięta, że bez nich nigdy aż tak by się nie rozwinęło. Świadczy o tym szereg akcji społecznych (od warsztatów po tańce pod ambasadami) i niezgoda na wszelkie przejawy dyskryminacji. Oczywiście ta idea, spajająca społeczność muzyki elektronicznej, nie zawsze była słyszalna, jednak sukcesywnie i uparcie dochodzi do głosu. Nic więc dziwnego, że staje również w obronie kobiet, przypominając o wadze dorobku twórczyń, kompozytorek, artystek, które nierzadko były jednak pomijane. W cyklu o kobietach w muzyce nie mogło zabraknąć tych tworzących szeroko rozumianą elektronikę. 

Poniższym tekstem przywołujemy kilka kobiecych postaci związanych zarówno z początkami tej muzyki, jak i z jej współczesnym wymiarem. Muzyka elektroniczna miała i ma nieco pod górkę. Kiedyś zbyt często sprowadzana do samego eksperymentu, dziś trywializowana z powodu rzekomej prostoty. A jednak kompozytorom muzyki elektronicznej (czy też elektronowej, jak na początku określano to w Polsce), udało zapisać się na kartach historii. Właśnie. Kompozytorom… A co z kompozytorkami? One również wpłynęły przecież na rozwój nurtu i bez wielu z nich jego obecny kształt tej muzyki mógłby wyglądać zupełnie inaczej.

Eliane Radigue, Suzanne Ciani, Pauline Oliveros, Charlotte Barron, Laurie Spiegel, a na rodzimym gruncie Elżbieta Sikora czy Beata Okoń-Makowska to tylko przykłady pionierek muzyki elektronicznej. Dwie spośród nich wydają nam się mieć szczególny wpływ na współczesne przejawy elektroniki, przede wszystkim poprzez idee im przyświecające. Można pokusić się o stwierdzenie, że muzyka elektroniczna najsilniej zespala dźwiękowy idiom sztuki i nauki (oczywiście od czasów muzyki jako jednej z dziedzin quadrivium…), tak ściśle będąc związana z fizycznymi właściwościami dźwięku, jak również techniką.

Wendy Carlos

Idealnie obrazuje to postać Wendy Carlos, która studia na amerykańskim Uniwersytecie Browna ukończyła w obszarze zarówno muzyki, jak i fizyki. Nie ona jedna może pochwalić się interdyscyplinarnością tego typu, trzeba jednak zaznaczyć, że obie dziedziny pasjonowały ją już od szkolnych lat. Uczyła się grać na fortepianie, pisała własne kompozycje, ale też zbudowała komputer i zgłębiała technikę. Dyplom kompozytorski otrzymała już na Uniwersytecie Columbia w 1965 roku i to właśnie w tym czasie tworzyła utwory, które wykorzystywały elektroniczne brzmienia, jednak z towarzyszeniem instrumentów tradycyjnych. Ten swoisty dialog znanego i nowego przejawiał się również w jej późniejszej twórczości, czego świetnym dowodem jest album, który rozsławił kompozytorkę i przyniósł jej trzy Nagrody Grammy, czyli Switched-On Bach. Na wydanym w 1968 roku krążku znajduje się kilka dzieł barokowego geniusza zaaranżowanych na syntezator Mooga, nad
udoskonalaniem którego Carlos zresztą pracowała. Podobnego przekładu klasyki na język muzyki wtedy najnowszej dokonała tworząc ścieżkę dźwiękową do Mechanicznej Pomarańczy
Stanleya Kubricka, z którym współpracowała również przy filmie Lśnienie.

Nadając kanonicznym dziełom innowacyjny wydźwięk, udowodniła kilka rzeczy, bez których muzyka elektroniczna być może nie rozwinęłaby się w to, co znamy dziś. Przede wszystkim pokazała, że elektronika nie jest domeną awangardy i świetnie radzi sobie poza murami hermetycznych studiów. Łącząc dwa światy, uzyskała też zupełnie nową jakość brzmieniową, tworzoną przez tak obce, a jednak znajome dźwięki. Oto dowód, że elektronika „mogła wtedy wszystko” i zapowiedź, że będzie mogła i w przyszłości. Carlos nie ograniczała się tylko do translacji, ale tworzyła też własne kompozycje. Dowodziła w nich swojej wielkiej wyobraźni brzmieniowej, którą podpierała ogromną wiedzą z dziedziny akustyki oraz wyczuciem na wszelkie dźwiękowe parametry. Wydając wymienione z tytułu utwory podpisywała się i występowała jeszcze jako mężczyzna, choć o swojej kobiecości przekonana była od najmłodszych lat. Jej twórcza droga to również świadectwo zmagań osób transpłciowych, do których należy Carlos i pozostaje tylko spekulować, czy doświadczenie pogodzenia dwóch sił w sobie samej, nie wpłynęło na tak wysoką wrażliwość w godzeniu różnych wartości muzycznych. Choć cechy te mogły być różne, to muzyka elektroniczna od jej zarania była napędzana jedną ideą – o przełożeniu na rzeczywistość wyobrażenia o dźwięku istniejącym w umyśle, z jak najmniejszym udziałem pośredników.

Daphne Oram

Jak wiadomo, w historii muzyki dźwięki były zawsze obecne pod postacią niedoskonałych zapisów nutowych, uzależnione od wykonawców. Chyba najciekawszą propozycję ich zastąpienia stworzyła na przełomie lat 50. i 60. brytyjka Daphne Oram. Kompozytorka dosłownie rysowała dźwięk. Na szklanej płytce umieszczała widmo jednego okresu fali dźwiękowej, której brzmienie modyfikowane było rysunkami innych „fal’’ naniesionych na 35-milimetrową, przezroczystą taśmę. Skomplikowany system fotokomórek i generatorów dźwięku przekładał wszystkie te dane tworząc nowy dźwięk. Co prawda tylko jeden, jako, że maszyna grała monofonicznie, zapewniała jednak nagrania na kilku ścieżkach, co pozwalało tworzyć bardziej złożone tekstury. A wszystko to pod nazwą Oramics, która jeszcze pojawi się w niniejszym tekście potwierdzając wagę dorobku Brytyjki i potrzebę kultywowania jej idei.

Oram to pierwsza w historii kobieta, która nie tylko sama stworzyła instrument elektroniczny, ale i zaaranżowała całe studio przeznaczone do tworzenia muzyki elektronicznej. Jak wiadomo, za tak zaawansowane przedsięwzięcia odpowiedzialnych było wiele osób. Kompozytorka, choć w pojedynkę, była wierna swojej idei i jeszcze przez wiele lat udoskonalała swój wynalazek. Dziś rekonstruowany, ale już zbyt kruchy, by grać. Nie jest on też jedynym przejawem twórczości Oram, która od najmłodszych lat uczyła się gry na fortepianie i organach a także kompozycji. W pracy zawodowej siadała też za stołem realizatorskim podczas koncertów w studiu BBC, dla którego tworzyła również muzykę przeznaczoną do słuchowisk radiowych. Nowe, dziwne dźwięki, nad którymi pracowała, były w tamtych czasach eksperymentalne. Jednak twórczyni, patrząc w stronę europejskich ośrodków musique concrète, widziała w nich potencjał jako autonomicznych utworów. 

Choć z początku jej propozycje nie były brane na poważnie, to dopięła swego i w 1958 roku
utworzyła Radiophonic Workshop przy BBC. Pracowała tam zresztą jeszcze jedna zasłużona elektronice kobieta – Delia Derbyshire.

Współczesna muzyka elektroniczna korzysta z dorobku wyżej wspomnianych, ale też zupełnie niezależnie rozwijają się wieloodmianowe gałęzie. To nie tylko narzędzie do tworzenia rozrywki ale i do walki. Kiedyś kobiety musiały walczyć o siebie we wszystkich apsektach swojego istnienia; dziśn kobiety twórczynie, zyskując siłę i wykorzystując ideologiczny wpływ swoich poprzedniczek, walczą w imieniu innych i to kolektywnie, zachęcając kolejne pokolenia do wkroczenia na artystyczną drogę, inicjując społeczny dialog. Można zrzymać się na to, że muzykę elektroniczną coraz łatwiej tworzyć – wystarczy przecież pobrać odpowiednie oprogramowanie na swój komputer… Często słyszy się głosy, że skoro każdy może być jej twórcą, to i wartość elektroniki spada. Zapomina się jednak równocześnie o korzyściach z tej łatwości płynących: o tym, że szeroki dostęp oznacza też dopuszczenie do głosu różnych, również mniej uprzywilejowanych grup, które mogą wypowiedzieć się artystycznie, a tym samym pozwala zwiększać ferment twórczy w świecie muzyki.

Sarah Davachi

W erze dźwięków generowanych komputerowo, wysokiej technologii i zatracania się indywidualności, swoje miejsce wciąż ma to, co piękne w swej klasyce i minimalizmie. Tę wyjątkowość reprezentuje Kanadyjka Sarah Davachi, która od pierwszego wydawnictwa The Untuning of the Sky” konsekwentnie pielęgnuje drone, posługując się naprzemiennie pianinem, organami i dodatkowymi syntezatorami. W procesie twórczym momentami towarzyszy jej również field recording. W jej kreowanym przez repetytywne dźwięki świecie, zwłaszcza w „Let Night Come on Bells End the Day”, codzienność jest oczyszczającą medytacją, rzeczywistość ma naturę duchową, a każde zderzenie się z nią jest zjawiskiem iście hipnotycznym i wzniosłym. W jej podejściu do kultury dźwięku to nic dziwnego – Sarah intensywnie studiuje muzykę ezoteryczną, przy okazji pracując nad doktoratem z muzykologii na UCLA. Bada eksperymenty i studia archiwalne. Jej prace zostały opublikowane i zaprezentowane w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, zaś twórczość muzyczna odtworzona na najważniejszych festiwalach muzycznych na całym globie. W ostatnim materiale pochyla się nad muzyką dawną – nie stroni od wpływów renesansowych i średniowiecznych, a nawet i kościelnych. Zatopiona nie tylko w sympatii do twórczości awangardowych kompozytorów, takich jak La Monte Young i Eliane Radigue, ale właśnie i w historycznych źródłach inspiracji, stale kontempluje dźwięk, jako nad żywą materię, tak bliską każdemu człowiekowi. Przypisuje dźwiękom świętość, pomimo tego, że nie jest osobą religijną.

Czytając kolejne wywiady z Sarah, obserwując jej kolejne poczynania, słuchając jej nowych interpretacji muzyki ambientowej nie sposób nie zauważyć, że to jedna z tych współczesnych artystek, która z dumą kontynuuje to, co zostawiły po sobie pionierki muzyki elektroakustycznej. Tak, Sarah Davachi nie tylko opiera się na dziewiętnastowiecznych konwencjach, ale także przekształca je i uzupełnia tak, że muzyka zyskuje nową wartość i wymiar.

FOQL – Justyna Banaszczyk

Również w działalności FOQL, czyli polskiej producentki i aktywistki Justyny Banaszczyk, związanej ze społecznościowymi Radio Kapitał i Noods Radio, z kolektywem Oramics oraz kasetowym labelem zrzeszających muzyków niezależnych Pointless Geometry, można zauważyć postępowe myślenie o muzyce i jej kontekstach. Sama zresztą tworzyła cykl o wspaniałych artystkach, nie szczędząc odwołań do awangardowych pionierek muzyki elektronicznej. Sztuka dźwiękowa jest dla niej czymś w rodzaju osobistego manifestu w imię wyznawanych przez nią wartości. A są to wartości wzniosłe, o czym świadczy m.in. koordynowanie wydania kompilacji Total Solidarity, której dochody przeznaczone zostały dla Kampanii Przeciw Homofobii. Korelacja aktywizmu i produkowania muzyki elektronicznej w jej wypadku wychodzi fenomenalnie.

Wspomniany już polski kolektyw Oramics, w którego skład wchodzą dogheadsurigeri, Avtomat, Monster, ISNT, Olivia i Mala Herba (kiedyś również FOQL i VTSS) dumnie wspiera niedoreprezentowanych, poświęcając masę uwagi osobom LGBTQ+ oraz kobietom. Prowadzą Oramics Sound Lab, gdzie DJ-e i producenci, biorą na warsztat muzykę elektroniczną w niemalże każdym wydaniu – uczą miksować, tworzyć swoje instrumenty modularne, obsługiwać oprogramowania typu Ableton, a także zwiększają świadomość i edukują w obrębie aktualnych problemów kobiet w środowisku muzycznym. Pomimo iż FOQL postanowiła odejść z kolektywu, jej dorobek będzie w nim wiecznie żywy. Jest konsekwentna w kreowaniu swojej postaci na polskiej scenie muzycznej. Od początku wierna jest surowemu i chłodnemu brzmieniu, co poniekąd uzasadnia jej fascynację EBM-em, nową falą czy electro. Swoją twórczość wydawała w New York Haunted, Always Human Tapes, Gooiland Elektro, CGI Records czy właśnie Pointless Geometry, zaś platforma SHAPE uznała ją w swoim corocznym projekcie za jedną z najciekawszych artystek, dając jej jednocześnie szansę na wystąpienie na najważniejszych europejskich festiwalach muzycznych. W kwietniu 2019 roku Justyna przebywała na rezydencji dźwiękowej w Klangedum Studio/ WORM w Rotterdamie, gdzie pracowała nad cut-upowym słuchowiskiem pt. „It Will Sound Different when There Are Bodies in the Room”, w którym mieszają się historie o Studio Eksperymentalnym Polskiego Radia, wspomnienia, sample z archiwum SEPR, archiwa artystki, a także materiały powstałe w Holandii. Justyna została również zaproszona na rezydencję w Biurze Dźwięku Katowice, gdzie z performerką i artystką dźwiękową, studiującą deep listening u Pauline Oliveros i indyjski system hindustani raga w Waranasi Edką Jarząb pracowały nad projektem „Mother Earth’s Doom Vibes”. W efekcie artystki zaczęły mówić wspólnym, noise’owym głosem, bawiąc się kasetami, radzieckimi gitarowymi efektami i magnetofonami. „Mother Earth’s Doom Vibes” to przejmująca opowieść-spektakl o dystopijnym świecie, w którym przyszło nam żyć. Justyna kurczowo trzyma się apokaliptycznej wizji w tworzeniu swojej muzyki. Balansuje na granicy ciemności, ale w tym niepokoju jest dużo romantyzmu. Brutalność przeistacza się w coś, co przyciąga i intryguje. To klasa sama w sobie.

Aya

W tym miejscu nie można pominąć Aya, niegdyś tworzącej pod pseudonimem LOFT, artystki mieszkającej i działającej w Londynie, mocno angażującej się artystycznie, siejącej piękne kontrowersje. Jak sama powiedziała: gra na instrumentach od kiedy pamięta. Zaczęło się od perkusji, gdy miała około sześciu lat, następnie przyszedł czas na gitarę i pianino. Jednak to, co wydaje się najbardziej interesujące w muzycznym dojrzewaniu Sinclair, to jest to jej wczesny kontakt z oprogramowaniami typu Sonic Acid. Już wtedy Aya przeciągała pętle i układała w stosy jak najwięcej kanałów bębnów. Gdy miała 13 lat odkryła Abletona, co naznaczyło jej przyszłą drogę artystyczną.

Dźwięki generuje mechanicznie, ale nie są one odhumanizowane. Pełno w nich kotłujących się emocji, obrazów przedstawiających zagubienie człowieka w świecie pogrążonym w chaosie i kryzysie tożsamościowym. Mogłoby się wręcz wydawać, że twórczość Aya to nic innego, jak swoisty pamiętnik. Tym bardziej, że artystka nigdy nie wstydziła się mówić głośno o problemach z tożsamością i seksualnością. Dialog prowadzi za pomocą dźwięków. Roi się w nim od jazgotu, trzasków i wszystkiego, co lubi dekonstrukcja i w czym najlepsza jest właśnie Aya. Dumnie stoi na straży nowej elektroniki, czego przykładem jest to, że nie boi się reinterpretować poprzez bootlegi klasycznych popowych utworów, a przy tym bawić się słowem, wymyślając coraz to ciekawsze tytuły. Warto zaznaczyć, że Aya łączy swoją twórczość ze sztuką performatywną. To właśnie poprzez nią, definitywnie pozbywa się dystansu z publicznością, która wpatrzona w nią, jak w obraz, poznaje bogate niczym kaplica, wnętrze artystki. To absolutnie ważne, w szczególności w kontakcie ze środowiskiem queerowym, które wciąż walczy o swoje miejsce nie tylko w muzycznym świecie. Kontekst jest integralną częścią twórczości Aya i sprawia, że właśnie ten skrupulatnie skomponowany bukiet dźwięków jest jedyny w swoim rodzaju.

Jak widać, kobiety to nie tylko inna wrażliwość i piękno, ale świetne wyczucie, genialna wyobraźnia twórcza i, co najważniejsze, silny głos w walce z wszelkimi nierównościami społecznymi i niesprawiedliwością. Ubolewamy, że kobiet-twórczyń wciąż jest mniej od mężczyzn, ale na szczęście ilość nie wiąże się z jakością. Ich wybitne osiągnięcia i dorobek powiększający się z dnia na dzień na dobre zapisują się na kartach światowego dziedzictwa muzycznego.

– 

BIBLIOGRAFIA
https://glissando.pl/cykle/oramics/
https://wepresent.wetransfer.com/story/oramics-poland/
https://mixmag.net/feature/loft-mixmag-impact-mix
https://epubs.scu.edu.au/cgi/viewcontent.cgi?article=1076&context=theses
https://www.bbc.com/culture/story/20170522-daphne-oram-pioneered-electronic-music
https://www.theguardian.com/music/2016/jun/17/daphne-oram-synthesizer-deep-
minimalism?fbclid=IwAR0Qc_1zeURdxsB5q7C8l-pUyPViDV-8SKvc7OPuKaW42X6a-
8hN9E5V54I
https://mixmag.net/feature/the-women-whove-shaped-electronic-music?
fbclid=IwAR3V1t0HPOr6dbknL_3LjiS00WoJycwl8SYMRQ6JcMntgY8zPygTTM45shs
https://sonicbloom.net/en/why-not-more-women-make-electronic-music-and-how-this-could-
change/?
fbclid=IwAR3m5pFXT9sAvg6FX0GKbO0mSd5XZ9OSmE_XQB653KCcSCew5HP6PW0h
df4

Musique est une femme

 

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć