Plakat XVII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina / materiały prasowe

recenzje

O zachowaniu się przy stole – XVII Konkurs Chopinowski w oczach krytyków (część I)

„Takiej promocji muzyki Chopina w mediach jeszcze nie było. 130 godzin na żywo, 8 godzin dziennie, równolegle na dwóch antenach Telewizji Polskiej: TVP Kultura i TVP HD. Transmisje z przesłuchań, do tego studio konkursowe, wywiady z jurorami, prezentacja uczestników i szeroko zakrojone działania internetowe” – liczył Robert Kamyk (kierownik redakcji muzyki TVP Kultura) we wstępniaku do piątego numeru „Gońca Chopinowskiego”, jednego z mediów powołanych do życia specjalnie na czas Konkursu[1].

Rzeczywiście, jeśli zliczyć możliwości obcowania z Konkursem, to nigdy wcześniej nie potraktowano tego wydarzenia tak egalitarnie, jak w 2015 roku. Oprócz wymienionych przez przywołanego wyżej redaktora metod śledzenia Konkursu, istniała równie wielka możliwość konfrontacji własnych wrażeń z wrażeniami innych: wypowiedzi krytyków nagrywała nie tylko telewizja, ale emitowało radio, publikowała ogólnopolska prasa papierowa, podobnie media elektroniczne, których jedną z naczelnych zalet, jak wiadomo, jest szybkość reagowania i umożliwienie bycia najbardziej na bieżąco. Tę ostatnią wartość wzięła sobie do serca TVP, oferując dodatkowo videoblog XIII rząd i telewizyjne studio konkursowe w przerwach występów młodych pianistów, a Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, dając możliwość zamieszczania własnych komentarzy w czasie rzeczywistym na kanale Instytutu w serwisie YouTube. O Konkursie pisali więc i mówili dziennikarze, krytycy, muzykolodzy, pedagodzy, pianiści, kompozytorzy, teatrolodzy, blogerzy, poeci-melomani, slawiści, dyrektorzy byli, aktualni i być może przyszli, a także magistrzy, licencjaci i studenci. Słowem: mrowie. Osób, a tym samym postaw krytycznych, perspektyw oraz – co w tym miejscu najważniejsze – języków oceny i typów warsztatu krytycznego. Im dalej w obecne stulecie, tym więcej możliwości publicznej wypowiedzi, także i tej, która w epoce analogowej z wielu powodów nie przenikała do szerszego obiegu (bądź to ze względu na swój amatorski charakter, bądź nieumocowanie instytucjonalne). W przypadku takiego wydarzenia, jakim jest w Polsce Konkurs Chopinowski, obszerny zbiór wypowiedzi i ich gatunkowe, warsztatowe oraz stylistyczne zróżnicowanie tworzy wystarczająco duży materiał poglądowy do refleksji nad polską krytyką chopinowską w roku 2015.

Krytyk: człowiek, który został papieżem

W tym samym, cytowanym już wstępniaku, Robert Kamyk przybliżał społeczną rolę znawców: „zatrudniamy najwybitniejszych specjalistów i znawców pianistyki, których zadaniem jest komentować, a jednocześnie edukować. (…) Tłumaczyć zawiłości muzyki Chopina, pokazywać różnice między wykonaniami”. Uzupełnia to Anna S. Dębowska: „do krytyków należy przestrzegać przed artystami albo informować”.

 

Videoblog  XIII rząd / część 7

(aby odtworzyć nagranie należy kliknąć w obrazek powyżej)

Nie zawiedli się ci, którzy podążali za podsumowaniami znanych z mediów nazwisk, nie mogło zaskoczyć to, co i jak przekazywała mainstreamowa trójka medialna – „Gazeta Wyborcza” (Anna S. Dębowska), „Rzeczpospolita” (Jacek Marczyński) i „Polityka” (Dorota Szwarcman). Trzymając się swoich własnych, sprawdzonych stylów recenzenckich realizowanych w obrębie wyznaczonych przez redakcje przestrzeni i linii programowych, opisywali na łamach prasy i Internetu przebieg kolejnych etapów Konkursu. Z reguły nie wywoływali skandali, nie budzili kontrowersji, poruszali się w znanej sobie materii, bo przede wszystkim relacjonowali. Zadanie specjalne, z punktu widzenia pracy recenzenckiej, otrzymała Anna Dębowska, siadując dwa razy dziennie obok Jana Popisa w XIII rzędzie sali Filharmonii Narodowej i nagrywając dla TVP kolejne, pięciominutowe odcinki vloga. I to było rzeczywiście jedno z większych wydarzeń Konkursu dziejących się poza jego scenicznym epicentrum.

Dla śledzących poczynania krytyków XIII rząd był fantastycznym, 28-odcinkowym serialem, festiwalem doświadczenia i młodzieńczej ciekawości, spokoju i zadziorności, obiektywizmu i ocen skrajnie indywidualnych, wreszcie rzeczowości i… poezji. Choć Jan Popis przez ostatnie lata pozostawał raczej poza głównym nurtem krytyki, zajmując się działalnością programową, koordynacją lub zarządzaniem (walcząc i ostatecznie spektakularnie przegrywając z materią Polskich Nagrań), dzięki XIII rzędowi przypomniał o sobie w wielkim stylu, dając po wielokroć próbkę krytyki muzycznej na najwyższym poziomie. Sposób prezentacji własnych odczuć nie przyćmił nigdy jego poczucia obowiązku wobec odbiorców, obowiązku rzetelności i wierności zasadzie postępowania „gentle”, nie tylko jako (dżentel)man, ale też krytyk. Dać możliwie obiektywny ogląd sytuacji, przekazując widzom indywidualną ocenę, ale nią nie szafując, zostawiwszy odbiorcy pole dla jego własnej refleksji, tak wydaje się brzmieć jego zasada. Każda jego ocena otrzymywała gruntowne uzasadnienie, pokazując, że Jan Popis śledzi Konkurs wielopłaszczyznowo: patrzy na ręce, słucha warstwowo, analizuje koncepty interpretacyjne, cały czas odnosząc się przy tym do tradycji wykonawczej, mając w głowie cały wachlarz wcześniejszych wykonań, a przy tym nieustająco zadając pytania o znaczenie aktualnie słyszanych produkcji dla przyszłości pianistyki i dalszych losów idiomu chopinowskiego. A gdyby tego było mało, dawał popis (sic!) także jako humanista, kreśląc w wyobraźni odbiorców obrazy poetyckie, czasami wręcz natchnione.

Videoblog  XIII rząd / część 25

(aby odtworzyć nagranie należy kliknąć w obrazek powyżej)

Przy tak wytrawnym krytyku recenzentka „Gazety Wyborczej” musiała zmierzyć się z poprzeczką zawieszoną naprawdę wysoko. Przyznać trzeba, że stanęła wobec Jana Popisa jako jego równorzędna partnerka w krytyce. Rozpoczęła wprawdzie od zamkniętych na dyskusję ocen holistycznych, ale już chwilę potem otworzyła się na możliwości, jakie dają zestawienia, obserwacje fragmentów, koncentracja na niuansach, porzucając znany sobie na co dzień przymus lapidarności i maksymalnej kondensacji treści.

 

Anna S. Dębowska, Jan Popis, XIII rząd, cz. 13

(aby odtworzyć nagranie należy kliknąć w obrazek powyżej)

Choć zwartości, maksymalnej zwięzłości wymagają dzisiejsze media papierowe i radio, zwłaszcza ich działy poświęcone kulturze, na którą z biegiem czasu pozostaje coraz mniej miejsca, to oceny totalne w swym charakterze, podsumowujące całość zjawiska w jednym stwierdzeniu spotkać można było także w miejscach, gdzie autorom pozostawia się stosunkowo dużą dowolność w kwestii gospodarowania znakami, czyli w Internecie. Wiele recenzji, relacji i podsumowań obarczonych było brzemieniem lakoniczności, mimo że miejsca media elektroniczne dostarczają aż nadto. Za to cięgi od internautów zebrał przynajmniej duet recenzencki „Dwutygodnika” (Gniewomir Zajączkowski / Szymon Żuchowski), który w swej czteroczęściowej relacji z kolejnych etapów Konkursu pozostał w sferze pozornie bezpiecznych, ale nie wnoszących wiele ogólników: „Charles Richard-Hamelin i Annie Zhou jako jedni z niewielu dali sobie dobrze radę z Polonezem-Fantazją, natomiast skuteczny w czym innym Luigi Carroccia zagrał go najsłabiej z całego programu. Podobnie Eric Lu czy Aljoša Jurinić, którzy zdecydowanie mieli coś do powiedzenia, najgorzej wypadli właśnie w Andante spianato. I nawet jeśli komuś wyszedł Wielki Polonez Es-dur (jak Su Yeon Kim), to towarzyszące mu Andante broniło się z trudem” (KONKURS CHOPINOWSKI (2): KRĄŻEK NEWTONA (Etap II, 9-12 października)). Co to znaczy „broniło się z trudem”? Co to znaczy „wyszedł”, „skuteczny w czym innym”, „dał sobie radę”? Czy zapadła się artyście koncepcja interpretacyjna, czy raczej palce poślizgnęły na klawiaturze?

W dobie Internetu, w miejscu przeznaczonym na krytykę, jej zamiana na suchą sprawozdawczość musi budzić podejrzenia. Ale nie tylko młodych charakteryzuje skłonność do niepotrzebnej kondensacji, z tą różnicą, że o ile u nich czasem ogólnik maskuje braki, o tyle u starszych jest często piętnem medium, z którego przychodzą. Ale tu już można oceniać – jednym wychodzi to lepiej, innym – nie do końca. Weźmy np. Andrzeja Sułka. Dobrze, że jego nazwisko i pióro przypomniał „Goniec Chopinowski”, bo dłuższy już czas trwa jego nieobecność w szerokopasmowych mediach. Przyzwyczajony do radiowej dyscypliny Andrzej Sułek proponuje także na piśmie krytykę muzyczną instant najlepszej firmy. Choćby takie jedno zdanie, w którym potrafi kompletnie podsumować zjawisko: „Fantazja [w wykonaniu Seong-Jin Cho]  – rozwichrzona, ale w najwyższym stopniu ustrukturyzowana, zawieszona między bohaterstwem a mistycyzmem chorału-modlitwy” („Goniec Chopinowski” 2015 nr 4). Dorównuje mu aforystycznym polotem Kacper Miklaszewski, pisząc: „początek delikatnie zagranego Walca a-moll op. 34 nr 2 wydał mi się bliższy oświadczeniu rzecznika jakiejś wielkiej instytucji niż pastelowej pocztówce z dalekiego kraju wysłanej na pamiątkę miłego spotkania” (o Andrzeju Wiercińskim, „Goniec Chopinowski” 2015 nr 12). Jak blado wypadają przy tym krągłe ogólniki Doroty Szwarcman, zasięgiem oddziaływania przebijającej razem wziętą większość: „Po niezbyt dojrzałej interpretacji Poloneza-Fantazji (to utwór bardzo trudny do formalnego i emocjonalnego rozplanowania) łagodne Impromptu Ges-dur poprowadziło nas znów do Scherza cis-moll, jakże tym razem demonicznego. Oba występy mimo pewnych usterek zapadły mi w pamięć” („GCh” 12/2015). Zbytnia lapidarność i bezdyskusyjność sądów ostatecznych to zresztą niejedyna pułapka dzisiejszej krytyki, a bynajmniej nie największa.


[1]W chwili pisania tych słów Konkurs Chopinowski odbiera Wdechy 2015 w kategorii Wydarzenie Roku zarówno od publiczności, jak i dziennikarzy.

Wesprzyj nas
Warto zajrzeć